Siedem goli w Łodzi, hit zaplecza Ekstraklasy nie zawiódł

Piłka ląduje w bramce Widzewa
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Piłka ląduje w bramce Widzewa

Pierwszej porażki przed własną publicznością w tym sezonie doznał Widzew Łódź, który wysoko 2:5 przegrał z Arką Gdynia. Goście potwierdzili tym samym, że nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa w walce o awans do Ekstraklasy.

Łódź zdobyta po raz pierwszy

Spotkanie fantastycznie rozpoczęło się dla Arki, która już w szóstej minucie objęła prowadzenie, po tym jak kapitalnym uderzeniem bezpośrednio z rzutu wolnego popisał się Adam Deja. Widzewowi udało się jednak doprowadzić do wyrównania jeszcze przez przerwą. W 39. minucie piłka ponownie znalazła drogę do bramki po strzale ze stałego fragmentu gry. Bramkarza Arki zaskoczył Radosław Gołębiowski.

Druga połowa toczyła się już pod dyktando Arki, która pięć minut po przerwie ponownie była na prowadzeniu. Rzut karny podyktowany za zagranie piłki ręką przez Daniela Tanżynę wykorzystał, ale nie bez problemów, Hubert Adamczyk.

Goście z Gdyni poszli za ciosem i w kolejnych minutach zdobyli kolejne dwa gole. Najpierw trzeciego gola zdobył Karol Czubak, a kilka chwil później na 4:1, po błędzie Zielińskiego, podwyższył Olaf Kobacki. W 72. minucie gospodarze odpowiedzieli drugim trafieniem, którego autorem okazał się Fabio Nunes.

Ostatnie słowo w tym meczu należało do Arki, która w 82. minucie ustaliła wynik meczu na 5:2. Drugi rzut karny w tym meczu wykorzystał Christian Aleman.

Komentarze