Ruch Chorzów przed niedzielnym meczem 12. kolejki Fortuna 1 Ligi miał zrobić wszystko, co w jego mocy, aby odskoczyć od grupy pościgowej. Wydawało się, że Niebiescy na najbliższym odcinku ligowych zmagań będą mogli wypracować sobie korzystną przewagę, dzięki której z jeszcze większą pewnością siebie podejdą do kolejnych spotkań. Pokrzyżować plany 14-krotnych mistrzów Polski chciała jednak czerwona latarnia rozgrywek.
- Ruch Chorzów po reprezentacyjnej przerwie wrócił na zwycięski szlak, pokonując Sandecję Nowy Sącz (2:1)
- Bohaterem Niebieskich został Tomasz Foszmańczyk
- Dzięki trafieniu doświadczonego pomocnika na koncie 14-krotnych mistrzów Polski jest siedem zwycięstw w tej kampanii
Nie ma pojęcia łatwiejszych meczów w 1 Lidze
Ruch Chorzów przystępował do niedzielnej batalii po pierwszej przerwie reprezentacyjnej od dawna. Niebiescy z tego typu udogodnienia, aby popracować trochę w trakcie sezonu, nie mieli w III i II Lidze. Tym samym wielu kibiców podchodziło do sprawy w ten sposób, że skoro od spotkania Puchar Polski z Górnikiem Zabrze chorzowianie wygrali w lidze dwa mecze i raz zremisowali, to jeszcze lepiej mogą punktować po przerwie na mecze kadry. Wszak po pierwsze trochę odpoczęli, a po drugie mogli dopracować stałe fragmenty gry.
Niebiescy od 2 października zaczynali w teorii łatwiejszą część ligowego terminarza. Pierwszy egzamin Ruch po reprezentacyjnej przerwie zaliczył z Sandecją Nowy Sącz, która pod wodzą nowego trenera Stanislava Vargi do niedzielnej batalii legitymowała się serią trzech z rzędu porażek. Kolejnymi rywalami na drodze Niebieskich są natomiast: Resovia Rzeszów i Arka Gdynia. Październikowe granie podopieczni Jarosława Skrobacza skończą natomiast starciami z Odrą Opole i GieKSą Katowice.
Rywale w czasie odbudowy
Jeszcze dwa tygodnie temu można było typować, że celem minimum dla chorzowian na październikowe spotkania będzie 13 punktów. Tylko w kontekście Arkowców nie można było mówić, że Ruch będzie zdecydowanym faworytem, Sytuacja jednak u kilku ekip tak się zmieniła, że na dzisiaj kibice Niebieskich będą zadowoleni, jeśli chorzowianie nie będą schodzili z placu gry na tarczy w najbliższych meczach. Rzeszowianie od trzech starć są bez porażki, wygrywając w nich dwa razy. Tym samym pod wodzą nowego trenera Mirosława Hajdo piłkarze Resovii jeszcze nie przegrali.
Imponować mogą też katowiczanie. GKS ma swoje problemy, bo kibice Trójkolorowych wciąż bojkotują spotkania swojej ukochanej drużyny w spotkaniach na Bukowej, mając konflikt z prezesem Markiem Szczerbowskim. W każdym razie katowicki zespół wydaje się, że jest na właściwych torach, bo już od pięciu spotkań jest bez porażki, licząc także mecz Pucharu Polski. Tym samym terminarz Ruchu wbrew pozorom nie będzie tak łatwy, jak to się do niedawna wydawało.
Pierwsza liga styl życia to hasło, który jest wizytówką rozgrywek na zapleczu PKO Ekstraklasy. Cztery słowa, znaczącej bardzo dużo. Fortuna 1 Liga w tabeli jest niezwykle spłaszczona i sytuacja co tydzień zmienia się jak w kalejdoskopie. Wystarczy seria trzech z rzędu wygranych meczów u jednej ekipy i trzech z rzędu porażek innej drużyny, aby po trzech tygodniach tabela zmieniła się nie do poznania.
Przykład Miedzi, czyli wszystko jest możliwe
Warto przypomnieć, jak wyglądała tabela na zapleczu 1 Ligi po jedenastu kolejkach w poprzedniej kampanii. Wówczas 26 oczek miał na swoim koncie Widzew Łódź, będący liderem rozgrywek. Za plecami ekipy Janusza Niedźwiedzia była Korona Kielce z 24 punktami. Tymczasem na trzecim miejscu plasowała się Miedź Legnica, legitymująca się 21 oczkami.
Zobacz także:
Ostatecznie to legniczanie bez większego kłopotu awansowali klasę wyżej, kończąc ligowy sezon z 77 punktami. Wniosek zatem jasny, że na tym etapie sezonu nie można być niczego pewnym. Nawet drużyny znajdujące się aktualnie w strefie barażowej mogą się rotować, co potwierdzają przykłady GKS-u Tychy i Sandecji Nowy Sacz, które po 1/3 sezonu 2021/2022 liczyły się w grze o awans, a ostatecznie zakończyły ligową kampanię poza miejscami barażowymi.
Gole, ponad osiem tysięcy widzów i kontrowersja przez duże K
Ruch Chorzów w starciu z Sączersami w pierwszej połowie, jak zwykle prezentował dojrzalszą piłkę. Dłużej utrzymywał się przy piłce, momentami zamykał Sandecję w tzw. “hokejowym zamku”, nie wypuszczając rywala z jego pola karnego. Niemniej skuteczniejsi byli podopieczni Stanislava Vargi, którzy mieli rzut karny po nieodpowiedzialnym przewinieniu Mikołaja Kwietniewskiego. Zamienił go na gola Michał Walski i po pierwszy trzech kwadransach ligowych zmagań było blisko sensacji na obiekcie przy Cichej.
Drugą połowę 14-krotni mistrzowie Polski mogli zacząć od błyskawicznie zdobytej bramki. Po oryginalnie rozegranym rzucie wolnym przez Łukasza Janoszkę goal mógł strzelić Daniel Szczepan. Napastnikowi Niebieskich zabrakło jednak szczęścia, bo po jego próbie piłka trafiła w słupek. Co nie udało się byłemu zawodnikowi Śląska Wrocław, wyszło niezawodnemu w tym sezonie Konradowi Kasolikowi, który zaliczył trzecie trafienie w tej kampanii.
Po ponad godzinie gry ekipa Skrobacza powinna otrzymać rzut karny. Faulowany w szesnastce rywali został Łukasza Janoszka. Powalił go na murawę golkiper Sączersów. Chociaż rozjemca zawodów oglądał sytuację na ekranie przy weryfikacji VAR, to nie dostrzegł przewinienia Szymona Tokarza, karząc na dodatek żółtą kartką zawodnika Niebieskich. Bez wątpienia to była skandaliczna decyzja sędziego Dominika Sulikowskiego, któremu przyda się kilkumeczowa przerwa od prowadzenia spotkań. Decyzja nie mniej karygodna niż ta znana z Serie A z nieuznanym golem Arkadiusza Milika w starciu Juventusu z Salernitaną.
Ostatecznie Ruch w niedzielę wywalczył pełną pulę. Było to efektem trafienia Tomasza Foszmańczyka, który dostawił stopę po zagraniu z boku boiska i ekipa z Cichej z 25 punktami pozostaje liderem Fortuna 1 Ligi. Tym samym Niebiescy już od pięciu meczów są bez porażki. Chorzowska drużyna zwyciężyła, ale zakład z Janem Wosiem wygrał też trener Jarosław Skrobacz, który był pewny, że na niedzielnym starciu pojawi się ponad osiem tysięcy widzów. Tak było. Fani 14-krotnego mistrza Polski zjawili się na trybunach obiektu w Chorzowie w liczbie 8276 widzów. Za chorzowianami kolejny udany mecz, mimo że sędzia robił, co w jego mocy, aby uprzykrzyć życie gospodarzom. Morale znów się podnosi, a coraz częściej w Chorzowie słychać o ambitniejszych celach niż utrzymanie. Aby ligowy byt Ruch sobie zapewnił, to potrzebnych jest jeszcze mniej więcej 11 oczek.
Czytaj więcej: Bramkarz lidera Fortuna 1 Ligi: Ruch wraca z zaświatów
Komentarze