20-letni Jakub Szewczyk od 16 lat mieszka w Szkocji, a od grudnia ubiegłego roku pracuje dla PZPN-u jako skaut. Jego zadaniem jest wyszukiwanie w szkockich klubach młodych oraz utalentowanych piłkarzy, którzy mają polskie korzenie i w przyszłości mogliby zagrać dla Biało-Czerwonych. W rozmowie z Goal.pl opowiedział o sobie, swoich początkach skautingowych i współpracy z PZPN-em.
- Fascynacja skautingiem Jakuba Szewczyka narodziła się przy grze w Football Managera.
- Jakub Szewczyk zwrócił uwagę PZPN-u, publikując raporty o piłkarzach z Chile.
- Początki pracy polskich skautów w Szkocji polegają na stworzeniu bazy danych piłkarzy potencjalnie mogących grać dla naszej reprezentacji.
- Jakub posługuje się ośmioma językami. Bada wpływ znajomości języka na proces rekrutacji w klubach piłkarskich.
Wiadomość z PZPN-u
Jak zaczęła się twoja współpraca z PZPN-em?
Publikowałem raporty o piłkarzach z Chile. Ludzie, którzy weszli na mój profil na LinkedIn lub na Twitterze, mogli spojrzeć na nie i zobaczyć, że coś tam umiem. Pewnego razu dostałem wiadomość od człowieka zajmującego się skautingiem dla PZPN-u w Anglii. Porozmawialiśmy i w pewnym momencie zapytał, czy jestem zainteresowany współpracą. Mniej więcej dwa tygodnie później odezwał się do mnie koordynator z ramienia związku Przemysław Soczyński. Dogadaliśmy się i tak to się zaczęło.
Opowiedz o pierwszych krokach jako skaut PZPN-u w Szkocji.
Jesteśmy na etapie wstępnym. Ważne dla mnie było, żeby poznać Przemka [Soczyńskiego – red.] i Antka [Antoniego Masnego, drugiego skauta PZPN w Szkocji – red.]. Zajęliśmy się budową własnej bazy danych o młodych piłkarzach grających w Szkocji. Dysponujemy już dwiema takimi bazami: jedną, do której skauci dodają zawodników, i drugą, do której np. rodzic może dopisać swoje dziecko. Ale musimy stworzyć swoją. Przez ostatnie dwa tygodnie kontaktuję się z klubami w Szkocji, z dobrymi akademiami, żeby dowiedzieć się, czy mają tam zawodników z polskimi korzeniami. Chcemy zebrać podstawowe informacje. Gdy już to zrobimy, będziemy konstruować szczegółowe raporty. Póki co dostaliśmy dokumenty treningowe PZPN, z którymi musimy się zapoznać.
Pozytywny odzew
Jakie były reakcje klubów i akademii na twoje prośby o udostępnienie danych swoich młodych zawodników?
Odzew był bardzo pozytywny. Urodziłem się w Polsce i jestem Polakiem, ale od lat mieszkam w Szkocji, znam biegle język Angielski i znam kilku skautów w Szkockich klubach. Jak pytałem przedstawicieli klubów, czy mi pomogą, to mówili, że nie ma problemu.
Jak duża jest grupa klubów, z którymi się kontaktujesz?
Skupiam się na klubach występujących w dwóch najwyższych ligach w Szkocji. Jeśli chodzi o piłkarzy klubów z niższych poziomów, to mogę na spokojnie obserwować ich progres, a potem – jeśli trafią gdzieś wyżej – wtedy włączyć ich do systemu. Myślę, że gracz, który nie jest w akademiach klubów Scottish Premiership albo Scottish Championship, nie prezentuje takiego poziomu, by być branym pod uwagę przy powołaniach do reprezentacji Polski.
Jak oceniasz szkocki system szkolenia? Do tej pory raczej nasi poszukiwacze talentów spoglądali raczej na Anglię. Jeśli chodzi o Szkocję, to dla przeciętnego kibica są tam tylko dwa renomowane kluby: Celtic oraz Rangersi.
Nie mogę definitywnie odpowiedzieć na to pytanie. Nie jestem trenerem. Aktualnie jestem w trakcie uzyskiwania podstawowych kwalifikacji trenerskich, ale mam zbyt mało doświadczenia, by porównywać i oceniać systemy szkolenia.
Szukając tak na szybko, znalazłem trzy nazwiska piłkarzy ze szkockich klubów, którzy mogą grać dla polskiej reprezentacji. Jeden z nich, Robert Rachwał z Celtiku, otrzymuje już powołania. Jest też Alan Domeracki z Dundee United oraz Miłosz Ochmański z Aberdeen. Możesz coś więcej o nich powiedzieć?
Oczywiście znam te nazwiska, są na liście, którą tworzymy, ale – jak już wspomniałem – jest jeszcze za wcześnie, bym mógł ich ocenić. Będziemy ich oglądać, a potem dopiero sporządzimy raport.
“Zacząłem grać w FM-a”
Porozmawiajmy o twoich skautingowych początkach. Jak one wyglądały?
To taka historia, jak u wielu innych osób działających w tej branży. Kocham futbol, ale bardzo słabo gram. Gdy w 2020 roku zaczęły się problemy z koronawirusem, zacząłem grać w Football Managera. Szło mi nieźle. Udało mi się wygrać, między innymi Ligę Mistrzów i 6 lub 7 mistrzostw Polski ze Stalą Mielec. Miałem niezłe oko do talentów. Szukanie młodych piłkarzy w FM-ie podobało mi się najbardziej. Zacząłem się interesować skautingiem na poważnie. Czytałem o tym, rozmawiałem z ludźmi i zobaczyłem, że można w tym się realizować. Początkowo chciałem pracować dla firmy, która zbiera dane. Coś w stylu: idzie się na mecz, obserwuje się piłkarza i dodaje się dane do aplikacji w telefonie. Niestety, dla mnie jako studenta było to nie do zrobienia.
Chciałem też pojechać na staż do klubu w Danii, ale tam mnie nie przyjęto. Natomiast udało się rozpocząć współpracę z firmą Target Scouting. W zeszłym roku sporo czasu spędziłem w Szwajcarii i Chile. Właśnie w Chile znalazłem swoją niszę. Niewielu ludzi bowiem pisze o tamtejszym futbolu. Zdobyłem tam wiele kontaktów, zacząłem tworzyć bazę danych o chilijskich piłkarzach, a potem tworzyłem raporty, które publikowałem. Dzięki tym raportom, efektywnego networkingu i ciężkiej pracy, pojawiła się propozycja z PZPN-u. Za kilka dni zaczynam też staż w profesjonalnym klubie piłkarskim.
Możesz zdradzić, co to za klub?
Tak, chodzi o Dinamo Tbilisi. Będę dla nich obserwował piłkarzy z Chile i Peru.
Skauting w Chile
Jak wyglądała twoja praca skautingowa w Chile?
Pojechałem tam jako student, więc trzeba było się uczyć i nie miałem czasu jeździć po całym kraju i oglądać meczów. Oglądałem te spotkania w internecie i w telewizji i pisałem raporty. Niestety, nie mogłem tam nawet wejść na stadion z powodu bardzo restrykcyjnych przepisów związanych z pandemią koronawirusa.
Chilijczycy w Ekstraklasie pojawiają się rzadko. Uważasz, że polskie kluby mogłyby tam znaleźć zawodników, którzy będą dla nich wartością dodaną?
Na pewno. Liga chilijska jest inna niż Ekstraklasa. Chilijczycy nie są zazwyczaj wysocy i bardzo szybcy. Ich atutem jest technika. Dlatego uważam, że niekoniecznie mogliby się odnaleźć w każdym polskim klubie. W dodatku nie sprzyja temu prawo podatkowe dla piłkarzy spoza Unii Europejskiej. Ale nie mam wątpliwości, że jest w Chile sporo ciekawych zawodników, którzy poradziliby sobie w Ekstraklasie.
Reprezentacja Chile podupadła ostatnio. Arturo Vidal czy Alexis Sanchez to w zasadzie melodia przeszłości. Widzisz tam młodych piłkarzy, dzięki którym ta drużyna odzyska blask?
Będąc kibicem Chile, nie martwiłbym się za bardzo. Mają całą grupę utalentowanych piłkarzy U-20. Bramkarz Vicente Reyes ma potencjał na grę w Lidze Mistrzów. Są, między innymi, Lucas Assadi, Dario Osorio i Joan Cruz. To zawodnicy, którzy mogą zrobić dużą karierę.
Zakładam, że śledzisz nie tylko chilijski futbol. Którego młodego zawodnika uważasz za przyszłą gwiazdę futbolu?
Prawdopodobnie numerem jeden jest Endrick. Ale jest taki piłkarz, który bardzo mi się podoba – Paul Wanner z Bayernu. Jak Thomas Muller odejdzie na emeryturę, Bawarczycy nie muszą obawiać się o następcę.
Znajomość języków
Posługujesz się ośmioma językami. I właśnie kwestiom językowym poświęciłeś swoją pracę dyplomową na studiach. Konkretnie chodzi o to, jaki wpływ ma znajomość języków na rekrutację młodego piłkarza do klubu. Do jakich wniosków doszedłeś?
Dopiero teraz zaczynam pisać pracę magisterską. Weźmy taką sytuację: mówiący tylko po hiszpańsku piłkarz z Chile trafia do klubu Ekstraklasy. Jego koledzy z drużyny nie znają hiszpańskiego, więc nie mogą się dogadać. Chciałbym się dowiedzieć, na ile ważna przy rekrutacji jest znajomość języka. Czy sprowadzenie takiego piłkarza, choć utalentowanego, jest zbyt dużym ryzykiem? Czy opłacenie mu tłumacza i lekcji języka to koszt akceptowalny dla klubu? Może to trwa za długo? Czy lepiej brać zawodników z tego samego kręgu kulturowego, bo zawodnik z innej części świata może się nie zaaklimatyzować? W tej chwili nie mam odpowiedzi na te pytania, ale próbuję je znaleźć.
Zostać dyrektorem sportowym
Jaka jest twoja historia? W jaki sposób twoja rodzina znalazła się w Szkocji?
Moja rodzina pochodzi z Bolesławca. W 2006 roku przeprowadziliśmy się do Szkocji, bo moja mama dostała propozycję pracy w firmie farmaceutycznej. Tata zaś uczy tu inżynierii. Wychowałem się już w Wielkiej Brytanii, ale dla moich rodziców było bardzo ważne, bym mówił też po polsku. Mógłbym pewnie lepiej używać tego języka, ale na szczęście możemy się dogadać. Gdy uczęszczałem do szkoły podstawowej, chodziłem też do polskich szkółek sobotnich. Uczyłem się też później przez internet w polskiej szkole Libratus i skończyłem gimnazjum. W domu rozmawiamy po polsku. Obecnie studiuję na Uniwersytecie Heriot-Watt w Edynburgu tłumaczenia z języka francuskiego i hiszpańskiego. Mam nadzieję, że będę mógł zajmować się piłką nożną po studiach za kilka miesięcy.
Gdzie widzisz się za kilka lat?
Mam na siebie plan krótko-, średnio- i długoterminowy. Przede wszystkim muszę napisać pracę dyplomową, skończyć studia i skończyć staż w Dinamo Tbilisi. Potem idealnie byłoby, np. za pół roku, zostać skautem jakiegoś międzynarodowego klubu, który ma nowoczesny system skautingowy i jakiś budżet. A długoterminowo chciałbym zostać dyrektorem sportowym w klubie. Może nawet w Polsce, gdzie mógłbym rozwijać akademię oraz system rekrutacji i szkolenia. Coś na wzór Rakowa albo klubów z grupy Red Bulla. Czytałem niedawno artykuł, w którym polską ligę wymieniono jak drugą w Europie z największym niewykorzystanym potencjałem. Trzeba uwolnić ten potencjał. Polska ma przecież 40 mln ludzi, a drugie tyle to ludzie polskiego pochodzenia mieszkający w innych krajach. Czuję, że jest to do zrobienia.
Rozmawiał Dominik Górecki
Komentarze