Manchester United pokonał Omonię Nikozja (2:1). Czerwone Diabły do przerwy przegrywały z gospodarzami, ale sytuację odwrócili rezerwowi: Marcus Rashford i Anthony Martial. Anglicy na półmetku fazy grupowej zajmują drugie miejsce w tabeli.
- Manchester United pokonał na wyjeździe Omonię Nikozja (2:1)
- Do przerwy goście przegrywali, ale po zmianie stron gole zdobyli rezerwowi napastnicy
- Anglicy na półmetku rozgrywek zajmują drugie miejsce w grupie E Ligi Europy
Manchester United uratował twarz w drugiej połowie meczu z Omonią
Mecz rozpoczął się od przewagi graczy Manchesteru United. Już w szóstej minucie na strzał zdecydował się Jadon Sancho, niedługo później w poprzeczkę trafił Bruno Fernandes. Nic nie wskazywało na bramkę dla Omonii i… właśnie wtedy padła. W precyzyjnej kontrze Bruno odnalazł Karim Ansarifard. Irańczyk huknął na krótki słupek, sensacyjnie wyprowadzając gospodarzy na prowadzenie.
W przerwie Erik ten Hag zdecydował się na podwójną zmianę. Jednym z graczy wchodzących na boisko był Marcus Rashford. Ta decyzja okazała się strzałem w dziesiątkę holenderskiego trenera. Już po siedmiu minutach Anglik wywalczył bowiem wyrównanie. Otrzymał podanie, dwukrotnie zwiódł Nemanję Mileticia, po czym oddał piękne, podkręcone uderzenie zza pola karnego. Ten Hag nie poprzestał jednak na remisie. Wprowadził na murawę kolejnego napastnika, Anthony’ego Martiala. Francuz odwdzięczył się za zaufanie już po chwili. Rashford efektownie zagrał do kolegi piętą, a ten z zimną krwią wyprowadził Czerwone Diabły na prowadzenie.
W końcówce Cristiano Ronaldo polował na bramkę dla siebie. Portugalczyk najbliżej trafienia był na kwadrans przed końcem, gdy uderzył w słupek. Weteran zdołał jednak zanotować asystę. W końcówce precyzyjnie dograł Rahsfordowi, który spuentował swój występ drugim trafieniem. Nikolas Panagiotou zdołał raz jeszcze złapać kontakt dla Omonii, ale było to już wszystko, na co stać było tego dnia Cypryjczyków.
Goście mieli sporo problemów w pierwszej połowie, ale ten Hag udanie zareagował. Wprowadzeni z ławki napastnicy odmienili bowiem losy meczu, a Anglicy nadal mogą liczyć na awans z pierwszego miejsca w grupie E Ligi Europy.
Komentarze