I Liverpool nie może, kiedy problemów całe morze

Darwin Nunez (Liverpool, Premier Leagu)
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Darwin Nunez (Liverpool, Premier Leagu)

10 października, a więc w dzień zakończenia 10. kolejki Premier League, Liverpool miał na koncie 10 punktów i plasował się na 10. lokacie. Szczęśliwy układ gwiazd? Korzystne położenie planet? W żadnym wypadku. Bęben maszyny losującej jest pusty, następuje zwolnienie blokady i The Reds otrzymują wyjątkowo nieprzyjazne liczby.

  • Liverpool przegrał z Arsenalem w najmniejszym możliwym stosunku, jednak oba kluby dzieli zdecydowanie więcej, niż tylko jedna bramka
  • Obecna sytuacja na Anfield Road to negatywny efekt długoletniej walki o najwyższe cele
  • Byli tacy, którzy strzelili więcej goli. Byli inni, lepsi. Ale był też Cristiano Ronaldo
  • “Nie mam bramkarza, gramy bez bramkarza. Widziałeś co on robi, on odbija, siatkówka”

I’m Tired, Boss

Kto może rzucić wyzwanie Manchesterowi City? Wydaje się, że obecnie jest w stanie uczynić to tylko Arsenal. A kto miał walczyć z Obywatelami jak równy z równym? Liverpool…? Teraz te słowa brzmią nieco abstrakcyjnie. The Reds nawet nie przypominają zespołu, który jest w stanie bić się o mistrzostwo. Dziesiąte miejsce to może nie wszystko, na co stać podopiecznych Jürgena Kloppa, jednak ta pozycja doskonale obrazuje aktualną sytuację na Anfield Road.

Oglądając spotkania Liverpoolu, nie sposób odnieść wrażenia, że piłkarze z czerwonej części Merseyside są po prostu zmęczeni. Ale nie tym konkretnym sezonem, a długotrwałą rywalizacją o najwyższe lokaty i zwycięstwa w pucharach. Klopp nie dysponuje wystarczająco głęboką kadra, by kolejny rok z rzędu dotrzymywać kroku City w Premier League i Realowi Madryt w Lidze Mistrzów.

Każdy ma swoje problemy, ale problemy Liverpoolu są większe

Demony sezonu 2020-21 wróciły. I atakują ze zwiększoną mocą, ponieważ kontuzje to niejedyne zmartwienie w szatni The Reds. Wprawdzie urazów nie ma (jeszcze) aż tyle, ile dwa lata temu, jednak jeżeli do absencji dodamy fizyczne i mentalne wyczerpanie niektórych graczy, a także zauważalnie słabszą dyspozycję gwiazd, nie wychodzi nam z tego nic innego, jak miejsce w środku stawki. A na pewno poza top four. Każda ekipa w Premier League ma swoje problemy (no może oprócz City), jednak problemy Liverpoolu są większe. I to nie tylko ze względu na markę, co przecież zawsze warunkuje niepowodzeń.

Z Londynu The Reds wrócili na tarczy. Która ledwo trzymała się w jednym kawałku. W spotkaniu z Arsenalem niemiecki szkoleniowiec nie mógł skorzystać z Arthura, Jonesa, Keity, Oxlade’a-Chamberlaina i Robertsona. Do nieobecnych dołączyli Luis Diaz i Trent Alexander-Arnold. I najprawdopodobniej zajmą miejsce opatrzone napisem “niezdolni do użytku przez dłuższy okres”. Kolumbijczyk wypadł na około dziesięć spotkań (znowu ta przeklęta dziesiątka), z kolei Anglika czekają około trzy tygodnie przerwy. A to nie wszystko. Dzisiaj James Pearce z The Athletic poinformował o kolejnych problemach w szatni Anfield Road. Joël Matip z powodu urazu łydki będzie nieobecny przez przynajmniej kilkanaście dni.

Nec Liverpool contra plures

Jürgen Klopp po starciu z Kanonierami oficjalnie przekazał światu to, co już zdążyli zauważyć nawet najmniej oddani fani Premier League: Liverpool wypisał się z wyścigu o mistrzostwo. Poniekąd na własne życzenie – przez brak transferów. Jednak nec Hercules contra plures, czyli w wolnym tłumaczeniu i Herkules dupa, kiedy ludzi kupa.

Nawet Liverpool Kloppa nie jest w stanie poradzić sobie z aż takim nawarstwieniem problemów. Co oczywiście nie oznacza, że Niemca należy pogonić z Anfield. To jedyna osoba, która jest w stanie zażegnać kryzys w czerwonej części Merseyside. Jednak nie łudźmy się, obecne rozgrywki, przynajmniej na poziomie ligowym, należy spisać na straty. Finisz w czołowej czwórce to na razie wyjątkowo odległe marzenie. Sezon przejściowy? Trudno o lepsze określenie sytuacji w szeregach 19-krotnych zostawał mistrzów Anglii.

Bohater kolejki: Cristiano Ronaldo

Byli tacy, którzy strzelili więcej goli. Byli inni, lepsi. Ale Cristiano Ronaldo, przełamujący serię bez bramki w Premier League, bez wątpienia zasługuje na wyróżnienie. Portugalczyk w 29. minucie meczu z Evertonem zmienił Anthony’ego Martiala i tuż przed przerwą doprowadził do wyrównania. Trafienie w rywalizacji z The Toffees było bramką numer 700 w wykonaniu CR7 w rozgrywkach klubowych. 37-latek bez wątpienia nadal potrafi grać w piłkę, w co wielu kwestionowało.

Rozczarowanie kolejki: Danny Ward

O bramkarzu Leicester w tym sezonie trudno mówić dobrze. Zwykle mówi się źle albo nie mówi się wcale. Bo i po co się denerwować? Danny Ward to wystąpił we wszystkich dziewięciu meczach Lisów w Premier League, a udane interwencje w jego wykonaniu policzylibyśmy na palcach jednej ręki. Walijczyk, no cóż, po prostu nie jest golkiperem na poziomie najwyższej klasy rozgrywkowej. A w starciu z Bournemouth udowodnił to po raz kolejny. “Nie mam bramkarza, gramy bez bramkarza. Widziałeś co on robi, on odbija, siatkówka”.

Polacy w Premier League

  • Łukasz Fabiański (West Ham) – 90 minut i jeden obroniony strzał w meczu z Fulham (3:1)
  • Jan Bednarek (Aston Villa) – pojedynek z Nottingham Forest (1:1) spędził na ławce rezerwowych
  • Matty Cash (Aston Villa) – 90 minut w spotkaniu z Forest
  • Mateusz Klich (Leeds) – w 76. minucie rywalizacji z Crystal Palace zmienił Brendena Aaronsona
  • Jakub Moder (Brighton) – kontynuuje rehabilitację po urazie kolana

Komentarze