Frenkie de Jong wciąż może opuścić Camp Nou. Ostatnią szarżę po Holendra zamierza przeprowadzić Manchester United. Do tego wykorzystać złą sytuację finansową Barcelony spróbuje Bayern Monachium, który chce przeprowadzić operację podobną do tej związanej z Philippe Coutinho w 2019 roku.
- Frenkie de Jong regularnie gra w Barcelonie, ale nadal nie jest pewien pozostania na Camp Nou
- Ostatnią ofertę za Holendra zamierza złożyć Manchester United
- Zainteresowanie wyraził też Bayern Monachium. Bawarczycy zamierzają zaoferować Blaugranie wypożyczenie pomocnika bez obowiązku wykupu
Frenkie de Jong w Manchesterze lub Monachium – to wciąż możliwe
Frenkie de Jong w niedzielę wystąpił w wyjściowym składzie Barcelony. Nie zachwycił w roli Sergio Busquetsa, tracąc piłkę już w szóstej minucie na poczet akcji wyrównującej Realu Sociedad. To jednak nie kwestie sportowe stawiają pod znakiem zapytania pozostanie reprezentanta Holandii na Camp Nou.
Chodzi, rzecz jasna, o pieniądze. Obecnie pomocnik inkasuje ponad 15 milionów euro netto rocznie. Blaugrana prosi podopiecznego o zgodę na obniżenie pensji lub odejście. Ten nie pali się do żadnego z rozwiązań. Manchester United wciąż nie zakończył jednak starań o 25-latka.
Portal Jijantes donosi bowiem, że Czerwone Diabły szykują ostateczną ofertę dla klubu i gracza. Chcą, by po Casemiro dołączył do drużyny kolejny klasowy pomocnik.
Ale do gry wszedł też nowy gracz. Bayern Monachium chce wykorzystać problemy finansowe Dumy Katalonii w podobny sposób, jak zrobił to już w 2019 roku. Wówczas wypożyczył innego klasowego gracza z bardzo wysoką pensją. Wtedy był to Philippe Coutinho. Bawarczycy zabezpieczyli się, uwzględniając w umowie opcję, ale nie obowiązek wykupu. Teraz chcieliby powtórzyć ten manewr. Wziąć na siebie pensję de Jonga i mieć możliwość zapewnienia sobie jego usług na stałe, jeśli się sprawdzi. Trudno wyobrazić sobie, by Blaugrana przystała na taki manewr, zwłaszcza, że z klubem powoli żegna się Pierre-Emerick Aubameyang.
Czytaj więcej: Lewy już strzela, w Madrycie jest życie po Casemiro.
Komentarze