Wisła Kraków budzi się w nowej rzeczywistości. Co wiemy o Białej Gwieździe przed sezonem?

Wisła Kraków
Obserwuj nas w
fot. PressFocus Na zdjęciu: Wisła Kraków

W piątek rozegrane zostały dwa pierwsze spotkania na zapleczu Ekstraklasy. Przed nadchodzącym sezonem pierwszoligowa stawka doczekała się poważnego “wzmocnienia”, jakim jest obecność w niej utytułowanej Wisły Kraków. Co wiemy o ekipie spod Wawelu przed startem rozgrywek? Czy Białą Gwiazdę stać na szybki powrót do elity?

  • Po 26 latach gry w Ekstraklasie Wisła Kraków spadła na jej zaplecze
  • W trakcie letniego okienka zespół Białej Gwiazdy opuściło już 15 zawodników, a liczba ta może wciąż się zwiększyć
  • Podopieczni Jerzego Brzęczka ligowy sezon zaczną w sobotę. Na trybunach podczas domowego spotkania z Sandecją Nowy Sącz może zasiąść nawet 15 tysięcy krakowskich kibiców

Nowa rzeczywistość

Wisła Kraków znalazła się w zupełnie nowej rzeczywistości, w której musi odnaleźć się jak najszybciej, jeśli chce skrócić swój rozbrat z Ekstraklasą do minimum. Już w piątek wystartował nowy sezon pierwszoligowych rozgrywek, a Biała Gwiazda na swoją inaugurację poczeka do soboty. Wówczas podejmie w Krakowie dobrze znaną ekipę Sandecji Nowy Sącz, a zwycięstwo pod Wawelem traktowane jest w kategoriach obowiązku.

Sezon 2022/2023 będzie pierwszym od blisko 30 lat, w trakcie którego nie zobaczymy ekstraklasowych popisów 13-krotnego mistrza Polski. Wydawało się, że Biała Gwiazda zwyczajnie spaść nie może i zawsze znajdzie się przynajmniej jeden zespół, kosztem którego zapewni sobie utrzymanie na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Rzeczywistość okazała się niezwykle brutalna, choć Wisła Kraków na swój spadek konsekwentnie pracowała już od dłuższego czasu.

Przed klubowymi władzami twardy orzech do zgryzienia. Powrót do Ekstraklasy wymaga naprawienia poczynionych w przeszłości pomyłek i niepowielania wielu złych decyzji, przy jednoczesnym mniejszym nakładzie finansowym i zdecydowanie mniejszym marginesie błędu. Dotychczasowe rządy trudno ocenić choćby dostatecznie, zatem rokowania przed kolejna kampanią nie mogą przesadnie napawać optymizmem. Jak krakowski klub działał na rynku transferowym w trakcie letniej przerwy? Czy jest gotowy na ciężką walkę o powrót do piłkarskiej elity?

Domówka na start Ekstraklasy! Otwarcie sezonu 22/23 z Tetrykami

Wisła Kraków – transfery

Odeszli:

  • Marko Poletanović
  • Serafin Szota
  • Jan Kliment
  • Sebastian Ring
  • Michal Frydrych
  • Maciej Sadlok
  • Nikola Kuveljic
  • Stefan Savić
  • Elvis Manu
  • Gieorgij Żukow
  • Michal Skvarka
  • Paweł Kieszek
  • Kacper Rosa
  • Matej Hanousek
  • Gio Citaiszwili

Przybyli:

  • Igor Łasicki
  • Ivan Borna Jelic Balta
  • Michael Pereira
  • Bartosz Jaroch
  • Vullnet Basha
  • Michał Żyro
  • Jakub Niewiadomski
  • Dorian Frątczak

Letnie okienko transferowe w wykonaniu Wisły Kraków trzeba określić mianem poważnej transformacji. Transformacji z drużyny drogiej i niezbalansowanej w zdecydowanie tańszą i – przynajmniej w teorii – nieco równiejszą we wszystkich formacjach. Ku braku zaskoczenia, zespół opuścili niemal wszyscy piłkarze, którzy zdecydowali się dołączyć do niego w trakcie ubiegłego sezonu, a także weterani, tacy jak Maciej Sadlok czy Michal Frydrych. Zwolniły się również najwyższe kontrakty w drużynie, których wypełnienie okazało się w pierwszoligowej rzeczywistości niemożliwe. Należy mieć świadomość, że takie ruchy negatywnie wpływają na ilość indywidualnej jakości piłkarskiej, natomiast mogą okazać się zbawienne w kwestii zbudowania kompatybilnej i zjednoczonej drużyny, która podąży w konkretnym kierunku sportowym.

Swoją największą nadzieję na awans Wisła upatruje w osobie Luisa Fernandeza, który w Krakowie został zatrzymany niemal siłą. Przeznaczone na jego umowę, dosyć spore pieniądze, mają być zwyczajną inwestycją, której efektem okaże się powrót do Ekstraklasy. To dosyć ryzykowny ruch, zważając na fakt, jak zostali potraktowani inni istotni dla ofensywy krakowskiej ekipy piłkarze, natomiast wiosną Hiszpan mógł się dać poznać jako potencjalna gwiazda drużyny i jeden z czołowych graczy całej ligi.

Nie jest łatwo na pierwszy rzut oka określić, czy Biała Gwiazda przed startem rozgrywek dysponuje silną drużyną, odpowiednio przygotowaną na walkę o powrót do elity. Po zakończonym sparingu z Podbeskidziem Bielsko-Biała trener Jerzy Brzęczek zapowiedział, że niemal 30-osobowa kadra jest zbyt liczna i czekają nas jeszcze kolejne odejścia. Od tego czasu skład uszczuplił się o Michala Skvarkę i Nikolę Kuveljicia. Na walizkach w dalszym ciągu siedzą Konrad Gruszkowski oraz Dor Hugi, a Huberta Sobola, Daniela Hoyo-Kowalskiego i Doriana Gądka najprawdopodobniej czeka wypożyczenie do zespołu z niższego poziomu rozgrywkowego.

Nie da się natomiast w tej sytuacji przełożyć ilości na jakość, bowiem zespół Wisły Kraków w dalszym ciągu nie jest kompletny i ma poważne braki na więcej niż jednej pozycji.

Były selekcjoner reprezentacji Polski zaznaczył, że klub wciąż poszukuje wzmocnień na lewej stronie defensywy oraz w ataku. Mowa tu o ściągnięciu napastnika, a w idealnym świecie – nawet dwóch napastników. Kwestia tego transferu urosła w ostatnim czasie do rangi groteski. Z każdym tygodniem temat jest wprawdzie coraz bliższy finalizacji, ale zawsze pojawiają się jakieś niewytłumaczalne komplikacje, które zmuszają kibiców do większej cierpliwości. Trudno więc w tym momencie zakładać, że ktokolwiek w ogóle do Wisły trafi, a jeżeli tak się stanie, to z pewnością minie trochę czasu, zanim odpowiednio wkomponuje się do mającego za sobą już kilka ligowych kolejek zespołu.

Przed startem rozgrywek cieszyć może z pewnością obsada bramki, gdzie Wisła dysponuje dwoma mocnymi nazwiskami, a także defensywy. Powrót z wypożyczenia Adiego Mehremicia, zakontraktowanie Igora Łasickiego, potencjalne powodzenie rehabilitacji Alana Urygi i zatrzymanie w zespole Josepha Colleya sprawiają, że takich personaliów na środku obrony nie powstydziłyby się nawet kluby ze środka tabeli Ekstraklasy. Gorzej to wygląda w formacjach, którym bliżej do bramki przeciwnika, choć transfery Vullneta Bashy i Ivana Balty również należy na pierwszy rzut oka rozpatrywać pozytywnie. Wiele wskazuje na to, że obaj rozpoczną sezon ligowy w wyjściowej jedenastce (jeżeli Basha będzie zdolny do gry po powrocie z kursu trenerskiego). Zdrowy i pewny siebie Michał Żyro jest w stanie zaprezentować umiejętności, które zdecydowanie przewyższają pierwszoligowy poziom. Jeżeli zdrowie pozwoli mu na regularną grę, a Biała Gwiazda stworzy odpowiednie warunki, wówczas wychowanek Legii mógłby okazać się dla ofensywy równie ważną postacią, co sam Fernandez.

Na przeciwnym biegunie znajduje się Michael Pereira, czyli transfer-zagadka. Do tej pory zdołał tylko raz zaprezentować się na boisku. Zważając na to, że przez kibiców traktowany jest jako potencjalny niewypał – nie był to występ najwyższych lotów. W sparingu z Hapoelem doświadczony skrzydłowy wykazywał się niewielkim zaangażowaniem i ogólnie rzecz biorąc nie był zbyt bardzo zainteresowany tym, co działo się na murawie. Niesprawiedliwym będzie oceniać go jeszcze przed pierwszym ligowym meczem, lecz nikogo nie zdziwi, jeśli przygoda 34-latka z Wisłą potrwa krótko i nie będzie okraszona żadnymi sukcesami.

Jakkolwiek dotychczasowe ruchy transferowe Wisły nie wyglądałyby sensownie, władzom należy się spory minus za to, że na start sezonu kadra wciąż nie została skompletowana. Zwłaszcza, że tak poważnych braków na pozycji napastnika nie da się w żaden sposób zrekompensować.  

Zobacz również: Wisła Kraków z trzecim bramkarzem, kolejny transfer Białej Gwiazdy

Sparingi

Przesadnie cieszących się zwycięstwami lub martwiących porażkami należy w tym miejscu uspokoić. Wyniki meczów sparingowych nie są w żadnym stopniu miarodajne, zwłaszcza, jeśli w ich trakcie dochodzi do pełnego przeglądu kadry. Właśnie na taki ruch zdecydował się Brzęczek, który żonglował wyjściowymi jedenastkami, a po zaledwie 45 minutach wymieniał wszystkich zawodników na placu. W trakcie pięciu meczów towarzyskich testowane były dwie formacje, choć ustawienie z dwójką napastników wyglądało na nieco wymuszone – Brzęczek chciał po prostu dać szanse pokazania się zarówno Marcinowi Bartoniowi, jak i Hubertowi Sobolowi.

Wiele okazji do gry otrzymali młodzi zawodnicy, którzy odpłacili się bardzo obiecującymi występami. Wiadomość o powrocie z wypożyczenia takich graczy, jak Wiktor Szywacz i Kacper Duda z pewnością cieszyła kibiców, jednak mało kto mógł przewidzieć, że na boisku będą wyglądać niezwykle dojrzale i błyskawicznie wyrosną na ulubieńców trybun. Nikogo nie powinna dziwić obecność któregoś z byłych piłkarzy Garbarni w wyjściowym składzie na sobotni mecz.

Zaskoczył również 18-letni Bartoń, który wspólnie z Piotrem Starzyńskim został królem strzelców okresu przygotowawczego (po 2 trafienia). W jego przypadku na regularne występy będziemy musieli natomiast jeszcze trochę poczekać, ponieważ nie bez powodu Brzęczek planuje ściągnąć jeszcze dwóch napastników. Bartoń zwyczajnie nie jest w tym momencie traktowany jako wartościowy kandydat do gry.

Przez większość okresu przygotowawczego rodziła się w głowach myśl, że Wisła Kraków wreszcie będzie dysponować dobrą i zgraną defensywą. W szczególności imponował duet środkowych obrońców, który przebywał ze sobą na boisku najwięcej, czyli Łasicki oraz Mehremić. Ten optymizm zmalał nieco po ostatnim sparingu z Góralami, w trakcie którego Biała Gwiazda w bardzo łatwy sposób traciła bramki, a antybohaterem całego widowiska został właśnie Bośniak. Nie ulega natomiast wątpliwościom, że ustawienie środka obrony na mecz z Sandecją Nowy Sącz się nie zmieni, a Mehremić dostanie szanse rehabilitacji po nieudanej próbie generalnej.

Przewidywany skład Wisły na sobotni mecz z Sandecją: Biegański, Jaroch, Łasicki, Mehremić, Wachowiak, Balta, Basha (Plewka), Fernandez, Starzyński, Żyro, Młyński.

Na papierze wyjściowa jedenastka prezentuje się całkiem nieźle. Problem zaczyna się dopiero na ławce rezerwowych, gdzie Wiśle brakuje wartościowych zmienników w formacji ofensywnej. Pozostaje mieć nadzieję, że ta sytuacja zmieni się, gdy klubowi uda się wreszcie sfinalizować transfery wymarzonych napastników.

Może się wydawać, że Biała Gwiazda będzie miała sporo problemów z obsadą skrzydeł. Spadek do pierwszej ligi powinien okazać się natomiast zbawienny dla Starzyńskiego i Młyńskiego, którzy nie dysponowali dotychczas wystarczającymi umiejętnościami do dobrej gry w Ekstraklasie. 18-latek wreszcie trafił tam, gdzie powinien znaleźć się już wcześniej. Zatrzymując Starzyńskiego w składzie na poprzedni sezon Wisła zahamowała nieco jego rozwój, więc rok spędzony na zapleczu Ekstraklasy może przynieść mu same korzyści. Podobnie sytuacja ma się z Młyńskim, który za czasów gry w pierwszoligowej Arce Gdynia prezentował się zdecydowanie lepiej.

Zobacz również: Rafał Boguski: Jeżeli było coś nie tak, to winny byłem ja lub inni Polacy

Rywalizacja z własną marką

Obecność w pierwszej lidze takiej marki to bez wątpienia wielkie wydarzenie i niecodzienna sytuacja. Niezależnie od tego, jak ocenimy szanse Wisły Kraków na awans od strony merytorycznej, taki klub zawsze będzie szczególnie obserwowany i wymieniany w gronie faworytów do końcowego triumfu.

Podczas głośnej i owianej złą sławą konferencji Białej Gwiazdy nie padła żadna konkretna deklaracja. Władze zapowiedziały jedynie, że będą starać się przywrócić klubowi Ekstraklasę najszybciej jak to tylko możliwe, a celem samej Wisły jest wygrywanie każdego kolejnego spotkania.

Nie były to tak mocne i pewne słowa, jak w przypadku rezerwowania urlopu na maj przy okazji finału Pucharu Polski, co może sugerować, że w Krakowie nabrano wody w usta i (przynajmniej publicznie) wykazuje się nieco więcej pokory. Nie ma natomiast wątpliwości, że w gabinetach mówi się tylko o jednym. Awans Wisły Kraków to kwestia obowiązkowa na wielu płaszczyznach.

W Krakowie trzeba jak najlepiej wykorzystać moment, kiedy spadek to sprawa dosyć świeża, a Wisła w dalszym ciągu jest medialną potęgą. Jej wyniki ze szczególną uwagą będzie śledzić cała piłkarska Polska, a mobilizacja krakowskich kibiców nieprzerwanie wprawia każdego neutralnego obserwatora w zachwyt. Nie da się inaczej opisać tego, że frekwencja na pierwszym domowym meczu po degradacji byłaby jedną z najwyższych w samej Ekstraklasie.

Stagnacja i zasiedzenie się w pierwszej lidze sprawi, że Biała Gwiazda przestanie wzbudzać emocje. Spadnie do rangi krajowego średniaka, który kiedyś był wielki, ale dziś już niewiele znaczy. Losy Wisły przestaną interesować ludzi, a co za tym idzie – klub stanie się nieatrakcyjny dla sponsorów. Straty finansowe zaczną się nawarstwiać, a wykaraskanie z marazmu stanie się wręcz niemożliwe. To jest właśnie najgorsze możliwe następstwo spadku z Ekstraklasy.

Wisła Kraków w pierwszej lidze będzie musiała przede wszystkim zmierzyć się z własną marką. Kibice Legii Warszawa przez lata formułowali zarzut do innych ekip z Ekstraklasy, jakoby te specjalnie na mecze przeciwko drużynie ze stolicy Polski mobilizowały się i utrudniały Wojskowym odniesienie zwycięstwa. Brzmiało banalnie, najczęściej nazywano to tanią wymówką, natomiast w praktyce ciężko tę tezę obalić. Atrakcyjny przeciwnik zawsze będzie traktowany inaczej.

Z podobną sytuacją w pierwszej lidze spotkają się Wiślacy. Możliwość pokonania medialnego rywala na jego terenie, przy pełnych trybunach i rekordzie widzów przed odbiornikami (który z pewnością zostanie ustanowiony przy okazji meczu Białej Gwiazdy) napędza wyobraźnię i powoduje, że nienasycone i niedocenione dotychczas zespoły będą dawać z siebie sto procent. Drużyna z Krakowa “zapłaci karę” za to, że jeszcze kilkanaście lat temu była największa w całej Polsce.

Aby Wisła mogła na koniec sezonu świętować powrót do elity, musi skutecznie odpowiedzieć na wszelkie napotkane przeciwności. Pierwsza okazja nadejdzie już w sobotę, kiedy to podopieczni Jerzego Brzęczka podejmą przy Reymonta Sandecję Nowy Sącz.

Zobacz również: Wisła Kraków – Sandecja Nowy Sącz: typy, kursy, zapowiedź (16.07.2022)

Komentarze