Pogoń Szczecin wykonała zadanie w 26. kolejce Ekstraklasy. W piątkowy wieczór wyższość tej drużyny musiała uznać Wisła Kraków (1:4).
Zabójcza skuteczność Wisły
Nikt nie miał wątpliwości, że faworytem piątkowego meczu w Szczecinie jest Pogoń. Gospodarze potwierdzali to od samego początku. Przejęli oni inicjatywę i kontrolowali tempo spotkania, oddając przy tym mnóstwo strzałów.
Zespół Kosty Runjaicia drogę do bramki przeciwnika znalazł w 19. minucie. Wówczas Piotr Parzyszek zagrał do Mariusza Fornalczyka, a ten chciał oddać strzał, co ostatecznie uczynił jednak Joseph Colley, który dał Pogoni prowadzenie 1:0.
Wisła Kraków była niewidoczna, ale zabójczo skuteczna w ofensywie. Do przerwy oddała bowiem ledwie jeden strzał. Dodatkowo był on celny i po pół godziny gry zapewnił gościom z Małopolski remis 1:1. Mariusz Malec chciał oddalić zagrożenie z szesnastki i wybił piłkę. Na nieszczęście Pogoni, obrońca Portowców zrobił to tak, że futbolówkę z łatwością przechwycił Matej Hanousek. Czech zagrał ją do będącego w polu karnym Luisa Fernandeza. Hiszpan strzelił drugiego gola w tym sezonie
Pogoń nie odpuściła i dzięki swojemu uporowi, dwie minuty przed końcem podstawowego czasu gry, znów wygrywała. Sebastian Kowalczyk świetnie wypatrzył ustawionego w polu karnym Kamila Drygasa, a ten nie miał problemu z umieszczeniem piłki w siatce po uderzeniu piłki głową w prawy róg bramki.
Fornalczyk znów miał pecha
Po zmianie stron Pogoń starała się podwyższyć prowadzenie. Gdybyśmy zobaczyli jednak gola dla Wisły, nikt nie byłby przesadnie zaskoczony. Tym bardziej kibiców gospodarzy może radować fakt, że Portowcy przezwyciężyli trudności i wygrywali różnicą dwóch trafień. Pomógł w tym Damian Dąbrowski, który wykonał kapitalne długie podanie w kierunku Kamila Grosickiego. Rozpędzony skrzydłowy Portowców zwolnił w polu karnym i poczekał na wbiegającego w szesnastkę Fornalczyka, który znów nie wpisał się na listę strzelców. Jego intencje uprzedził Konrad Gruszkowski. Zdobył on bowiem bramkę samobójczą.
Trzeci gol dla Pogoni podciął Wiśle skrzydła. Zwłaszcza, że krakowianie zdobyli dwie bramki samobójcze. Biała Gwiazda nie zdołała już odwrócić losów spotkania i zasłużenie przegrała w piątkowy wieczór. Końcowy wynik to 4:1, ponieważ na sam koniec bramkę zdobył Michał Kucharczyk Tym samym goście wciąż czekają na pierwsze zwycięstwo w 2022 roku. Z kolei szczecinianie wrócili na fotel lidera i wykonali kolejny krok w walce o mistrzostwo Polski.
Komentarze