– Jestem człowiekiem, który nie lubi się poddawać. Im jest trudniej, tym więcej daję z siebie, aby pokonać przeciwności. Ale nie ukrywam, że te półtora roku było dla mnie niełatwe, lecz każdego dnia stawiam coraz śmielsze kroki. Dziś siadając w fotelu mogę powiedzieć, że jestem zadowolony, bo z wszystkich założeń, o których mówiłem, wiele udało mi się zrealizować – mówi w rozmowie z Goal.pl Dawid Błaszczykowski, prezes Wisły Kraków.
- Z Dawidem Błaszczykowskim poruszyliśmy wiele tematów – od zadłużenia, przez przedłużenie kontraktu z Adrianem Gulą, po plany na okienko transferowe
- W letnim okienku żaden z piłkarzy Wisły nie dostał konkretnej oferty – mówi prezes Wisły
- Dług cały czas topnieje, choć w różnym tempie. Aktualnie zadłużenie zewnętrzne kształtuje się na poziomie 13,5 mln zł – zdradza Błaszczykowski
To nie ten etap
Niedawno, gdy Wisła była na trzecim miejscu w lidze, powiedział mi pan, że puchary już teraz byłyby problemem. Kiedy przestałyby nim być?
Szybko przechodzi pan do konkretów. Problemem bym tego nie nazwał. Ujmę to inaczej – niekoniecznie jesteśmy gotowi, by grać w pucharach. Cały czas jesteśmy w fazie budowania drużyny. Pokazują to ruchy, które zostały wykonane w okresie letnim – mówię tutaj o zawodnikach, którzy nas opuścili i którzy do nas dołączyli. To była bardzo liczna grupa. Wielu z tych nowych piłkarzy gra dzisiaj w pierwszej jedenastce. Jeśli okazałoby się, że zakwalifikowalibyśmy się do pucharów już teraz, zrobilibyśmy wszystko, by zaprezentować się w nich jak najlepiej. Ale obiektywnie to nie jest etap, by myśleć o takich rzeczach, poczekajmy na to, co przyniesie przyszłość.
Kiedy taki będzie?
Potrzebujemy dwa-trzy lata, by znaleźć się w pierwszej czwórce w lidze i myślę, że termin ten jest w naszym zasięgu.
Czego uczy się pan jako prezes Wisły?
Przede wszystkim cierpliwości. Ostatnio dużo mówiło się, że trenerzy w Wiśle pracują krótko. Że nie mają czasu na pokazanie swoich umiejętności. Ruch, który wykonaliśmy z trenerem Gulą, podpisując dłuższy kontrakt, jest bardzo ważny, bo chcieliśmy dać mu dużo spokoju, by mógł spokojnie realizował swoją wizję.
Pełne wsparcie dla Adriana Guli
Nie mieliście wątpliwości, że Adrian Gula to właściwy człowiek?
Żadnych. Mieliśmy poza tym dużo czasu, by przygotować się do tego ruchu. W momencie, gdy podziękowaliśmy trenerowi Skowronkowi, tego czasu było dużo mniej. Trzeba było szybko zatrudnić nowego trenera, przed nami były ważne mecze – derby, spotkania z Legią i Lechem. Działaliśmy intensywnie.
Mówimy o pewności co do trenera Guli w chwili, gdy mogłaby się wkraść jakaś nerwowość. Wiemy, jakie ostatnio wyniki notuje Wisła.
Nie bierzemy pod uwagę tego, że będziemy walczyć o utrzymanie. Przegraliśmy z Lechem, który jest liderem i mocnym pretendentem do mistrzostwa Polski. Później z Pogonią, która względem poprzedniego sezonu się wzmocniła i która też jest kolejnym z kandydatów do pucharów. Boli mecz w Gliwicach, bo z gry byliśmy drużyną lepszą, ale błędy spowodowały, że nie udało się zdobyć punktów. Podchodzimy bardzo spokojnie do tej sytuacji. Nie ma żadnej paniki.
A skoro jesteśmy przy trenerach, niewiele publicznie wypowiadał się pan o Peterze Hyballi. Minęło już trochę czasu, więc może zdradzi pan kulisy rozstania. Przecież nie chodziło tylko o wyniki…
Doszliśmy do wniosku, że współpraca nie ma dalej sensu, więc podjęliśmy decyzję o zakończeniu tego projektu. Najważniejszy dla nas jest rozwój drużyny, a to nie szło w pożądanym przez nas kierunku. Przegrywaliśmy mecze, realnie byliśmy uwikłani w walkę o utrzymanie. Ostatecznie podjęliśmy decyzję o rozstaniu i to wszystko, co mogę powiedzieć w tej kwestii.
Kiedy zauważyliście pierwsze sygnały, po których pomyśleliście “oho, będą z tym Hyballą kłopoty”?
Nie chciałbym już wchodzić w szczegóły. To jest już historia, którą zostawiliśmy za sobą. Musimy patrzeć do przodu. Dla mnie temat Petera Hyballi jest już zamknięty, nie chcę do niego wracać.
Co z tym długiem
To wciąż trudne czasy dla Wisły. Był jakiś moment, w którym pomyślał pan: chyba mam dość?
Nie. Jestem człowiekiem, który nie lubi się poddawać. Im jest trudniej, tym więcej daję z siebie, aby pokonać przeciwności. Ale nie ukrywam, że te półtora roku było dla mnie niełatwe, lecz każdego dnia stawiam coraz śmielsze kroki. Dziś siadając w fotelu mogę powiedzieć, że jestem zadowolony, bo z wszystkich założeń, o których mówiłem, wiele udało mi się zrealizować.
Jak wygląda kwestia długu Wisły?
Cały czas topnieje, choć w różnym tempie. Aktualnie zadłużenie zewnętrzne kształtuje się na poziomie 13,5 mln zł. Gdy zaczynaliśmy wynosiło ponad 40 mln.
Dług systematycznie maleje, ale wciąż jest kulą u nogi. Macie jakieś prognozy, kiedy będzie wynosił zero złotych?
Zobaczymy, co przyniesie rzeczywistość i przyszłość. Mocno przeszkodziła nam pandemia, zawsze podkreślałem, że bardzo istotne jest dla nas to, jak będzie wyglądać sytuacja z udziałem publiczności w meczach. Jeśli będzie utrzymywać się taki stan, jak dziś, jesteśmy w stanie w ciągu dwóch-trzech lat “zamknąć” dług. Ale gdyby znów trzeba było zamykać obiekty lub ograniczać udział kibiców, to znów pojawią się utrudnienia, a my zostaniemy zmuszeni do funkcjonowania w ograniczonych warunkach. Ale i tak mam nadzieję, że wówczas – pewnie w ciągu trzech-czterech lat – udałoby się nam pozbyć długu.
Wisła bez długu stanie się finansowym krezusem?
To nie jest tak, że nagle będziemy mieć budżet na poziomie Legii, czyli około 100 mln, bo dziś wynosi on około 35 mln, co też nie jest takie proste do wypracowania. Aspekt ten będzie powiązany z poziomem i rozwojem drużyny, z tym, czy gramy w Europie. Dziś Wisła nie posiada właścicieli, którzy są w stanie dorzucić 15 mln na sezon i nagle walczyć o mistrzostwo Polski, dlatego ten proces pewnie jeszcze trochę potrwa.
Kilka miesięcy temu mówił pan, że Wisła spłaca dwóch-trzech, co najwyżej czterech trenerów. Ilu dziś jest na pasku klubu?
Jeden – Adrian Gula.
Kwestia dyrektora sportowego
Zatrudnienie dyrektora sportowego w teorii zmniejsza szansę na pomyłkę przy wyborze piłkarzy lub trenera. Dlaczego Wisła tak długo trwała w przekonaniu, że nie potrzebuje nikogo na tym stanowisku?
Wisła wcale nie trwała w takim przekonaniu. Od początku powtarzałem, że potrzebujemy dyrektora sportowego. Nawet mówiłem o tym w pierwszych wywiadach, których udzielałem jako prezes Wisły. Uważam jednak, że jest to funkcja trudna do natychmiastowej oceny. Potrzebny jest rok, by poznać efekty pracy. Przykładowo – nie możemy w pełni ocenić pracy dyrektora już zimą, bo ubiegłe okienko transferowe, w którym pozyskaliśmy 11 zawodników, zaczęło się dla nas dużo wcześniej. To były długie rozmowy, które toczyły się w wielu przypadkach jeszcze przed nawiązaniem współpracy z Tomkiem Pasiecznym.
Skoro praca nad transferami zaczyna się na długo przed okienkiem, pewnie już sporo może pan powiedzieć o nadchodzącym. Jak duże ruchy personalne planuje Wisła?
Myślimy i o zimowym, i letnim. Nie będzie to poziom rewolucji, jaka miała miejsce latem 2021 roku, ale chcemy wzmocnić drużynę. Nie uzupełnić, a wzmocnić. Spodziewam się dwóch-trzech ciekawych transferów, ale nie chcę się jednoznacznie deklarować. Na razie przygotowujemy się do tego procesu, nie chcę, by ktoś po jednym transferze rozliczał mnie, że mówiłem o większej liczbie, bo zawsze może wydarzyć się coś nieprzewidzianego, a na różne scenariusze musimy być przygotowani.
Są już piłkarze, którzy dostali sygnał od klubu, że staną się niepotrzebni i mogą odejść zimą?
Jeszcze nie, ale niedługo takie rozmowy będą prowadzone.
Ilu piłkarzy to dotyczy?
Nie chciałbym o tym mówić. To są sprawy, które powinny toczyć się za zamkniętymi drzwiami. Zawodnicy powinni dowiedzieć się jako pierwsi, a nie czytać w wywiadach, że chcemy się rozstać z jednym, dwoma czy pięcioma piłkarzami.
Jak wyglądały kulisy zatrudniania Tomasza Pasiecznego?
Mieliśmy kilku kandydatów, chcieliśmy dokonać odpowiedniego wyboru. Przeprowadziliśmy kilka rozmów, usłyszeliśmy ich plan i poznaliśmy wizję na prowadzenie działu sportowego. Na tej podstawie podjęliśmy decyzję. Tomek przede wszystkim ma odpowiednie doświadczenie wyniesione z dużego klubu, co daje mu sporą znajomość rynków, nie tylko polskiego. Ma ogromną wiedzę, jeśli chodzi o analitykę i powoli wdrażamy narzędzia, która mają nam jeszcze mocniej ułatwić poszukiwania właściwych zawodników.
Okienko transferowe
Wisła ma kilka cennych aktywów, mam na myśli piłkarzy, na których można zarobić. Są lub były ostatnio konkretne oferty za np. Yawa Yeboaha lub Piotra Starzyńskiego?
Nie. Ani za wymienionych wyżej zawodników, ani za żadnego innego piłkarza Wisły nie było konkretnych ofert. Te nazwiska, które padły rzeczywiście są najbardziej pożądane, ale pojawiły się jedynie mało znaczące zapytania.
Zdarzyło się w ostatnim czasie, że mieliście na oku jakiegoś piłkarza, ale zostaliście przelicytowani?
Raczej nie. Nasz plan, który założyliśmy sobie przed okienkiem, wykonaliśmy w 95 proc. Szukamy piłkarzy, którzy są zasięgu w naszych możliwości finansowych. Mamy jasno nakreślony ramy, nie wchodzimy w jakieś licytacje.
Co stanowiło te pięć procent, których brakło do stu?
(śmiech) Nigdy człowiek nie jest zadowolony z tego, co osiągnął. Powiedzmy, że chodzi o kwestie zamknięcia kadry na kolejny sezon.
Po tym, jak trio uratowało Wisłę, głośno było o szukaniu inwestora. Jak ta sytuacja ma się obecnie? Czy te plany na dobre się już zmieniły?
Plan się nie zmienia. Jeśli pojawi się inwestor, który pomoże finansowo pójść w górę i ułatwi kwestię dogonienia czołówki Ekstraklasy, wówczas właściciele usiądą i rozważą przekazanie klubu w nowe ręce.
Szukacie jeszcze tego inwestora, czy mówimy o ewentualności, gdy on sam przyjdzie do klubu?
Kompletnie nie szukamy. Koncentrujemy się na podjętych przez nas działaniach mających pomóc Wiśle się rozwijać. Nawet jeśli się nie pojawi wspomniany inwestor, będziemy wciąż realizować nasz plan.
Jak idzie rehabilitacja Kuby?
Ćwiczy indywidualnie, pracuje pod okiem fizjoterapeutów, powoli “wychodzi” z siłowni i rozpoczyna kolejny etap.
Kuba wciąż czuje ogień, potrzebę wyjazdów na drugi koniec Polski? Czy chodzi o powrót, by się godnie pożegnać?
Takie informacje musi przekazać on sam. To nie jest moja rola, by wypowiadać się o tym, co Kuba planuje i czy myśli o końcu swojej kariery. Uważam, że na deklaracje przyjdzie jeszcze czas. Póki co trenuje i pewnie niedługo poinformuje, jaki ma plan.
Kibice pytają
Na koniec jeszcze kilka pytań od kibiców. Co z rozbudową bazy treningowej?
Przed nami kolejne bardzo ważne spotkania w tym temacie. Bardzo zależy nam, by dojść do finału rozmów z burmistrzem Myślenic. Mamy jednak przygotowany plan B, gdyby się nie udało dojść do porozumienia i zaczniemy go w razie potrzeby wdrażać, ale na razie skupiamy się na planie A. Kolejnymi krokami będzie szukanie finansowania, by baza spełniała potrzeby klubu Ekstraklasy, a także akademii.
Co z drugą drużyną Wisły?
Planujemy ją przywrócić od następnego sezonu. Temat ten jest też powiązanyz rozmowami w Myślenicach, więc na razie tylko tyle jestem w stanie zdradzić. Jak zapadną decyzje, wówczas będziemy informować.
Czy planowana jest kolejna emisja akcji?
Nie, na chwilę obecną nie planujemy kolejnej emisji akcji.
Skoro jesteśmy przy kibicach – zdarza się panu, że mają do pana zarzuty?
Szczerze mówiąc nie spotkałem się z takimi głosami. Nie zauważyłem, by ktoś miał do mnie jakieś pretensje, a nawet jeśli rzeczywiście coś takiego ma miejsce, to każdy ma prawo do wyrażania własnej opinii.
Komentarze