- GKS Katowice – Wisła Kraków to był hit 22. kolejki Fortuna 1 Ligi
- O losach rywalizacji zdecydował zabójczy kwadrans po przerwie
- Trójkolorowi są już od pięciu spotkań bez wygranej
- U kibiców GieKSy powoli kończy się cierpliwość względem trenera
Wisła po długiej przerwie odwiedziła Katowice
GKS Katowice w sobotę 4 marca 2023 roku rozegrał pierwsze od blisko 20 lat spotkanie z Wisłą Kraków o ligowe punkty przy Bukowej. Starcie w 2004 roku miało miejsce wtedy, gdy jeszcze obie drużyny walczyły w Ekstraklasie. Kampanię 2004/2005 jednak zdecydowanie lepiej wspominają przy Reymonta. Biała Gwiazda wygrała wówczas mistrzostwo Polski. Katowiczanie zaliczyli spadek, po którym do dzisiaj jeszcze się nie pozbierali.
Gdy został ogłoszony terminarz rozgrywek na sezon 2022/2023 w Fortuna 1 Lidze, to spotkania z udziałem GieKSy i Wisły miały być tymi, które miały potencjał na stworzenie święta piłki nożnej. Szalikowcy obu ekip co prawda nie darzą się sympatią. Niemniej mecze z udziałem kibiców dwóch ekip zawsze tworzą gorącą atmosferę, dzięki której fani jednej i drugiej drużyny chcą być głośniejsi od swoich adwersarzy. Pod tym względem można mówić o zdrowej rywalizacji.
Tak się jednak rzeczywistość ułożyła, że jesienią sektor kibiców gości był pusty na Reymonta, bo wdrożone w życie zostały plany związane z modernizacją areny im. Henryka Reymana. Wpływ na to ma organizacja Igrzysk Europejskich. Takich założeń nie było w kontekście katowickiego obiektu. Powodem jest to, że kilka kilometrów od Bukowej wyrasta z ziemi nowe arena GieKSy. Mimo wszystko fanów gości w sektorze zabrakło. Polski Związek Piłki Nożnej uznał, że kibice krakowskiej ekipy tak nabroili w Gdyni w trakcie spotkania 20. kolejki z Arką, że muszą za to pokutować w jednym spotkaniu. Na nic zdały się krytyczne głosy fanów krakowskiej ekipy. Chociaż klub z Krakowa próbował się odwoływać, nie miało to wpływu na sobotnie spotkanie 22. kolejki na zapleczu PKO Ekstraklasy.
„8 marca 2023 r. odbędzie się posiedzenie w sprawie odwołania Wisły Kraków od orzeczenia Komisji Dyscyplinarnej PZPN. Z uwagi na to, że decyzja była obarczona rygorem natychmiastowej wymagalności, to kara w postaci zakazu wyjazdowego dla kibiców nie ulega zawieszeniu” – przekazała Wisła Kraków w oficjalnym oświadczeniu opublikowanym przez biuro prasowe.
Chcąc nie chcąc ostatecznie, mogący pomieścić blisko 450 osób sektor dla kibiców gości świecił pustkami. Przyciągał jedynie osoby robiące mu zdjęcia. Po 20 latach polskie życie kibicowskie zmieniło się nie do poznania. Jeszcze w 2004 roku na Bukowej na miejscach dla kibiców gości w trakcie starcia z udziałem katowickiej i krakowskiej drużyny zasiadło 1800 widzów. Tymczasem w sobotni wieczór Biała Gwiazda musiała czuć się pod tym względem osamotniona.
Wiadomo było, że kibiców Wisły miało zabraknąć w Katowicach w sobotni wieczór. W każdym razie ta informacja nie wpłynęła na mniejszą ilość policjantów wokół obiektu GieKSy. Służb mundurowych było dużo. Na dodatek kolejny razy w okolicy parkingu zameldowała się armatka wodna, która wydawała się najmniej potrzebna, mając na uwadze to, że jednak żadnych gwałtownych reakcji ze strony grup kibicowskich nie należało się spodziewać. Taki mamy jednak klimat. Policja wychodzi z założenia, że lepiej być przygotowanym na każdą sytuację, nawet tę najmniej prawdopodobną.
Gospodarze za podwójną gardą
Samo spotkanie zaczęło się bardzo niespodziewanie. Pierwsze 20 minut to był popis utrzymania się przy piłce wiślaków. 70-procentowane utrzymanie przy piłce robiło wrażenie, ale nic z tego praktycznie nie wynikało. Gra krakowskiej ekipy z GieKSą wyglądała trochę jak gonitwa strusia pędziwiatra przez podstępnego kojota. Niemniej ten drugi o ile warunkami fizycznymi nie miał sobie nic do zarzucenia, to jednak pod względem ruchliwości był kilka półek niżej. Katowiczanie nieoczekiwania w 15. minucie byli jednak blisko zdobycia bramki. Przed szansą strzelenia gola stanął Daniel Dudziński. Oddał mocne uderzenie sprzed pola karnego, ale nieznacznie się pomylił. W samej końcówce jeszcze Arkadiusz Jędrych szukał swojego szczęścia, ale bez efektu. Pierwsza połowa bez goli.
W drugiej połowie wiślacy wzięli miotły w dłoń i uporali się z katowicką ekipą tak, jakby zajmowali się odgarnianiem liści na murawie w Łęcznej. Wystarczyło kilka zdecydowanych machnięć i tablica wynikowa wyświetlała rezultat 3:0 dla krakowskiej drużyny. Kozakiem kolejny raz został Luis Fernandez, który pracuje mocno nad tym, aby zostać wkrótce kolejnym królem w Krakowie. Rzecz jasna chodzi o króla strzelców. To snajper wyborowy, wyszkolony do zadań związanych ze zdobywanie bramek z bliskiej lub dalekiej odległości. Nieważne. Kluczowe jest to, że bramkarz zwykle musi się schylać po jego strzałach, aby wyciągać piłkę z siatki. Dawid Kudła mógł się już nabawić pewnych kompleksów, bo Hiszpan pokonywał go cztery razy, licząc też mecz z sierpnia minionego roku. Prawdziwa demolka.
Niemoc na boisku, wściekłość na Blaszoku
Gdy fani Wisły na Twitterze zaczęli krytykować Angela Rodado, dając do zrozumienia, że jego postawa na boisku jest dramatycznie słaba, to ten tak jakby czytał im w myślach i chciał udowodnić, że się mylą. Po ponad godzinie gry zawodnik skierował piłkę do siatki po centrze Bartosza Jarocha. Po tym zdarzenia zaczęła się ujawniać frustracja u fanów Trójkolorowych, reagujących pytaniami na trzy stracone bramki: “Gdzie jest ta GieKSa?”.
Gospodarzy stać było tylko na trafienie honorowe Jakuba Araka. Swoją drogą dziwne, że najskuteczniejszy napastnik GieKSy usiadł na ławce. Chociaż Marko Roginić bronił się swoją grą, to jeśli ma się w składzie graczy w miarę skutecznych, to warto korzystać z ich możliwości. Arak ostatnio prezentuje się nieco lepiej pod względem skuteczności. W sobotni wieczór był obserwowany z trybun przez swojego byłego szefa, czyli przewodniczącego rady nadzorczej Rakowa Częstochowa – Wojciecha Cygana.
“Panie sędzio nawet żółtej nie ma?”
Odnosząc się do meczu GieKSy z Wisły, nie sposób nie odnieść się do sytuacji z pierwszej połowy, gdy brutalnie potraktowany został Luis Fernandez. Trener Radosław Sobolewski już na przedmeczowej konferencji prasowej dawał do zrozumienia, że na Hiszpana jest urządzone polowanie. Jednocześnie opiekun Białej Gwiazda wyrażał nadzieję, że technicznie usposobionego zawodnika chronić będą sędziowie. Nic bardziej mylnego. Arbiter Jarosław Przybył sytuację z uderzeniem Luisa Fernandeza (trudno określić, czy to było zamierzone, czy przypadkowe) kompletnie zignorował. O ile czerwona kartka mogłaby być zbyt dotkliwą karą, to zastanawiać może, że piłkarz katowiczan nie ujrzał nawet żółtego kartonika.
Hiszpański napastnik kolejny raz w tej kampanii otrzymywał razy od rywali. Jeśli ktoś myśli, że ten jest silny i nie ponosi skutków ostrej gry rywali, to jest w błędzie. Zwykle jest tak, że zawodnik musi przez kilka dni dochodzić do siebie po weekendzie. Nie inaczej będzie pewnie tym razem. Tymczasem kolejnym rywalem wiślaków będzie GKS Tychy. Aż strach pomyśleć, jak mogłaby wyglądać gra Wisły, gdyby okazało się, że Luis Fernandez z powodu potłuczeń mięśni, nie mógłby wystąpić w kolejnych spotkaniach. Warto pamiętać, że punktem zapalnym słabej rundy jesiennej była właśnie potyczka z Tyskimi. Co prawda jeszcze ze SKRĄ Częstochowa wiślacy wygrali (3:0). Później jednak przyszła seria ośmiu spotkań bez wygranej Wisły i sprawy w Krakowie mocno się pokomplikowały.
Grunt zaczyna palić się pod nogami
Dzisiaj jednak o kłopotach przy Reymonta przynajmniej na razie nie ma mowy. Inaczej wygląda sytuacja w Katowicach. GieKSa w czterech meczach w 2023 roku zaliczyła dwa remisy i dwie porażki. Dodając jeszcze do tego wstydliwą przegraną z ŁKS-em (1:5) w ostatniej kolejce ligowej w 2022 roku, to można dojść do wniosku, że powoli pali się grunt pod nogami trenera Rafała Góraka. Mając na uwadze także to, że w ostatnich tygodniach często na Bukowej widywani byli różni trenerzy, to niewykluczone, że za plecami opiekuna Trójkolorowych mogły być prowadzone rozmowy zapoznawcze.
W mediach społecznościowych pierwsze żądania dymisji trenera Góraka ujrzały już światło dzienne. 49-latek jest jednym z najdłużej pracujących w 1 Lidze. Objął stery nad ekipą z Katowic w czerwcu 2019 roku, prowadząc jak na razie Trójkolorowych w 134. meczach. Chociaż w klubie nikt głośno nie mówił o planach związanych z walką o coś więcej niż środek tabeli, to jednak katowiczanie są niebezpiecznie blisko strefy spadkowej. Jeśli w grze GieKSy nie będzie widoczny postęp w spotkaniach z Sandecją Nowy Sącz i Resovią, to można sobie wyobrazić, że przy Bukowej zatrzęsie się ziemia.
Z otoczki wokół meczu i stadionu przy Bukowej nie można nie zatrzymać się przy sklepiku klubowym, a właściwe straganie z gadżetami. Chcieliśmy zrobić zdjęcie miejsca, gdzie fani GieKSy mogą kupić szaliki, rękawiczki, smyczki, koszulki etc. Był jednak tak ubogo wyposażony, że woleliśmy zaoszczędzić klubowi z Katowic wstydu. Może się czepiamy, ale sprzedawanie wciąż asortymentu z repertuaru mistrzowskiego, gdy hokejowa GieKSa odniosła spektakularny sukces, to już lekki obciach. Bynajmniej nie chodzi o to, że wciąż są sprzedawane gadżety z mistrzowskiego roku. Po prostu mogłyby pojawić się nowe rzeczy, aby kolekcjonerskie oko miało gdzie zawiesić swoją uwagę. W końcu kto się nie rozwija, ten się cofa. Oby to się wkrótce zmieniło.
Czytaj więcej: “Nie ma sensu narzekać na rzeczy, na które nie mamy wpływu”
Komentarze