Albania – Polska. Koniki pod stadionem, organizacyjny chaos i pełen luz kadrowiczów

Stadion w Tiranie
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Stadion w Tiranie

Tirana nie stanęła z powodu zbliżającego się meczu z Polską, ale ten temat jest obecny wszędzie – w mediach, rozmowach przy stoliku w kawiarni. Napięcie jest wyczuwalne, ale Jakub Kwiatkowski, team manager reprezentacji, zapewnia Goal.pl, że piłkarzy to nie dotyczy.

Korespondencja z Tirany

  • Dla Albańczyków mecz z Polską urósł do rangi najważniejszego spotkania ostatniego pięciolecia
  • Spotkaniem żyją wszyscy, choć ponoć polscy piłkarze umieją się od tego odciąć
  • Początek meczu we wtorek o godz. 20:45

Albania – Polska. Może bilet od konika?

– Z Polski? – zaczepia mnie chłopak, gdy dzień przed meczem kręcę się wokół stadionu. – Usłyszałem, że z kimś mówisz po polsku, to zagadałem. Z tego, co słyszałem, ma nas być jutro tysiąc – dodaje. Więcej być nie może, a to oznacza, że będzie bardzo trudno przebić się przez doping miejscowych kibiców. Na Bałkanach jak to na Bałkanach – będzie kocioł, a specyfika stadionu, gdzie pierwszy rząd krzesełek zaczyna się zaraz za liniami boiska, sprawi, że piłkarze dosłownie będą czuć oddech fanów na plecach. Przy zatwierdzaniu projektu Air Albania Stadium ktoś ewidentnie nie doszacował potrzeb, bo 22 tysiące to niewiele jak na ponad 400-tysięczne miasto, w którym za swój kraj każdy by się dał pokroić. Gdyby zbudowano trzykrotnie większy obiekt, bilety i tak rozeszłyby się w chwilę.

Oczywiście popyt napędza działania miejscowych cwaniaków, których tu nie brakuje (np. do dziś w Albanii funkcjonuje instytucja… cinkciarza). Wystarczyło jakieś pięć minut pod stadionem, by na rowerze podjechał do mnie chłopak z pytaniem, czy potrzebuję biletu.

– Po ile sprzedajesz?

– Po 50 euro.

To pięciokrotne przebicie ceny, ale chętnych i tak znajdzie, choć ta kwota stanowi 10 proc. średniego wynagrodzenia w Albanii, czyli prawdopodobnie jakieś 20 proc. przy klasie średniej niższej. Sama zabudowa stolicy Albanii daleka jest od tej klasy społeczeństwa. Będąc tutaj można się czuć jak w dwóch światach jednocześnie. W wielu uliczkach widać cywilizacyjny skok, jaki dokonał się w kilkunastu ostatnich latach – wieczorami miasto lśni niezliczoną liczbą świateł, restauracje są wypełnione ludźmi, a za dnia w tysiącu kawiarenek żywcem czerpiący wzorce z włoskiego stylu życia tubylcy zatrzymują się na rozmowę przy espresso. Przejście dosłownie uliczkę dalej przypomina jednak, że nie znajdujemy się w najbogatszym kraju Europy, a domy z gołej cegły często straszą opłakanym stanem.

Przywitanie bez fajerwerków

Reprezentacja Polski nigdy nie mieszkała bliżej stadionu, niż w Tiranie. Aby tak się stało, musiałaby nocować dosłownie na terenie obiektu, bo pięciogwiazdkowy hotel Mak mieści się 100 m od bram Air Albania Stadium. Mimo że pod meczową areną poniedziałkowym wczesnym popołudniem kręciło się całkiem sporo Polaków, niewielu z nich przywitało kadrowiczów. Może około dziesięciu. Kamil, chłopak z początku tego tekstu, namówił nawet Piotra Zielińskiego, by ten zrobił sobie z nim zdjęcie, ale na tym się skończyło. Nie było tradycyjnych śpiewów ani słów wsparcia. – Zostawiliśmy sobie na jutro – mówił inny z kibiców.

Albańczycy tym czasem żyją meczem, choć kogo bym się nie zapytał, odpowiada to samo: Polska jest zdecydowanym faworytem. Kelner z hotelowej restauracji nawet przysiadł się do mnie, by porozmawiać o spotkaniu. Wieczorem idzie na mecz z dziewczyną, żartował, że na jutrzejszych śniadaniu chce mnie zobaczyć smutnego.

Choć chyba nie żartował. Przez Albańczyków przemawia mieszanka nadziei i strachu, że już we wtorek wieczorem ta może się roztrzaskać o beton.

https://www.youtube.com/watch?v=ZLz_dHU_nt4

Wielki chaos

Standardową procedurę przyznawania akredytacji dziennikarzom zawsze kończy mail z PZPN z informacją o jej otrzymaniu lub nie. Przy pozytywnym rozpatrzeniu wniosku jest załącznik z wiadomością, w jaki sposób można odebrać wejściówkę. Tym razem było inaczej, bo Jakub Kwiatkowski napisał: Niestety nie dostałem żadnej informacji od Albanii, w jaki sposób akredytacje będą dystrybuowane. Jeśli zostaną one przekazane mnie do dystrybucji, to zrobimy to przy okazji dzień przed meczem na stadionie.

Kilka godzin przed konferencją Polaków postanowiłem sam znaleźć odpowiedź, jak odebrać akredytację. Pracownik albańskiej federacji skierował mnie do człowieka z biura prasowego, który z kolei stwierdził, że akredytacje posiada na pewno niejaki Albert. Nikt jednak nie wiedział, gdzie jest Albert, więc się poddałem w oczekiwaniu na wieczór. Na konferencję prasową dało się wejść bez trudu, nikt nie legitymował, nikt nie chciał zobaczyć akredytacji. Gdybym był kibicem z ulicy, też móglbym spotkać się z Kamilem Glikiem i Paulo Sousą.

Tutaj warto wspomnieć – podczas konferencji w Polsce zawsze pracuje tłumacz symultaniczny, dzięki czemu nie trzeba tracić czasu na tłumaczenie odpowiedzi. W Albanii nie skorzystano z takiej opcji, przez co spotkanie z Kamilem Glikiem przedłużało się w nieskończoność, a dla Paulo Sousy zarezerwowano 12 minut, w czasie których po odpowiedziach też trzeba było zmieścić czas dla miejscowego tłumacza. Dodatkowo po konferencji polskich dziennikarzy wyrzucono z sali. Powód? Brak akedytacji. Mieliśmy je odebrać w tym miejscu po treningu, ale dla ochroniarzy nie miało to najmniejszego znaczenia. Ostatecznie stanęło na wizycie w hotelu reprezentacji.

Jakub Kwiatkowski: absolutnie żadnego napięcia

– Zbliża się ważny mecz, ale absolutnie żadnego napięcia nie widać. Ja już to od wielu lat mówię, że to nie są już te czasy, w których koncentracja kręci się tylko wokół piłki. Wszyscy są oczywiście świadomi pojedynku, jaki rozegramy, ale pełna koncentracja następuje w momencie, w którym pojawiamy się na stadionie. Jest pełen spokój. Zawodnicy są doświadczeni, byli na trzech turniejach. Poza tym ponad 90 proc. drużyny gra na co dzień w ligach zagranicznych i są przyzwyczajeni do presji. Myślę, że to na pewno nasza przewaga nad Albanią, ale samym doświadczeniem się nie wygra meczu. Potrzeba zaangażowania i walki i tego nam na pewno nie zabraknie – mówi nam Jakub Kwiatkowski.

O tym, jak rzeczywistość zweryfikuje słowa team managera kadry, dowiemy się już późnym wtorkowym wieczorem.

Komentarze