Koncert Manchesteru United. Sroga lekcja dla Lisów na Old Trafford

Bruno Fernandes i Marcus Rashford
Obserwuj nas w
Pressfocus Na zdjęciu: Bruno Fernandes i Marcus Rashford

Remis na Camp Nou z FC Barceloną nie był przypadkiem. Manchester United jest w znakomitej formie, co udowodnił w niedzielnym meczu z Leicester. Czerwone Diabły wygrały 3:0, a bohaterem znów został Marcus Rashford. Anglik był bardzo aktywny i strzelił dwie bramki.

  • Marcus Rashford zapewnił gospodarzom prowadzenie do przerwy 1:0
  • Po zmianie stron kolejną bramkę dołożył Rashford, a na 3:0 trafił Sancho
  • Leicester straciło wiarę w siebie i w drugiej połowie nie zaprezentowało już nic ciekawego

David de Gea bohaterem pierwszej połowy

Spotkanie z Manchesterem United mogło się rozpocząć bardzo dobrze dla Leicester. Już w 9. minucie David de Gea musiał stanąć na wysokości zadania, kiedy przyszło mu obronić groźne uderzenie Harveya Barnesa. Lisy były od początku aktywne i widać było, że zależy im na objęciu prowadzenia. Bliski zapewniania im tego był w 21. minucie Kelechi Iheanacho, jednak jego uderzenie głową znów znakomicie obronił golkiper Czerwonych Diabłów.

Manchester United otrząsnął się i przeprowadził chwilę później pierwszą godną uwagi akcję, która zakończyła się bramką. Bruno Fernandes posłał wspaniałą piłkę do Marcusa Rashforda, a znajdujący się w świetnej formie Anglik trafił do siatki na 1:0. Szansę na podwyższenie wyniku miał jeszcze na kilka minut przed końcem pierwszej połowy miał Diogo Dalot. Portugalczyk w sytuacji sam na sam z bramkarzem Leicester uderzył obok słupka.

Lisy na łopatkach

Po zmianie stron gospodarze mocno ruszyli do przodu w celu podwyższenia prowadzenia i uspokojenia gry. Cel udało się osiągnąć już w 56 minucie. Znów błysnął Marcus Rashford, który wykorzystał podanie od Freda i podwyższył wynik na 2:0. Sędzia początkowo odgwizdał pozycję spaloną Anglika, jednak po zapoznaniu się z powtórkami zmienił decyzję i uznał bramkę.

Zaledwie trzy minuty później Czerwone Diabły zabiły już mecz. Znakomicie dysponowany tego dnia Bruno Fernandes posłał między liniami piłkę do Jadona Sancho, a skrzydłowy ze stoickim spokojem wykończył akcję bramkową. Lisy po trzecim trafieniu wyraźnie straciły już zapał i ochotę do gry, a Erim ten Hag mógł dać minuty rezerwowym.

W końcówce szansę na ustalenie wyniku na 4:0 miał jeszcze Wout Weghorst, jednak tym razem Danny Ward stanął na wysokości zadania i obronił jego uderzenie. Był to jeden z niewielu pozytywów dla Leicester w drugiej połowie.

Komentarze