Kurz po niedzielnym “El Clasico” powoli opada. Jednym z jego bohaterów był Rodrygo, który jednak sam nie jest zadowolony ze swojego występu.
- Real Madryt pokonał FC Barcelonę na Camp Nou 2:1
- Rodrygo na prawym skrzydle nie raz dawał się we znaki katalońskiej defensywie
- Mecz z Dumą Katalonii był jubileuszowym, 50. Brazylijczyka w białych barwach w Primera Divsion
Rodrygo szuka swojego miejsca
Od momentu powrotu na trenerską ławkę Realu Madryt przez Carlo Ancelottiego, trudno powiedzieć aby Rodrygo był ulubieńcem włoskiego szkoleniowca. Co prawda Brazylijczyk wystąpił w 12 z 13 meczów Królewskich w tym sezonie w La Liga i Lidze Mistrzów, to jednak głównie jako zawodnik wchodzący z ławki. Dlatego też jego występ w “El Clasico” od pierwszych minut był wielką niespodzianką.
Ancelotti w tym sezonie nie stosuje jednego ustawienia, stąd też czasem zdarza mu się postawić na duet napastników, czasem też na desancie wystawia jednego zawodnika, co utrudnia wkomponowanie się do składu Rodrygo. Niemniej, w niedzielę brazylijski skrzydłowy nie zmarnował swojej szansy. Bramki co prawda nie zdobył, ale przez 72 minuty był prawdziwym utrapieniem dla obrony Barcelony, ze szczególnym uwzględnieniem Jordi Alby. Mimo pochlebnych recenzji, główny zainteresowany nie był zadowolony ze swojego występu.
Mały jubileusz
– Nie jestem w pełni usatysfakcjonowany, chcę więcej – powiedział w rozmowie z goal.com, wyraźnie niezadowolony po starciu z Blaugraną. Mecz na Camp Nou i tak jednak zapamięta na zawsze, gdyż był to jego jubileuszowy, 50. występ w barwach Królewskich w Primera Division.
– Osiągnięcie 50 gier w La Liga to dla mnie wielkie wyróżnienie. Jestem młody, to dopiero mój trzeci sezon w Realu, a już udało się tak daleko dojść. Mam nadzieję, że w dalszym ciągu będę mógł pomagać zespołowi w odnoszeniu kolejnych zwycięstw – skomentował swój mały jubileusz.
Komentarze