Ligowe mrożenie rozsądku | Dwugłos Tetryków

Dwugłos Tetryków
Obserwuj nas w
Piotr Tworek Na zdjęciu: Dwugłos Tetryków

Czy Dariusz Banasik zdewastował Radomiak? Czy Dariusz Banasik zdewastował całe miasto Radom? Jakie kary powinny go czekać za wszystkie zbrodnie popełnione jako trener radomskiego klubu? Tetrycy, czyli Leszek Milewski oraz Jakub Olkiewicz, wnikliwie analizują minione siedem dni, łącznie z dzisiejszym porankiem, który przyniósł sensacyjne wiadomości oraz temat tygodnia. Ale bez obaw – zawsze jest też miejsce, by ponarzekać na Zagłębie Lubin i pochwalić Iviego Lopeza. Serdecznie zapraszamy.

  • BanasikGate – prawda na złotym talerzu
  • Dolnośląska stolica porażki
  • Mrożenie pensji? A dlaczego nie chłosta?
  • Walka o mistrza po staremu. Wszyscy wygrali, ale i nie wszyscy

Leszek Milewski: Kuba, różne są teorie dotyczące przyczyn zwolnienia Dariusza Banasika, o którym poinformował dziś Szymon Janczyk z Weszło. Jedna teoria: niezadowalające radomskich włodarzy wyniki klubu. Druga: jest szpiegiem podziemnego królestwa goblinów-wilkołaków, które w przeciągu dekady zamierzają opanować Międzymorze. Do mnie jednak trochę bardziej przemawia ta pierwsza, szczególnie, że sprawdziłem terminarz półfinałów Ligi Mistrzów i nie widziałem tam Radomiaka. Ja nie wiem jak Banasik tak długo się w Radomiu wobec tego utrzymał. 

Jakub Olkiewicz: Czy widziałeś kiedyś na żywo goblina-wilkołaka? To chyba wystarczający dowód na to, że naszą rzeczywistość ci złoczyńcy lustrują za pomocą świetnie zorganizowanej siatki szpiegowskiej. Jedynym pytaniem pozostaje – czy faktycznie Dariusz Banasik był jej członkiem. Natomiast odsiewając te teorie spiskowe – były już trener Radomiaka nie miał zbyt wielu argumentów na swoją obronę. Nie wiem, czy to pamiętasz, Leszku, ale w momencie gdy Banasik rozpoczynał pracę w Radomiu, to była prawdziwa piłkarska metropolia. Rokrocznie europejskie puchary, gigantyczny ośrodek treningowy, gdzie swoje mecze rozgrywały też II-ligowe rezerwy Radomiaka, cztery zespoły w Centralnych Ligach Juniorów. Na słynnej liście CIES, która zlicza wychowanków poszczególnych klubów występujących w najlepszych ligach Europy, Radomiak był na siódmym miejscu, pomiędzy Ajaksem Amsterdam i Dinamem Zagrzeb. Jasne, poprzednik Banasika, Grzegorz Opaliński, też miał swoje wady – haniebnie przegrał dwumecz z Manchesterem United w półfinale Ligi Europy, co przypłacił zwolnieniem. Natomiast skala tego, jaką pustynię zostawia po sobie Banasik… Nie do zmierzenia.

Roztrwonił wszystko, puchary, akademię, nawet stadion, który budowano 18 lat i ukończono w 2018 roku, za Banasika został zdemontowany. Przy tej skali zbrodni, których dopuścił się na radomskim sporcie trener Radomiaka, zwolnienie to zbyt mało – moim zdaniem zarządcy Radomiaka powinni Banasika postawić przed sądem, by odpowiedział za wszystkie zniszczenia, jakie wywołał w tym szanowanym klubie, wieloletnim uczestniku Ekstraklasy, w tej poukładanej firmie z tysiącami pracowników.

LM: Dyby. Powinny być za to dyby. Dyby powinny być na wyposażeniu klubów – stałym, wymaganym podręcznikiem licencyjnym.

A tak serio, to jestem niezwykle ciekaw kulis. Bo warunki pracy, jakie miał Banasik, może i nie były najgorsze. Paru dobrych piłkarzy Banasik dostał. Ale czy te warunki były chociaż średnie od strony organizacyjnej? Śmiem wątpić. Szczególnie, gdy przypomnę sobie zabawę, polegającą na próbie wskazania, czy dane zdjęcie to 1) baza treningowa/boisko Radomiaka 2) bagno powstałe na osuszonym korycie Widawki 3) prowadzone bez serca pole ryżowe w północnym Bangladeszu 4) stare lodowisko rezerw New York Islanders w trakcie wiosennych roztopów.

Lubię natomiast, że pewne formy ligowe zostały zachowane. Tradycja rzecz ważna. Jeszcze w czwartek Banasik mówił więc “Myślę, że mam wsparcie władz klubu. Dużo rozmawiamy, analizujemy, myślimy o kolejnym sezonie. To są mocne rozmowy”. Mam wrażenie, że za każdym razem, gdy trener słyszy o wsparciu swoich włodarzy, powinien już wyciągać spod łóżka walizkę i ustawiać na główną stronę Pracuj.pl. Trenerzy! Pamiętajcie, że podstawową zasadą rządzącą waszym rynkiem jest “NIE WYCHYLAĆ SIĘ”. Osiąganie sukcesu nie popłaca.

Myślę natomiast, że na tym rozstaniu najwięcej może wygrać sam Banasik. Bo teraz ma szansę popracować w stabilniejszym projekcie. Natomiast mam też z tyłu głowy, że podobnie myślałem o Piotrze Tworku – no szkoda tej Warty, ale przecież taką robotę zrobił, że zaraz dostanie świetną pracę przy dobrej drużynie. A dostał Śląsk.

JO: Cieszę się, że wspomniałeś o szeroko rozumianych okolicznościach. O tym, że Radomiak kadrę na Ekstraklasę zaczął budować już w Ekstraklasie, wcześniej korzystając z siły “rozbujania” łajby m.in. przez Banasika właśnie. Że zawodnicy trenowali albo pośrodku niczego, bo tak można określić tereny wiejskie pod Radomiem, albo na marnej imitacji boiska treningowego. Że niezmiennie towarzyszył im ten nieznośny szum związany z problemami organizacyjnymi, że Grzegorz Gilewski ma taką przeszłość, jaką ma, nawet że herb… No dobra, to już Radomiakowi odpuszczę. Fakty są takie, że Banasik najpierw wykonał wielką robotę w II lidze. Potem gigantyczną w I lidze. A następnie, gdy już wydawało się, że wyżej poprzeczki podnieść się nie da, dołożył tę walkę o europejskie puchary w pierwszym sezonie w Ekstraklasie.

Krzysztof Stanowski napisał na Twitterze, że władze klubu boją się o utrzymanie w przyszłym sezonie, więc chcą, by Mariusz Lewandowski już teraz zrobił rekonesans, a latem uczestniczył w budowie składu, który zostanie w lidze. Miałem już raz podobną sytuację: strasznie się obawiałem, że nie wystarczy mi miejsca w portfelu na 100-złotówkę, którą planowałem znaleźć na ulicy. Wyrzuciłem więc cały swój bilon oraz kilka 10-złotówek, by na pewno być gotowym na odnalezienie pokaźnego banknotu z wizerunkiem Władysława Jagiełły. Nie zgadniesz, co stało się dalej – nie znalazłem jednak tej stówy.

Zastanawiam się też nad kulisami, które po części gdzieś tam nam wyklarowali newsmeni jak Szymon Janczyk czy Janekx89. Radomiak mocno współpracuje z jakimś mołdawsko-rumuńsko-portugalskim zespołem. Przyjacielem tego mołdawsko-rumuńsko-portugalskiego dream teamu ma być Mariusz Lewandowski, a przyjacielem tego mołdawsko-rumuńsko-portugalskiego dream teamu nie do końca był Dariusz Banasik. Wolałbym unikać mocnych słów i zarzutów, ale to wszystko pachnie latami dziewięćdziesiątymi. A kto miał okazję wyjąć kanapkę ze szkolnego plecaka po 25 latach od jej spakowani, ten wie, że zapachy lat dziewięćdziesiątych rozsądniej było zostawić w latach dziewięćdziesiątych.

LM: Czekam więc na zmianę nazwy na Sheriff-Boavista-Sandu-Ciorba Radom. I tylko powiem Kuba, że herbu Radomiaka będę bronił, lubię go. A także powiem, że oburzenie osób związanych z Radomiakiem – kibiców i dziennikarzy-kibiców – jest najwymowniejsze.

Dobrze. Ale nie tylko BanasikGate wydarzyło się w ten weekend w polskiej lidze. Zdumiewająca forma klubów z Dolnego Śląska. Zagłębie przegrywało 0:2 po kwadransie u siebie z będącym pod formą Górnikiem, choć powinno 0:3. Śląsk Wrocław natomiast bez ceregieli po prostu przegrywał 0:3 z na wpół zdegradowaną Termaliką, oczywiście też u siebie. Czy to piłkarskie bagno, jakiego nie powstydziłyby się obiekty Radomiaka? A może forpoczta reform FIFA, zmierzających ku przyspieszeniu meczów? Trzeba przyznać, choć coś tam się jeszcze w spotkaniach Zagłębia i Śląska wydarzyło, tak po kwadransie najważniejsza pula została rozdana. Chyba miał tego świadomość Piotr Tworek, bowiem wszyscy zastanawiają się co rozpisywał na kartce przy stanie 0:3. Moim zdaniem to był już ten moment, gdy po pięciu minutach kluczowej klasówki z majzy oddałeś pusty arkusz, co grozi zostaniem na kolejny rok w klasie, ale po stronie plusów, masz 40 minut na grę z ziomeczkiem w statki.

JO: “Szanowny Panie Prezydencie, Drodzy Radni”. Myślę że to były pierwsze słowa zapisane na tej kartce, bo jak słusznie podpowiadała intuicja – 0:4 z Bruk-Betem w Twierdzy Wrocław wywołało twardą reakcję Władzy Wrocław. Władza Wrocław zdobycie przez Bruk-Bet Twierdzy Wrocław uznała za na tyle hanienbe, że w Śląsku zamrożono pensję. Jak mawiał klasyk, czyli Grzegorz Szamotulski – pensja to nie jest Disney, żeby ją zamrażać, natomiast raz na jakiś czas – głównie w klubach miejskich – taki populistyczny ruch zostaje wykonany. Sam gest bym zignorował, bo wiadomo, że Wrocław i tak zapłaci Śląskowi, a Śląsk piłkarzom, kwestia terminu przelewu to w sumie kwestia drugorzędna. Bardziej zwróciłbym uwagę po pierwsze na przyczyny takiej reakcji, a po drugie – na oświadczenie Dariusza Sztylki.

Po pierwsze – tak silną reakcję może wywołać jedynie piłkarski dramat i tak właśnie można określić Śląsk w tym sezonie. Było całkiem fajnie i miło w Europie, nieźle wyglądał na papierze pomysł, by były młodzieżowy selekcjoner i słynny wychowawca młodych zawodników uczynił piłkarzy z byłych juniorów Manchesterów czy innych Borussii. Natomiast sposób, w jaki tamten wydawać by się mogło rozsądny projekt upadł… Spektakularny. Zastanawiam się nad tą reakcją Sztylki. To dyrektor, którego wielokrotnie chwaliliśmy, który był w środowisku szanowany, a jego pomysł na Śląsk wydawał się logiczny. Nie jestem przekonany, czy to właśnie on jest tutaj głównym winowajcą. Ale nie byłem też przekonany, że winowajcą jest Magiera, a już na pewno nie jestem przekonany, że winowajcą jest Piotr Tworek, popularny “Tworas”. Ale jeśli żaden z nich… To kto?

LM: Winne są inne drużyny piłkarskie, które nie chcą przegrywać ze Śląskiem. To one powinny się oddać do dyspozycji zarządu Śląska Wrocław. Zawiodły. Zdradzę natomiast, że wszystkiemu winna jest klątwa, którą rzuciłem na Śląsk Wrocław po tym jak traktują Fabiana Piaseckiego.

Poważnie natomiast – transferowa ręka Sztylki utraciła pewność, to z pewnością. Ale też gdyby ta ręka nie drżała, to pracowałaby na wyższym poziomie niż Śląsk Wrocław. Ciekaw jestem natomiast jaki wpływ na gorsze ruchy transferowe Śląska miało przemeblowanie tamtejszego skautingu. Natomiast, nawet mimo słabszej skuteczności transferowej, to wciąż nie jest tak słaba drużyna, by pozwalać, aby Nieciecza wycierała tobą podłogę przez dziewięćdziesiąt minut. Tak uważnie nie wyciera podłogi nawet moja cioteczna siostra ze Zduńskiej Woli.

Plus dla Śląska taki, co – na pewno pocieszające – że mogą sobie przybić piątkę z Zagłębiem Lubin. Wydawało się, że jeśli gdzieś Zagłębie ma zdobyć punkty, to właśnie z Górnikiem. Który grał dobrze, ale przegrywał. Na Zagłębie jednak w zupełności wystarczyło, z nawiązką – Bartosz Nowak bawił się lepiej, niż Lukas Podolski na Twitterze po pewnym meczu z Legią. Patrzysz na skład Zagłębia i w zasadzie widzisz jednego po drugim piłkarza, który powinien coś prezentować: Hładun bywał czołowym bramkarzem. Chodyna, wydawało się, już zaraz może wyjechać. Szysz to samo i to niekoniecznie do drugiej ligi tureckiej. Obcokrajowcy z porządnym CV. Ale defensywa Zagłębia jest niezwykle konsekwentna. Są tak zagubieni, jakby potrafili pomylić – pozdrowienia dla Marka Citki – piłkę nożną z kebabem. Piotr Stokowiec może powinien zacząć tłumaczyć tam podstawy. Usiąść i powiedzieć: chłopcy, nie gramy w chińczyka, a więc we wprowadzenie czterech do swojej bazy.

JO: Najbardziej kuriozalna jest w tym wszystkim świadomość, że jeden z tych “projektów” utrzyma się w lidze, a przy pomyślnych wiatrach – nawet oba. Zastanawiam się nad jednym – co bym zrobił, gdybym to ja decydował na Dolnym Śląsku. Wyrzucenie po spadku Sztylki czy Burlikowskiego, byłoby tak naprawdę powrotem do punktu wyjścia. Często porusza się ten temat przy zmianach trenerskich, ale i w kwestii dyrektorów gdzieś dylemat jest obecny – zwolnić człowieka po błędzie, czy jednak przyjąć, że on na tym błędzie się czegoś nauczył i jest teraz lepszy, niż był pół roku temu, choć klub gra niżej? Jestem zwolennikiem wysokiego poziomu zaufania do dyrektorów sportowych, jako pewnego gwarantu ciągłości, pracy systemowej, tego, że klub nie będzie przechodził co kilka miesięcy kolejnych rewolucji.

Jednocześnie – jakiś czar wygasa, jakiś wizerunek się kończy. Wydawało mi się, że Magiera ze Sztylką spokojnie zrobią z wrocławskiego klubu coś na kształt obecnej Lechii, tuż za czołówką, z szansą na puchry. Wydawało mi się, że powrót Stokowca i Burlikowskiego, czyli powrót do korzeni, przetnie ten łańcuch kolejnych lubińskich pomyłek i znów nad Zagłębiem zaświeci słońce. Teraz… Sam nie wiem. Jestem diabelnie ciekawy, co się właściwie dalej przydarzy. Wyobrażam sobie, że Śląsk spada, zwalnia wszystkich, staje się I-ligowym średniakiem, tymczasem Stokowiec z Burlikowskim znów budują “Wielkie Zagłębie” jak przy pierwszej ich wspólnej kadencji. Wyobrażam sobie, że Zagłębie spada i role się odwracają. Niesamowite są te wybory na dole tabeli, właściwie jak fatum z greckiego teatru. Najgorzej, że to nie FM – i nie da się sprawdzić pewnego scenariusza, po czym załadować stan gry sprzed paru miesięcy. Gdyby dziś władze Wrocławia czy KGHM zaprosiły mnie na rozmowę i zapytały: co dalej, pewnie zaleciłbym cierpliwość, bo nadal ufam w to, że długofalowa wizja się obroni. Ale nie wykluczam, że za 8 miesięcy, gdy klub z Dolnego Śląska byłby 13. w I lidze, musiałbym wzruszyć ramionami: no pomyliłem się, kochani, trzeba było rewolucji.

To o tyle ciekawe, że rewolucyjnie działa Wisła Kraków, i to jest stan rewolucji permanentnej. Typy na dzisiaj?

LM: Typy na dzisiaj – obrona sycylijska, zwrot Wrońskiego, nie wiem, nie wypowiadam się. Wypowiem się, jak mecz się skończy, wtedy będę miał analizę. Sprawdzona strategia.

Kuba, rozmawiamy i rozmawiamy, bo o problemach najlepiej się rozmawia, ale ważna ciekawostka sędziowska. W pewnych kręgach wywołało poruszenie około ośmiu minut, podczas których sprawdzana była sytuacja na VAR w meczu Piast – Jagiellonia. Przypomnę, że apelowałeś, by w razie kontrowersji, nie spieszyć się z VAR-em. Szybko przyszedł rekord. Osiem minut – za dużo? Za mało? W sam raz? Trochę się zupa wylała, czy cóż, był czas wyjść sprawdzić, czy papierówka już urosła?

JO: Będę tutaj stał mocno przy swojej wcześniejszej opinii. Jeśli sprawiedliwość uda się wymierzyć dopiero po 8 minutach analizy, a po sześciu byłoby to jeszcze nie do końca sprawdzone – należy czekać. Tu sytuacja wprawdzie wydawała się nieco prostsza do oceny, ale z drugiej strony – czasem VAR przecież można odwijać dość długo, historia zna już przypadki, gdy z gola dla drużyny A robił się rzut karny dla drużyny B, bo we wcześniejszej akcji doszło do przewinienia. Ba, nawet poszukałem, gdzie to się stało – w Holandii, w meczu Heerenveen z Vitesse, faulowany w polu karnym był Pelle van Amersfoort, a nieuznana została przez to bramka Martina Odegaarda, swego czasu najbardziej pompowanego wonderkida na świecie. Nie wiem, ile tam trwała analiza, ale zamiast 3:1 zrobiło się 2:2, co dość istotnie wpłynęło na uczciwość wyniku.

Mam za to inną pierdółkę do omówienia. Jak sądzisz, kiedy wróci do gry ciężko kontuzjowany Yuri Ribeiro? Ostatnio widziałem bokserski nokaut, Fury w teorii tylko posmyrał po podbródku rywala, a w praktyce gość po tym ciosie przestał trafiać w drzwi przy chodzeniu. Tu też – niby Fornalczyk tylko dotknął brzucha rywala, ale spustoszenie w organizmie wywołał takie, że Ribeiro do dzisiaj przebywa w szpitalu. A nie, jednak nie, jednak wstał od razu, gdy sędzia go wyśmiał.

Łącząc te dwa tematy – myślisz, że VAR powinien jakoś nagradzać takich ancymonów? Próbujesz w tak chamski sposób wymusić kartkę dla rywala – sam zostajesz ukarany? Albo inaczej – od razu to puszczają na telebimach i musisz zmierzyć się ze śmiechem kilkunastu tysięcy ludzi na trybunach. Tzw. fair deal?

LM: Zawsze byłem za większą walką z symulantami. W meczu Rakowa w arcyżałosny sposób karnego próbował wymusić Wdowiak. Piłkarz, którego warsztat cenię. Ale który gra czasami tak, jakby w tygodniu zamiast analizy rywala, analizował przede wszystkim to, jak w czasach VAR dać pretekst sędziom by byle co skończyło się jedenastką. Dla mnie sędziowie zdecydowanie częściej powinni sięgać po kartkę dla – po prostu – oszustów. Ribeiro w meczu z Pogonią wyjątkowo śliski, w końcówce podejrzanie ostre wejście ciałem w Stipicę. Przyznam, jeśli Ribeiro wkrótce w polskiej lidze nie będzie, to nie wyleję Bałtyku łez.

Kuba, w niedzielę trzy – bo to wciąż trzy – walczące o mistrza drużyny solidarnie zrobiły punkty. Rywale nie byli co prawda wymagający, więc wielkiego tematu nie ma, ale ciekawostki są. Lech, na co zwrócił uwagę Dawid Dobrasz w poranku Goal.pl, bodaj trzeci raz w sezonie Lech potrafił odwrócić wynik, gdy kiedyś liczyliśmy mu 2.5 roku bez takiego sukcesu. A więc odpędzone demony na dobre. A jednak inne, trwalsze demony zostają, bo mimo tych egzorcyzmów i tak przegrać sezon jak najbardziej wciąż można. Raków – pan piłkarz Ivi Lopez, czy to najlepszy gracz tej ligi od czasów Vadisa? W tej formie z tu i teraz. Myślę, że jest podstawa do dyskusji. Co do meczu Pogoni – wygrana na otarcie łez? Powiedziałbym o zdaniu testu charakteru, bo w dziesiątkę strzelić dwa gole i wygrać to nie jest oczywistość. Powiedziałbym, gdyby nie wiosenne na tym samym stadionie 0:4 od Lecha, 1:2 od Rakowa, 1:2 od Wisły Płock…

Powiem więc, że ciekawe słowa powiedział Vuković. “Tak sobie pomyślałem, że w ogóle nie potrzebuję tej czerwonej kartki. Podobało mi się, jak to wyglądało przy 11 na 11”. Nie chcę się czepiać, wyrywać z kontekstu, ale mam wrażenie, że Legia jest w tym momencie zespołem o aurze tureckich boisk sparingowych.

JO: Legia pokazała w pełni, że uzasadnione są lęki dotyczące przyszłego sezonu – to dźwignięcie drużyny przez Vukovicia to nie jest triumfalny powrót na tron, tylko zagaszenie pożaru. Trójka mistrzowska idzie tak, jak sobie to wymarzyliśmy – ani na moment nie dając wytchnienia rywalom, ani na moment nie zdejmując nogi z gazu. Fajnie, że przywoływałeś to odwracanie wyniku przez Lecha, bo przecież kibice cały czas czekają na nowego gola Kapidżicia, czyli na moment, gdy Lech wyłoży się na skórce od banana. Tymczasem Lech nawet gdy nieco zachwiała mu się równowaga, od razu pewnie skoczył na obie nogi i ruszył mocnym marszem do przodu. Jednego jestem pewny już teraz – będzie mi cholernie szkoda drugiej i trzeciej drużyny ligi, niezależnie od tego, jak się to na końcu poukłada.

LM: Pogoni trochę mniej, ponieważ to Pogoń miała najlepszy terminarz tej wiosny, z bezpośrednimi rywalami podejmowanymi u siebie. Aczkolwiek w szerszym kontekście – oczywiście, wiadomo, ból, łzy i ich synonimy.

Na koniec Kuba. Jakie będą dalsze losy Octaviana Moraru, mołdawskiego szamana futbolu, coraz mniej dyskretnie pomagającego Radomiakowi?

JO: Octavian Moraru brzmi jak kontrowersjan wypowiedzianu. Trzymam kciuki, by zrobił karierę na miarę Sorina Oproiescu. Czuję, że jeszcze do jego postaci będziemy wracać nie raz i mam tylko nadzieję, że zawsze z takim humorem jak dziś, gdy wywinął taki kapitalny numer Dariuszowi Banasikowi.

JAKUB OLKIEWICZ I LESZEK MILEWSKI

Komentarze