Sobota w Anglii rozpoczęła się od rywalizacji dwóch odwiecznych rywali. Tym razem derby Manchesteru padły łupem City. Obywatele zdeklasowali Czerwone Diabły, nie dając szans na wpakowanie sobie futbolówki do siatki 2:0 (2:0).
Manchester United nie istniał do przerwy
Trzeba przyznać, że w pierwszej połowie byliśmy świadkami różnicy klas. Manchester City ruszył na rywala zaraz po pierwszym gwizdku sędziego. Tymczasem Manchester United automatycznie został zepchnięty do głębokiej defensywy. Podopieczni Solskjaera z trudem wyprowadzali piłkę z własnej połowy, co szczególnie widać po statystykach.
Zaledwie po kilku minutach Eric Bailly podarował Obywatelom gola. Był to prezent, a zarazem samobój afrykańskiego obrońcy, który podczas próby wybicia futbolówki, niefortunnie pokonał własnego bramkarza. David De Gea zasługuje jednak na wielkie pochwały. Przez większość czasu ratował skórę własnym kolegom, kiedy na boisku nic nie funkcjonowało tak jak powinno.
Cristiano Ronaldo oraz Bruno Fernandes byli kompletnie niewidoczni. Dobrze zorganizowany zespół Josepa Guardioli zdominował środek pola, przez co gospodarze z trudem opuszczali własną połowę. Co prawda, Czerwone Diabły momentami miały przebłyski lepszej gry. Gdy wydawało się, że United dojeżdża na mecz, Bernardo Silva z ostrego kąta wpisał się na listę strzelców. Skrzydłowy City ruszył do centry Joao Cancelo i w ostatniej chwili oddał mocny strzał tuż obok prawego słupka.
W drugiej odsłonie niewiele się zmieniło
Fani zgromadzeni na Old Traffrod mieli nadzieję na poprawę gry całego zespołu po przerwie. Tymczasem już od początku drugiej odsłony Man City wciąż prowadził grę, nie dając okazji przeciwnikowi do stworzenia groźnej styuacji bramkowej.
Obywatele kontrolowali przebieg meczu, co chwilę wymieniając dziesiątki podań na połowę Man Utd. Z biegiem czasu wiedzieliśmy już, że derby padną łupem gości. Josep Guardiola nawet przy pełnej kontroli swoich piłkarzy wciąż podawał wskazówki swoim podopiecznym. Podczas gdy, Solskjaer częściej krył się przed deszczem na trybunach.
Teraz nasuwają się wątpliwości, czy aby na pewno Norweg utrzymał posadę po kolejnym słabym spotkaniu. Manchester City pokazał w sobotnie po południe miejsce w szeregu Manchesterowi United. W dodatku Phil Foden miał jeszcze okazję podwyższyć prowadzenie, ale piłka po strzale Anglika trafiła tylko w słupek.
Ciekawostką może okazać się fakt, że Donny Van de Beek w końcu dostał kilkanaście minut od swojego opiekuna. Holender nie zmienił jednak postawy swojej ekipy i Czerwone Diabły po raz kolejny doznały porażki w meczu na szczycie.
Komentarze