- PZPN powoli zaczyna dojrzewać do tego, by zmienić reguły działania – między słowami da się to wyczytać zarówno w zapowiedziu utworzenia Rady Sponsorów, jak i wypowiedziach Łukasza Wachowskiego
- niedzielne kuriozalne tańce wokół plotek dotyczących selekcjonera to idealny przykład czym grozi w kwestii komunikacji brak… komunikacji
- kolejne afery to właściwie kwestia czasu, naprawa wizerunku będzie i tak trwać miesiącami, a biorąc pod uwagę obietnice złożone m.in. sponsorom – PZPN musi zacząć działać już dziś
PZPN dochodzi do wniosku: chyba mamy problem
Skąd w ogóle potrzeba napisania poradnika dla Polskiego Związku Piłki Nożnej? Najkrócej rzecz ujmując – stąd, że firma, do której dziesiątkami pchali się mniejsi i więksi sponsorzy za czasów Macieja Sawickiego i Zbigniewa Bońka, obecnie ma problem z wyprzedaniem biletów na mecz z Wyspami Owczymi a także z zastępstwem dla paru sponsorów, którzy albo rozważają wycofanie, albo już oficjalnie zadeklarowali wycofanie ze współpracy ze związkiem. Problem istnieje i istnieje nie od dziś – tylko ostatnie miesiące to choćby kwestia ochroniarza o pseudonimie “Grucha”, Mirosław Stasiak jako uczestnik wycieczki do Mołdawii, afera premiowa i jej konsekwencje, spór Grzegorza Krychowiaka z Jackiem Jaroszewskim, o jakichś pobocznych pierdółkach typu niedzielna plotka związana z Santosem nie wspominając. Co łączy większość tych spraw? PZPN wie o nich wcześniej. Uznaje, że nie warto się tym zajmować, samo się jakoś rozejdzie. Potem uznaje, że może warto jednak w jakiś sposób zabrać głos. Następnie wypowiadają się różni ludzie związani z organizacją, często w totalnie losowy sposób. A finalnie PZPN i tak musi przepraszać, za wszystko, łącznie z tym, że przeprasza za swoje wcześniejsze wypowiedzi w danym temacie.
Zresztą, przełomowe wydaje się ostatnie zaangażowanie Łukasza Wachowskiego, sekretarza generalnego związku. Wachowski wystąpił w Kanale Sportowym i odpowiedział na Twitterze Szymonowi Jadczakowi. Tak, wiem, że to brzmi nawet dość zabawnie, zwłaszcza biorąc pod uwagę aktywność medialną poprzedniej ekipy PZPN-u, ale do tego punktu doszliśmy – trzeba takie rzeczy odnotowywać, a może nawet: trzeba takie rzeczy chwalić. Wachowski w PZPN-ie jest zresztą od wielu lat, jest specjalistą we wszystkim, co dotyczy przepisów, norm prawnych, kodeksów i regulaminów. Wprowadzał w Polsce VAR, zajmował się licencjami, a więc tak naprawdę – rozwiązywał sprawy nierozwiązywalne, łatał dziury w przeciekających statkach, zajmował się godzeniem zwaśnionych stron i organizowaniem najbardziej wymagających projektów. Zazwyczaj robił to po pierwsze profesjonalnie i z sukcesami, po drugie – odbierając w międzyczasie telefony i cierpliwie tłumacząc zawiłości w działce, którą aktualnie się zajmował. Domyślam się, że pasowała mu praca w cieniu, z którego raz na pół roku wyciągali go dziennikarze próbujący otrzymać szerokie wyjaśnienia w kwestii procesu licencyjnego. Ale domyślam się też, że zwyczajnie wtedy nie musiał zajmować się komunikacją.
Teraz się zajął, jako człowiek numer dwa w związku, co obrazuje, jak wysoko musiał już dojść ten pożar, który od miesięcy trawi wizerunkowy dobytek PZPN-u. Znamienne, że Wachowski wystąpił w Kanale Sportowym dość wyluzowany, spokojny, stonowany – momentami nawet trochę kpiący, że rzecznik tej organizacji, Kuba Kwiatkowski, rzucił dość panikarskim tweetem “w ferworze walki”. Generalnie wyglądał, zachowywał się, ale i brzmiał tak, jak powinna wyglądać i brzmieć komunikacja PZPN-u. Pod jednym warunkiem – że za komunikację odpowiadałby wyłącznie Wachowski, to on by ją tego dnia rozpoczął i de facto zakończył. A tak się składa, że zanim zabrał głos, PZPN miał już za sobą dość dziwaczne oświadczenie i jeszcze bardziej niejednoznaczny tweet Kwiatkowskiego. Potem włączył się w to jeszcze Cezary Kulesza.
Najważniejsze są jednak dla mnie fakty: związek ma problemy z komunikacją. Najważniejsi ludzie w związku dostrzegają, że istnieją problemy z komunikacją. Co w związku z tym zrobić?
Przede wszystkim: moim zdaniem absolutną podstawą jest założenie grupy WhatsAppowej. Rzecz dzieje się w 2023 roku – grupy WhatsAppowe mają nawet rodziny, i to wcale niekoniecznie wielodzietne, to tam przenosi się duża część komunikacji w ramach tej podstawowej jednostki społecznej, co pozwala na uniknięcie – na przykład – zakupu czterech kilogramów masła, po kilogramie przez każdego członka rodziny. “Hej, kupiłem już masełko, trzymajcie się, kocham was” – i cyk, trzy osoby poinformowane, że naprawdę nie trzeba już masełka, bo masełko wiezie pan domu.
Czy dałoby się uniknąć takich sytuacji, jak niedzielny dwugłos Kwiatkowskiego i Wachowskiego? Kurczę, zdaje się, że chyba dałoby się uniknąć. Czy dałoby się uniknąć takich sytuacji, jak oświadczeniowy huragan wokół Stasiaka, z którego zadowoleni nie byli ani sponsorzy, ani kibice, ani związek, ani pewnie sam Mirosław Stasiak? Mam przekonanie graniczące z pewnością, że na grupie WhatsAppowej, choćby i złożonej z samego Wachowskiego i Kuleszy, ktoś wpadłby na to, że sponsorzy się o taki przekaz zwyczajnie wkurzą.
Okej, jest grupa WhatsAppowa, więc idziemy dalej – podział stanowisk i obowiązków w taki sposób, by poszczególne grupy nie wchodziły sobie w paradę, a optymalnie – by ich przekaz się uzupełniał. Co wy na to, by dyrektor komunikacji, który totalnie nie zajmuje się komunikacją, zmienił nazwę stanowiska na jakieś bardziej adekwatne do tego, czym się faktycznie zajmuje? Dalej: mamy rzecznika prasowego aktywnego na Twitterze czy Facebooku, mamy też świetne, duże konto prezesa, którym oczywiście prezes nie zarządza, tylko wrzuca podrzucone treści. Może wspólnie (ha, na grupie WhatsAppowej!) ustalajmy: plotkę zagranicznego dziennikarza może spokojnie zdementować rzecznik jakąś emotikonką, o, tutaj mamy głębszy problem, potrzebne są przeprosiny z oficjalnego konta całej organizacji wraz z oświadczeniem. Boniek nas znowu zaczepia? A to tutaj najlepiej będzie dobrać jako kontrę konto prezesa Kuleszy.
Taka sytuacja pozwoli uniknąć walenia z armat w kierunku muchy – czyli np. oświadczenia na oficjalnym koncie w kwestii plotki saudyjskiego dziennikarza. No i pozwoli odwrotnie – dobrać odpowiedni sposób komunikacji do poważnych spraw – czyli w kwestii afery premiowej nie wystarczy radosny tweet Cezarego Kuleszy, że z radością przyjął wypowiedź Mateusza Morawieckiego i na pewno utworzy wraz z rządem specjalny fundusz na 50 baniek dla dobra polskiego futbolu. Ba, może się też okazać, że jednocześnie poprawie upłynie czas odpowiadania na pewne palące kwestie. Jakub Kwiatkowski wrzuca na grupę pytania od Szymona Jadczaka. I wspólnie tworzone są odpowiedzi. A potem wysyłane. Ba, można nawet pójść krok dalej i zacząć “wyprzedzać” rzeczywistość – dostajemy pytania w kwestii Stasiaka? Nie czekamy na żadne artykuły, tylko od razu przepraszamy za niedopatrzenie, obiecujemy poprawę, potwierdzamy, że dla osób tego typu nie ma miejsca w piłce. Oczywiście, żeby totalnie nie psuć pracy dziennikarza – wysyłamy mu grzeczne odpowiedzi i dziękujemy za zwrócenie uwagi na tak skandaliczny wyczyn, jak brylowanie pana Zizuzazy na salonach w Kiszyniowie.
Nie wydaje mi się, żeby te rzeczy pozostawały poza zasięgiem gigantycznej organizacji obracającej kwotami, płynącymi z rekordowych kontraktów. Domyślam się jednocześnie, że pewnie do grupki WhatsAppowej chcieliby należeć też różni doradcy, specjaliści od marketingu, przedstawiciel drużyny, przedstawiciel sponsorów, Rafał Brzoska i 50 innych osób. Domyślam się, że duży problem mógłby nastąpić, gdyby – to wyłącznie hipoteza, żaden insajd – Cezary Kulesza akurat nie odpisywał przez kilka dni. Ale mimo wszystko – to już jakiś początek. Patrząc na poczynania PZPN-u – oni potrzebują właśnie wersji dla początkujących, wersja pre-intermediate będzie później. Zacząłbym od tych absolutnych podstaw, bo najwyraźniej tych absolutnych podstaw brakuje.
W ten prosty i co najważniejsze darmowy sposób PZPN będzie przynajmniej szczątkowo przygotowany na nadchodzące sztormy. A już teraz widzę przynajmniej dwa – albo przesadne zaangażowanie sponsorów w Radzie Sponsorów (i wynikający z tego bałagan decyzyjny), albo ich rozżalenie, że ich głos nie jest brany pod uwagę (albo jest brany, ale w sposób, który ich do końca nie satysfakcjonuje. Jest jeszcze trzecia droga – rozżalenie, że Radę Sponsorów powołano, ale pierwsze obrady zaplanowano na Świętego Nigdy – a trochę takim epilogiem pachnie mi cały projekt. Druga sytuacja, w której PZPN może poczuć nagły medialny pressing? Mecz z Wyspami Owczymi, a konkretnie stan trybun na tym spotkaniu. Jak związek zareaguje na obie te potencjalne miny? Albo na to, co jeszcze nas zaskoczy po drodze? Nie wiem, ale wiem, że ten poradnik im się naprawdę może przydać.
A gdy już opanują temat podziału kompetencji, sposobów reagowania na kryzys, tajników komunikacji wewnętrznej i zewnętrznej – dobrze byłoby zająć się zarządzaniem. Zarządzaniem w taki sposób, by nie zatrudniać ochroniarzy z określoną przeszłością, nie zabierać na pokład swoich samolotów ludzi ucieleśniających czarne lata polskiej piłki, nie pozwalać na negocjacje gigantycznych premii z premierem, a może nawet – rzetelnie rozwijać piłkę nożną w Polsce.
Ale to wszystko jest już znacznie trudniejsze, więc zacznijmy od ustalenia, kto ma pierwszy przepraszać i na której platformie. Bo że będzie za co – możemy być pewni.
Kuba, dobrze, że chociaż Ty tu jesteś. Po tobie próżno szukać kogoś, kto ma pojęcie o napisaniu choćby krótkiej partii tekstu bez kilku błędów… Dzięki.