Śląsk Wrocław ograł niespodziewanie Wisłę Płock. Ivan Djurdjevic i spółka pokonali drużynę Pavola Stano 2:1.
- Wisła Płock przegrała pierwszy w tym sezonie ligowy mecz u siebie
- Pogromcą ekipy Pavola Stano okazał się Śląsk
- Wrocławianie wygrali 2:1 po emocjonującej końcówce spotkania
Śląsk znów ograł faworyta
Sobotnie granie w 15. kolejce Ekstraklasy kończył mecz drużyn, które w minionej serii gier zremisowały swoje spotkanie. Wisła Płock podejmowała u siebie Śląsk Wrocław. Za faworyta uznawano gospodarzy. Wrocławianie nie byli jednak skazywani na porażkę. Mieli oni w pamięci, że stosunkowo niedawno potrafili oni ograć w Poznaniu Lecha.
Przez większość pierwszej połowy przy piłce utrzymywała się Wisła. Nie był to jednak przyjemny widok, ponieważ płocczanie niemal nie istnieli w ofensywie, o czym świadczą tylko dwa strzały do przerwy. Co innego Śląsk. Wrocławianie rzadko mieli do dyspozycji futbolówkę. Potrafili oni jednak zrobić z niej użytek. Goście wielokrotnie zagrozili bramce gospodarzy. Przyjezdni mogli czuć się rozczarowani faktem, że pierwsza połowa zakończyła się przy wyniku 0:0.
Po zmianie stron postawa Wisły nie uległa znaczącej zmianie. Mniej korzystnie zaprezentował się zaś Śląsk. Na obronę wrocławian działa to, że dzięki nim zobaczyliśmy gola w tej wieczornej konfrontacji. Jego autorem chwilę po upływie godziny gry był John Yeboah, który wykorzystał długi przerzut na prawą stronę boiska. Zawodnik gości zszedł do środka i oddał strzał lewą nogą, co było znakomitą decyzją. Piłka znalazła się w lewym dolnym rogu bramki.
Gdy wydawało się, że Wisła będzie musiała pogodzić się z porażką, z akcją w 84. minucie ruszył Rafał Wolski. Pomocnik gospodarzy nie zdołał jej skończyć strzałem. Dzieło kolegi dokończył jednak wprowadzony z ławki Damian Warchoł. Trafił on na 1:1. Śląsk nie zamierzał się zadowolić remisem i zdobył drugą bramkę tego wieczoru. Martin Konczkowski dośrodkował w pole karne, a tam umiejętnie nogę dostawił Patrick Olsen. Śląsk wygrał zatem 2:1 i do trzeciej w tabeli Pogoni Szczecin, traci tylko sześć punktów.
Komentarze