Arsenal wreszcie zagrał tak, jakby chcieli tego kibice londyńczyków. Ich wyższość musiała uznać Aston Villa, która przegrała 1:3.
Przeciwnik dobity jeszcze przed przerwą
Przed meczem Arsenal – Aston Villa, bukmacherzy za zdecydowane faworyta do sięgnięcia po pełną pulę uważali londyńczyków. Obie drużyny w tabeli dzielił jednak tylko punkt. Ponadto kluby te nie wygrały w żadnym z dwóch poprzednich spotkań.
Na Emirates Stadium miało się i rzeczywiście tak było. W pierwszej połowie emocji kibicom dostarczyli jednak tylko gospodarze, którzy prezentowali dużo lepszy futbol, niż bezbarwna i bezbronna Aston Villa. Kanonierzy prowadzenie objęli w 23. minucie. Wówczas Emile Smith Rowe dośrodkował z rzutu rożnego w kierunku Thomasa Partey’a. Ghańczyk przymierzył pewnie głową w prawy róg bramki.
Arsenal zdecydowanie zasługiwał na więcej, niż jednego gola i doczekał się kolejnego trafienia. W szóstej minucie doliczonego czasu gry, do rzutu karnego podszedł Pierre-Emerick Aubameyang. Strzał Gabończyka zdołał obronić Emiliano Martinez, ale Argentyńczyk skapitulował po dobitce.
Kapitalny gol na pocieszenie
Kilkanaście minut po wznowieniu gry, Arsenal wygrywał już różnicą trzech trafień. Gospodarze wyprowadzili kontratak, który zainicjował i skończył Emile Smith Rowe. Anglik nie miał wielkiego problemu z pokonaniem bramkarza po strzale z bliskiej odległości.
Aston Villa w pierwszej odsłonie meczu nie oddała nawet strzału, więc logiczne, że drugie 45 minut było lepsze w jej wykonaniu. Goście wciąż nie prezentowali poziomu, do którego nas przyzwyczaili. Mimo tego zdołali tego wieczoru strzelić gola i to nie byle jakiej urody. O to zadbał Jacob Ramsey, który huknął z całej siły w prawy górny róg bramki. Finalnie Arsenal triumfował 3:1.
Komentarze