W czwartkowy wieczór Werder Brema mierzył się z 1. FC Heidenheim w ramach barażu o grę w najwyższej klasie rozgrywkowej w Niemczech. Obie ekipy dopadła niemoc w ofensywie. Podczas pierwszej odsłony żadna z drużyn nie oddała celnego strzału. Ostatecznie spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem 0:0.
Podopieczni Floriana Kohfeldta od pierwszego gwizdka sędziego częściej utrzymywali się przy piłce. Mimo dominacji, gra ofensywna Werderu przypominała bicie głową w mur. Natomiast, Niebiesko-Czerwoni szukali swoich szans w grze z kontry oraz stałych fragmentach gry.
Do przerwy utrzymał się wynik remisowy. Co ciekawe pod bramką rywala groźniejsi byli piłkarze z Heidenheim, którzy oddali więcej strzałów od gospodarzy. Rozregulowane celowniki nie mogły dostarczyć bramek. Kopciuszek z 2. Bundesligi w cale nie wyglądał gorzej na tle swoich pierwszoligowych rywali.
Ekipa z Bremy w drugiej odsłonie wciąż była bezbarwna. W grze gospodarzy brakowało odpowiedniej dynamiki, która mogłaby otworzyć drogę do bramki. W strugach deszczu lepiej radzili sobie piłkarze Franka Schmidta. Pierwszy celny strzał padł dopiero w 82. minucie. Tuż przed końcem spotkania Moisander został ukarany drugą żółtą kartką i w konsekwencji musiał opuścić boisko. FC Heidenheim nie wykorzystał gry w przewadze, a przez nonszalancję swojego bramkarza mógł stracić gola jeszcze przed doliczonym czasem. Końcówka tego bezbramkowego widowiska w końcu przyniosła emocje, przez co trenerzy obu ekip nie raz łapali się za głowę.
Patrząc na dzisiejszą rywalizację na Weserstadion wszystko może się jeszcze wydarzyć. Goście będą chcieli wykorzystać atut własnego boiska już w najbliższy poniedziałek. Pozostanie Zielono-Białych w Bundeslidze stoi pod wielkim znakiem zapytania. Gospodarze mogą czuć niedosyt, ponieważ w klika dni temu w ostatniej kolejce niemieckiej ekstraklasy odnieśli wysokie zwycięstwo nad FC Koeln 6:1.
Komentarze