W PZPN przekonują, że dziś nie istnieje coś takiego jak “scenariusz B” na mecz Rosji z Polską, bo na niebie i ziemi nie ma znaków, by nie został zrealizowany “scenariusz A”. Czyli walka w Moskwie 24 marca o finał barażów o mistrzostwa świata. – Ale nie wierzę, że gdyby Rosja najechała na Ukrainę, Infantino mógłby z tym nic nie zrobić – przekonuje nas Michał Listkiewicz, którego zdaniem wówczas najbardziej realną opcją byłoby przeniesienie meczu na neutralny grunt. – Mam powody, by wierzyć, że wyznaczona zostałaby Turcja – dodaje.
- Mimo że niektórzy kibice pytają, tematu wykluczenia Rosji z barażów do mistrzostw świata nie ma i nie będzie nawet, gdyby tamtejsze wojska zaatakowały Ukrainę
- Bardziej realnym scenariuszem – oczywiście wyłącznie w przypadku militarnego ataku – byłoby przeniesienie tego spotkania na neutralny teren
- Zdaniem Michała Listkiewicza, wówczas pod uwagę byłaby brana Turcja
Temat na razie jest martwy
W związku z możliwą agresją Rosji na Ukrainę wśród polskich kibiców pojawiają się pytania: czy gdyby do tego doszło, istnieje ewentualność, że FIFA wykluczy reprezentację naszych najbliższych rywali z rozgrywek, dzięki czemu Polska do finału barażów awansowałaby walkowerem? Z jednej strony to bardzo naiwne pytanie, z drugiej jednak zasadne. Wprawdzie to zamierzchła przeszłość, ale w latach 90. objęta wojną Jugosławia została usunięta najpierw z Euro 92, a następnie z eliminacji mistrzostw świata. Poza tym wachlarz ewentualnych reakcji ze strony piłkarskiej centrali może być znacznie szerszy, nie sprowadzający się do wykluczenia Rosji, ale np. odebrania jej organizacji spotkania w Moskwie.
Zapytaliśmy o tę kwestię w PZPN, ale w związku nie chcą spekulować, co naturalne, bo jako członek FIFA i UEFA na spekulacjach nie jest w stanie nic zyskać, pewnie wręcz przeciwnie. Podobnie rzecz wygląda w UEFA, która jest organizatorem europejskiej części eliminacji mistrzostw świata. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że w Nyonie temat na dziś jest zupełnie martwy. – Gdybym ja miał obstawić, co się wydarzy, to nie spodziewam się, że do inwazji ze strony Rosji faktycznie dojdzie. A skoro nie, to wszystko odbędzie się według planu. Jednak gdybym się mylił i stanie się inaczej, FIFA będzie musiała zareagować. Jak? Może zrobić dosłownie wszystko, to jej rozgrywki – mówi Michał Listkiewicz.
- Czytaj także: Pierwszy meczbol Paulo Sousy
- Czytaj także: Przekupiony sędzia i wątpliwe gole. Inter miał kupić sobie awans do finału
Siła rosyjskiej dyplomacji
Zdaniem byłego prezesa PZPN teoria („FIFA może zrobić wszystko”) nie pójdzie w parze z praktyką.
– Rosja ma ogromne wpływy w dyplomacji sportowej, więc w ogóle nie wierzę w jej wykluczenie. Siłę ich umocowań widzimy choćby na igrzyskach olimpijskich, gdzie sportowcy rosyjscy mieli startować pod olimpijską flagą, a startują pod czymś, co nią nie jest. Flaga olimpijska nie ma przecież rosyjskich barw. Dlatego w ogóle nie porównywałbym tego do wykluczenia Jugosławii sprzed 30 lat. Równego traktowania na świecie nie ma i nie będzie. Z Jugosławią mało kto się wtedy liczył, więc zastosowano najsurowszy wariant. A silniejszym wolno więcej i Rosja na tym skorzysta. Jest zbyt dużo wpływów osobistych i biznesowych, by Rosji mogła stać się krzywda. Wystarczy zobaczyć, kto jest sponsorem Ligi Mistrzów – Gazprom. Wszyscy plują i psioczą na Putina, ale gdy przychodzi do rozliczenia, Gazprom płaci, a tamci biorą.
Gdyby nawet Rosja zaatakowała Ukrainę, równolegle ruszą polityczne naciski na piłkarską centralę. A ta nie ma wystarczająco siły (chęci?), by im nie ulegać. – FIFA długo się przed tym broniła, ale samo przyznanie organizacji mistrzostw świata Katarowi wynikało przecież z nacisków politycznych prezydenta Francji Sarkozy’ego i Michela Platiniego. Sprawdziło się powiedzenie, że jeśli uciekasz przed polityką, ona i tak cię dopadnie.
W 2021 roku FIFA zawiesiła w prawach dwóch swoich członków – Pakistan i Czad. Sytuacja, w których do grona państw z tak słabym lobby w świecie sportu dołączyła potężna Rosja, to materiał na książkę science-fiction.
Mecz w Turcji jako opcja?
Listkiewicz uważa jednak, że w przypadku wojny, która nawet pomimo wycofania się rosyjskich wojsk z Krymu, wciąż wisi w powietrzu, bardzo realne byłoby przeniesienie marcowego barażu na inny teren. Do rozegrania meczu w Polsce nie dojdzie, ale na neutralnym terenie już jak najbardziej. To rozwiązanie, które nie jest żadną nowością. W 2016 roku na stadionie Cracovii doszło do spotkania Ukrainy z Kosowem, które z przyczyn politycznych (Ukraina nie uznaje niepodległości Kosowa i nie utrzymuje z nim stosunków dyplomatycznych) nie mogło zostać rozegrane u naszych wschodnich sąsiadów. Miejsce tego meczu nie zostało ustalone odgórnie przez UEFA. To Kraków był tym tematem zainteresowany.
To nie bez znaczenia w kwestii ewentualnej zmiany lokalizacji dla spotkania Rosji z Polską.
Listkiewicz: – Turcja wielokrotnie zgłaszała do FIFA i UEFA, że jest gotowa do organizacji meczów, które z jakichś powodów nie mogą się odbyć w planowanym wcześniej miejscu. Mają obiekty, mają infrastrukturę, doświadczenie, bo przecież organizowali choćby finał Ligi Mistrzów, dają dobre pieniądze, są gotowi nawet odstąpić od praw, które normalnie mają gospodarze. Poza tym trudno wyobrazić mi sobie, by komuś innemu szczególnie zależało na organizacji u siebie meczu Rosja – Polska. Po co on Niemcom, Hiszpanom, czy Francuzom? To zawsze kłopot, a tu doszłaby do tego polityka.
Komentarze