- W styczniu 2023 roku powołany na stanowisko dyrektora sportowego Górnika Zabrze, został Łukasz Milik. Brat napastnika Juventusu został rzucony w klubie z Roosevelta na głęboką wodę, ale nie bał się wyzwania, będąc przekonanym, że mu sprosta
- Działacz klubu z Zabrze w rozmowie z Goal.pl wprost przekazał, że Górnik prowadził zaawansowane rozmowy w sprawie transferów z udziałem Karola Czubaka z Arki Gdynia, czy Naniego. Finalnie transakcje nie doszły do skutku, na co wpływ miały kwestie finansowe. W przypadku najlepszego strzelca Fortuna 1 Ligi z poprzedniego sezonu władze Górnika nie powiedziały jednak jeszcze ostatniego słowa
- Jednym z kandydatów na nowego selekcjonera reprezentacji Polski oprócz Marka Papszuna, czy Michała Probierza jest również Jan Urban. Przedstawiciel 14-krotnego mistrza Polski nie ukrywa, że w przypadku decyzji szkoleniowca o podjęciu współpracy z Polskim Związkiem Piłki Nożnej, klub zostałby postawiony w trudnym położeniu, ale poradziłby sobie w takiej sytuacji
Górnik (na razie) bez planu B
Górnik Zabrze aktualnie w strefie spadkowej, a reprezentacja Polski oddaliła się od awansu na Euro 2024. Stres komu daje się bardziej we znaki wśród braci Milików?
Tak naprawdę trudno powiedzieć. Ogólnie jednak w sporcie to coś normalnego. Taki zawód człowiek sobie wybrał i trzeba sobie z tym radzić. Nie ma sensu na to narzekać. Po prostu trzeba próbować wyjść z trudnej sytuacji, bo sport ma to do siebie, że po burzy często wychodzi słońce. Trzeba umieć przetrwać trudne chwile, wyciągnąć z nich wnioski i iść do przodu.
Temat reprezentacji Polski może być Panu ogólnie bardzo bliski, bo jednym z kandydatów na następcę Fernando Santosa jest trener Jan Urban. Obawia się Pan trzęsienia ziemi w sztabie szkoleniowym Górnika?
Wiadomo, że marzeniem każdego trenera jest to, aby zostać selekcjonerem reprezentacji. Nie każdemu jest to dane w życiu. Czasem pojawia się jedna okazja na to i trzeba umieć z niej skorzystać. Oczywiście nie chce wypowiadać się w imieniu trenera Jana Urbana, czy by taką ofertę przyjął. Gdyby jednak się na nią zgodził, na pewno mocno skomplikowałoby to plany klubu. Aktualnie Górnik jest w trakcie budowy na nowych filarach, przebudowujemy kadrę, opierając się na pewnym pomyśle, więc siłą rzeczy w przypadku zmiany szkoleniowca musiałyby się pewne rzeczy zmienić.
Pan chciałby, aby trener Urban przejął kadrę?
Mogę tylko kibicować trenerowi Urbanowi. Wiadomo, że czasem są oferty nie do odrzucenia.
A gdyby faktem stało się, że trener Urban zostałby selekcjonerem reprezentacji Polski, to Górnik jest przygotowany na taką okoliczność?
Taka sytuacja na pewno byłaby twardym orzechem do zgryzienia. Gdyby trener Urban rozstał się z klubem, to musielibyśmy się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Wiadomo, że piłka nożna jest nieprzewidywalna i trzeba byłoby wdrożyć plan B. Wymagałoby to trudnych działań, ale w każdej sytuacji trzeba znaleźć rozwiązanie.
Król strzelców 1 Ligi wciąż na radarze
W trakcie okna transferowego Górnik był aktywny. Kto według Pana będzie docelowo najważniejszym wzmocnieniem drużyny?
Liczę na każdego z zawodników, którzy trafili do klubu. Jednocześnie nie chciałbym żadnego zawodnika deprymować. Każdy z graczy, który trafił do Górnika ostatnio, ma inne zadania. W tym przypadku muszę odpowiedzieć dyplomatycznie, bo chcemy z każdym z chłopaków osiągać wyższe cele.
Lawrence Ennali trafił do Górnika tego lata na zasadzie transferu definitywnego. Komunikat o jego transferze był połączony z informacją o pozyskaniu Michala Siplaka. W tym przypadku było info, że to wolny transfer, a jak wyglądała sytuacja w przypadku Niemca. Trzeba było za niego płacić i czy była to suma w granicach 100 tysięcy euro?
To zawodnik, który został wykupiony przez nas z Hannoveru 96. Sumę transferową nawet jakbym chciał ujawnić, to nie mogę, bo obowiązuje tajemnica handlowa. Nie potwierdzam i nie zaprzeczam w takim razie.
Powszechnie wiadomo, że Górnik interesował się Karol Czubakiem. Czemu finalnie zawodnik nie zakotwiczył w Zabrzu?
Temat transferu zawodnika był. Prowadziliśmy rozmowy z prezesem Arki Gdynia. Poruszany był konkretny wątek związany z oczekiwaniami finansowym za ewentualną transakcję z udziałem piłkarza. Po otrzymaniu informacji zdaliśmy sobie sprawę, że nie dalibyśmy rady sfinalizować tego transferu. Musieliśmy zatem odpuścić i przestaliśmy walczyć o Karola.
Czy jest szansa, że temat wróci w styczniu?
Zdecydowanie nie zamykamy tematu. Zobaczymy, jak będzie wyglądała sytuacja nie tylko nasza, ale i samego zawodnika. Na razie Karol Czubak jest w Arce, ale cały czas monitorujemy jego sytuację.
Nani a gra w Ekstraklasie
W mediach z prędkością światła rozniosła się wieść o tym, że Górnik zainteresował się Nanim. Proszę powiedzieć o tym coś więcej.
Często jest tak, że w tego typu sytuacjach mówi się, że szanse na taką transakcję są 50 na 50, bo klub chce, a zawodnik nie. My jednak byliśmy w takim położeniu, że Nani zainteresował się sprawą, na co wpływ miał Filipe Nascimento, który dobrze zna się ze swoim rodakiem. Ogólnie w sprawie ewentualnego transferu zaangażowanych było więcej osób, bo także ja, czy Lukas Podolski. Kilka osób maczało w tym palce. Niestety dla nas Nani otrzymał atrakcyjniejszą pod względem finansowym propozycję z Turcji i zdecydował się na grę w Adanie Demirspor.
Pan jest zaledwie kilka miesięcy dyrektorem sportowym w klubie, ale jest już na Pana koncie mnóstwo różnych doświadczeń. Z perspektywy czasu dochodzi Pan do wniosku, że to dobrze, że został Pan wrzucony na głęboką wodę?
Czasem dobrze jest się uczyć, spadając z wysokiego konia. Wiadomo, że potrzebowałem czasu, aby odnaleźć się w nowej sytuacji. Wiedziałem jednak, że sobie poradzę.
REPREZENTACJA POLSKI: STUDIUM CIERPIENIA | Tetrycy
Cierpliwość, spokój i opanowanie to cechy, które się na pewno przydają w codziennej pracy. A czy jest coś, co w przypadku Pana pracy szwankuje i pracuje Pan nad tym, aby to poprawić?
Oczywiście, że tak. Są momenty, gdy godziny lub dni, decydują o tym, czy uda się pozytywnie zamknąć dany temat, czy nie. Cały czas trzeba być zatem w gotowości. Wystarczy, że człowiek spóźni się z telefonem, czy za późno gdzieś pojedzie i szansa na coś dobrego, może uciec. Wciąż trzeba być pod telefonem i o różnych godzinach załatwia się różne sprawy, bo wiadomo, że na świecie są różne strefy czasowe. Bycie dyrektorem sportowym w klubie piłkarskim, to tak naprawdę praca 24 godziny na dobę. Chociaż od momentu, gdy zostało zamknięte okno transferowe, to zrobiło się nieco spokojniej.
Dadok, Janicki, Olkowski, Pacheco, czyli przyjdzie czas weryfikacji
To jakie teraz wyzwania przed Panem?
Trzeba przygotować się do kolejnego okna transferowego. Ponadto trzeba zajmować się tematami związanymi z przedłużeniem umów z konkretnymi zawodnikami. Cały czas jest co robić i wolnych chwil jest naprawdę mało.
Może zdradzić Pan, z jakimi zawodnikami wkrótce będą prowadzone rozmowy w sprawie nowych kontraktów?
Wolałby nie zdradzać szczegółów, bo takie tematy lubią ciszę. Zdaję sobie sprawę z tego, że kibice oczekują wieści w tych sprawach, ale ujawnianie szczegółów w takich sprawach, utrudnia rozmowy, więc wolę zachować to dla siebie. Na pewno w pierwszej kolejności mowa o graczach, którym wygasają umowy.
Wiem, że ostatnio trochę czasu poświęcił Pan na podnoszenie kwalifikacji na kursie na dyrektora sportowego. Mam takie wrażenie, że nie tylko można się na nim dużo nauczyć, ale też złapać niezły kontakt z innymi ludźmi, bo ciekawych postaci na tego typu szkoleniu nie brakuje.
Przede wszystkim poświęciliśmy siedem procent roku na kursy, dojazdy i wszystko, co jest związane z tym szeroko rozumianym podnoszeniem kwalifikacji. Ogólnie to było cenne doświadczenie, bo między innymi była okazja nawiązać kontakty z dyrektorami sportowymi Legii Warszawa, czy Rakowa Częstochowa, czyli z ludźmi z klubów, które reprezentują dzisiaj Ekstraklasę na europejskiej scenie. Sama interakcja między ludźmi pomaga, bo dzięki temu łatwiej porozumieć się w biznesie. Wcześniej przez długi czas polski rynek był zamknięty dla klubów. Mało było transakcji między polskimi klubami. Widać jednak, że powoli to się zmienia.
Kurs zdany
Egzamin był trudny, aby zrealizować cel?
Trzeba było napisać pracę dyplomową, a później się z niej obronić.
Jaki był zatem jej temat w Pana przypadku?
Strategia i rozwój klubu.
Jarosław Fojut i Paweł Golański chyba mogli zadbać o dobrą atmosferę w trakcie kilkumiesięcznych zajęć…
Był też Antoni Łukasiewicz, umiejący rozluźnić atmosferę w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Momentami było zatem wesoło, ale wiadomo, że każdy starał się trzymać fason.
Tak się składa, że jesteśmy po powołaniach zawodników na konsultacje i turniej eliminacyjny do kadr U-15 i U-17. Znaleźli się wśród powołanych Raszid Faraouni, Marcel Płocica, Hubert Jasiak, Mateusz Jeleń, Bartosz Kriegler, Dawid Mazurek, Dominik Sarapata i Dawid Szwiec. To przyszłość Górnika?
Jako były dyrektor akademii, to wiadomo, że moją rolą jest przekonywanie młodych zawodników do gry w Górniku. Wcześniej dziwiłem się, dlaczego młodzi gracze nie grają w pierwszym zespole. Nie ukrywam, że nie potrafiłem tego zrozumieć, odpowiadając za rozwój akademii piłkarskiej. Dzisiaj będąc bliżej działań związanych z pierwszą drużyną, wiem więcej. Nie wszystko jest takie proste, jak może się wydawać. Mamy zdolną młodzież, to fakt. Niemniej młodzi chłopacy potrzebują czasu na to, aby otrzymać swoją szansę. Wprowadzanie młodych zawodników to proces, polegający na tym, aby trzeba ich umiejętnie i cierpliwie wprowadzać nowych graczy.
Język polski wrócił do szatni
Górnik zmienił się przez ostatnie pół roku bardzo…
Przede wszystkim w wyjściowym składzie gra już sześciu Polaków, co jeszcze kilka miesięcy temu nie było takie oczywiste. Prawda jest taka, że w szatni częściej mówiło się w języku angielski, niż polskim. Dzisiaj te proporcje się zmieniły. Chciałbym, aby Górnik był jak najbardziej polski, a nawet śląski. Wiadomo jednak, że nie da się tego od razu zmienić.
A jak Pan podchodzi do tematu związanego ze zrealizowaniem limitu młodzieżowca w Ekstraklasie?
Każdy klub powinien mieć swoją wizję i swój cel. Na dzisiaj jesteśmy zwolennikami tego, aby ten przepis został zniesiony. Gratyfikację i bonus, wynikające z wprowadzania młodzieżowca dobrze by było, aby pozostały, ale lepiej, jeśli kluby same mogłoby próbować z własnej niewymuszonej woli spełniać pewne kryteria. Jeśli ktoś chce, niech promuje młodzieżowców, ale nic na siłę, bo w zagranicznych ligach to nie jest praktykowane.
Krzysztof Kolanko to zawodnik, który bez kompleksów wszedł do seniorskiej drużyny Górnika. Pana zdaniem może obrać podobną drogę jak Dariusz Stalmach i szybko spróbować sił za granicą?
Nie tylko Krzysztof Kolanko, ale też Dominik Szala to zawodnicy, którzy mają potencjał na to, aby w niedalekiej przyszłości spróbować swoich sił w mocniejszej lidze. Na każdego z zawodników liczymy. Wiemy, że wielu naszych młodych graczy chce grać w pierwszej drużynie. To nie jest jednak takie proste. Czasem lepiej rok, czy dwa poczekać i później powalczyć.
Nie wszystko zależało od klubu
Richard Jensen i Aleksander Paluszek to dwóch obrońców, którzy latem odeszli z klubu. Nie były to zbyt pochopne decyzje, aby w podobnym czasie rozstać się z dwoma defensorami?
Nie wszystko zależało tutaj od klubu. Richard Jensen przedłużył kontrakt, ale zdradzę chyba dużej tajemnicę, jeśli powiem, że nie było mu to za bardzo na rękę. Zawodnik szukał sobie innego miejsca na ziemi. Pojawiła się w końcu propozycja, która spełniła oczekiwania nie tylko piłkarza, ale tez Górnika i pożegnaliśmy się w zgodzie. Jeśli chodzi o Aleksandra Paluszka, to też miał swoje oczekiwania. Mało grał przez ostatni rok, liczył na więcej, co skutkowało tym, że też myślał o zmianie otoczenia. My natomiast potrzebujemy zawodników głodnych gry i chcących poświęcać się dla klubu. Z niewolnika nie ma pracownika. Jeśli jest zawodnik, który myślami nie jest tylko przy Górniku, to nie można zatrzymywać go na siłę.
Górnik na dzisiaj ma sześć punktów w tabeli i zaledwie cztery zdobyte bramki w siedmiu meczach. Jaka jest diagnoza na to, że skuteczność drużyny w ataku delikatnie mówiąc, nie zachwyca?
Nie ma co ukrywać, mieliśmy bardzo słaby start w nowym sezonie. Dużo czynników miało wpływ na to, że nie wszystko funkcjonowało tak, jakbyśmy chcieli. Jeszcze dwa/trzy tygodnie i wierzę, że wszyscy zawodnicy będą w Górniku w 100 procentach gotowi do gry. Wyleczone zostaną wszystkie kontuzje i sytuacja kadrowa ulegnie poprawie. Na początku wypadki nam z powodu urazów Erik Janża, czy Dani Pacheco, więc to nam nie pomagało. Sytuacja jednak się poprawia. Kontuzje to jednak normalna sprawa w piłce nożnej i na pewno nie szukamy z tego powodu usprawiedliwienia. Musieliśmy po prostu frycowe zapłacić. Pozytywny impuls był już w meczu z Lechem Poznań i teraz potrzebny jest czas, aby wszystko scementować.
Wielkie Derby Śląska piłkarskim świętem
W końcu rozegraną zostaną w lidze Wielkie Derby Śląska. Jakie emocje Panu towarzyszą?
Cieszę się na to spotkanie, bo siedem lat trzeba było czekać na tego typu mecz w Ekstraklasie. Bilety rozeszły się bardzo szybko. Nie potrzebna była nawet reklama. Przypuszczam, że gdybyśmy mieli na trybunach 50 tysięcy miejsc, to też cały stadion zostałby zapełniony i super. O to chodzi w piłce nożnej. Ruch to solidna i uznana marka. Tego typu spotkania chciałoby się grać co tydzień.
W pewnym sensie tak będzie, bo w następnej kolejce Górnik na wyjeździe zmierzy się z Legią Warszawa, a później z GKS-em Katowice w Fortuna Pucharze Polski…
Po tych meczach będzie można zobaczyć, w jakim miejscu jest Górnik. Wiem, że dla kibica liczy się końcowy wynik. My jednak zwracamy uwagę także na to, czy drużyna notuje progres. Wierzmy, że pierwszy znak, że wszystko jest ok, będzie w starciu z Ruchem, a później złapiemy rozpęd, jak w drugiej części poprzedniej kampanii.
Konkretne marzenie związane z Pucharem Polskim
Przy krajowym pucharze chciałby się też zatrzymać. W ostatnim sezonie Górnik zakończył swój udział w rozgrywkach po spotkaniu z KKS-em Kalisz. Jaki cel jest edycję 2023/2024 w tych rozgrywkach?
Nie chcę pompować balonika. Moim marzeniem jest jednak to, aby drużyna pojechała na PGE Narodowy i zagrała w finale Pucharu Polski. Mamy 75-lecie, chcemy dać kibicom jak najwięcej radości i możliwość gry w tego typu spotkaniu, to byłoby coś wyjątkowego. Górnik dawno nie zaliczył spektakularnego sukcesu, więc ewentualne zwycięstwo w krajowym pucharze, to byłoby coś wspaniałego.
Do następnej przerwy reprezentacyjnej drużyna Jana Urbana ma do rozegrania cztery mecze ligowe. Jaki bilans punktowy spełni Pana oczekiwania po tych spotkaniach?
Oczywiste jest, że człowiek chciałby wygrać wszystko, co jest do wygrania. Są jednak różne przypadki. Piłka nożna jest nieprzewidywalna, więc czas pokaże, co uda się ugrać.
Czytaj więcej: Pomocnik Ruchu o pretensjach kibiców Motoru. “Ludzie zrobią coś głupiego, a później przepraszają” [WYWIAD]
Komentarze