Słaby start Podbeskidzia. Cierpliwość, to największa cnota futbolu

Podbeskidzie po dwóch meczach 2. ligi ma na swoim koncie tylko jeden punkt i nastroje wśród kibiców Górali robią się coraz gorsze. Wielu z nich zaczyna wątpić w zespół, który trenuje ze sobą tylko od kilkunastu dni.

Marcel Misztal
Obserwuj nas w
Pressfocus Na zdjęciu: Marcel Misztal

Podbeskidzie z jednym punktem po dwóch meczach

Podbeskidzie Bielsko-Biała po spadku z Betclic 1. ligi liczyło na to, że 2. liga, czyli trzeci poziom rozgrywkowym, na którym Górale znaleźli się pierwszy raz od 22 lat będzie dla nich szybkim, spokojnym i łakomym kąskiem. Że – mówiąc kolokwialnie – zespół przejedzie się po rywalach od 1. do ostatniej kolejki. A przynajmniej można odnieść wrażenie, że taki plan w głowie miała część kibiców, którzy już po dwóch meczach zaczynają w mediach społecznościowych dywagować na temat przyszłych losów klubu i załamują ręce nad grą drużyny, która trenuje w całości ze sobą od 18 dni.

Dzisiaj o 12:00 bielszczanie na stadionie w Grodzisku Mazowieckim mierzyli się z miejscową Pogonią, która już w pierwszym meczu sezonu przeciwko Polonii Bytom pokazała, że głosy o tym, że kopciuszek z 3. ligi będzie chłopcem do bicia są zbyt daleko idące. Więcej, są po prostu nic nie warte. Ten sam obraz meczu, co przeciwko jednemu z czołowych zespołów poprzedniego sezonu oraz jednym z kandydatów do awansu w tym, beniaminek potwierdził w starciu z Góralami. Wygranym 3:1 po – przyznać trzeba – bardzo efektowej grze, po której spokojnie mogłoby paść jeszcze więcej goli.

POLECAMY TAKŻE

Tym samym ekipa Marcina Sasala ma po dwóch kolejkach komplet punktów, a Górale tylko jedno oczko. Czy to rezultat, po którym kibice powinni lamentować nad każdym piłkarzem, a w mediach społecznościowych pisać o tym, że czas witać się z 3. ligą? No oczywiście, że nie, ale nasza, typowo polska mentalność przyzwyczaiła w futbolu – ale i nie tylko – do tego, że nie ma nic po środku. Że piłka jest albo czarna, albo biała. Albo piłkarz zagrał dobrze, albo fatalnie. Albo walczymy o awans, albo o spadek, tak jak mówił przed laty Franz Smuda. Idąc jeszcze dalej, nie ma też czasu, wszystko ma być na już. Wyniki, gra, styl. Kibice to chyba najbardziej niecierpliwa grupa społeczna na świecie, która po kilku kolejkach oczekuje wszystkiego, a tak, jak w tym przypadku po raptem dwóch.

Każdy ma prawo do swojego zdania. Piłka stała się przedmiotem komercyjnym, który można komentować zawsze, wszędzie i w jaki sposób się chce, ale drużyny nie tworzy się w jeden weekend przy komputerze tak, jak w grach, a jest to proces, który równoznaczny jest z potrzebą czasu.

Czytaj więcej: Marcin Sasal: Zawód trenera nieco podupadł. Garną się do niego ludzie bez talentu, charakteru i umiejętności [WYWIAD]

Czy więc kibice, którzy przed sezonem postawili, że Podbeskidzie awansuje do 1. ligi mogą czuć, że ich zakład jest zagrożony? Absolutnie nie. Trener Krzysztof Brede, który w zagmatwanych okolicznościach przejął zespół z Bielska powiedział, że zespół potrzebuje czasu. Że po zespole widać chęć wspólnej pracy, rywalizacji o miejsce w składzie, że nie ma w nim bojaźni i patrzy optymistycznie w przyszłość. Stąd więc i kibice spod Klimczoka powinni patrzeć podobnie. Bo to nie jest tak, że Podbeskidzie jest tak słabe, że zasługuje na aktualne wyniki, tylko rywale są lepsi, a ich dopiero zespół z Bielska-Białej zaczyna gonić. Na rowerze, powoli, ale gonić.

Czytaj więcej: Wisła celuje w sensacyjny transfer! W grze ponad milion złotych

Komentarze