Po ostatnim zwycięstwie Barcelony nad Villarrealem pojawiły się – pół żartem, pół serio, rzecz jasna – wypowiedzi, według których Xavi jest dla swojego klubu talizmanem szczęścia. To w piłce faktycznie jest istotne, ale kataloński trener przez niespełna miesiąc pokazał, że nie zamierza polegać jedynie na fortunie czy jej braku.
- Odkąd Xavi trafił na ławkę trenerską Barcelony, ta wygrała oba mecze ligowe i bezbramkowo zremisowała w Lidze Mistrzów – w każdym z przypadków, spotkanie mogło skończyć się dla Dumy Katalonii gorzej
- 41-latek zdołał już jednak wprowadzić swoje porządki, dzięki którym kibice na Camp Nou mogą spoglądać na przyszłość z nadzieją
- Katalończyk różni się od swoich poprzedników: Ronalda Koemana, Quique Setiena czy Ernesto Valverde
Poprawiły się wyniki
Niedługo minie miesiąc, odkąd Joan Laporta poinformował o zatrudnieniu Xaviego Hernandeza. Były gwiazdor Barcelony jako trener był wielką niewiadomą. Pomijając ogólny zarys jego filozofii, niewiele wiadomo było o szczegółach, decyzjach personalnych czy rodzaju przywództwa, jaki chce reprezentować. Dla kibiców najważniejsze było jednak tylko to, by zespół zaczął wygrywać. A przynajmniej przestał przegrywać.
I to Xaviemu udało się wprowadzić od samego początku. Trudno uznać debiut w derbach z Espanyolem za wymarzony start. Papużki to zespół zdolny do zranienia każdego rywala w La Lidze, nie mówiąc już o znienawidzonym rywalu zza miedzy. A Blaugrana rozegrała solidny mecz – i to pomimo wielu absencji kluczowych zawodników, by wspomnieć jedynie o Ansu Fatim i Ousmanie Dembele – i wywiozła zwycięstwo po golu Memphisa Depaya z rzutu karnego. W ostatniej kolejce zaś Blaugrana wywalczyła zaś pierwszy (!) wyjazdowy triumf w tym sezonie. I to nie przeciwko byle komu. Z Villarrealem Blaugrana ponownie miała szczęście, bo takie błędy, jakie wyczyniali obrońcy gospodarzy w końcówce, nie zdarzają się codziennie. Różnicą między Barceloną Xaviego, a tą Ronalda Koemana jest jednak to, że teraz drużyna takie błędy wykorzystuje. I, co może najważniejsze – nieustannie naciska na rywala, by błędy te pojawiały się częściej.
Kroki Barcelony w stronę nowoczesnego futbolu
Jeśli jest jakikolwiek topowy zespół kojarzący się w czasami słusznie minionymi, to w ostatnich latach z pewnością była to Barcelona. Gdy kluby, które dominowały w ostatnich latach skupiały się na niemieckiej szkole gegenpressingu, w Katalonii – wbrew swojemu DNA – wysokie naciskanie na rywala niemalże odeszło do lamusa. Gdy najwięksi wspomagali się Big Data i zatrudniali cały sztab ludzi odpowiedzialnych za analizę, zawodnicy odchodzący z Blaugrany mówili, że odprawa wideo to rzadkość. Kiedy jasne stało się, że bez dyscypliny nie sposób rywalizować na najwyższym poziomie, najdroższe nabytki zapominały o treningu, a jeden z kapitanów skupiał się na innych zajęciach niż sport. Xavi chce zmienić każdy z tych nawyków.
Katalończyk zatrudnił sztab, w którym znajdują się specjaliści od nowoczesnych technologii. Analizowanie własnego zespołu i każdego z rywali to podstawa, bez której nie byłoby sukcesów Chelsea, Liverpoolu czy Manchesteru City w ostatnich latach. Na Camp Nou było to traktowane po macoszemu, na co Xavi, jako nowoczesny trener, nie chce dać przyzwolenia. Ponadto przywrócił kary dyscyplinujące. Przypomnijmy, że była to pierwsza rzecz, jaką zrobił Pep Guardiola, gdy objął zespół w 2008 roku. Wówczas również szatnia była rozprężona i potrzebowała dodatkowych bodźców. Xavi najwyraźniej chce przywrócić stan, który pamięta jeszcze z czasów piłkarskich. By zawodnicy czuli się jak prawdziwy zespół, wprowadzono też kilka mniejszych zmian, takich jak rozgrywanie ostatniego treningu przed spotkaniem na Camp Nou. Drobiazgi? Być może. Ale nieraz to one decydują o sukcesie na najwyższym poziomie.
Odważne wybory personalne
Xavi ma bardzo trudną sytuacją kadrową, ale mimo tego stroni od kompromisów. Pomimo, że Sergino Dest jest właściwie jedynym dostępnym prawym obrońcą w kadrze, a ponadto klub pokłada w nim duże nadzieje, nowy trener nie daje Amerykaninowi czasu na murawie. Pamiętając jego występy, z których być może dziesięć procent było udanych, trudno się dziwić. Z drugiej strony, w obliczu braku nominalnych skrzydłowych, swoje szanse dostali zapomniany Yusuf Demir czy absolutny debiutant, Abde Ezzalzouli. W efekcie pierwszy z nich był najgroźniejszym napastnikiem zespołu w kluczowym, acz zremisowanym, spotkaniu z Benfiką. Drugi, zaś, w ciągu dwóch występów wyrósł na najczęściej dryblującego zawodnika La Ligi, w przeliczeniu na próby w stosunku do rozegranych minut.
Xavi nie boi się odważnych ruchów, dostrzega też potencjał zawodnika na pozycjach, na której ten wcześniej nie występował lub robił to rzadko. Świetny występ na prawej obronie zaliczył ostatnio Ronald Araujo, bramkowe przełamanie zaliczył Frenkie de Jong. Nie, Barcelona to nie jest zespół zdolny do walki o najważniejsze trofea. Ale początek Xaviego każe na końcu poprzedniego zdania dopisać: póki co.
Całość tekstu znajduje się na Primeradivision.pl. Tam wybrano dodatkowo Partidazo, evento, jugador oraz golazo minionej kolejki. Sprawdź aktualną tabelę La Liga.
Komentarze