W ćwierćfinałowym pojedynku w Zabrzu Lech Poznań nie dał nawet cienia szansy Górnikowi. Poznaniacy kontrolowali spotkanie niemal przez 90 minut, nie pozwalając podopiecznym Jana Urbana na zagrożenie bramce strzeżonej przez Mickeya van der Harta. Zasłużona wygrana 2:0 i pewny awans do półfinałów, w których czekają już Olimpia Grudziądz i Raków Częstochowa.
- Lech Poznań został kolejnym półfinalistą Pucharu Polski
- Górnik nie potrafił się przeciwstawić gościom w tym spotkaniu
- Kolejorz ma w tym sezonie szansę na podwójną koronę. Jest liderem Ekstraklasy i awansował do najlepszej czwórki PP
Faworyt bierze sprawy w swoje ręce
Lech do rywalizacji w ćwierćfinale pucharu Polski przystępował zmotywowany istotnym wyjazdowym zwycięstwem w Szczecinie. Dodatkowo ich pewność siebie podbudowywał fakt, że to oni byli przed meczem postrzegani jako wyraźny faworyt pojedynku z Górnikiem Zabrze. Dla trenera Jana Urbana kluczową informacją przed meczem był powrót do zdrowia Lukasa Podolskiego. Bez Niemca gra ofensywna Górnika mocno kulała, co było widoczne w spotkaniu z Piastem Gliwice.
Podolski zaznaczył swoją obecność na boisku już w pierwszych minutach meczu, kiedy uderzał niecelnie na bramkę van der Harta. Dość szybko inicjatywę zaczęli przejmować piłkarze gości, wśród których brylował Jesper Karlstrom. Szwed znakomicie pracował w destrukcji, odzyskując wiele cennych piłek. Pomysłem Górnika stały się zatem ataki z kontry, które nie przynosiły jednak wymiernych korzyści.
Lech lepszy piłkarsko był dużo lepszy w pierwszej połowie. Piłkarze częściej utrzymywali się przy piłce i przede wszystkim potrafili wymienić kilka celnych podań. Kolejorz prowadzenie objął już w 31 minucie meczu. Po pięknej akcji zespołowej piłkę na skrzydle rozprowadził Pedro Rebocho i mocno dograł w pole karne. Piłka trafiła do Amarala, który mocnym strzałem nie dał szans bramkarzowi Górnika.
Zabrzanie pierwsze poważne zagrożenie w meczu stworzyli w 37 minucie. Pojedynek na skrzydle wygrał Dadok, który minął dwóch rywali i dograł piłkę w pole karne. Ta trafiła pod nogi Podolskiego, który oddał mierzony strzał sprzed pola karnego. Bramkarz Lecha nie musiał jednak interweniować. Pod koniec pierwszej połowy piłkarze Górnika mieli ogromne problemy z wyprowadzaniem piłki, wskutek czego goście stworzyli sobie kilka dobrych okazji do podwyższenia wyniku. Bliski tego był choćby Amaral, uderzając celnie na bramkę w 43 minucie.
Ostra reakcja Urbana w przerwie
Trener w przerwie zdecydował się na przeprowadzenie aż czterech zmian, aby odmienić nieco nędzny obraz gry drużyny. Co ciekawe wymieniona została cała formacja pomocy. Na niewiele się to jednak zdało. Lech prowadził grę i w 58 minucie strzelił bramkę na 2:0. Uderzenie Kamińskiego sparował do boku Sandomierski, jednak wobec dobitki Amarala był już bezradny. Sędzia początkowo bramki nie uznał sugerując spalonego, jednak po weryfikacji Var jasne stało się, że gol został zdobyty prawidłowo.
Zaledwie dwie minuty później goście mogli zamknąc tę rywalizację bramką numer trzy, jednak Sandomierski obronił groźny strzał Kamińskiego. Paradoksalnie gra Górnika po przeprowadzonych zmianach wyglądała jeszcze gorzej niż przed przerwą. Gubili się obrońcy, problem z wyprowadzaniem piłki mieli pomocnicy.
Po raz pierwszy pozytywnie w drugiej połowie Górnik zaprezentował się w 64 minucie. Z akcją ofensywną pomknął Nowak, a jego strzał z pola karnego w ostatniej chwili zablokował Pereira. Była to jedna z niewielu udanych akcji ofensywnych Zabrzan w drugiej połowie.
Trener Górnika ma nad czym się zastanawiać
Do końcowego gwizdka arbitra Lech kontrolował mecz i zasłużenie wygrał 2:0. Górnik po raz kolejny mocno zawiódł, jednak dużo gorsza od wyniku, była gra gospodarzy. Niezliczona liczba błędów i problemy z wyprowadzaniem piłki nie pozwoliły nawet na nawiązanie rywalizacji z dobrze tego wieczora dysponowanym Lechem.
Komentarze