Dwa dzbany od szklany – osąd powiedzenia | Dwugłos Tetryków

Obserwuj nas w
Na zdjęciu:

Kim są dwa dzbany od szklany? Czy w sporze Michała Nalepy z Piotrem Nowakiem naprawdę chodzi wyłącznie o wizytę w kasynie? Dlaczego Legia Warszawa aż tak tragicznie położyła kwestię pożegnania Artura Boruca i ile tutaj złej roboty wykonał sam legendarny bramkarz? No i przede wszystkim: czy Szymon Jadczak nie pojechał o jeden most za daleko w kwestii bezwzględnego tropienia korupcji? Na te i inne pytania odpowiadają tetrycy, czyli Leszek Milewski oraz Jakub Olkiewicz. Zapraszamy na tradycyjny dwugłos!

  • Sprawy Michniewicza: podejście 41525911
  • Ile za bilet na sparing
  • Co znaczą dwa dzbany od szklany
  • Karabach czy Lech?
  • Michał Probierz – osąd selekcjonera młodzieżówki

***

Jakub Olkiewicz: Leszek, sezon ogórkowy w pełni, w piłce nic się nie dzieje, nie ma o czym gadać, dzisiaj sobie poruszymy tematy związane z rolnictwem i inflacją. A TAK NAPRAWDĘ TO NIE! Mam nadzieję, że przeczytaliście to głosem Mietka Mietczyńskiego. Tematów narosło tyle, że nawet nie wiem od czego zacząć. Chronologicznie najwcześniej była chyba kolejna runda walki Jadczak vs Michniewicz, w której rykoszetem oberwał Krzysztof Stanowski. I wydaje mi się, że niestety, ale doszło do tego słynnego “dżampnięcia szarka”. Pamiętasz ten termin? Gdy scenarzyści napakowali już tyle efekciarskich zabiegów do swojej historii, że dodanie jeszcze postaci na nartach wodnych przeskakującej nad rekinami wydaje się przesadą.

Tę historię, siłą rzeczy, znam od środka, bo ze Stanem znamy się przecież dobre dziesięć lat. Pamiętam doskonale przygody opisane przez niego w książce, ale pamiętam też po prostu jego podejście do wielu spraw na tej wspólnej drodze. Przypinanie mu jakiegokolwiek udziału w tej aferze… Nie no, nie jestem w stanie tego nawet skomentować. Stan był jednym z pierwszych dziennikarzy, którzy szczegółowo i ostro opisali Forbricha, którzy uczciwie i bez gryzienia się w język pisali o całym tym procederze. To, że jako szef działu piłkarskiego zadzwonił do Michniewicza, to mniej więcej taka sensacja, jak nasze telefony do siebie nawzajem po każdym głośnym wydarzeniu w piłce. Do tego jeszcze ta atmosfera, ten język, analiza metadanych pilków, bilingi telefoniczne. Jeśli Szymon chciał udowodnić, że Michniewicz jest blisko Stanowskiego, a Stan blisko Michniewicza, to wystarczyło przejrzeć Instagrama, a nie analizować metadane plików. Zwłaszcza, że dał wodę na młyn różnej maści zwolennikom teorii spiskowych o reptilianach. Przeczytałem już nawet, że został “przyniesiony w teczce” przez “Fryzjera” i dlatego zrobił tak błyskawiczną karierę, inni zarzucają, że dorobił się na okradaniu bukmacherów dzięki wiedzy o ustawionych spotkaniach. Ludzie, przecież to są takie odpały, że trudno wobec tego przejść obojętnie. Zwłaszcza, gdy tak jak my, przykładało się maluteńką cegiełkę do budowy tego imperium medialnego, jakim stała się grupa Weszło.

Najbardziej mi żal… prawdy. Bo znów się od niej oddalamy, mnie samemu będzie trudniej traktować poważnie kolejne ustalenia Szymona, jeśli ze Stana robi jakiś rodzaj stójki dla piłkarskiej mafii, który momentalnie daje cynk, że atmosfera wokół się zagęszcza.

Leszek Milewski: Szymon w dniu publikacji zawsze mocno promuje swój tekst z różnych stron, ale tutaj, bodaj już w drugiej polecajce, przeszedł do kwestii tego, by Czesław Michniewicz wytłumaczył się dlaczego w dniu ujawnienia korupcji wydzwaniał do Fryzjera. Jest to wymowne.

Szczerze, to zdążyłem zapomnieć ten tekst, rozważając kwestie Boruc vs Legia i Nowak vs Nalepa. Mogę dodać jeszcze najwyżej tyle, że ciekawa jest sprawa osławionego balu w Pile, gdzie ostatecznie nie została zamieszczona wypowiedź organizatora balu, który potwierdził obecność Michniewicza. Ja rozumiem, że można organizatorowi balu z jakiejś przyczyny nie ufać. Uważać, że dołączył do jakiejś zmowy milczenia. No ale całkiem przemilczeć wypowiedź kogoś takiego, a mimo to rzucać długi cień na ten bal innymi wypowiedziami, zdjęciami – to nie było udane. Można zamieścić i zderzyć z innymi wypowiedziami, ale nie całkiem przemiliczać. Nawet jeśli potem ktoś na Twitterze znalazł listę nagród, na której nie było Michniewicza, a mówił, że nagrodę otrzymał… I tak się kręcimy. Dalszy ciąg na pewno będzie. Dziś zresztą też na WP tekst przypominający, że śledczy chcą ponownego rozpatrzenia okoliczności Polkowice – Lech.

Kuba, wiem, że ostatnio robisz trochę w karnetach, biletach. Jak oceniasz widełki 60 zł – 130 zł na sparing?

JO: Kupiłbym dla całej rodziny, o ile oczywiście byłbym bardzo pijany, albo przynajmniej niespełna rozumu. Niektórzy mówią: na pochyłe drzewo każda koza skacze. Inni, że biednemu zawsze wiatr w oczy. Ale tutaj, czyli w Legii Warszawa, to jest jakiś kompletnie nowy poziom beznadziei. Spieprzyć takiego samograja, jak powrót “Króla Artura” do swojego ukochanego klubu – no trudno, zdarza się, sam Boruc nie pomógł, nawet na finiszu kariery eksponując te niezbyt pozytywne cechy, które prezentował przez cały jej przebieg. Jest dla mnie akceptowalne, że nie udało się tej pięknej historii powrotu spuentować prawdziwym happy endem – na przykład meczami w fazie grupowej Ligi Europy po wcześniejszym zdobyciu mistrzostwa Polski. Ale kurczę… Spieprzyć mecz pożegnalny? Totalnie położyć wizerunkowo i narracyjnie ostatni występ legendarnego dla Legii bramkarza? Zorganizować ten przyjemny benefis w taki sposób, że nawet wierni sobie przez długie lata fanatycy Legii oraz Artur Boruc teraz patrzą na siebie dojść podejrzliwie?

Im dłużej myślę o obecnej sytuacji w Legii, tym bardziej wydaje mi się, że tam muszą być czynni jacyś “inni szatani”. Rozumiem jedno, drugie, siódme potknięcie. Ale przy benefisie bohatera muraw doprowadzić do furii kibiców, wywołać niesmak u tegoż bohatera muraw, a jeszcze w dodatku obniżyć notowania bohatera muraw u kibiców? Gdyby taki Lech Poznań chciał do Legii wpuścić agenta, którego zadaniem byłoby rozsadzanie klubu i społeczności od środka – nie wiem, czy udałoby się takiemu J-23 zdziałać więcej, niż to, co się obecnie w Warszawie dzieje. I jeszcze ten wesoły dowcip samego Boruca, warto wydać kasę, bo przecież to ostatni występ Legii w Europie w tym sezonie. Cenię czarny humor, ale zakładam, że nie wszyscy legioniści podzielają ten punkt widzenia.

LM: Uwielbiam, że w polskiej piłce nawet coś tak prostego jak mecz pożegnalny legendy może opuchnąć w tyle konfliktów, smaczków i innych ploteczek. Powiem tak: produkcja idzie pełną parą i nie bierze jeńców. Myślę, że w tym momencie będzie klasycznie – a więc nikt nie wyjdzie z tego całkiem poszkodowany (może poza kibicami, którzy z różnych przyczyn mają prawo poczuć niesmak), każdy trochę się ubrudzi i ostatecznie wszyscy odetchną, jak to “święto” się skończy.

Swoją drogą, zwróciłem też uwagę na informację Stana, że mecz pożegnalny jest arcykosztowny i Boruc też mógłby pomóc, by taki nie był. No cóż, rozumiem, że sprowadzanie takiej ekipy jak Celtic kosztuje i w ogóle to organizacja wydarzenia masowego, wszystko kosztuje. I może przesadzam, może nie znam realiów – może nawet ty mnie z błędu wyprowadzisz. Ale jak mecz pożegnalny Boruca jest już tak trudnym wydatkiem dla Legii, uciążliwym, no to w pewnym sensie pokazuje to, gdzie obecnie jest finansowo Legia? I, jakkolwiek uważam, że sprowadzenie takiego Makany Baku może być super transferem, tak na pewno nie jest tak, że patrzę na warszawian i myślę: kurczę, gdzie nie spojrzeć wszystko aż krzyczy, że Legia wraca na tron? Z drugiej strony, to nie tak, że tylko kluby z dokręconymi wszystkimi śrubkami sięgały po sukcesy.

Kuba, przenieśmy się do Białegostoku, gdzie sprawa jest kluczowa: Nowak czy Nalepa. Był Nowak w kasynie czy nie? Nie oglądał treningów czy oglądał? Zespół prowadzili asystenci czy nie prowadzili? Mamy enigmatyczne “nie zawsze dobry wynik musi być przyczyną pozostania trenera, a zły rezultat przyczynkiem do jego zwolnienia” Wojciecha Petrkiewicza. I Nowaka piszącego o “dwa dzbany od szklany”, o cokolwiek chodzi.

JO: Co do Legii i kosztu meczu pożegnalnego powiem tak: wydaje mi się, że polski kibic w 2022 roku, przetyrany pandemią, wojną, inflacją oraz kryzysem klimatycznym, nie do końca jest gotowy na produkty premium. A tu dostaje produkt premium, w dodatku nieco “od czapy”, w momencie, gdy sportowo i organizacyjnie Legia nijak ma się do klasy premium. Ale nie ma co się nad Dariuszem Mioduskim pastwić – wystarczająco pastwi się nad nim rzeczywistość.

Dwa dzbany od szklany – nie powiem, że nie przemknęło mi przez myśl, że chodzi o nas. Dzbany to się zgadza, szklanki tłuczemy w O To Chodzi regularnie, tylko Białymstokiem się w sumie zajmujemy dość rzadko. Zastanawiam się mocno nad całą sytuacją, bo pewne pogłoski dotyczące stylu pracy Piotra Nowaka krążyły już za czasów jego rezydowania w Gdańsku, ale z drugiej strony – takiego frontalnego ataku jak ten Nalepy chyba nikt się nie spodziewał. Zapytam cię przewrotnie – czy Piotr Nowak przekonał cię swoim tłumaczeniem? Bo ja nawet wierzę, że wcale nie zmierzał w kierunku kasyna, ale że tak to określę – kasyno było akurat na samym końcu listy zarzutów, jeśli uszeregujemy je od najbardziej ważnego do najmniej ważnego.

LM: My możemy prawdy nie znać i pewnie się nie dowiemy. Ale środowisko wie. Nalepa zagrał głos, powiedział wprost, usłyszeli wszyscy, nawet my. Ale w szatni Jagiellonii było więcej ludzi. Środowisko nie jest takie duże. Prawda się rozejdzie, będzie słyszalna, nawet jeśli nie na poziomie wywiadów. W zasadzie dowiemy się po tym, jaka będzie przyszłość Piotra Nowaka. Ale istotnie, pewien cień rzucają na niego dawne dzieje, łącznie z dziwacznym finiszem jego kariery trenerskiej w USA. W pewnym momencie wydawało się kwestią czasu, kiedy będzie prowadził kadrę Amerykanów, a potem nagle przekaz medialny zdominowały doniesienia o zakazie dania wody podczas biegów czy wyzywanie – tu cytaty – od cip i słabiaków. Nadmienię, że to cytaty nie z wywiadu, tylko z oficjalnego pisma, wystosowanego przeciw Nowakowi. Potem bywało i lepiej, co kazało sądzić, że albo były to kwestie wyolbrzymione, albo Nowak wyciągnął wnioski. No ale teraz przypominam sobie też ploteczki z czasów gdańskich… A, zostawmy to. Czas pokaże.

Kuba, jak przewidywania przed Lech – Karabach?

JO: Jak to ja, zakładam najgorszy możliwy scenariusz i potem dodaję do niego jeszcze różne adnotacje, które jedynie pogorszą i tak złą sytuację wyjściową. Porażka jest właściwie formalnością, ale dodałbym też jakąś czerwoną kartkę eliminującą z rewanżu w zawsze upalnym Baku. Natomiast zupełnie serio – straszliwie mi żal tego losowania. Lech jest obecnie w sytuacji, w której mógł na poważnie myśleć o fazie grupowej, jeśli nie Ligi Mistrzów, to chociaż Ligi Europy. Przykuwają uwagę wypowiedzi Johna van den Broma. Wiesz, trenerzy to są zazwyczaj narzekacze, tutaj pogoda nie do końca, tutaj by się przydał snajper, tutaj jednak nam trochę nie sprzyja aura. A van den Brom na konferencji mówi, że właściwie brakuje tylko ptasiego mleczka. Wszyscy zdrowi, kadra mocna, team spirit topowy, piłeczka chodzi, transfery świetne, gotowe do grania już w jutrzejszym meczu.

I to nie wygląda jak zakłamywanie rzeczywistości. Van den Brom w odróżnieniu do większości trenerów nie wchodzi do klubu na zakręcie, nie obejmuje drużyny w kryzysie. Wjeżdża do szatni mistrza Polski, który wcale się jakoś drastycznie nie osłabił. To mocny zespół z szeroką kadrą, który w dodatku jest ze sobą już całkiem nieźle zgrany. I tę falę optymizmu powstrzymuje jedynie dość mocna tama. Karabach. Czyli zespół-przekleństwo dla polskich klubów. Koszmar senny dla każdego polskiego trenera. Poprzeczka nie do przeskoczenia. No i po prostu – faworyt dwumeczu.

LM: A ja myślę, że będzie dobrze. Już czas, by było dobrze. Afonso Sousa to dla mnie transfer symbol. Przychodzi Portugalczyk, który coś ostatnio naprawdę grał, a nie oglądął – i on ma 22 lata. Wyobrażasz sobie ile ma perspektyw nieźle grający Portugalczyk w wieku 22 lat? A on idzie do Lecha. Citaiszwili – niezmiernie się cieszę, że taki piłkarz przyszedł. I wiadomo, na ten moment to są nowi gracze, pewnie wciąż będzie bazowanie na tych, którzy grali wcześniej, na zbudowanych przez nich automatyzmach, nawet jeśli pod nowym trenerem. Natomiast to są mocne transfery, też budujące klimat.

Jedyne, co budzi wątpliwości, to obsada bramki. I to zastanawia mocno. Lech od dawna miał tu słabszy punkt, trąbiło się o tym całą wiosnę. I co? I najmniej przekonujące CV to właśnie zawodnik na tę pozycję. Nie wiem, może to będzie taki kozak. Może transfery jeszcze się toczą. Ale na ten moment ta bramka dziwi, bo to powinien być priorytet. Szczególnie na puchary. Tutaj jeden błąd bramkarza i cały dwumecz staje się szklaną górą do zdobycia.

JO: Zgadzam się. I wiesz, co to pewnie oznacza? Według prawa Murphy’ego, jeśli może się zepsuć, to się zepsuje. Natomiast mam do ciebie inne pytanie: jak myślisz, na której konferencji prasowej Michał Probierz, świeżo upieczony selekcjoner reprezentacji Polski U-21, zacznie narzekać na trenerów z ligowej karuzeli, którzy w imię wyników preferują grę zagranicznymi weteranami, zamiast dawać szansę kwiatowi polskiej młodzieży? Albo inaczej: w której minucie swojej pierwszej konferencji prasowej?

LM: Kusisz diable do żartobliwej wypowiedzi, więc powiem: w osiemnastej. Ale mam też taką myśl, że to może być inny Michał Probierz niż ten, którego obserwowaliśmy w ligowej młócce. Nie mówię, że prowadzenie kadry U21 to jakieś wczasy i margines. Wiemy, że tak nie jest. Ale to nie jest ta intensywność, presja fanatycznej trybuny, konferencja goniąca konferencję, mecz goniący mecz.

JO: Ja Michała Probierza lubię i mu kibicuję, ale też trzeba przyznać: to będzie bardzo uroczy moment, gdy niejako stanie po drugiej stronie barykady. Dzisiaj już widziałem ten strumień dowcipkowania na temat naturalizacji całej generacji młodych Słowaków, a trzeba też pamiętać, że w zanadrzu każda szanująca się redakcja ma już przygotowane pole pod debatę: Michał Probierz trener debatuje z Michałem Probierzem selekcjonerem. Wymiany argumentów, okopanie sią na swoich pozycjach, twarda walka o obronę własnych racji. Widzę to, widzę ten spór o grę Kamilem Pestką i tak dalej.

Natomiast króciutko: panu Michałowi powodzenia i dobrych wyników. Oraz wielu minut młodych Polaków we wszystkich klubach szczebla centralnego. Wszystkim nam to na dobre wyjdzie!

Jakub Olkiewicz i Leszek Milewski

Komentarze