Ruch Chorzów w niedzielę pokonał u siebie Sandecję Nowy Sącz (2:1). Lider tabeli zadziwiająco długo męczył się z czerwoną latarnią ligi, a decydującego gola w końcówce zdobył Tomasz Foszmańczyk.
- Ruch Chorzów był wielkim faworytem niedzielnego starcia z Sandecją Nowy Sącz
- Lider tabeli do przerwy sensacyjnie przegrywał, ale w drugiej połowie zdołał z nawiązką odrobić straty
- Gola na wagę trzech punktów zdobył w końcówce, wprowadzony z ławki, Foszmańczyk
Zwycięskie męczarnie Ruchu z czerwoną latarnią ligi
Ruch Chorzów podchodził do meczu 12. kolejki z pozycji wielkiego faworyta. Niebiescy byli bowiem liderem Fortuna 1 Ligi, zaś ich rywal, Sandecja Nowy Sącz, okupowała ostatnią lokatę. I rzeczywiście, gospodarze mieli wielką przewagę w posiadaniu piłki na początku spotkania. Nie wynikało z tego jednak nic konkretnego. Konkretni byli zaś goście. W 19. minucie Tomasz Nawotka popisał się bowiem ładnym zwodem, a jego strzał trafił w słupek. Chwilę później pomocnik Sandecji miał już wymierny wkład w bramkę. Został bowiem sfaulowany przez Mikołaja Kwietniewskiego, który nie porozumiał się odpowiednio z własnym bramkarzem. Arbiter podyktował rzut karny, a ten pewnym strzałem zmienił na bramkę Michał Walski.
Po zmianie stron chorzowianie ruszyli do ataku i szybko zdołali wyrównać. Po rzucie rożnym Patryk Sikora strącił piłkę do Konrada Kasolika, a ten trafił na 1:1. Późniejszy etap meczu wprowadził jednak nerwowość w szeregi Ruchu. Arbiter podyktował jedenastkę dla gospodarzy po rzekomym faulu na Janoszce, ale po długiej analizie VAR sędzia cofnął swoją decyzję. Wydawało się, że Sandecja zdoła wywieźć bardzo istotny punkt, ale w końcówce różnicę zrobił rezerwowy. Wprowadzony z ławki Tomasz Foszmańczyk wpadł w pole karne i spokojnie wykorzystał dośrodkowanie z lewego skrzydła.
Lider tabeli zadziwiająco długo męczył się z czerwoną latarnią. Ostatecznie, jednak, Niebiescy sięgnęli po komplet punktów i pozostaną na szczycie również po zakończeniu trwającej serii gier.
Komentarze