Na początku lutego największy polski bukmacher, STS, ogłosił plany ekspansji na rynki zagraniczne, w tym tak ogromne, ale również konkurencyjne kraje jak Wielka Brytania czy Niemcy.
Wielu zainteresowanych czytając o ambicjach polskiej firmy pukało się w czoło twierdząc, że nawet będąc liderem zaściankowego polskiego rynku STS nie ma najmniejszych szans w rywalizacji z hazardowymi gigantami pokroju bet365, William Hill czy Tipico. Bo produkt nie ten, bo kursy słabe, bo w Polsce lider tylko dzięki ustawie hazardowej itd.
Już na pierwszy rzut oka niechęć do ekspansji polskiej firmy trochę dziwi, ale całe to zamieszanie skusiło mnie do przyjrzenia się bliżej sytuacji STS i tej całej ekspansji międzynarodowej.
Liczby mówią same za siebie
Według szacunkowych danych od jakiegoś czasu pojawiających się w różnych mediach w Polsce, branża hazardowa online w naszym kraju warta jest około 5 miliardów złotych. Mowa tutaj nie o tej legalnej branży zakładów wzajemnych, ale także o obrocie nielegalnych bukmacherów, kasyn i poker-roomów.
Ile z tego przypada na licencjonowanym bukmacherom? Wcześniej mówiło się o co najwyżej 10% – 20%. Po wprowadzeniu zmian w ustawie hazardowej ten procent z pewnością się poprawił. Brak co do tego konkretnych danych, ale powiedzmy, iż obecnie mamy podział 50/50. Tym samym niech legalna branża zakładów bukmacherskich online ma w tej chwili obrót w granicach 2,5 miliarda złotych. Niestety w Polsce na próżno szukać dalszych danych dotyczących zysku, jaki operatorzy są w stanie wygenerować przy takich obrotach. Na szczęście w innych krajach jest o to łatwiej, dlatego na potrzeby tekstu, w jego dalszej części, posłużymy się danymi z Wielkiej Brytanii.
Hazardowy rynek w UK
O ile w Polsce rynku hazardowego nikt nie monitoruje to Wielka Brytania może uchodzić za przykład jak taki rynek powinien wyglądać. Tamtejsza Gambling Commission dokładnie wie co się dzieje. Co więcej nie ukrywa tej wiedzy. Wszystkie raporty można swobodnie pobrać ze strony internetowej tej organizacji.
Jako, że Anglicy mają ten zwyczaj, rozliczania się w okresie kwiecień – marzec, a nie w latach kalendarzowych, na potrzeby artykułu skorzystałem z danych za okres kwiecień 2017 – marzec 2018.
I tak, sam rynek zakładów wzajemnych w Wielkiej Brytanii wygenerował obrót 135 miliardów złotych. Tak, zgadza się. Te nasze 5 miliardów złotych obrotu legalnego czy nielegalnego rynku to niecałe 4% tego co dzieje się u samych bukmacherów w UK.
Aby nie było wątpliwości, co do skali porównania, dorzućmy jeszcze liczby z rynku kasyn, bo te też są oczywiście ogólnodostępne. Kasyna w Wielkiej Brytanii w tym okresie wygenerowały obrót bagatela 417 miliardów złotych. Jeśli to sobie zsumujemy to wyjdzie nam, że nasz rodzimy rynek hazardowy to około 1% rynku angielskiego. Brawo my.
Obrót obrotem, ale kto ile zarabia?
Aby realnie poznać zarobki operatorów czy to w Polsce, czy Wielkiej Brytanii potrzebujemy dodatkowych danych. Te niestety dostępne są już tylko w Anglii. I tak tamtejsi bukmacherzy ograli swoich klientów na nieco ponad 10,5 miliarda złotych. Daje to yield 7.76%.
Z racji braku wiarygodnych danych, nie pozostaje nic innego jak wykorzystać taki sam współczynnik w przypadku polskiego rynku. Znając profil polskich i angielskich graczy zapewne wskaźnik ten jest dosyć optymistyczny dla naszego rynku, ale co tam. Bądźmy optymistami.
Przekładając wspomniane 5 miliardów złotych obrotu przy wspomnianym yieldzie otrzymujemy kwotę 388 milionów złotych. Tyle realnie zarabiają firmy hazardowe w Polsce. Jeśli uznamy, że legalni bukmacherzy mają mniej więcej połowę tego rynku to dla nich do podziału przypada niecałe 200 milionów złotych.
Warto zaznaczyć jeszcze raz, że tutaj mówimy o samym rynku online. Rodzimi bukmacherzy nadal zapewne większą albo przynajmniej równą część swoich przychodów ciągną z rynku naziemnego, który nie jest uwzględniony w mojej analizie.
Jak się to ma do STSu?
STS z mniej więcej 50% udziałem w polskim rynku zakładów online generuje zatem w granicach 100 milionów złotych dochodu rocznie. Zapewne przynajmniej drugie tyle, operator wyciąga z rynku naziemnego.
Biorąc pod uwagę malejącą szarą strefę oraz naturalnie rozwijający się rynek STS może liczyć na regularne wzrosty swoich wyników w Polsce. Wzrosty nawet w przypadku większej konkurencyjności na rynku i pojawianiu się nowych operatorów. Przyszłość STS w Polsce raczej nie jest zagrożona. Po co więc planować wejście na zagraniczne rynki zamiast skupić się na tym co się już ma?
Potencjał STS w Wielkiej Brytanii
Jak już wspomniałem angielscy bukmacherzy online osiągnęli w ostatnim roku dochód w granicach 10,5 miliarda złotych. Nie trzeba być matematycznym geniuszem by wyliczyć, iż STS ze swoim 50% udziałem w polskim rynku dorobiłby się prawie 1% udziału w rynku UK. WOW. I mówimy tutaj o samych zakładach sportowych. Jeśli dodamy do tego kasyna, na które przecież STS również się w UK otworzył wyjdzie nam, iż polskie dochody tej firmy oznaczałyby zaledwie 0.4% udział w angielskim rynku online.
Nawet jeśli dane dotyczące polskiego rynku nie są poprawne. Nawet jeśli wspomniane 5 miliardów obrotu odnosiłoby się tylko do zakładów sportowych, a nie całego sektora online. Nawet jeśli ministerstwu finansów udałoby się rozbić całą szarą strefę. Nawet przy spełnieniu tych wszystkich warunków STS nie ma szans na taki sam wzrost dochodów w Polsce, jaki wiąże się z zaistnieniem na największych rynkach europejskich.
Wiele komentarzy po ogłoszeniu ekspansji STS na rynki międzynarodowe wyśmiewało firmę rodziny Juroszków, iż ta nie ma szans na zdobycie znaczącej pozycji w innych krajach. Trzeźwo jednak patrząc na wyniki STS w Polsce oraz potencjał rynków zagranicznych nie ma się co takiej decyzji dziwić.
STS nie musi stawać się liderem w żadnym z dużych krajów, do których chce wejść. STSowi naprawdę wystarczy dotarcie do Polaków mieszkających w tych krajach. Wystarczy, aby to emigranci zaczęli grać w STS. Już wtedy koszty takiej inwestycji zwrócą się z nawiązką. To da natomiast podstawę do dalszego rozwoju na tych rynkach już bez dodatkowych nakładów z polskiej centrali.
Dlaczego STSowi może się udać?
Patrząc na polską ofertę STS oczywiście ciężko spodziewać się cudów. Kursy w Polsce nie są konkurencyjne z zagranicznymi bukmacherami. Bonusy też na graczach z Niemiec czy Wielkiej Brytanii nie zrobią wrażenia. Ciężko jednak oceniać szanse bukmachera, przez pryzmat oferty, którą kieruje do klientów w kraju, w którym ma 50% udział w rynku i rozpoznawalność marki, której życzyliby sobie najwięksi światowi operatorzy.
Aby realnie ocenić szanse bukmachera z Katowic w starciu z konkurencją z UK czy Niemiec musimy spojrzeć na to czym wyróżnia się on na tle konkurencji.
Wyróżnia się z pewnością tym, że ma własny zespół bukmacherów. To co jest już rzadkością w Europie to główna zaleta STS. Obecnie w Anglii czy Niemczech tylko najwięksi giganci rynku nadal korzystają z własnych zespołów. Bukmacherzy tacy jak Unibet, LeoVegas czy 888 nie wystawiają już własnych kursów ani nie zarządzają własnym ryzykiem. Zadanie to już dawno oddali w ręce firm, które robią to za nich. Oczywiście jest to wygodne i zapewne tańsze podejście niż utrzymywanie własnego zespołu. Konkurencyjnie oznacza to jednak, że STS może pozwolić sobie w tym zakresie na więcej niż większość międzynarodowych operatorów. Nie gwarantuje to oczywiście sukcesu, ale otwiera pewne możliwości.
Drugim elementem, który może wyróżnić STS to własna platforma. Jakiś czas temu właściciel STS zdecydował się bowiem na wykupienie firmy dostarczającej oprogramowanie. Dzięki temu może rozwijać swój produkt w dogodny dla siebie sposób, bez konieczności czekania w kolejce 10-20 czy 50 innych bukmacherów, korzystających z tego samego dostawcy. Na tą chwilę STS nie zdecydował się na skorzystanie z tej zalety, wybierając platformę BetConstruct. Zdziwiłbym się jednak, jeśli długoterminowo, bukmacher nie przeszedłby na własny soft. To przecież nie tylko niższy koszt, ale też przewaga konkurencyjna.
Kolejnym elementem działającym na plus STS jest jego rozpoznawalność wśród Polaków oraz trafne wybory sponsoringowe. „Stsa” znają Polacy mieszkający za granicą. STS jest sponsorem reprezentacji Polski w piłce nożnej. Reprezentacji, która w tej chwili jest bardzo pozytywnie kojarzona, nie tylko przez Polaków, ale może stanowić zaletę również dla innych klientów. W końcu niejeden Niemiec zaufa brandowi, na którego stronie zobaczy Roberta Lewandowskiego z Kubą Błaszczykowskim i Łukaszem Piszczkiem. Może trochę mniej Anglików rzuci się na ofertę buka z Grosickim, Fabiańskim, Klichem, czy Bednarkiem ale i tutaj pod tym względem jest lepiej niż kiedyś.
Podsumowując ciężko się spodziewać, aby STS z miejsca zawojował rynek angielski czy niemiecki osiągając na nich status takich firm jak bet365, Tipico czy Williama Hilla. Nie zmienia to jednak faktu, że polski bukmacher ma przynajmniej kilka atutów, które przy mądrym wykorzystaniu mogą sprawić, iż marka STS na tych rynkach zaistnieje. Zaistnieje na tyle, aby w obliczu przedstawionych przeze mnie liczb w ciągu kilku lat podwoić lub potroić wyniki finansowe z sektora online, które widzimy obecnie w Polsce. Co jednocześnie przy pozostaniu tylko na polskim rynku byłoby nieosiągalne.
Trudno więc dziwić się planom ekspansji. Ryzyko finansowe z nią związane jest bowiem niewielkie w porównaniu z potencjałem jaki nawet umiarkowany, czy wręcz minimalny sukces, na nowych rynkach niesie ze sobą.
(Michał Kopeć)
Komentarze