FC Barcelona jednym z wygranych letniego okienka transferowego. Jak Xavi poukłada Blaugranę w tym sezonie?

Robert Lewandowski
Obserwuj nas w
Pressfocus Na zdjęciu: Robert Lewandowski

Czy Robert Lewandowski zachowa skuteczność, którą imponował w Bayernie? Co dalej z Gerardem Pique, i dlaczego zdaniem sztabu szkoleniowego Miralem Pjanic zasługuje na drugą szansę w FC Barcelonie? Okres przygotowawczy w obozie Dumy Katalonii wygenerował niekończącą się niemal serię pytań, na które odpowiedzi poszukują nie tylko kibice katalońskiego klubu, lecz również polscy sympatycy Roberta Lewandowskiego, których 33-latek niemal na plecach zabrał ze sobą do świata cules.

  • Wiele dzieje się w FC Barcelonie jeszcze przed startem sezonu 2022/23
  • Klub postarał się o wiele transferów, a zawodników skreślonych przez sztab szkoleniowy sprzedano
  • Ogromne nadzieje wiąże się przede wszystkim z osobą Roberta Lewandowskiego
  • Niepewna jest przyszłość takich zawodników jak Miralem Pjanic, czy Gerard Pique

Czy niemoc strzelecka to adekwatne dla sparingów określenie?

Amerykańskie tournee FC Barcelony możemy oddzielić już grubą kreską i zacząć powoli rozliczać z niego Xaviego niczym polskich polityków. W tym przypadku jest to jednak równanie na tyle duże, że w brudnopisie brakuje miejsca, a sam wypisałem już dwa długopisy. Blisko trzy tygodnie cała Polska siedziała i oczekiwała w napięciu, kiedy to nasz eksportowy skarb narodowy w postaci Roberta Lewandowskiego “przełamie się” i zacznie strzelać bramki z regularnością, którą przez wiele lat zachwycał w Bayernie Monachium. Nie wpadło w Klasyku, było blisko z Juventusem i New York Red Bull, ale finalnie Lewy kończy tournee z zerowym dorobkiem bramkowym.

Przełomowa chwila nadeszła już w 2 minucie meczu o puchar Gampera przeciwko meksykańskiemu U.N.A.M Pumas. Nawet ja siedząc przed telewizorem w domu usłyszałem jaki ciężar spadł 33-latkowi oddalonemu ode mnie o ponad 2200 kilometrów z barków. Znany już kibicom kwaśny uśmieszek zastąpił szeroki od ucha do ucha uśmiech. Polak asystował jeszcze później przy obydwu bramkach Pedriego. Drugie podanie otwierające to nie było ciasteczko, ale cały tort. Nagroda MVP meczu była czystą formalnością do odhaczenia.

Niemoc strzelecka przypadku Lewego była wyrażeniem zdecydowane przerysowane i na wyrost. Mimo to jestem w stanie je przełknąć, w przeciwieństwie do wypowiedzi Jana Tomaszewskiego, któremu z roku na rok bliżej zdecydowanie do stand upera, aniżeli głosu rozsądku prosto ze świata futbolu. Większy uśmiech zażenowania na mojej twarzy wywołał chyba jedynie nagłówek artykułu TVP Sport “Wpadka FC Barcelony. Zremisowała z czwartoligowcem” odnosząca się do sparingu, w którym Barca wybiegła składem złożonym w większości z nastolatków będących wychowankami klubu. No ale dość żartów.

Skuteczność Roberta Lewandowskiego w mojej opinii nie jest absolutnie rzeczą, o jaką należałoby się martwić. Polak dochodził do wielu sytuacji bramkowych, w których zwyczajnie brakowało mu nieco szczęścia i opanowania. Zaledwie dwa tygodnie wcześniej dołączył on do jednego z największych medialnie i sportowo klubów na świecie. Presja potrafi spętać nogi nawet najlepszym. Warto przytoczyć tu wspomnianą ostatnio przez Marcina Gazdę teorię ketchupową, autorstwa Ruuda van Nistelroya. 

“Gole są jak keczup. Ciśniesz tubkę i nic nie wylatuje. A gdy już wyleci to wszystko na raz.”

Uspokajał również Xavi. – Musi to kontynuować i zachować pewność siebie. Mam do Lewandowskiego duże zaufanie. Nie martwię się o niego. To normalne, że Lewandowski odczuwa frustrację. On potrzebuje strzelać gole. Tak samo było z Luisem Suarezem, to przydarzyło się też Ferranowi. Lewandowski będzie zdobywał bramki, ale nie chodzi tylko o to. Napastnicy również muszą naciskać na rywali – stwierdził na konferencji prasowej po meczu z New York Red Bulls szkoleniowiec Dumy Katalonii. Mecz o puchar Gampera pozwolił myślę ładnie spiąć te dyskusję, wsadzić do segregatora i zanieść do archiwum.

Dziennikarze Sportu zażartowali nawet po meczu z New York Red Bulls, że Lewy zacznie strzelać, gdy będzie już grał z dziewiątką na plecach. Nie pomylili się. Mateusz Borek informował, że w umowie Polaka z Barcą istnieje zapis wedle którego klub ma obowiązek zagwarantować mu ten numer, chociażby z uwagi na markę RL9, której 33-latek jest właścicielem. W piątek 5 lipca Lewy został oficjalnie zaprezentowany na Camp Nou w otoczeniu blisko 60 tysięcy kibiców. Oficjalnie źródła mówią o 58 tysiącach, zatem niewiele zabrakło do pobicia rekordu z prezentacji Zlatana, na którą przybyło 60 tysięcy fanów. Zgodnie z przewidywaniami już z “9” na plecach, którą Memphis Depay miał mu odstąpić dobrowolnie. Ile w tym prawdy, a ile medialnej kurtuazji Holendra, nie dowiemy się pewnie nigdy. 28-latek i tak jest już jedną nogą poza Azulgraną i nie wydaje się, żeby miał w kolejnym sezonie wciąż reprezentować jej barwy. Co mu wobec tego zależało.

Dobrobyt Barcy w bloku defensywnym

Nie spodziewałem się. Nie, to nieodpowiednie słowo. Na pewno nie wierzyłem, że w trakcie letniego okienka transferowego FC Barcelona będzie w stanie sprowadzić Raphinhę, Roberta Lewandowskiego i jeszcze do tego Julesa Kounde. Za tę trójkę klub zapłacił ponad 150 milionów euro. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie aktywacja tzw. dźwigni finansowych, polegająca na sprzedaży części aktywów klubowych. Pytanie brzmi: Jak wytypować teraz parę stoperów, mając do dyspozycji: Christensena, Pique, Garcię, Kounde i Araujo? (Umtitiego nie liczę, bo jest już jedną nogą i oby tą zdrową poza Barcą). 

W lipcu wiele wskazywało na to, że po 14 latach bliski opuszczenia klubu jest Gerard Pique. Ciągnęły się za nim problemy zdrowotne, a jego pijar po burzliwym rozstaniu z Shakirą i ujawnieniu prywatnych rozmów z prezesem hiszpańskiej federacji piłkarskiej, był prawdopodobnie gorszy od Harry’ego Maguire. Xavi optował nawet za tym, żeby pozbyć się doświadczonego defensora jeszcze przed rozpoczęciem sezonu.

“Sprowadźcie najlepszego stopera świata, a zrobię z niego zmiennika” – takich słów miał użyć Pique podczas rozmowy z Xavi i Joanem Laportą. Nadmiar pewności siebie? Pycha? A może wiara we własne umiejętności? Jakkolwiek by tego nie nazwać, zderzając te słowa z rzeczywistością, czyli postawą defensora w trakcie przedsezonowych sparingów, powstałaby poważna kraksa. 35-latek wyraźnie odstawał motorycznie od młodszych kolegów, a kondycja Hiszpana i jego stan zdrowia wzbudziły wątpliwości sztabu szkoleniowego. 

Liderem formacji obronnej od początku sezonu powinien być Ronald Araujo i jedyną na ten moment niewiadomą wydaje się obsadzenie roli jego partnera. Sam wybór między Christensenem a Garcią mógł już przyprawić o ból głowy. Wobec transferu Kounde trener może już dostać migreny. Umysł Xaviego na tym etapie przygotowań do sezonu wydaje się być nieprzenikniony. Trudno wytłumaczyć ustawianie w trakcie sparingów na stoperze Frenkiego de Jonga, mając do dyspozycji tylu nominalnych środkowych obrońców Obserwując w tej roli Holendra miałem flashbacki z okresu, gdy na Camp Nou dzielił i rządził Ronald Koeman. 

W meczach z Realem Madryt i New York Red Bulls Araujo wystawiany był przez Xaviego na pozycji prawego obrońcy. Widzieliśmy go już parę razy w tej roli w trakcie ubiegłego sezonu. Z wypowiedzi szkoleniowca wynika, że ten widziałby go tam w najważniejszych meczach zamiast Serginio Desta, którego pozycja w klubie nie jest zbyt mocna. Barca pracuje wciąż nad pozyskaniem Cesara Azpilicuety. Zakładając, że Azulgrana sięgnie także po niego, możemy przypuszczać, że to właśnie Hiszpan zająłby miejsce na prawej flance, grając na tej pozycji wymiennie z Destem lub Roberto (tak, on wciąż jest w tym klubie). Wówczas Araujo mógłby w pełni wykorzystywać swoje warunki grając na środku defensywy, do czego w mojej opinii jest najlepiej skrojony. 

Julesa Kounde nie sprowadzono z Sevilli za 50 milionów euro, żeby pomógł Braithwaite’owi w grzaniu ławki, dlatego to właśnie między nim, a Andreasem Christensenem powinna rozgrywać się walka o miejsce w wyjściowym składzie u boku Araujo. W wachlarzu możliwości Xaviego jest również opcja zagrania z trójką stoperów z tyłu. Mniejszy dylemat, większe pole do popisu dla nowych nabytków. Trudno mi wyobrazić sobie, żeby w tej sytuacji na dłużej niż kolejny rok w Barcelonie miał zostać Pique. Hiszpan powinien wziąć przykład z Adama Małysza i zejść ze sceny w odpowiednim momencie.

Miralem Pjanić niczym bumerang

Wielu piłkarzy na przestrzeni ostatnich lat odbiło się od FC Barcelony jak od ściany. Zaczynając od Malcoma, przez Trincao, aż do Yerry’ego Miny. Zawodników, którzy przenosili się do Barcelony z ogromnymi ambicjami, a po jednym sezonie odsyłani byli na wypożyczenia, z których już nie wracali, lub sprzedawani za bezcen do klubów z niższych półek było wielu. Podobna historia miała zostać opowiedziana przez Miralema Pjanicia. Bośniak kompletnie nie sprawdził się w prowadzonej przez Ronalda Koemana drużynie, a to co rzucało się w oczy najmocniej, to kompletny brak zaangażowania na boisku i ogromne niechlujstwo w zagraniach. Tak jakby zapomniał, że zdecydował się na transfer do klubu, który nie wybacza błędów, a przede wszystkim nijakości. 

Pomocnika odesłano na wypożyczenie do ligi tureckiej, która w mojej opinii jest jak czarna dziura pochłaniająca piłkarzy, którzy już się z niej nie wydostają. Do Turcji z topowych europejskich klubów piłkarze się “nie przenoszą”. Oni są tam zsyłani na banicję. Żeby mogli sobie coś jeszcze pokopać i zarobić trochę grosza, ale nie byli obecni już w dyskursie medialnym futbolu z najwyższej półki. Co gorsza dla Pjanicia, po niezłym początku został przez trenera Valeriena Ismaela przykuty do ławki rezerwowych. Wartość wycenianego w marcu 2020 roku piłkarza na 65 milionów euro w przeciągu dwóch i pół roku spadła do 9,5 miliona euro. Potężniejszy zjazd od Piasta Gliwice na przestrzeni ostatniego pół roku. 

Opchnąć Pjanicia w lipcu się nie udało, dlatego Xavi zdecydował się go uwzględnić w składzie na przedsezonowe tournee. 32-latek dostał szansę w meczach z Juventusem i New York Red Bulls i… odpalił. Podczas sparingów pomocnik walczył  o miano “zastępcy Busquetsa” i zdaniem mediów, a przede wszystkim sztabu szkoleniowego, z tego zadania wywiązał się nad wyraz dobrze. Bośniak poczuł się na tyle pewnie, że po jednym z meczów towarzyskich zapewnił, że “chciałby pozostać w Barcelonie i że jest to najwyższy czas, by wrócił stary dobry Pjanić”. Zapowiedzi może nieco na wyrost jak na niezłe minuty przeciwko rezerwom Starej Damy i przeciętniakom z MLS, jednak po tym co zobaczyłem w tychże meczach, zdecydowanie dałbym mu jeszcze jedną szansę. Aż szkoda, że to nie ja trenuję Dumę Katalonii. Myślę, że za uwagi na doświadczenie i znakomity przegląd pola, Pjanic powinien być wyżej w hierarchii Xaviego niż Nico Gonzalez, który w rundzie wiosennej pokazał, że bez regularnej gry trudno mu złapać na boisku odpowiedni rytm. 

Cień wątpliwości na przyszłość Pjanicia budzi fakt, że znalazł się on w grupie zawodników, którym nie przypisano jeszcze oficjalnie numeru. Oprócz niego w tym wąskim gronie znajdują się Umtiti, Braithwaite i Memphis Depay, których przyszłość leży poza Camp Nou. Czy to znak, że mimo wszystko 32-latek zostanie sprzedany jeszcze przed startem rozgrywek La Liga?

Rozdmuchane oczekiwania przed nowym sezonem

Czekam na ten sezon z ogromnymi oczekiwaniami, bo już na ten moment jest to jedno z najlepszych okienek transferowych FC Barcelony w ostatnich latach, a może nawet dekadzie. Niewykluczone, że przed startem sezonu Blaugrana postara się jeszcze o transfery Marcosa Alonso i Azpilicuety. Do klubu sprowadzono zawodników z absolutnego topu, a tylnymi drzwiami gęsiego wypychani są piłkarze zbędni, którzy zarabiali pieniądze zdecydowanie niewspółmierne do swojego wkładu w grę zespołu. 

Kadra ma potencjał, który powinien wystarczyć do włączenia się do walki o mistrzostwo Hiszpanii i zmazanie skazy z poprzednich rozgrywek w Lidze Mistrzów. W niedzielę Blaugranę czekał ostatni przystanek przed nowym sezonem w postaci meczu o puchar Gampera. Rywal w postaci U.N.A.M Pumas może nie był najlepszym weryfikatorem jakości, ale strzelanina na Camp Nou i wynik 6:0 dobitnie pokazały, jaki potencjał drzemie w tej drużynie. 13 lipca do Barcelony przyjedzie Rayo Vallecano i bardziej od wyniku ciekaw jestem wyborów personalnych Xaviego. Ufam, że odtrąbimy wówczas debiut Lewandowskiego w pierwszym, oficjalnym meczu dla Barcy, a ten autobus będzie się rozpędzał i nie zatrzyma nawet “na żądanie”.

Czytaj też: Anna Lewandowska zachwycona prezentacją Roberta. “Przerosła nasze oczekiwania”

Komentarze