– Putin osobiście opowiedział mi o swoim planie nabycia Chelsea, aby zwiększyć obecność rosyjską na miejscu i poprawić wizerunek kraju, nie tylko wśród angielskiej elity, lecz także wśród zwykłych obywateli – te zdania wypowiedziane przez Siegieja Pugaczowa, niegdyś rosyjskiego oligarchę i byłego zaufanego człowieka Władimira Putina, oddają rolę sportu, jaką pełni on w wizji tego dyktatora.
- Autorka książki “Ludzie Putina” starała się zbadać sprawę przejęcia Chelsea przez Romana Abrmowicza
- Są źródła, które potwierdzają, że dyktator Rosji Władimir Putin miał duży udział przy zakupie jednego z największych angielskich klubów
- Książka Catherine Belton “Ludzie Putina” ukazała się w Polsce 9 marca nakładem Wydawnictwa SQN
Książkę “Ludzie Putina” można zakupić w tym miejscu
Chelsea jako narzędzie “putinizacji sportu”
Pugaczow jest jedną z osób, która pomagała przy powstawaniu książki “Ludzie Putina”. O tyle cenną, że sam był uczestnikiem zdarzeń, człowiekiem obdarzonym przez obecnego zbrodniarza wojennego zaufaniem. Jednak autorka – dziennikarka Catherine Belton – w opisywaniu sportowych konekcji Władimira Putina sięga głębiej. Pokazuje mechanizmy „putinizacji sportu”. Pobudza do refleksji, jak duży wpływ na późniejsze przyznanie Rosji mistrzostw świata miało przejęcie Chelsea przez Abramowicza. Oburza, że prawie nikt nie pytał o pochodzenie pieniędzy, które na klub przeznacza rosyjski miliarder. Teraz, gdy dwukrotni zdobywcy Pucharu Europy, są wyrywani jego rąk, jeszcze bardziej warto zapoznać się z fragmentami książki. By zrozumieć, że ze strony władz Wielkiej Brytanii nie jest to żadne widzi mi się albo działanie na oślep, tylko sankcja wymierzona pośrednio w samego Putina.
Nawet jeśli prawdą jest to, co mówią współpracownicy Abramowicza – że sam Putin niewiele miał wspólnego z transakcją z 2003 roku – nie da się ukryć, że zyskał na niej krocie.
“Ludzie Putina” to pozycja, która idealnie wpisuje się w oświadczenie Szachtara Donieck opublikowane niedługo po wybuchu wojny w Ukrainie. “W sporcie międzynarodowym nie ma miejsca dla kraju, który wybrał drogę wojny i zagraża światu swoją bronią jądrową. Rosyjskie władze wykorzystują osiągnięcia sportowe do szerzenia propagandy własnej ideologii. Sport nie jest dla Rosjan źródłem szlachetnej, pokojowej, przyjaznej rywalizacji. To narzędzie popularyzujące ich idee zastraszania, mordowania i niszczenia”.
Niżej oddajemy już głos Catharine Belton pozbawiony naszego komentarza. Oto fragmenty jej książki.
Jak Abramowicz kupował Chelsea
Rosyjskie firmy dopuszczone do obrotu giełdowego w Londynie zapewniały strumień zysków bankierom, prawnikom, konsultantom oraz specjalistom od PR-u. Miasto kąpało się w rosyjskiej gotówce. Lecz zamiast zmian w samej Rosji pod wpływem integrowania się jej rynków z zachodnimi następował proces przeciwny – to Rosja zmieniała Zachód. Przybywający do brytyjskiej stolicy potentaci finansowi, którzy – jak liczono – staną się niezawisłą siłą napędową przemian, coraz bardziej się uzależniali od Kremla. Byli zakładnikami obrastającego w autorytaryzm Putina i jego kleptokratycznego państwa. Zachód nie zdołał wprowadzić w Rosji systemu polegającego na praworządności – powoli sam ulegał skorumpowaniu. Jakby wstrzyknięto mu jakiś wirus.
Jak się wydaje, droga ta została przetarta, gdy latem 2003 roku Roman Abramowicz dokonał zakupu londyńskiego klubu piłkarskiego Chelsea. Kwota, jaką zapłacił – 150 milionów funtów, czyli 240 milionów dolarów – została uznana za PR-owski wyczyn. Stołeczne dzienniki zachwycały się prywatnym odrzutowcem Boeing 767 Abramowicza, którym ten przylatywał do Londynu na inspekcje swojego nowego nabytku. Długie artykuły poświęcano opisom jego luksusowych jachtów, w tym największego na świecie, o nazwie Eclipse, pływającego pałacu długości 168 metrów, z dwoma lądowiskami dla helikopterów oraz własną łodzią podwodną. Tajemniczy oligarcha o zarośniętej twarzy, ubrany w zwykłe dżinsy, cieszył się powszechnym uznaniem, ponieważ wydawał bajońskie sumy na najsławniejszych zawodników świata dla Chelsea, unowocześnił również stadion Stamford Bridge. Tylko nieliczni zadawali pytania o pochodzenie tych pieniędzy. “Bardzo korzystny jest to rozgłos – mówił jeden z byłych współpracowników Abramowicza. – Dzięki Chelsea [Roman] może liczyć na trzy ostatnie strony każdej gazety, a jednocześnie nikt nie napisze o nim niczego złego. Nikt go o nic nie zapyta”.
***
Według Siergieja Pugaczowa Putinowski Kreml miał rację, zakładając, że optymalna droga do uzyskania akceptacji społeczeństwa brytyjskiego wiedzie przez jego największą miłość, to znaczy narodową dyscyplinę sportu. Zgodnie z poglądem Siergieja Pugaczowa od początku celem zakupu klubu piłkarskiego była budowa przyczółka rosyjskich wpływów w Zjednoczonym Królestwie.
“Putin osobiście opowiedział mi o swoim planie nabycia Chelsea, aby zwiększyć obecność rosyjską na miejscu i poprawić wizerunek kraju, nie tylko wśród angielskiej elity, lecz także wśród zwykłych obywateli”, dodał były oligarcha, nawiązując do spotkania, które miał on odbyć z Putinem na rok przed dokonaniem przez Abramowicza transakcji. Również zdaniem innego rosyjskiego potentata finansowego i byłego współpracownika Abramowicza to Putin miał poprosić Romana o kupno klubu. Transakcja uczyniła z Abramowicza brytyjskiego celebrytę, i to w jednej chwili. Zaproszenie na mecz oglądany z jego prywatnej loży stało się w mieście głównym obiektem pożądania. Dla niego samego “był to natomiast […] bilet wstępu do kręgów brytyjskiej śmietanki towarzyskiej”, powiada wspomniany rosyjski magnat finansowy.
Były współpracownik Abramowicza zasugerował ponadto, że wejście oligarchy w futbolową Premier League miało też jakoby inny cel: zwiększenie wpływów Rosji w FIFA, międzynarodowej federacji piłkarskiej, która później wybrała ten kraj na gospodarza mistrzostw świata w 2018 roku. – Putin poprosił Romana, aby zainteresował się piłką nożną – mówi były współpracownik Abramowicza. – [Prezydent] uznał, że powinni mieć większe chody w FIFA, którą znano jako organizację skorumpowaną. Poprzez Chelsea zdobyli bilet wstępu do świata futbolu – dodaje wspomniany rosyjski magnat. – Abramowicz mógł go używać do lobbowania za mundialem, co było dla Moskwy bardzo ważne. Chcieli wygrać te mistrzostwa, aby pokazać ludziom, że Rosja nie jest izolowana. To miało dla nich duże znaczenie.
“Zubożały klejnot”. Dlaczego akurat Chelsea i czy Kreml faktycznie majstrował przy transakcji?
– Brak jest dowodów, poza oświadczeniami pojedynczych osób, które by potwierdzały rewelacje Pugaczowa – powiedział ekswspółpracownik Abramowicza, rosyjski potentat finansowy – na temat zakupu klubu piłkarskiego Chelsea.
Pewna osoba bliska Abramowiczowi zdecydowanie zaprzeczyła, by oligarcha, kupując ów klub, działał z polecenia Kremla. Inna bliska mu osoba powiedziała, że potentat najpierw przyglądał się klubom we Włoszech i w Hiszpanii, ale okazały się “problematyczne”. Po przeanalizowaniu czterech innych brytyjskich drużyn wybór padł na Chelsea, ponieważ był to “zubożały klejnot”. Osoba ta dodała, że prezydent mógł być poinformowany o tym dealu. Sam Abramowicz powiadał, że jako właściciel Chelsea cały czas realizował dwie ambicje: powołanie do życia zespołu piłkarskiego światowej rangi oraz sprawienie, by klub odgrywał pozytywną rolę w całej społeczności. Rzecznik oligarchy podkreślił ponadto, że na poprzednich rozprawach sądowych w Wielkiej Brytanii postrzegano Pugaczowa jako niewiarygodnego świadka. Rzecznik powiedział również, że zakup Chelsea FC nie miał na celu atakowania przez Rosjan FIFA i że dokonano go na wiele lat przed tym, jak Rosjanie ogłosili zamiar organizowania Mundialu w 2018 roku. Abramowicz udostępniał swoją lożę na stadionie tylko członkom rodziny i przyjaciołom, nigdy nie zapraszał tam brytyjskich polityków – podkreślił rzecznik.
Niektórzy sugerowali, że kupując tę drużynę akurat wtedy, Abramowicz realizował element planu zabezpieczenia przynajmniej części swojej fortuny przed ewentualnym atakiem Kremla. Lecz bez względu na motywy, którymi się kierował, zakup Chelsea miał się stać symbolem potęgi rosyjskich pieniędzy, które napływały do Wielkiej Brytanii. Ochocza akceptacja nowego właściciela klubu pomogła Rosjanom wejść w tkankę miejskiego życia Londynu.
Na temat Abramowicza zadawano niewiele pytań – jak mogłoby się wydawać – między innymi dlatego, że zdawał się on nie mieć nic wspólnego z kagiebistami Putina. Utrzymywał natomiast bliskie więzi z Jelcynowską Familią – z Walentinem Jumaszewem oraz Aleksandrem Wołoszynem, szefem kancelarii Jelcyna. Postrzegano go jako akceptowalne oblicze rosyjskiego biznesu, reprezentanta bardziej liberalnego skrzydła tamtejszego elity, z którym Wielka Brytania bardzo pragnęła dobrych relacji. Lecz Aleksander Temerko, były udziałowiec Jukosu, który pod koniec 2004 roku uciekł z Rosji do Wielkiej Brytanii, twierdził, że przekonanie to było zwyczajnie na rękę Putinowi. – Putin lubi posyłać w świat ludzi w rodzaju Abramowicza i Jumaszewa, żeby opowiadali, że nie jest wielbłądem – twierdził Temerko. – Są mu właśnie do tego potrzebni. To dobrowolni, darmowi ambasadorowie prezydenta. Rzecznik Abramowicza zaprzecza tym twierdzeniom.
Roman Abramowicz – skąd on się wziął?
Kiedy Roman Abramowicz wyruszał w drogę, żeby objąć posadę gubernatora dalekowschodniego Czukockiego Okręgu Autonomicznego (tak zwanej Czukotki), skutego lodem obszaru po drugiej stronie Cieśniny Beringa (względem Alaski), wciąż trwał pierwszy rok prezydentury Władimira Putina. Zmierzał do zapomnianego przez Boga miejsca na krańcu świata, sześć tysięcy kilometrów od Moskwy, gdzie drzewa prawie nie rosną, a wichry wyją tak wściekle, że zwalają z nóg psy i miotają nimi po ulicach.
***
Mieszkańcy Czukotki całowali ziemię, po której stąpał Abramowicz. Ów magnat finansowy – z twarzą okrytą kilkudniowym zarostem, o nieśmiałym uśmiechu – dorastał jako sierota, wychowywany przez dziadków w nijakim, biednym mieście naftowym na północy Rosji – teraz jednak występował jako dobroczyńca całego regionu. Przysłał na miejsce zespół specjalistów, którzy mieli pracować nad podniesieniem tutejszych standardów życia. Powstała nowa stacja telewizyjna oraz stacje radiowe, wybudowano kręgielnię, ogrzewane kryte lodowisko, a także kino. Abramowicz wydał na to wszystko dziesiątki miliardów własnych rubli, jak gdyby skłaniał głowę w hołdzie lennym przed Putinem, który wzywał wielki biznes do wzięcia na siebie większej odpowiedzialności społecznej w ramach zadośćuczynienia za nadużycia z lat 90.
Według niektórych nie miał wyboru. Według innego potentata finansowego, bliskiego Abramowiczowi, został on zesłany na Czukotkę z polecenia samego Władimira Władimirowicza, ponieważ Putin chciał przejąć pod swoją komendę całą fortunę, jaką oligarcha zbił na udziałach w wielkiej firmie naftowej Sibnieft oraz w Rusalu, gigancie aluminiowym, który wytwarzał ponad 90% ogólnej produkcji kraju. Nie wystarczyło, że fundacja charytatywna Abramowicza o nazwie Biegun Nadziei była gotowa wpłacić kwotę 203 milionów dolarów na Petromed, firmę dostarczającą sprzęt medyczny i powiązaną z Bankiem Rossija. Putin pragnął mieć dostęp także do pozostałej części gotówki w dyspozycji Abramowicza, a panujące wówczas przepisy sprawiały, że łatwiej dawało się zamknąć urzędników niż biznesmenów. „Putin powiedział mi, że Abramowicz jako gubernator łamie prawo i że może go od razu wsadzić za kratki”, wspominał jeden ze współpracowników oligarchy. To, że inwestował on na Czukotce spore sumy z własnego majątku, mogło na pozór zmniejszać ryzyko aresztowania, ale nad Sibnieftem stale wisiała groźba oskarżeń o oszustwa podatkowe, podobnych do tych, jakie wytoczono Jukosowi, zwłaszcza że – w oczach niektórych – osobiste zaangażowanie finansowe Abramowicza w regionie czukockim stanowiło element procesu obustronnie korzystnego, który jeszcze bardziej uzależniał go od Kremla. Wkrótce po wyborze Abramowicza na gubernatora Sibnieft zaczął przekazywać duże transze ropy poprzez spółki handlowe zarejestrowane w obwodzie dalekowschodnim, które natychmiast uzyskały setki milionów dolarów w zwolnieniach podatkowych.
***
Jak gdyby dla ostrzeżenia zaledwie kilka miesięcy po objęciu urzędu gubernatora przez Abramowicza wezwano go do prokuratury w Moskwie na przesłuchanie. Domniemane oszustwa podatkowe, które wchodziły tu w grę, zdawały się zrazu stosunkowo drobne: tylko 350 tysięcy dolarów zaległości. Jednak trzy lata później, w marcu 2004 roku, tuż po tym, jak rosyjski urząd skarbowy zażądał pierwszej wpłaty zaległych podatków, co skończyło się upadkiem Jukosu i jego przejęciem przez państwo, suma nagle urosła. Sondowano teraz, czy Sibnieft może uiścić ponad miliard dolarów rzekomej niedopłaty za 2001 rok.
Podczas gdy Roman Abramowicz harował na Czukotce, by podnieść tamtejszy standard życia, w Moskwie i innych stolicach regionów zachodziły bardziej spontaniczne przemiany. Początkowo powoli, potem coraz szybciej w centrach miast budowano wielkie galerie handlowe w stylu europejskim. Marki takie jak Mango, Benetton, Diesel czy Adidas zastępowały nędzne towary z walących się domów handlowych z nieodległej sowieckiej przeszłości.
W ekskluzywnych restauracjach w ośrodkach miejskich w głębi Syberii serwowano jagnięcinę z Nowej Zelandii, cielęcinę z Australii i wina z Francji. Wydatki na konsumpcję ruszyły w górę. Rosja zaczynała hodować swoją klasę średnią; ludzie wreszcie mieli pieniądze do wydania, i to po dziesięcioleciu, w którym dwukrotnie w ciągu jednej nocy zniknęły ich wszystkie oszczędności. Ponieważ ceny ropy rosły, wzrost gospodarczy w latach po wyborze Putina na prezydenta osiągnął wskaźnik 6,6% rocznie, a miesięczna pensja zwiększyła się czterokrotnie.
Były to dni obfitości i stabilizacji. Właśnie wtedy narodził się status Putina jako półboga, cara, któremu Rosja zawdzięczała ocalenie, choć przecież zwyżka cen ropy naftowej na świecie stanowiła rzecz całkowicie odeń niezależną. Naród rosyjski zawarł ze swoim prezydentem swoisty niepisany pakt: lud nie zauważał rosnącej korupcji w państwie, coraz bardziej autorytarnej władzy FSB oraz wszystkich innych służb nad biznesem małym i dużym.
Artykuł bazuje na fragmentach książki Catharine Belton “Ludzie Putina”
Komentarze