Dyrektor sportowy Świtu Szczecin: Marzy mi się zagrać na Stadionie Narodowym [WYWIAD]

Poznajcie Świt Szczecin – klub z tradycjami, który od lat buduje silną więź z lokalną społecznością, w którym od najmłodszych lat grają i pracują ludzie zakochani w piłce nożnej. Dzięki konsekwentnej pracy i budowaniu silnej więzi z kibicami, Świt zdobył miano klubu z duszą. Awans do Betclic 2. Liga to nie tylko sportowy sukces, ale również potwierdzenie, że w piłce nożnej wciąż liczy się pasja i zaangażowanie. O tym, jak Świtowi udało się zbudować tak silną markę, opowiedział w wywiadzie dla Goal.pl Szymon Kufel, dyrektor sportowy klubu

Szymon Kufel (z lewej)
Obserwuj nas w
fot. archiwum prywatne/Szymon Kufel Na zdjęciu: Szymon Kufel (z lewej)
  • Wiele osób jest ciekawych czym tak naprawdę jest ten Świt, bo do tej pory zastanawiało się co to jest Świt i gdzie jest ten Skolwin – mówi Szymon Kufel.
  • Po wywalczeniu awansu do Betclic 2. Ligi Szczecin to nie tylko Pogoń. Jak wyglądają relacje z tym klubem i co w przypadku wylosowania Portowców w Pucharze Polski?
  • Co w sytuacji, gdy po trenera Piotra Klepczarka zgłosi się Legia Warszawa? Jakie są jego szanse na pozostanie w klubie?
  • Szef pionu sportowego beniaminka opowiedział jak zapatruje się na rywalizację z Wieczystą Kraków, czyjego przyjazdu nie mogą doczekać się kibice oraz ile będzie kosztowała modernizacja obiektu przy ul. Stołczyńskiej.
  • Dyrektor sportowy Świtu Szczecin w obszernej rozmowie z nami opowiedział jak trafił do klubu, dlaczego nie pobiera wynagrodzenia za pracę w nim oraz w jakim kierunku ma się rozwijać projekt.

Do dziewięciu razy sztuka

Oskar Szatraj (Goal.pl): Świt Szczecin spędził 9 lat w 3. lidze, zanim zaliczył wymarzony awans. Ciążyła Wam presja związana z tym faktem?

Szymon Kufel (dyrektor sportowy Świtu Szczecin): Myślę, że nie do końca. Rzeczywiście, bardzo chcieliśmy awansować, ale nigdy w żadnym z tych sezonów, gdzie byliśmy w czołówce, nie byliśmy stawiani w roli faworyta. Oczywiście bardzo chcieliśmy awansować, natomiast presji jako takiej nigdy nie było. Ten wynik sportowy, który jest dzisiaj, uważamy, że jest historyczny. Również w ubiegłym sezonie, gdzie rywalizowaliśmy choćby z Zawiszą Bydgoszcz, który był stawiany w roli faworyta do wygrania tej ligi, Elaną Toruń, która po swoich przygodach na poziomie centralnym wracała do grania o wyższe cele, czy choćby Błękitnymi Stargard. Wygraliśmy tę ligę, dzięki ciężkiej pracy i zaangażowaniu drużyny i dzięki temu, że wiele spraw organizacyjnych zostało poukładanych.

Szczecin długo nie mógł zasnąć po przyklepaniu awansu?

Niekoniecznie. Oczywiście, cieszyliśmy się, był czas na świętowanie, natomiast generalnie poza ligą mieliśmy też cel, żeby wygrać regionalny puchar, który daje przepustkę do być może fajnych spotkań. W Skolwinie mieliśmy już okazję gościć ówczesnego mistrza Polski Legię, czy broniącą trofeum Cracovię. To były wydarzenia historyczne, bo później okazywaliśmy się nieznacznie gorsi w przekroju całych spotkań. Dwa razy przegraliśmy minimalnie po 0:1, a w północnym Szczecinie te mecze były prawdziwym piłkarskim świętem. Zresztą trener Piotr Klepczarek nie jest zwolennikiem długiego i wielkiego świętowania. Każdy mecz, który jest za nami zawsze uważa za historię. Jako klub, zawodnicy skupiamy się na przygotowaniu do najbliższego rywala.

“Pogoń oczywiście szanujemy, ale…”

Mówił Pan o Pucharze Polski. 20 sierpnia losowanie pierwszej rundy. Możecie trafić na przykład na Pogoń Szczecin. Życzyłby sobie Pan meczu z tym rywalem?

Rozmawialiśmy ostatnio w klubie na ten temat (śmiech). Mam takie ciche przeczucie, nie wiem czy tak się wydarzy, ale że właśnie tak się stanie, że trafimy na Pogoń. Jakoś tak te klocki często się składają, że jak ktoś bardzo czegoś chce, to tak się trafi. Jest wielu fajnych, atrakcyjnych przeciwników z Ekstraklasy i 1. Ligi, którzy przyciągnęliby komplet publiczności na nasz skromny obiekt w północnym Szczecinie. Trzeba natomiast pamiętać, że w dwóch poprzednich edycjach, gdzie graliśmy na tym szczeblu centralnym, trafialiśmy na początek przeciwników z 3. Ligi i graliśmy te mecze na wyjazdach, w Zielonej Górze i Dębicy. Nie mamy wpływu na to, kogo los przyniesie, natomiast fajnie byłoby zagrać mecz przed własną publicznością.

Czy w przypadku wylosowania Pogoni, pojawiłby by się pomysł, żeby zagrać przy Twardowskiego? A może chcielibyście za wszelką cenę zagrać w Skolwinie?

Zapewne wielu ludzi optowałoby za tym pomysłem, żeby taki mecz rozegrać na Stadionie Miejskim. Podobnie było w przypadku meczu z Legią Warszawa, która proponowała tam wykupienie lotów do Warszawy, żeby rozegrać mecz na Łazienkowskiej. Później pojawiła się koncepcja rozgrywania tego meczu na stadionie Pogoni. Natomiast my nie po to stawaliśmy de facto na głowie i kończyliśmy pracę kilka godzin przed pierwszym gwizdkiem w 2. Lidze, żeby teraz spotkania z jakimkolwiek przeciwnikiem rozgrywać na wyjeździe. Tym bardziej w Pucharze Polski, gdzie te wymagania są nieco mniej restrykcyjne z uwagi na to, że to jest de facto puchar tysiąca drużyn i są tam też zespoły z różnych szczebli rozgrywkowych. Chcemy, żeby mecze pucharowe były piłkarskim świętem. Zresztą wywodzimy się z północy Szczecina i tutaj mamy swojego korzenie. Pogoń oczywiście szanujemy, ale jeżeli trafilibyśmy na Portowców w losowaniu, to na pewno ten mecz odbyłby się w północnym Szczecinie.

Jak się wam układają relacje z Pogonią?

Relacje są dobre. Nie są może idealne, nie są też najgorsze, ale są dobre. Mamy kilku zawodników z Pogoni w obecnej kadrze, chociażby Jędrzej Góral, czy grający tam ostatnio Aaron Stasiak. Relacje są w miarę ok. Znamy swoje miejsce w szeregu. Pogoń jest tutaj największym klubem w regionie, zawsze była. Jako młodzi chłopacy chodziliśmy tutaj na mecze tej drużyny, nawet jeździliśmy kiedyś na inne stadiony, natomiast dzisiaj wygląda to zgoła odmiennie. Myślę, że Pogoń przez te ostatnia lata trochę inaczej spogląda na Świt, który mógł się wydawać trochę wyimaginowanym projektem, natomiast dzisiaj daje fajna możliwość ogrywania chłopaków, tuż pod własnym nosem, nie na drugim końcu Polski w Łęcznej, czy jak to kiedyś miało miejsce w Suwałkach. Z centrum do najdalej wysuniętego na północ Skolwina jest 15 minut drogi autem i można zobaczyć danego zawodnika co dwa tygodnie na żywo. Druga sprawa to, że nasz sztab i kadra szkoleniowa pod wodzą trenera Piotra Klepczarka powoduje, że każdy z zawodników, który do nas przychodzi to czyni postęp. To też jest korzyść dla zawodników z Pogoni, którzy do nas trafią.

“Starzy Słowacy”? To nie u nas

Mówi Pan o sprowadzaniu piłkarzy Pogoni, czy z regionu. To jest kierunek, którym chce podążać Świt, czy też otworzycie się bardziej na zawodników z innych kierunków Polski? Przykład Jonatana Strausa, który przyszedł ze Stężycy.

My to najbardziej chcielibyśmy podążać w takim kierunku, żeby rozwijać Akademię Piłkarską Świtu, nad którą pracujemy intensywnie od kilku lat i żeby ona dostarczała powoli chłopców z regionu, którzy są zrzeszeni w naszych klasach sportowych na terenie Szczecina i którzy by powolutku wchodzili do pierwszego zespołu. Na razie jeszcze pracujemy nad tym. Ten projekt z roku na rok staje się coraz poważniejszy. Dyrektor Mariusz Pikuła dużo działa w tym temacie z trenerami w akademii i to jest kierunek, w którym najbardziej byśmy chcieli podążać. Oczywiście jeśli jest taka sytuacja, mamy możliwość pozyskania zawodnika równorzędnego z regionu, a gdzieś dalej z Polski, to zawsze wybierzemy tego chłopaka z regionu. Chcielibyśmy utożsamiać się z regionem i w pewien sposób spłacać dług wdzięczności, dlatego że gramy tutaj w Szczecinie i chcielibyśmy, że wyróżniający się gracze z regionu trafiali najpierw do nas, a później być może wyżej.

Jeżeli chodzi o przykład Jonatana Strausa, to zapewne nie uciekniemy od takich przypadków, choć do doświadczony piłkarz i jeden z liderów drużyny. Nasza dzisiejsza koncepcja budowania składu jest oparta na mieszance rutyny doświadczenia z młodością, dlatego sięgnęliśmy po Jonatana, czy Bartłomieja Kasprzaka, którzy na poziomie Ekstraklasy mają po kilkadziesiąt spotkań. Są to niewątpliwie zawodnicy doświadczeni, ale tacy byli w Świcie już wcześniej. Chociażby Rafał Remisz, który ma ponad 190. meczów w 1. Lidze. W mojej ocenie był najlepszym piłkarzem ubiegłego sezonu, gdzie defensywa pod jego wodzą straciła najmniej bramek w kraju od Ekstraklasy po 4. Ligę. To wyczyn godny zauważenia. Budujemy to powoli i rozsądnie. Kolejność jest taka: najpierw chłopacy z regionu, jeżeli spełniają nasze kryteria ustalone z trenerem Klepczarkiem. Jeżeli są zawodnicy z regionu, to stawiamy na takowych. Przykładem jest chociażby Grzegorz Aftyka z Błękitnych Stargard, czy pochodzący z Międzyrzecza Jędrzej Góral z Pogoni.

Czyli szybciej postawicie na młodego zawodnika, niż „starych Słowaków”?

Chciałbym zauważyć, że my w tej chwili nie mamy w pierwszym zespole żadnego obcokrajowca. Są sami Polacy. To jest nasz kierunek. Chcemy, żeby o sile tego zespołu stanowili zawodnicy z Polski. Nam nie chodzi o sprowadzanie zawodników ze Słowacji, czy Senegalu. Ostatnio mieliśmy propozycję z Argentyny, Brazylii. Szanujemy tych piłkarzy. Nic przeciwko niemu nie mamy, ale uważamy, że 2. Liga to miejsce, gdzie szansę powinni dostawać głównie zawodnicy z Polski. W ten sposób powinna być budowana siła polskiej piłki. Takie jest nasze zdanie. Oczywiście, mieliśmy w przeszłości zawodników z zagranicy, jak chociażby Shuma Nagamatsu, który dzisiaj gra w Ekstraklasie w Koronie Kielce, a wybił się właśnie w Świcie. Trafiają się perełki, ale to jakieś wyjątki.

Czym różni się praca dyrektora sportowego w 2 i w 3. Lidze?

Trudniejsze są rozmowy z zawodnikami, bo to jest poziom drugoligowy. Z trenerem Klepczarkiem ustalamy kryteria pozyskania zawodników, czy propozycje nazwisk. To nie tak, że każdy zawodnik z wielką chęcią biegnie do Świtu Szczecin, który wielkiej marki w ostatnich latach nie miał. Natomiast naszemu klubowi nie można odmówić solidnych podstaw funkcjonowania. Zawodnicy rozmawiają między sobą, wiedzę, że jak umówią się na coś w Skolwinie, to tak to będzie wyglądało. Nie ma tu poślizgów finansowych. Nasz model funkcjonowania oparty jest o kilku solidnych sponsorów, więc nawet jak któryś ma problemy, to my jesteśmy w stanie przetrwać, przemodelować to tak, żeby to funkcjonowało. Nie rozbudowujemy za mocno sztabu, struktur itd. Natomiast uważamy, że nasz model się sprawdza.

Jesteśmy rzetelnym, sprawdzonym klubem. To mocny argument w rozmowach z zawodnikami i oni to doceniają. Z czasem pocztą pantoflową przekazują to swoim kolegom z wyższych klas i te rozmowy jest wtedy łatwiej prowadzić. Szczecin jest naprawdę fajnym zielonym miastem, żeby tu mieszkać. Jest blisko do wielu miejsc wypoczynku. Ponadto miasto jest świetnie skomunikowane z resztą Polski. To są argumenty, żeby tu przyjść. Czasem decyduje też po prostu ciekawość.

Rozsądek na pierwszym miejscu

Czyli nie ma większych problemów z namówieniem piłkarzy do gry w Świcie?

Gdybym zadzwonił do odchodzącego z Legii Josue to pewnie miałbym problem (śmiech). Tutaj finanse odgrywają bardzo ważną rolę. Nie mamy kominów płacowych w zespole. Zawodnicy wiedzą mniej więcej czego mogą się spodziewać. Jeżeli danemu graczowi takie wynagrodzenie odpowiada, to mamy powiedzmy 90% skuteczności w transferach. Zdarzają się oczywiście zawodnicy, którzy rzucają zaporowe kwoty. Wtedy dziękujemy, bo mamy swoje ustalone zasady funkcjonowania, których nie chcemy łamać.

Jak zwiększył się budżet klubu po awansie do 2. Ligi?

Budżet nie zwiększył się jakoś diametralnie, jest wyższy o około 30%. Doszli nam nowi sponsorzy z północy Szczecina, która staje się jednym wielkim placem budowy, bo potężni gracze na rynku światowym zaczynają lokować tutaj swoje zakłady. Powstają bardzo poważne inwestycje, gdzie mówimy już nie o milionach, ale o miliardach. Powoli powstają solidne podstawy do funkcjonowania środowiska biznesowego, które chce się angażować także w działalność sportową.

Klub to oczywiście nie tylko seniorzy, którzy zaczęli osiągać świetne wyniki, ale też akademia, która zrzesza 250 dzieci. Pod egidą Świtu jest 13 klas sportowych w całym mieście. Wszyscy Ci ludzie z biznesowego otoczenia północy Szczecina zaczynają się przekonywać do tego projektu, że to nie jest jedno-dwusezonowy twór, który się narodził i zaraz ma się rozpaść. Prawdopodobnie pod koniec roku rozpocznie się także budowa docelowego obiektu, więc w końcu ta północ Szczecina, w dużej mierze również dzięki Świtowi, zaczęła się mocno zmieniać na lepsze po wieloletnich zaniedbaniach.

Prawdziwa weryfikacja dopiero nadejdzie

Od tego sezonu liga ma sponsora tytularnego, którym został Betclic. Czy korzyści z tego tytułu oraz transmisji w TV są już zauważalne dla klubu?

Transmisje telewizyjne przyczyniają się do rozpoznawalności. My jesteśmy zadowoleni. Oczywiście trochę tu z tym raczkujemy, bo wcześniej na taką skalę były prowadzone jedynie transmisje ze wspomnianych pucharowych meczów z Cracovią i Legią. Cieszy nas fakt, że najbliższe mecze Świtu, choćby z Polonią i Podbeskidziem będą transmitowane za pośrednictwem TVP Sport. To też dodaje kolorytu i przyciąga ludzi.

Wiele osób jest ciekawych czym tak naprawdę jest ten Świt, bo do tej pory zastanawiało się co to jest Świt i gdzie jest ten Skolwin. Często niektórzy mieli problem z poprawną odmianą. Mówili jedziemy do Skolwinu, zamiast do Skolwina. Natomiast nie można nikogo winić, bo ta rozpoznawalność nie była wielka. Ta ćwiartka Polski, w której rywalizowaliśmy na poziomie makroregionalnym już doskonale nas poznała. Ten zasięg staje się coraz większy i ludzie powoli przekonują się, że Skolwin to nie jest jednak takie najgorsze miejsce, a transmisje w tym pomagają.

Czy Betclic ma na to duży wpływ? Trochę to wszystko raczkuje i jest wiele wymagań, a mało konkretnego wsparcia. Mamy nadzieję, że faktycznie odczujemy z tego korzyści dla klubu, które będzie można przełożyć na lepsze funkcjonowanie. Na dzień dzisiejszy te funkcjonowanie to jednak nasi główni partnerzy, którzy tutaj od lat są, czyli Marine Energy, czy Norda Port, która ostatnio weszła i postanowiła mocno dołożyć się do tego projektu.

Zobacz także: Dwa razy więcej pieniędzy i jacuzzi za linią boczną. Zmiany na zapleczu elity i co z Ekstraklasą w TVP?

Rozpoznawalność Świtu rośnie, czemu służy świetny start w lidze. Macie 7/9 punktów. Jesteście drugim najlepszym beniaminkiem. Spodziewał się Pan takiego początku?

Ciężko powiedzieć. To jest dopiero trzecia kolejka. W wielu meczach decyduje forma dnia. Coś więcej o wynikach będziemy mogli powiedzieć zimą, czy na koniec listopada, kiedy będziemy po rundzie jesiennej i kilku meczach rundy rewanżowej. Oczywiście, my tej ligi się dopiero uczymy. Jesteśmy absolutnym beniaminkiem, który buduje stabilne podstawy, natomiast nie ukrywajmy my jesteśmy trochę “kopciuszkiem” w lidze. Nie możemy się równać z takimi klubami chociażby jak Zagłębie Sosnowiec, Podbeskidzie Bielsko-Biała, czy Polonia Bytom. To są kluby, które przez wiele lat funkcjonowały na szczeblu centralnym. To kluby z dużą historią, ze sporym zapleczem kibiców itd.

My cieszymy się z każdego punktu. Ich jest siedem po pierwszych trzech meczach, my się z tego cieszymy, ale oczywiście twardo stąpamy po ziemi, bo wiemy, że jedziemy teraz do lidera, do Grodziska Mazowieckiego, który ostatni mecz u siebie przegrał podaj prawie rok temu. Wiemy, że będzie nam niezwykle ciężko o dobry rezultat. Zaczną przyjeżdżać do nas zespoły z czołówki. Chyba cały Szczecin czeka na wspomniane Zagłębie Sosnowiec. Czekamy na Podbeskidzie, Polonię, Wieczystą. To takie mecze, które dadzą nam wiele odpowiedzi. To dopiero początek ligi. Trzy mecze i siedem punktów – mogło być ich nawet dziewięć, ale jesteśmy oczywiście zadowoleni. Szanujemy każdy punkt i szykujemy się z pokorą do kolejnych spotkań, bo prawdziwe wyzwania dopiero nas czekają.

Zobacz także: Marcin Sasal: Zawód trenera nieco podupadł. Garną się do niego ludzie bez talentu, charakteru i umiejętności [WYWIAD]

Wspomniał pan o Wieczystej. Z pana perspektywy to zespół, z którym nie da się konkurować sportowo, czy też Świt jest w stanie się jej postawić?

Patrząc czysto na nazwiska, Wieczysta będzie faworytem meczu z nami. Mają w składzie takich zawodników jak Michał Pazdan, Jacek Góralski, czy pozyskani ostatnio gracze z Wisły Kraków i Stali Mielec (Goku i Michał Trąbka – przyp. red). To są piłkarze, którzy na pewno mają większą jakość, niż zawodnicy z naszej kadry. Choć powiem tak (śmiech), Legia miała jeszcze lepszych zawodników jak do nas przyjechała, a w PP zagrała podstawowym składem, bo to był pierwszy mecz trenera Gołębiewskiego i wtedy od Legii nie byliśmy zespołem gorszym, a przegraliśmy minimalnie 0:1. I to nie tylko w naszej ocenie, ale wielu obserwatorów. Ten mecz spokojnie powinien zakończyć się remisem.

Mam nadzieję, że nasi chłopaki zmobilizują się i powalczą. Dla nich to też oczywiście będzie fajne przetarcie. Wieczysta jest projektem budowanym za olbrzymie pieniądze, zupełnie nieporównywalnie większe niż u nas. Pamiętajmy jednak, że to Świt awansował do 2. Ligi jako pierwszy w kraju, a nie Wieczysta. Mamy więc tę satysfakcję, że wyprzedziliśmy Wieczystą. To jest klubu o nieporównywalnie większych możliwościach, niż nasze, natomiast w piłce nikt nie rozdaje punktów, za to, że ktoś ma w kadrze jednego, czy drugiego zawodnika. Myślę, że w północnym Szczecinie z pewnością będziemy w stanie z Wieczystą powalczyć i za darmo punktów nie oddamy.

O co gra Świt w tym sezonie? Jaki cel sportowy został postawiony przed trenerem Klepczarkiem?

Mamy takie ustalenie, że w każdym meczu gramy o możliwie najwyższą pulę, to nas interesuje. Ten cel zostanie sprecyzowany dopiero zimą, kiedy usiądziemy i zobaczymy, jak to będzie wyglądało. My jesteśmy absolutnym beniaminkiem, który oprócz spraw organizacyjno-sportowych walczył też o to, żeby te mecze nie odbywały się na stadionie miejskim przy Twardowskiego, tylko tutaj w północnym Szczecinie. Mamy oczywiście swoje piety achillesowe, mimo że miasto Szczecin wyłożyło w ostatnich miesiącach ponad 3,2 mln zł na modernizację tego obiektu, aby dostosować go do wymogów licencyjnych 2. Ligi. Zdajemy sobie sprawę z tego, że jest wiele do poprawy. Stąpamy twardo po ziemi.

Mimo, że dzisiaj jesteśmy na trzecim miejscu, to mamy świadomość, jak mocna jest ta liga w tym sezonie. Po spadku z 1. Ligi ani Zagłębie, ani Resovia, ani Podbeskidzie to nie są kluby, które się rozsypały. To są faworyci rozgrywek. Do tego doszły takie marki jak Wieczysta, rewelacyjna Pogoń Grodzisk Mazowiecki, czy ograni na tym szczeblu Kalisz, Chojniczanka oraz Hutnik Kraków, z którym wygraliśmy, ale łatwo nie było. Jest wiele solidnych firm. Zasady spadków i awansów powodują, że przynajmniej pół ligi się wymieni. Pierwsza szóstka będzie walczyć o awans, a ostatnia szóstka o utrzymanie. Będą jeszcze baraże, a to wszystko powoduje, że liga będzie bardzo interesująca do samego końca.

Jak Pan ocenia ten pomysł z barażami? Ukłon w stronę 3. Ligi, ale za to problem dla 2. Ligi.

My optowaliśmy za tym rozwiązaniem, kiedy byliśmy trzecioligowcem. Przez te dziewięć lat nie mogliśmy się dostać. Myślę, że gdyby te zasady obowiązywały wcześniej, to dostalibyśmy się do 2. Ligi dużo wcześniej. Jeżeli chodzi o ten sezon, to nie byliśmy przeciwni. Uważaliśmy tylko, że lepszym rozwiązaniem byłby turniej barażowy dla trzecioligowców, który wyłoniłby drużynę, która zagrałaby z piątym od końca zespołem 2. Ligi. PZPN zdecydował inaczej. Drugoligowcy mieli propozycję, żeby wyjątkowo powiększyć 2. Ligę do 20. zespołów.

A co pan myśli o pomyśle, aby 2. Liga definitywnie liczyła 20 zespołów?

Ma to swoje plus i minusy. Przy ten ilości spadków i awansów, ma to swoje uzasadnienie. Natomiast patrząc na terminarz, PP i całą logistykę, to może być już problematycznie. Chociażby z uwagi na boiska, w tym nasze. Gra w końcówce listopada może być fizycznie niemożliwa z uwagi np. na wysoki stan Odry i nasiąknięte jak gąbka boisko. Gdyby infrastruktura i możliwości klubów pozwalały na grę do końca roku, to myślę, że ten pomysł ma rację funkcjonowania. Natomiast jeżeli infrastruktura w wielu klubach byłaby taka, jak obecnie, w tym u nas, to byłoby to trudne do zrealizowania. Gdybyśmy też trafili np. wyjazd do Rzeszowa w środę, to dla nas jest to duży problem logistyczny, ale oczywiście poradzilibyśmy sobie z tym faktem. To są plusy i minusy de facto czterech dodatkowych kolejek w ciągu sezonu.

Klub chce być fair wobec trenera

Świt w każdym meczu gra o trzy punkty. Jak długo będzie z wami grał trener Klepczarek? Latem mówiło się o zainteresowaniu jego osobą w klubach 1. Ligi.

Były też pogłoski o przejściu do Wieczystej. Na jednym z meczów pojawił się nawet syn właściciela Wieczystej. Zobaczymy. Na razie z trenerem Klepczarkiem mamy kontrakt ważny do końca sezonu. Umówiliśmy się na pewne rzeczy i mam nadzieję, że przynajmniej ten kontrakt Piotr Klepczarek zrealizuje. Kto wie, czy nie będzie takim trenerem, który razem ze Świtem – ja bym sobie tego bardzo życzył – będzie przechodził kolejne szczeble rozgrywkowe, ale to takie nasze marzenie. Na razie Piotr Klepczarek ma ważny kontrakt ze Świtem do końca obecnego sezonu.

W rozmowie z portalem TVP SPORT trener mówił, że klub nie będzie mu blokował odejścia. To kwestia klauzuli w kontrakcie, czy dżentelmeńskiej umowy?

To jest bardziej umowa dżentelmeńska. Wszystko zależy od okoliczności. Jeżeli po trenera Klepczarka zgłosiłaby się Legia, to znamy swoje miejsce w szeregu i możliwości rozwoju trenera. Na pewno porozumielibyśmy się z klubem z Warszawy i nie robilibyśmy żadnych problemów. Już w zeszłym sezonie były jakieś zakusy na trenera. Jeżeli miałby to być klub drugoligowy, czy z dołu tabeli 1. Ligi, który za chwilę może spaść, to z trenerem uznaliśmy, że to niekoniecznie byłby awans czysto sportowy. Mimo, że trener pracuje ponad 1,5 roku, ciągle dogrywamy się i myślę, że generalnie nasza współpraca wygląda dobrze i są podstawy ku temu, żeby trener Klepczarek pomógł nam, my jemu i żebyśmy wszyscy mieli z tego korzyści i żeby jeszcze trochę u nas popracował.

Trener Klepczarek pomaga wam też w kwestiach transferowych, wykorzystując swoje znajomości z kariery piłkarskiej?

Niewątpliwie. Zawodnicy, o których rozmawiamy, często grali z trenerem, czy byli przez niego prowadzeni w innych klubach. Wspólnym mianownikiem wielu zawodnikiem naszej kadry jest Stomil Olsztyn, gdzie trener Klepczarek spędził sporo czasu. O każdym piłkarzu rozmawiamy indywidualnie, ale jak najbardziej obycie Piotra Klepczarka w piłkarskiej Polsce dużo w tym pomaga.

Jak oceniłby Pan dotychczasowe okno transferowe Świtu?

Ciężko oceniać w pewnym sensie samego siebie. Odeszło dwunastu piłkarzy, przyszło jedenastu. Wyniki na razie są ok, ale to są dopiero pierwsze trzy mecze. Patrząc na nasze realia budżetowe, większość celów, które sobie założyliśmy przed sezonem, udało się zrealizować. Na tą ocenę przyjdzie czas za kilka/kilkanaście kolejek i to bardziej rola pana i pana kolegów dziennikarzy. My generalnie zrealizowaliśmy swoje cele. Jest jeszcze trochę czasu do zamknięcia okienka. Będziemy się przyglądać. W naszej ocenie najważniejsze jest zgranie zespołu.

Czyli nie wyklucza pan transferów do Świtu?

Nie potwierdzam, nie zaprzeczam. Może tak się wydarzyć. Sezon trwa, w zasadzie wszyscy są zdrowi, więc to też daje komfort pracy trenerowi pod kątem doboru piłkarzy do kadry meczowej.

Stadion na 1. Ligę? To możliwe

Jak mają się sprawy z rozbudową stadionu?

Jesteśmy po pierwszej fazie tego projektu. Do końca sierpnia powinny być zamknięte prace wykończeniowe, może do początku września. Wraz z końcem września powinno zostać złożone pozwolenie na budowę nowej trybuny wraz z całym zapleczem socjalnym. Cały proces prowadzi spółka miejska Szczecińskie Inwestycje Miejskie na zlecenie miasta Szczecin. Uzyskanie pozwolenia umożliwi ogłoszenie przetargu na budowę tej trybuny. Całość funkcjonowania trybuny dla kibiców, która była zlokalizowana po stronie zachodniej boiska, została przeniesiona na stronę wschodnią. Wiązało się to z wieloma niedogodnościami, natomiast mamy z tyłu głowy to, że gdzieś w okolicach listopada, najpóźniej grudnia, powinien zostać ogłoszony przetarg na budowę tejże nowej trybuny, która w pełni będzie spełniała wszystkie wymogi podręcznika licencyjnego 2. Ligi, a nawet wyżej.

Przepisy licencyjne wymuszają na was przyjmowanie kibiców gości. Ilu kibiców drużyny przyjezdnej jesteście w stanie przyjąć. Ostatnio pojawiło się kilkudziesięciu fanów z Elbląga.

Nasz prowizoryczny sektor gości może przyjąć 80. kibiców gości. Jeżeli rozpocznie się budowa tego właściwego obiektu, to zapewne będziemy wnioskować o wyłączenie sektora gości, ale nie przeciwko komuś, tylko z uwagi na bezpieczeństwo, żeby nie mieszały się pomiędzy sobą ciągi komunikacyjne kibiców gości i naszej drużyny. Z uwagi na bezpieczeństwo zapewne na jakiś czas będziemy musieli wyłączyć trybuny całkowicie, ale później będzie wykonany całkiem nowy, przystosowany do potrzeb kibiców gości sektor, ale na to potrzeba jeszcze trochę czasu.

Czy to ma być docelowo obiekt na 1. Ligę?

Przy wprowadzeniu pewnych korekt, o których rozmawiamy z władzami miasta, szczególnie z odpowiedzialnym za inwestycje wiceprezydentem miasta Panem Michałem Przepierą. Może się tak stać, że po rozbudowie stadion będzie spełniał wymagania podręcznika licencyjnego 1. Ligi.

Wierzy Pan, że uda się to zrobić w dwa lata, tak jak zakłada klub?

Na pewno jest to możliwe, bo nie jest to proces niewiadomo jak skomplikowany. Zależy to od dwóch rzeczy. Od rzetelności pracy firmy, która będzie realizowała rozbudowę oraz od nie do końca jasnych warunków gruntowych. Oczywiście były wykonywane odwierty itd. Natomiast trzeba pamiętać, że teren, na którym funkcjonujemy jest bardzo trudny. Bliskie dorzecze rzeki Odry, gdzie teren jest podmokły i chociażby pod ten nowy budynek, będzie konieczność wykonania palowania na 18 metrów w głąb ziemi. Pewne rzeczy związane z konstrukcją budynku wychodzą dopiero na etapie realizacji. Jeżeli tu nas nie zaskoczy nic nowego, to jest to jak najbardziej realne.

Jaki jest orientacyjny koszt dopasowania obiektu do wymogów 1. Ligi?

Tego dokładnie panu nie powiem, bo tam dochodzą kwestie typu wykonania masztów oświetleniowych do jupiterów. Dochodzą kwestie wykonania podgrzewanej murawy. Jest założone podniesienie płyty boiska i wykonanie nowej nawierzchni, ale bez podgrzewania plus przygotowanie oświetlenia i budowa całkiem tej nowej trybuny z całym zapleczem szatniowym, socjalnym, strefą odnowy, strefą biurową itd. to koszt rzędu 50 milionów zł. Na dzisiaj. Wszystko zależy, czy dojdzie podgrzewanie płyty. Koszt byłby znacząco mniejszy, jeżeli będzie to wykonywane za jednym razem. Dzisiaj to jakieś 50-60 mln zł.

Skolwin w sercu od małego

Rozmawiamy dużo o stadionie Świtu. Jak trafił pan do tego klubu?

Trafiłem do Świtu jako chłopiec na trening w wieku ośmiu lat, kiedy poszedłem z kolegami z osiedla. Wtedy na Skolwinie było modne granie w Świcie. Trafiłem najpierw do trampkarzy, później grałem w drużynie juniorów prowadzonej m.in. przez obecnego szefa naszej akademii. Następnie trafiłem do seniorów. Przez lata grałem w Świcie jako zawodnik. W międzyczasie angażowałem się organizacyjnie, byłem w zarządzie. Mając około 30 lat zaproponowano mi rolę dyrektora sportowego i tak już przez te dziewięć, bądź dziesięć sezonów funkcjonuję. To była chyba jeszcze w 4. Lidze.

na zdjęciu od lewej: prezes Świtu Paweł Adamczak, trener Piotr Klepczarek i dyrektor sportowy Szymon Kufel

Od blisko 30-lat jestem związany z klubem ze Skolwina. Tu na Północy Szczecina urodziłem się i wychowałem. Wspólnie z kolegami z zarządu uważamy, stoimy na stanowisku, że nasza praca jest elementem odwdzięczenia się tej dzielnicy, za to że nas wychowała. Poprawienie warunków funkcjonowanie dla mieszkańców i ich dzieci to nasz cel. Chcemy dać też ludziom fajną rozrywkę i żeby Świt dla tej dzielnicy był takim oknem na świat, które pomoże w rozpoznawalności oraz zmianie tej utartej przez lata krzywdzącej opinii o północy Szczecina, która przeżywała zawirowania po upadku dużych zakładów przemysłowych, jak Papiernia, Huta Szczecin, czy Stocznia. Ale obecnie zaczyna wracać na właściwe tory i dobrze prosperować, co potwierdza fakt, że światowe firmy widzą to jako szansę na rozwój swoich biznesów.

My chcielibyśmy, żeby Świt był wizytówką północy i tych zmian, bo w jakimś stopniu nasze mecze i wizyty znanych klubów powodują, że północ siłą rzeczy zaczyna się dynamicznie zmieniać. Władze miasta coraz bardziej to dostrzegają. Choćby w naszej rozmowie, czy gdzieś w telewizji ten Skolwin jest wymieniany i on nie może być postrzegany jako najgorsza dzielnica do życia w mieście. Zaczyna być wręcz odwrotnie.

Czyli Świt to piłkarska przepustka do tego, żeby pokazać szerzej Skolwin i obalić stereotypy o nim?

Nasz przydomek to „Duma Skolwina”. To nie tak, że my sobie to wymyśliliśmy, tylko gdyby nie Świt, to byśmy dzisiaj o Skolwinie nie rozmawiali. Kiedyś w jednym z artykułów określono nas jako „wizytówkę północy”. Tak to rzeczywiście wygląda. Świt jest swego rodzaju ambasadorem Skolwina, który w ostatnich latach zaczyna odradzać się na nowo.

Czyli historia poniekąd zatoczyła koło, ponieważ kiedyś pan był „dzieckiem Świtu Szczecin”, a teraz to klub jest pana „dzieckiem”?

Tak to trochę wygląda, bo my w zarządzie klubu nie pobieramy żadnego wynagrodzenia z tytułu pracy w tym klubie. Jest to projekt, z którym przeplata się moje życie prywatne z życiem zawodowym. Pracujemy i realizujemy się w innych branżach. Jest to nasz taki konik, który funkcjonuje od lat i chcemy, żeby funkcjonował jak najlepiej. Z prezesem Adamczakiem, czy braćmi Pikuła, którzy ze mną w tym zarządzie funkcjonują. Chcemy, żeby ta infrastruktura, która powstaje została na lata i służyła w przyszłości młodym adeptom, żeby mogli rozwijać się piłkarsko i żeby nikt nigdy nie mógł wytykać tego Świtu palcami, że ktoś jest gorszy, bo funkcjonuje na północy Szczecina. Trend jest w tej chwili zupełnie odwrotny. Skolwin miał taką opinię, że wielu bało się tutaj przyjeżdżać, a teraz ludzie są ciekawi i chcą tu przyjeżdżać. Rywale, którzy teraz przyjeżdżają w 2. Lidze powodują, że te osoby z zainteresowaniem nas odwiedza, szukając alternatywy dla spotkań Pogoni w Ekstraklasie.

Kibice to nie bankomat

Bilety na wasze mecze można kupić w przedziale 5/15 złotych. Skąd taka polityka klubu wobec cen wejściówek?

Od początku założyliśmy sobie, że nie chcemy zarabiać na biletach. Ten klub ma zupełnie inny model funkcjonowania. Chcemy, żeby ludzie mogli tu spędzić fajnie sobotę, czy niedzielę, przyjść z całymi rodzinami i obejrzeć miejmy nadzieję dobry mecz w naszym wykonaniu. Ponosimy pewne koszty związane z ochroną, organizacją dnia meczowego, dystrybucją biletów itd. De facto kwoty pozyskane z biletów mają to spłacić, żeby wyjść na zero. Taka jest nasza polityka.

Był pomysł, żeby te bilety były bezpłatne, tylko to rodziło jeszcze większe problemy, bo dlaczego ktoś miałby dostać bilety bezpłatnie itd. Musiałby być jakiś powiedzmy system rezerwacyjny. Nam nie chodzi o zarabianie pieniędzy w ten sposób. Mamy nadzieję, że kibice i ludzie wokół klubu docenią to, że nie robimy tego dla pieniędzy. Ktoś napisał w jednym z artykułów, że Świt nie robi z kibiców bankomatów. Nam nie o to chodzi. Oczywiście, można zrobić drogie bilety i przeznaczyć pieniądze na poprawę funkcjonowania klubu. Szczerze? Nam bardziej zależy, żeby na każdym meczu był praktycznie komplet. Mamy nadzieję, że dzięki takiej polityce to osiągniemy.

To nietypowa postawa jak na polskie warunki. Niektórzy pewnie byliby w stanie zapłacić nawet więcej, aby pomóc klubowi.

Taką mamy filozofię. Wiele osób, które przychodzi na mecze, w jakiś mniejszy, czy większy sposób nam pomagały. My nie zamierzamy drenować ich portfeli. Taki będzie model funkcjonowania. Ostatnio byliśmy w Nowej Hucie na meczu, gdzie bilety były po 40 zł. Oczywiście, tam są inne warunki funkcjonowania, inne miasto i klub z długimi tradycjami. My mamy inny model. Dopóki otoczenie będzie pozwalało funkcjonować nam w ten sposób, to nie zamierzamy tego zmieniać. Nawet jak był mecz z Legią i bilety za 50 zł. wyprzedały się w moment, to my do tych biletów dołożyliśmy pamiątkowy szalik w cenie biletu. On kosztował około 20 kilka złotych. Koszty ochrony wyszły właściwie na zero, a cały stadion był błękitno-biały w tych szalikach. Wyglądało to wspaniale i bardziej nas interesują tego typu obrazki, niż zarabianie na biletach. Warto też zwrócić uwagę na cenę cateringu, gdzie chwaloną przez wielu kibiców kiełbasę z grilla od lokalnej masarni Masar można zakupić w cenie sześć złotych. To kolejny dowód, że zależy nam na kibicach.

“Może byśmy się zrewanżowali Legii”?

Na koniec zapytam, gdzie widzi pan Świt Szczecin na piłkarskiej mapie Polski za pięć lat? Wybiegacie tak daleko w przyszłość?

Aż tak daleko to nie. Ciężko powiedzieć jak to będzie wyglądało za pięć lat, jak będą wyglądały rozgrywki w Polsce, czy przypadkiem nie będzie jakieś reformy. Ja chciałbym, żebyśmy się dalej rozwijali, stworzyli tutaj taką fajną piłkarską bazę, gdzie raz na jakiś czas przyjedzie zagrać mecz jakaś reprezentacja młodzieżowa kraju i żebyśmy dostarczali fajnych piłkarzy, którzy coraz częściej będą grali na poziomie Ekstraklasy, a od czasu do czasu, żebyśmy sprawili jakąś niespodziankę. Może byśmy się zrewanżowali Legii? Z Lechem byłby tutaj fajny mecz, który zgromadziłby mnóstwo kibiców. Zobaczymy jak to będzie funkcjonowało.

Chcemy dalej rozwijać ten projekt, dopóki starczy nam sił, zdrowia i zapału, a na razie nam go nie brakuje. Na pewno będziemy dążyli do tego, żeby się rozwijać, a jeżeli tylko wyniki sportowe na to pozwolą, to być może kiedyś zagrać w wyższej lidze niż ta, która dla nas jest historycznie najwyższa. Tutaj jest duża rola środków finansowych, sponsorów, których serdecznie zapraszamy do współpracy. To ukłon w stronę prezesa Pawła Adamczaka, bo to jest bardziej w jego gestii. Kiedyś zażartowałem, że to jest osoba, która jak ktoś go wyrzuca drzwiami, to on wchodzi oknem, a jak tu też go wyrzucą, to on wraca kominem (śmiech). Często mu się to udaje. Jest skuteczny i potrafi przekonać. To wieloletnie funkcjonowanie jest dowodem, że my tych pieniędzy nie przepalamy w piecu, nie chcemy na tym zarabiać. Chcemy, żeby tutaj funkcjonował fajny, piłkarski klub o zdrowych podstawach, gdzie chętnie będą przychodzić piłkarze zdolni, ale też z całego kraju.

Myślę, że cele sportowe będzie można określać względem każdego konkretnego sezonu. Dzisiaj bardzo trudno powiedzieć, gdzie będziemy za pięć lat. Mi osobiście marzy się – chociaż na dzisiaj to brzmi abstrakcyjnie – marzy mi się powtórzenie historii takich Błękitnych Stargard z PP, tylko żeby zajść szczebel dalej i żeby zagrać w finale na Stadionie Narodowym. To chociażby Błękitni, czy Olimpia Grudziądz niedawno udowodniły, że nie jest to całkiem mission impossible, żeby tego nie dokonać. Nam marzyć tutaj nikt nie zabroni i na pewno będziemy dążyć do tego, żeby sportowo się rozwijać.

Komentarze