Wisła Kraków musi gonić czołówkę. “Strata? Nie zamartwiam się tym”

Wisła Kraków ma za sobą nieudaną rundę jesienną po której zajmuje dopiero siódme miejsce w tabeli Betclic 1. Ligi. Jednym z pozytywów była jednak postawa młodego bramkarza Patryka Letkiewicz, który wykorzystał szansę otrzymaną od Mariusza Jopa. W wywiadzie dla goal.pl opowiedział o wejściu do bramki Wisły, a także wskazał najlepszego polskiego bramkarza.

Patryk Letkiewicz
Obserwuj nas w
Konrad Świerad/Alamy Na zdjęciu: Patryk Letkiewicz
  • Patryk Letkiewicz: nie zamartwiam się tym, że jest taka strata
  • Bramkarz Wisły o swojej grze: nie jestem już taki asekuracyjny
  • O rywalizacji w bramce Wisły: między mną, Kamilem czy Antonim jest bardzo fajna atmosfera

10 punktów straty

Wróciliście ze zgrupowania z Turcji. W Polsce, mówiąc delikatnie, warunki są troszkę inne. Bez problemu odnalazłeś się w nowej codzienności?

Faktycznie warunki były troszkę inne, było dużo cieplej, co wpłynęło pozytywnie na moje morale. Hotel, inne jedzenie, dobre warunki, aby głowa mogła się zrestartować przed ligą. Teraz jest czas, aby zaadaptować się do tego co mamy obecnie w Polsce. Czekam także na pierwszy ligowy mecz, powrót na stadion, bo trochę za tym tęsknimy.

Cztery rozegrane sparingi, trzy zwycięstwa i jedna porażka. Jak podsumujesz zgrupowanie?

Było bardzo pozytywnie. Było bardzo dużo włożonej pracy przez cały zespół. Pracowaliśmy ciężko. Wierzę w proces i czuję, że ten obóz da nam dużo jako całej drużynie. Rozegraliśmy cztery mecze sparingowe, w których mogliśmy się wykazać. Graliśmy na dużym zmęczeniu, ale tak miało być i fajnie, że w tych sparingach każdy mógł się pokazać.  Zaprezentowaliśmy się z dobrej strony, strzeliliśmy dużo bramek. Mieliśmy również możliwość przetestowania różnych wariantów z różnymi zawodnikami. Ja np. mogłem pograć z chłopakami z którymi do tej pory nie grałem zbyt wiele, więc to na pewno jest mocno na plus.

Zobacz także: Wisła Kraków – sezon 2024/25 (VIDEO)

10 punktów straty do miejsca dającego bezpośredni awans do Ekstraklasy. Dużo czy mało?

Patrząc na to, że połowa sezonu już za nami to teoretycznie dużo. Pamiętam jednak sezon, w którym po rundzie jesiennej również było dziesięć, czy nawet więcej punktów straty do pierwszego miejsca, a jednak, o ile dobrze pamiętam, skończyliśmy go bodajże na trzeciej lokacie. Nie zamartwiam się więc tym, że jest taka strata.

A w drużynie rozmawiacie o tym, że runda wiosenna musi być praktycznie perfekcyjna, jeżeli chcecie myśleć o tym, żeby bezpośrednio awansować do Ekstraklasy?

Nie rozmawiamy. Jesteśmy na tyle dojrzałym zespołem, że każdy wie, o co walczymy, każdy wie, jaka jest strata, każdy wie, jaka jest sytuacja i każdy jest przygotowany na to, że będziemy musieli zagrać bardzo dobrą rundę, żeby to zająć miejsce dające bezpośredni awans. Nie chodzi o to, że staramy się nie dołować, ale każdy wie, co musi zrobić, żeby dać siebie sto procent.

POLECAMY TAKŻE

Wygranie rywalizacji o miejsce w bramce

W jakich okolicznościach dowiedziałeś się o tym, że wskoczysz do bramki Wisły Kraków?

To był moment po meczu z ŁKS-em Łódź. Już w tygodniu coś przeczuwałem i szczerze mówiąc w głębi duszy oczekiwałem, że wskoczę do bramki. Jasnej decyzji, że zagram w pierwszym składzie nie dostałem, ale mogłem się spodziewać. Był to okres pomiędzy meczem z ŁKS-em, a z Chrobrym, który ostatecznie się nie odbył. Kiedy trener Mariusz Jop przejął funkcję pierwszego trenera, to jednoznacznej decyzji, takiej deklaracji, że będę grał nie dostałem. Ale spodziewałem się tego trochę po przebiegu treningów i może też podejściu trenera do mojej osoby.

Kiedykolwiek wcześniej czułeś, że jesteś bliski wywalczenia sobie tego miejsca w bramce Wisły?

W tym sezonie najbardziej czułem to, że zasługuję na to miejsce i gdzieś zostając w Wiśle nie myślałem o żadnym innym wypożyczeniu, tylko o tym, że chcę grać, będę o to walczył i na to zasługuję.  Rok wypożyczenia do Wieczystej  spędziłem bardzo aktywnie i czułem, że moja osoba w drużynie trochę urosła. 

Co pamiętasz z debiutu?  Zbyt wiele roboty w meczu z Odrą Opole nie miałeś.

No nie miałem, chociaż emocji było dla mnie naprawdę dużo. Z jednej strony dobrze, że tych interwencji może nie było, z drugiej strony fajnie byłoby jakbym w tym debiucie się jakoś bardziej wykazał. Na pewno pierwszy mecz to było takie zderzenie z tą dużą publicznością. Mimo tego, że kibice dopingowali dopiero od 20 minuty, to czuć było tę atmosferę, która panuje na stadionie. W zasadzie to było największe zderzenie, bo na grę i specyfikę całego przebiegu meczu byłem przygotowany, więc najbardziej wspominam głośne trybuny, naszych kibiców. W sytuacjach które miałem, wydaje mi się, że zachowałem się ok. 

Czyli debiutancka trema cię nie sparaliżowała.

Wydaje mi się, że nigdy ten stres nie działał na mnie tak, żebym musiał jakkolwiek obawiać się o swoją dyspozycję. To bardziej było takie uczucie, że okej, ten stres jest, ale on też jest potrzebny. Bardzo motywowało mnie to, kiedy sobie uświadamiałem w trakcie spotkania, czy również przed meczem, ile przeszedłem żeby w tej bramce stanąć.

Na twojej pozycji każdy błąd jest od razu zauważany. Napastnik nie trafi w bramkę, trudno zdarza się, ale kiedy młody w pierwszym meczu popełniłby błąd? Myślałeś o tym?

Bardzo dużą rolę w moim debiucie odegrał trener Łukasz Załuska. On pomógł mi w tym żeby oswoić się z różnymi myślami. W drużynie mamy bardzo fajną rywalizację, ale przy tym wszystkim między mną, Kamilem czy Antonim jest naprawdę bardzo fajna atmosfera. To pomogło mi bardzo na samym początku w pierwszym składzie.

Tylko u nas

Każdy mecz to doświadczenie

Czujesz, że te kilka meczów w pierwszej drużynie to już jakieś doświadczenie dla ciebie?

Na pewno tak. Wiadomo, że nie ma tych meczów nie wiadomo ile, ale każdy jest dla mnie bardzo cenny. Na pewno czuję się bardziej pewny siebie. Gra w meczach wyjazdowych też daje dużo. Czuję, że nie jestem już taki asekuracyjny. Decyduję się już na bardziej odważne zagrania i jestem też w stanie przewidzieć co może to dać dla drużyny.

Wspomniałeś wcześniej o dużej roli trenera Łukasza Załuski w swoim debiucie. Nie ma on łatwego zadania, aby zarządzać waszą trójką, gdzie każdy chciałby mieć pierwszy plac. W tym sezonie każdy z was dostawał już szansę.

Tak to prawda. Fajnie zarządza naszą całą strukturą bramkarską. Na treningu zawsze jest pozytywna atmosfera. Jak ma być praca, to jest praca i się nie oszczędzamy. W każdym treningu są fajne momenty, gdzie każdy wychodzi zadowolony i uśmiechnięty, więc jest bardzo pozytywną osobą i to się bardzo ceni. To bardzo pomocne w zarządzaniu taką grupą bramkarzy na podobnym poziomie. Na pewno doświadczenie, które ma, pomaga mu jak najlepiej zarządzać grupą. Trener cały czas ma duże umiejętności i nieraz to pokazuje na naszych treningach. 

Jesteś typem piłkarza, który ogląda dużo meczów? W tygodniu siadasz do Ligi Mistrzów, czy jesteś z drugiej strony barykady, że niekoniecznie znasz wszystkie nazwiska w poszczególnych zagranicznych klubach?

Chyba raczej jestem w tej drugiej grupie, ale nie jest to też tak, że w ogóle nie oglądam meczów. Lubię obejrzeć jakieś spotkanie na wysokim poziomie, ale na pewno nie jest tak że siadam do śniadania i od razu odpalam jakiś mecz. 

Kto jest najlepszym bramkarzem na świecie?

Cały czas Manuel Neuer. Dopóki nie ogłosi zakończenia kariery.

Kto jest najlepszym polskim bramkarzem?

Bez problemu mogę powiedzieć, że Kamil Grabara.

Pierwsze kroki w piłce

To jak ta piłka pojawiła się w twoim życiu?

Urodziłem się w Bielsku-Białej. Moje początki to Tikitaka Korbielów. Później z rodziną przeprowadziliśmy się do Rudy Śląskiej. Tam grałem w drużynie  osiedlowej, aż finalnie trafiłem do akademii Ruchu Chorzów. Cały czas szukałem siebie. Grałem trochę na bramce, trochę w polu. Tak naprawdę dopiero pod koniec mojej przygody w Chorzowie pozycja bramkarza się ustabilizowała. Lubię grać nogami, dlatego mnie tak ciągnęło do gry w polu. Później przyszedł czas na SMS Łódź.

Czyli życie w internacie.

Dokładnie. Mam starszego brata i tak się złożyło że mieszkaliśmy tam razem. Było nam pewnie trochę łatwiej na samym początku. Brat jest środkowym obrońcą, więc można powiedzieć, że nawet na murawie miałem go blisko siebie (śmiech). Na początku byliśmy razem w pokoju. Później każdy złapał już swoich znajomych. Ogólnie życie w internacie to wiele pozytywnych wspomnień.

Rodzice daleko od domu, nie brakowało pokus? W szkole nie było ciężarów?

Nie byłem ani najlepszy ani najgorszy. Można powiedzieć, że tak pośrodku. Myślę, że życie w internacie uczy trochę samodzielności. Tego, że jednak ty musisz mieć wszystko zaplanowane. Jak sobie nie wypierzesz ubrań, to będziesz miał brudne. To uczy takiego dorosłego życia. Wiadomo, że byli wychowawcy, którzy się nami opiekowali, ale koniec końców to ty sam musiałeś się zmobilizować. 

Jak wspominasz wypożyczenie do Wieczystej?

Wspominam bardzo, bardzo dobrze. Tak jak już wiele razy mówiłem, rozwinąłem się jako osoba. Mieszkałem już sam, nie było internatu, wychowawców, to na pewno dużo mi dało. Pod względem sportowym również był to świetny ruch i jestem szczęśliwy, że na to się zdecydowałem. Na pewno to była trudna decyzja, ale na pewno się opłaciła. Poznałem jak wygląda seniorska szatnia, w której było dużo mocnych nazwisk. W Wieczystej uświadomiłem też sobie, że najważniejsze jest to żeby bronić w danych sytuacjach. Nie jest aż tak ważne jak wykonałem to technicznie tylko sam efekt. 

Wchodzisz jako młody chłopak do szatni, a tam byli reprezentanci Polski jak Pazdan, Peszko, Góralski. Była trema?

Na pewno nie wychylałem się jakoś bardzo do tych doświadczonych zawodników, ale byłem bardzo pozytywnie zaskoczony, że gracze którzy tyle w piłce widzieli sami zagadywali do młodych chłopaków, którzy nie mieli nawet debiutu na szczeblu centralnym. Pamiętam że np. Rafał Pietrzak dawał mi wiele takich fajnych wskazówek które na pewno bardzo mi się przydały.

To na koniec, jakiś indywidualny cel przed startem rundy?

Chciałbym i zrobię wszystko żeby rozegrać wszystkie możliwe  mecze w bramce Wisły do końca tego sezonu.

Komentarze