Gdy Szkocja grała po raz ostatni na wielkim turnieju, jakim był mundial 1998, obecny kapitan reprezentacji, Andy Robertson miał zaledwie cztery lata. Nic więc dziwnego, że w każdym zakątku kraju, od Glasgow po Inverness, zapanowała euforia.
- Reprezentacja Szkocji jedzie na wielki turniej po raz pierwszy od 1998 roku. Wówczas na mundialu we Francji zdobyła jeden punkt, remisując z Norwegią. Przegrała z Brazylią i Marokiem.
- Szkocja awansowała na Euro 2020 dzięki wygraniu baraży. Pokonała w nich Izrael i Serbię. W obu przypadkach do wyłonienia zwycięzcy potrzebny był konkurs jedenastek
- Szkoci spotkają się w grupie z Anglikami. Pojedynek ten już teraz wzbudza na Wyspach duże emocje. Kibice w Szkocji pragną wygranej nad tym rywalem bardziej niż samego awansu.
Szkoci, z którymi pracuję i rozmawiam na co dzień, jeszcze pół roku temu nie wierzyli w to, że ich ulubieńcy pojadą na Euro 2020. – Przestałem w to wierzyć po tym, jak nie udało nam się awansować na mistrzostwa świata w 2016 roku – powiedział jeden z nich. Inny dodawał: – Naszej drużynie trudno kibicować. Można co najwyżej jej współczuć. Słowa te nie mogą nikogo dziwić, bo od mistrzostw świata we Francji w 1998 roku Szkoci przegrali dziesięć kolejnych eliminacji na wielkie turnieje. Zmienili w tym czasie siedmiokrotnie selekcjonerów i spadli na 88. miejsce w rankingu FIFA. Upokorzeń było wiele, a jednym z największych okazał się remis przeciwko Wyspom Owczym.
Najpierw Euro, a potem niepodległość
Złośliwi powiedzą, że sąsiadom Anglików pomogła reforma UEFA, na mocy której na mistrzostwach Europy zagrają aż dwadzieścia cztery zespoły. I rzeczywiście, w grupie eliminacyjnej Szkoci uplasowali się na trzeciej pozycji w swojej grupie, daleko za plecami Belgów i Rosjan. Na turniej jadą dzięki barażom, gdzie w bólach wymęczyli wygrane nad Izraelem i Serbią. Z tymi drugimi wygrali dopiero po rzutach karnych.
W sieci krąży wiele nagrań z ulic Glasgow czy Edynburga, gdzie zarejestrowano moment historycznego triumfu reprezentacji. Na wideo słychać szalone okrzyki radości. Widać też ludzi, którzy wyszli krzyczeć i skandować narodowe przyśpiewki przed swoim domem. I tylko szkoda, że tak ważnego momentu kibice nie mogli przeżywać w swoim ulubionym miejscu – pubie. Te z powodu pandemii koronawirusa są w Szkocji zamknięte na cztery spusty.
Symboliczne było też nagranie, na której zaobserwować można wielką radość szefowej szkockiego rządu, Nicoli Sturgeon. Awans na wielki turniej to bowiem dla tego małego kraju coś więcej niż sukces sportowy. Wielu Szkotów marzy o niepodległości i pełnym uniezależnieniu się od Wielkiej Brytanii. Rok 2021 może okazać się w tej sprawie kluczowy. Na wiosnę zorganizowane zostaną wybory do lokalnego parlamentu i jeśli wygra je z dużą przewagę rządząca od ponad dekady Szkocka Partia Narodowa (SNP), zwiększy to szanse na przeprowadzenie referendum niepodległościowego. Według najnowszych sondaży uzależnienie od Anglii popiera aż 57 procent Szkotów. Jak na ironię, reprezentacje obu tych krajów zagrają ze sobą w fazie grupowej Euro 2020.
Dla Szkotów są już bohaterami
– Nigdy, w czasie całej piłkarskiej kariery nie czułem takiego stresu jak wtedy, gdy oglądałem karne przeciwko Serbii. Może dlatego, że sam nie mogłem nic zrobić, tylko oglądać to w telewizji – powiedział w wywiadzie dla Guardiana dawny, wybitny reprezentant Szkocji, John Collins. W kraju do dziś pamiętają, że to właśnie on strzelił w 1998 roku gola z rzutu karnego w meczu z Brazylijczykami. – Wtedy, na mundialu we Francji, sam awans nie był dla nas takim wielkim wydarzeniem. Nikt z nas nie uwierzyłby wtedy, że przez kolejne 22 lata nie zagramy na żadnym turnieju. To były dekady smutku i upokorzeń. Teraz, z naszą młodą drużyną, w końcu czeka nas coś ekscytującego – wierzy Collins.
W 2015 roku dziennikarze szkockiego The Sun pisali: „Wszyscy jadą na Euro. Wszyscy oprócz nas”. „No to teraz możemy napisać: To takie Euro, że jadą nawet toporni drwale ze Szkocji” – napisał na Twitterze dziennikarz naszego portalu, Przemysław Langier. Można jednak dyskutować z tym, czy określenie to nie jest czasem zbyt surowe. Zwłaszcza, że w składzie jest kilku klasowych zawodników, takich jak Andy Robertson z Liverpoolu czy Scott McTominay z Manchesteru United. Ważną rolę odgrywają też Kieran Tierney z Arsenalu czy Ryan Christie z Celticu. Czasy, gdy Szkoci potrafili grać tylko długą piłkę do przodu lub wykopywać ją na aut już zresztą minęły. W czasie baraży media chwaliły drużynę Steve’a Clarka za to, jak dobrze zorganizował ją w defensywie.
Saturday night and I like the way you move…
DAVIE MARSHALL pic.twitter.com/G6dXPcOzXb
— Scotland National Team (@ScotlandNT) November 14, 2020
Wspomniany selekcjoner dokonał tego, czego nie udało się jego sześciu poprzednikom. A warto nadmienić, że kadrę prowadziły żywe legendy szkockiego futbolu – Gordon Strachan, Walter Smith czy Alex McLeish. „Stevie Wonders. Historyczne zwycięstwo bohaterów Steve’a Clarka” – napisali w nagłówku po wywalczeniu awansu dziennikarze The Sun. Słowo „heroes” odmieniane jest od tygodnia przez wszystkie przypadki, a dobrej atmosfery nie zmącił nawet fakt, że Szkoci przegrali w ostatni weekend mecz Ligi Narodów ze Słowacją. Podopieczni Clarke’a chyba sami nie byli w stanie uwierzyć w to, co osiągnęli. Znamienna była reakcja bramkarza Davida Marshalla. Zamiast cieszyć się z obrony decydującego karnego, golkiper zastygł ze wzrokiem skierowanym na sędziego. – Nie mogłem uwierzyć, że to już. Musiałem się upewnić czy nie nakaże powtarzać jedenastki – tłumaczył. Dopiero po chwili wpadł on w objęcia swoich kolegów z zespołu.
Mecz z Anglią ważniejszy niż awans
Swoją drogą słowo „heroes” w kontekście reprezentacji Szkocji nie pojawiało się na ustach kibiców od ponad dekady. W ostatnich latach, po serii upokarzających i przegranych eliminacji, wielu fanów nabrało dużego dystansu do piłki reprezentacyjnej. Co prawda narodowy stadion, Hampden Park, bywał zwykle wypełniony, ale prawda jest taka, że z kadry śmiali się na ogół nawet jej sympatycy. Jeśli coś przynosiło Szkotom radość, to tylko piłka klubowa, gdyż Celtic i Rangers potrafili grać z powodzeniem w Lidze Mistrzów czy też dochodzić do finałów Pucharu UEFA. – Mam cichą nadzieję, że Euro 2020 jest dopiero początkiem. Mamy kilka talentów i naprawdę obiecującą drużynę – ocenia wspomniany wcześniej John Collins. Sami piłkarze zapowiadają, że nie spoczną na laurach i marzą o wyjeździe na mundial do Kataru.
Szkoci rozpoczną mistrzostwa Europy 14 czerwca na Hampden Park w Glasgow przeciwko reprezentacji Czech. Wszyscy czekają jednak na mecz drugiej kolejki. Wówczas na Wembley zagrają z Anglikami. Dla Szkotów pojedynek ten znaczy nawet więcej niż dla Polaków starcie z Niemcami. – Możemy przegrać pozostałe mecze, ale jeśli pokonamy Anglików, jako kibic będę spełniony – powiedział mi jeden z lokalnych kibiców. Nikt w każdym razie nie robi sobie przesadnych nadziei na awans, zwłaszcza, że w grupie są jeszcze wicemistrzowie świata, Chorwaci. Szkoci nie wniosą może na turniej wielkiego, technicznego futbolu, ale zadziornością i walką o każdy centymetr murawy powinni zrekompensować widzom swoje braki. I choćby dla atmosfery meczu z Anglikami warto się cieszyć, że awansowali.
Ze Szkocji dla goal.pl: Michał Wachowski
Komentarze