Do kuriozalnej sytuacji doszło we wtorek na boiskach Eredivisie. Po półtoramiesięcznej przerwie dokończono mecz między Vitesse Arnheim i Spartą Rotterdam Spotkanie potrwało całe sześć minut.
- 4 marca rozpoczął się mecz między Vitesse i Spartą Rotterdam
- WIdowisko w samej końcówce zostało przerwanye ze względu na zachowanie kibiców
- Władze ligi postanowiły, że oba zespoły dograją 6 minut meczu w innym terminie
W Eredivisie sytuacja jak z Monthy Pythona
4 marca w związku z zachowaniem kibiców sędzia zdecydował się na przerwanie spotkania Vitesse ze Spartą Rotterdam. Jeden z fanów pod koniec meczu wbiegł na murawę i zaatakował bramkarza przyjezdnych – Madukę Okoye. Momentalnie boisko zaroiło się od petard i przedmiotów rzucanych z trybun. W tej sytuacji sędzia zdecydował się przerwać mecz, a piłkarze zeszli do szatni.
Ku powszechnemu zdziwieniu, Holenderski Związek Piłki Nożnej nie zdecydował się przyznać Sparcie Rotterdam walkowera. Zarządził natomiast dokończenie spotkania w innym terminie. Żeby zrozumieć kuriozum tej sytuacji należy zaznaczyć, że chodziło o dogranie zaledwie sześciu minut. Tak oto 19 kwietnia na stadionie w Arnhem oba zespoły wznowiły mecz rozpoczęty ponad miesiąc temu.
– To wręcz szalona sytuacja. Oczywiście dokładnie przemyśleliśmy, w jaki sposób sobie poradzić. Chcemy doprowadzić do remisu. Musimy ustawić drużynę tak, by była jak największa szansa na zdobycie gola – stwierdził przed meczem trener gospodarzy.
Do meczu przystąpiono w składach zbliżonych do tych sprzed nieco ponad miesiąca. Vitesse nie udało się wyrównać stanu rywalizacji i koniec końców przegrało 0:1. Rywale na to wyjątkowe sześć minut mocno skupili się na defensywie, a trener Sparty zdecydował się na ustawienie z siedmioma obrońcami.
Przeczytaj też: Juve rezygnuje ze Szczęsnego? Stara Dama chce bramkarza Aston Villi
Komentarze