W 2019 rok w Hercie – po przyjściu do klubu nowego inwestora – zaczął się sen o potędze. Niecałe 3 lata później berlińczycy są chyba dalej od sukcesów niż ludzkość od załogowego lotu na marsa. Starą Damę trapią konflikty, fatalne wyniki i kontuzje, zaś na stanowisko trenera zatrudniono kata. To wszystko w momencie, gdy Hertha walczy o utrzymanie, a przed nią prestiżowy mecz derbowy z Unionem.
- Lars Windhorst zaiwestował w Herthę około 375 mln euro. Efekt jest bardzo mizerny.
- Herthę trawi konflikt pomiędzy Larsem Windhorstem a prezydent klubu Wernerem Gegenbauerem.
- Od kilku tygodni Herthę Berlin prowadzi Felix Magath.
A miało być tak pięknie…
Sezon 2018/19 Hertha zakończyła na takim sobie 11. miejscu w tabeli. W zasadzie była to kolejna kampania bez większej historii. Nie rozpamiętywano jednak tego zbyt mocno, ani nie oglądano się za siebie, bo przecież na Starą Damę czekała świetlana przyszłość. Miały ją zapewnić pieniądze Larsa Windhorsta, nowego i bardzo zamożnego mniejszościowego udziałowca w klubie, człowieka, który dorobił się majątku, prowadząc firmę inwestycyjną Sapinda (dziś nosi nazwę Tennor). Milioner nigdy nie bał się ryzyka, co w ostateczności wyniosło go na listę najbogatszych Niemców, ale wcześniej kilka razy doprowadzało jego biznesy do bankructwa. Windhorst, wkładając pieniądze w Herthę, znów zaryzykował z nadzieją, że wkrótce mu się to opłaci (nie ukrywa, że klub jest jego inwestycją). Pomylił się okrutnie, Minęły niemal 3 lata od transakcji, a on utopił kilkaset milionów euro. W dodatku projekt nie broni się pod względem sportowym.
Zmiany, zmiany, zmiany…
Od 2019 roku w Hercie ciągle kogoś się zmienia. Na przykład trenerów. Na początku misję budowy zespołu powierzono Ante Čoviciowi, człowiekowi, który przez 6 lat prowadził rezerwy klubu. Wyniki były słabe, więc postawiono na kogoś z większym nazwiskiem i silniejszym charakterem, czyli na Jürgena Klinsmanna. Po 10 spotkaniach były piłkarz dał sobie spokój, więc zarząd dał poprowadzić zespół Alexandrowi Nouriemu. Sezon 2019/20 dokończył zaś Bruno Labbadia. Jednak i jemu dość szybko zabrakło paliwa, bo w styczniu 2021 zastąpił go Pal Dardai. Po Węgrze był jeszcze Tayfun Korkut. Teraz drużynę prowadzi Felix Magath. 7 szkoleniowców w niecałe 3 sezony. Może w Polsce to normalka, ale nie w Niemczech.
Mało niemieckie są także konflikty pomiędzy osobami, które odpowiadają za poszczególne działki w klubie. Klinsmann pracował jako trener, ale zamierzał zwiększyć swoją rolę na wzór menedżerów w angielskich klubach. Chciał mieć wolną rękę przy transferach. Na to jednak nie było zgody dyrektora Michaela Preetza, który ani myślał oddawać części swojej władzy. W końcu Klinsi rzucił papierami i ogłosił, że odchodzi ze stanowiska. Bardzo to ubodło Windhorsta. Inwestor skrytykował decyzję mistrza świata z 1990 roku. – Sposób, w jaki odszedł był i jest dla mnie nie do zaakceptowania – mówił.
W klubie zresztą nie ma już też Michaela Preetza. Ten były piłkarz i wieloletni dyrektor sportowy Starej Damy w końcu zapłacił posadą za niewypały transferowe. Największymi głazami, które wrzucono do jego ogródka, były bardzo kosztowne ruchy polegające na sprowadzeniu do Berlina Lucasa Tousarta, Krzysztofa Piątka, Santiego Ascacibara czy Dodiego Lukebakio. – Preetz napełniał wózek na zakupy, a Windhorst płacił – obrazowo pisał o działaczu portal dw.com. To właśnie biznesmen miał był głównym orędownikiem zwolnienia Preetza.
Czytaj także: Jungle grandpa czy forrest grandfather? Kim jest Leo Messi? | Tetrycy #6
Obowiązki Michaela Preetza przejął Arne Friedrich, kolejny były zasłużony piłkarz Herthy. Jego także już nie ma w klubie. Teraz za pion sportowy odpowiada Fredi Bobic.
Z kolei jesienią ubiegłego roku z tego berlińskiego chaosu postanowił uciec Carsten Schmidt, dyrektor zarządzający.
Klika
Bardzo poważnym problemem berlińczyków jest konflikt na linii Windhorst – prezydent klubu Werner Gegenbauer. Inwestor zarzuca szefowi Herthy niegospodarność, tworzenie kliki i niechęć do współpracy. Trudno mu się dziwić, skoro klub od czasu przyjścia niemieckiego finansisty „przepalił” około 375 mln euro, a sukcesu sportowego nie ma. – Liczyłem na to, że będę w stanie współpracować z zarządem i prezydentem, nawet pomimo zasady 50+1. To do tej pory nie zadziałało. Do tej pory nie komentowałem spraw sportowych. Ale po kilku miesiącach stało się dla mnie jasne, że bardzo trudno jest pracować jako zespół pod kierownictwem Gegenbauera. Nie chodzi mu o sukces sportowy klubu, ale o utrzymanie władzy. W klubie jest klika – komentował Windhorst.
Choć Windhorst nie sprecyzował, o co dokładnie mu chodzi z tą kliką, łatwo domyśleć się, że miał na myśli fakt, iż firmy Gegenbauera zajmują się utrzymaniem zieleni oraz sprzątaniem Stadionu Olimpijskiego w Berlinie. Hertha wynajmuje ten obiekt na swoje mecze domowe.
Obietnica, której nie było?
Inwestor jest sfrustrowany. Posiada 49,9% udziałów w klubie (na więcej nie pozwala niemieckie prawo), za które zapłacił 224 mln euro, a mimo to nie może pozbyć się Gegenbauera. Nawołuje jednak członków stowarzyszenia, by podczas majowego walnego zgromadzenia odwołali prezydenta ze stanowiska. Czy jest to możliwe? Jak najbardziej. Ale wiele zależy od tego, czy Hertha utrzyma się w Bundeslidze. Jeśli tak, pozycja Gegenbauera wzmocni się. Z drugiej strony pozostanie obecnego szefa na stanowisku oznacza to, że Windhorst zakręci kurek z pieniędzmi. Inwestor już zapowiedział, że dopóki Gegenbauer będzie rządził przy Hanns-Braun-Strasse, on nie da klubowi ani eurocenta.
Fani wydają się rozumieć frustrację Windhorsta, ale mają do niego żal, że w tak trudnym momencie dla klubu (Hertha walczy o utrzymanie) eskaluje konflikt i nie przedstawia alternatywy dla kandydatury Gegenbauera. – W roli inwestora posuwa się bardzo daleko. Może za daleko. Ale może też wysunąć alternatywę dla prezydenta i wtedy będzie można przegłosować jego propozycję. Na razie nie ma alternatywy i uważam to za szczególnie słabe. Nie sądzę, aby w pełni rozumiał, że Hertha BSC jest nadal klubem sportowym, a nie biznesem – powiedział dla rrb24.de Lukas Kloss, autor bloga i podcastu Hertha BASE.
– Myślę, że ta dyskusja jest niewłaściwa. Mamy teraz inne problemy i powinniśmy skoncentrować się na utrzymaniu w lidze – stwierdził z kolei Jörg Häns, wiceprezes najstarszego fanklubu Herthy.
Pożar w Berlinie próbował podobno nieco przygasić Fredi Bobic. Miał on poprosić Windhorsta, by do zakończenia sezonu nie komentował sytuacji w klubie, a biznesmen miał się na to zgodzić. Kwestia rzekomej obietnicy wyciekła jednak do mediów. A wtedy inwestor zaprzeczył, jakoby dał takie słowo Bobiciowi. – To jest kłamstwo. Nigdy nie dałbym takiej obietnicy. Jestem za przejrzystością, otwartością i przeciw zakulisowym gierkom – napisał na Twitterze Windhorst.
Kat
W marcu trenerem Herthy został tyleż utytułowany co kontrowersyjny Felix Magath. Decyzja o powierzeniu mu misji uratowania Bundesligi wywołała spore zdziwienie w Niemczech. 69-latek słynie bowiem z niezwykle twardej ręki i niezwykle ciężkich treningów. W opowieściach jego byłych podopiecznych przewijają się wątki mdlejących z wycieńczenia zawodników i konieczności trenowania z kontuzją. Widocznie kierownictwo klubu uznało, że piłkarzom trzeba ostro dokręcić śrubę i wyzwolić w nich wolę walki.
Berlińczycy pod kierownictwem Saddama – jak mówi się w Niemczech o Magacie – zaczęli dobrze – od wygranej 3:0 z Hoffenheim. Potem jednak zaliczyli kolejną porażkę i znaleźli się w strefie spadkowej. W przegranym meczu z Bayerem Leverkusen przebiegli aż 11 kilometrów więcej niż rywale. Widać więc już rękę kata. Jednak z drugiej jednak trudno zrozumieć, dlaczego Magath, w sytuacji gdy jego drużyna miała niekorzystny wynik, za pomocnika wpuścił 18-letniego obrońcę, trzymając na ławce niezłego napastnika, jakim jest Davie Selke.
Sytuacja nie jest jeszcze beznadziejna, bo w terminarzu poza Unionem i Borussią Dortmund, pozostali im rywale z dolnej połowy tabeli, ale trzeba zacząć punktować.
Derbowy mecz z 7. w tabeli Unionem może być albo błogosławieństwem, albo przekleństwem. Wygrana lub chociaż remis po jako takiej grze byłby z pewnością pozytywnym impulsem. Z kolei przegrana prawdopodobnie pogłębi marazm.
Hertha – Union. Polak w bramce
Póki co największym wygranym berlińskich problemów jest Polak Marcel Lotka. 20-latek przychodził do Herthy jako czwarty bramkarz. Urazy leczą jednak numer 1 Alexander Schwolow oraz jego zmiennik Rune Jarstein. Z kolei Duńczyk Oliver Christensen nie zdobył zaufania Magatha. Wielce prawdopodobne, że Lotka będzie zatem pierwszym golkiperem Starej Damy do końca sezonu. Latem zaś przeniesie się do Borussi Dortmund, gdzie będzie strzegł bramki drużyny rezerw.
Mecz Hertha – Union zostanie rozegrany w sobotę, 9 kwietnia, o 18:30.
Komentarze