Radomiak Radom prowadził z Jagiellonią Białystok już 2:0, ale nie udało mu się dowieźć tego zwycięstwa do końca i przerwać passy czterech kolejnych meczów bez zwycięstwa. Na bramki Abramowicza i Angielskiego odpowiedzieli Diego Carioca i Marc Gual. 2:2 na Stadionie MOSiR w Radomiu.
- Gospodarze prowadzili do 61 minuty 2:0
- Jagiellonia strzeliła szybko dwa gole i uratowała remis
- Radomiak wygrał tylko dwa z ostatnich 10 meczów w Ekstraklasie
Do przerwy wiało nudą
W pierwszej połowie piłkarze Radomiaka i Jagiellonii Białystok usypiali kibiców zgromadzonych na stadionie w Radomiu i przed telewizorami. Mnóstwo było niecelnych podań, nietrafionych wrzutek i przypadkowych, rwanych akcji. Pierwszą dozę emocji zapewnił w 36 minucie Filip Majchrowicz. Bramkarz gospodarzy wyszedł przed pole karne i nie do końca dobrze porozumiał się z obrońcami. W efekcie piłkę przejął Gual, ale nie zdołał wykorzystać należycie tej sytuacji.
Wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się wynikiem bezbramkowym. W 44 minucie Radomiak wyszedł jednak na prowadzenie. Po rzucie rożnym zamieszanie w polu karnym Jagiellonii wykorzystał Dawid Abramowicz i z bliskiej odległości wpakował piłkę do siatki. Niefortunnie interweniowali obrońcy Jagi, którzy zamiast zażegnać zagrożenie po wrzutce przedłużyli ją, niejako “asystując” obrońcy Radomiaka.
Grad goli po przerwie
W 60 minucie kolejny błąd obrońców Jagiellonii wykorzystał Karol Angielski i podwyższył prowadzenie Radomiaka na 2:0. Znakomitym podaniem napastnika gospodarzy obsłużył Roque Junior. Jagiellonia odpowiedziała błyskawicznie. Szybka kontra, dogranie z lewej strony w pole karne wprost pod nogi Diego Carioci i gol kontaktowy. Tak ekspresowa odpowiedź gości zwiastowała duże emocje w końcówce meczu.
Zaledwie pięć minut później Jaga wyrównała stan rywalizacji na 2:2. Znakomitym strzałem zza pola karnego popisał się w tej sytuacji Marc Gual. Piłka odbiła się od poprzeczki, spadła za linią bramkową i wróciła w pole. Początkowo piłkarzom Radomiaka wydawało się, że bramka nie padła, ale sędzia po szybkiej konsultacji trafienie uznał. Po straconej bramce z zawodników gospodarzy wyraźnie uszło powietrze. Większe zagrożenie płynęło ze strony piłkarzy trenera Nowaka, ale więcej bramek tego wieczora już nie oglądaliśmy. Radomiak był blisko przełamania, ale znowu się nie udało.
Komentarze