- Będzie mieć kłopoty oczywiście przy założeniu prawdziwości informacji, jaką podał Dawid Dobrasz z Meczyków dotyczącej odgórnego odstawienia Raczkowskiego od meczów Kolejorza
- Dawid Dobrasz napisał na Twitterze: Paweł Raczkowski nie będzie sędziował meczów Lecha Poznań co najmniej do końca sezonu, a może nawet do końca roku. Efekt porannego działania Kolejorza i rozmów władz Lecha z szefem kolegium sędziów
- Raczkowski popełnił co najmniej kilka błędów w trakcie spotkania Lech – Pogoń. Dwa z nich (brak odgwizdania rzutów karnych, po jednym dla każdej z drużyn) naprawił VAR, ale przy braku drugiej, totalnie ewidentnej żółtej kartki dla Kostasa Triandafilopulosa miał już związane ręce
Paweł Raczkowski odsunięty od meczów Lecha?
W momencie, gdy powstaje ten tekst nie ma jeszcze żadnej oficjalnej informacji z PZPN. Nie udało nam się też – mimo prób – dodzwonić do przewodniczącego Kolegium Sędziów Tomasza Mikulskiego. Szkoda, bo jeśli decyzja w sprawie Raczkowskiego faktycznie zapadła, rodzi całą masę pytań. Na tyle dużą, że z automatu powstaje to podstawowe: czy rachunek zysków i strat na pewno wyjdzie na plus?
Perspektywę Lecha całkowicie rozumiem. Nie zagłębiałem się w globalną liczbę błędów popełnianych przez Raczkowskiego w jego meczach, bo sprawa nigdy nie była tak medialna jak choćby przy Legii i Bartoszu Frankowskim, ale pozostaje wierzyć mi na słowo trenerowi i piłkarzom Kolejorza. Zwłaszcza, jeśli wypowiadają je pod nazwiskiem, jednocześnie nigdy wcześniej nie czyniąc tradycji z obarczania winą kolejnych arbitrów. Łatwo mi wyobrazić sobie własną niechęć do grania w meczach, w których z gwizdkiem biega facet regularnie zabierający mi punkty swoimi decyzjami. Dlatego Lech jest ostatnim, w którego uderzałbym po niedzielnym meczu, tym bardziej, że byłoby to uderzanie w ofiarę. Lech po prostu dba o swój interes.
Ale PZPN dba o interes szerszy – między innymi wizerunku polskiej piłki. A ta decyzja w niego uderza. Bo jeśli odsuwa się Pawła Raczkowskiego od sędziowania Lechowi, to na czym budować przekonanie, że nadaje się do prowadzenia spotkań innych klubów? Przecież ta praca nie różni się w zależności od miejsca, gdzie się ją wykonuje. Chyba, że się różni? Że ten konkretny arbiter z góry zakłada, że Lechowi trzeba szkodzić? Wtedy tym bardziej nie powinien być sędzią. Ja wiem, że tak nie jest, bo trzeba byłoby być szaleńcem, by swoje uprzedzenia stawiać nad własną karierą, ale pytania rodzą się naturalnie.
Jak i kolejne – czy nie został właśnie stworzony precedens, który umożliwi innym klubom realizacji podobnych postulatów? Czy Legia – jeśli jeszcze takiego zapewnienia nie otrzymała – nie powinna domagać się odsunięcia od jej meczów Bartosza Frankowskiego? Albo Raków Piotra Lasyka, który wprawdzie w ostatnim meczu go nie skrzywdził – odwołanie karnego dla osób znających przepisy było oczywiste – ale w Częstochowie i tak nie kryją do niego niechęci? Regulaminy powinny dopieszczać rozwiązania, być odpowiedzią nawet na te najbardziej nieprzewidywalne, tymczasem tutaj – mam takie wrażenie – ukręcono na siebie bat. Bo jeśli kolejnym klubom w podobnych sprawach zacznie się odmawiać, te słusznie będą czuły się skrzywdzone. Traktowane jak u Orwella, gdzie na płocie do zasady “wszystkie zwierzęta są równe” dopisano “ale niektóre są równiejsze”.
Oczywiście PZPN nie ma interesu w zaognianiu konfliktów, więc dla niego lepiej, by Raczkowski przez jakiś czas nie prowadził meczów Lecha. I można było sprawę rozegrać w ten sposób, by oficjalnie nikt o tym nie wiedział. Nawet sam Lech. Zostałyby zachowane pozory, a nad brakiem w rozpisce nazwiska sędziego z Warszawy przy spotkaniach Kolejorza przechodziłoby się po prostu na porządku dziennym.
Jeśli decyzja kolegium to prawda – cały czas piszę w trybie przypuszczającym, bo jego przewodniczący do momentu publikacji tego tekstu nie odebrał telefonu – mleko się rozlało, a paradoks polega na tym, że chcąc na pierwszym miejscu stawiać uczciwość, pozostanie mi popierać to z czym tutaj walczę. Zatem starania kolejnych klubów o odsuwanie od ich zmagań nieprzychylnych ich zdaniem arbitrów. Jeśli PZPN powiedział A, powinien powiedzieć B i po klubach puścić w obieg listę, na którą można wpisać nazwisko persony non grata. A że to będzie oznaczać, że ogon kręci psem? Tutaj pozostaje jedynie powiedzenie o piciu nawarzonego piwa.
Brawo,jeżeli to jest prawda?Lech będzie dobierał sobie arbitrów…a co,,teraz to my będziemy mogli wszystko”cytat z Piłkarskiego pokera,co na to jeszcze bardziej pokrzywdzeni trenerzy:J.Zieliński,a przede wszystkim M.Papszun,któremu zwycięstwo z Legią,należało się jak koniowi owies!bynajmniej tak sam twierdzi.