GKS Katowice z szansą powrotu na salony. “Nie boję się o tym mówić” [WYWIAD]

- Na pewno takie sytuacje, jakie miały miejsce jesienią, nie powinny mieć miejsca. To tak naprawdę nie uderzało tylko w trenera, ale także w nas zawodników. Jasne, że czasem są gorsze momenty. Byliśmy gorsi od rywali. W takich sytuacjach potrzebne jest nam jednak wsparcie kibiców. Wówczas potrzebujemy ich najbardziej - mówił w rozmowie z Goal.pl napastnik GKS-u Katowice – Sebastian Bergier.

Sebastian Bergier
Obserwuj nas w
fot. PressFocus Na zdjęciu: Sebastian Bergier
  • GKS Katowice jest już blisko 20 lat poza elitą, ale w trakcie kampanii 2023/2024 pojawiła się szansa, że nadejdą lepsze czasy dla ekipy z ulicy Bukowej
  • W rozmowie z Goal.pl napastnik katowickiej drużyny Sebastian Bergier opowiedział o aklimatyzacji w nowym dla siebie środowisku, ale także o relacjach z byłymi już trenerami czy zachowaniu kibiców względem Rafała Góraka oraz o walce o awans do PKO Ekstraklasy czy swoich tatuażach
  • W tej kampanii 24-letni piłkarz jest najlepszym strzelcem katowickiej drużyny, mając obecnie 13 trafień na koncie w Fortuna 1 Lidze. Były gracz Śląska Wrocław przekonywał jednocześnie, że stawia sobie poprzeczkę wyżej

GKS Katowice katapultą na wyższy poziom

Łukasz Pawlik (Goal.pl): Dołączyłeś do katowickiego GKS-u w lutym 2023 roku. Górny Śląsk już oczarował i można już mówić, że to drugi dom Sebastiana Bergiera czy Wrocław wciąż jest tym miejscem numerem jeden?

Sebastian Bergier (GKS Katowice): – Wiadomo, że Wrocław zawsze był i będzie na pierwszym miejscu. Niemniej dobrze czuję się na Górnym Śląsku. Taki klimat, mi sprzyja. Fajne w tym miejscu jest to, że wokół jest kilka klubów. Mam nadzieję, że jeszcze trochę czasu tutaj spędzę.

Trudno było się zaaklimatyzować w nowym środowisku?

Trafiłem do Katowic z dużymi nadziejami i z dużym głodem gry. Chciałem jednocześnie szybko wskoczyć do zespołu. Na swoją szansę musiałem jednak trochę poczekać. Gdy już ją dostałem, to robiłem wszystko, co w mojej mocy, aby tego nie zmarnować. Zależało i zależy mi wciąż, aby nie oddać już miejsca w wyjściowym składzie. W piłce nożnej wszystko jednak może się szybko zmienić, więc nie można być zbyt pewnym. Trzeba być zawsze czujnym. Normalnością w piłce jest to, że w jednym tygodniu zdobywasz na przykład dwie bramki, a dwa tygodnie później siadasz na ławce. Decyzja zawsze finalnie należy do trenera. Oczywiście nie zawsze zawodnik może się z nią zgadzać, ale musi ją uszanować.

Tylko u nas

Ten czas, gdy nie otrzymywałeś okazji do gry, to był czas złości czy spokojne wyczekiwanie swojego momentu?

Kilka lat wcześniej pewnie bym się zagrzał, że nie gram. Gdy jednak trafiłem do GieKSy, to podchodziłem do wszystkiego z większą wyrozumiałością i zrozumieniem. Ogólnie trafiając do Katowic, miałem plan, aby przez pierwsze pół roku zaadoptować się w nowym otoczeniu. Wiedziałem, że prędzej czy później w końcu swoją szansę na grę otrzymam i będę musiał ją wykorzystać. Tak też się stało. Pierwsze spotkanie, gdy zacząłem grać, dobrze się ułożyły dla mnie. Zdawałem sobie też sprawę z tego, w jakim miejscu jestem i jaka jest konkurencja na grę. Gdy ja trafiłem do klubu, to byłem numerem trzy do gry za Jakubem Arakiem czy Marko Roginiciem, którzy byli po prostu dłużej w GKS-ie. Szybciej łapali automatyzmy. Ja potrzebowałem na to czasu.

Odpowiadając na pytanie, skoncentrowałeś się tylko na aklimatyzacji w zespole. A jak wyglądał czas przyzwyczajania się do mieszkania w Katowicach?

Ogólnie w Katowicach nie ma większych przeszkód pod względem komunikacyjnym i to można ocenić na duży plus. Zwykle to się odbywa płynnie. Jeśli chodzi o Wrocław, to pod tym względem było troszkę trudniej. Zdarzało się, że z jednej części miasta do drugiej podróż trwała godzinę. Ogólnie na pewno Wrocław jest większym miastem od Katowic, a co za tym idzie, jest też większe skupisko ludzi. Z drugiej strony Górnośląsko-Zagłębiowska Metropolia skupia w sobie kilka miast i te różnice się zmniejszają. W każdym razie odpowiada mi życie w Katowicach i jest ok. Mogę skupiać się tylko na treningach, grze i dobrym odżywianiu.

Pół żartem pół serio ZOO we Wrocławiu a ZOO w Parku Śląskim to chyba niebo a ziemia…

Jeszcze nie miałem okazji zapoznać się ze śląskim ZOO. Jak na razie widziałem je tylko z zewnątrz, przechodząc obok w Parku Śląskim. Nie chciałbym zatem oceniać. Miałem natomiast okazję spędzić wolny czas we wrocławskim ZOO i faktycznie robiło pozytywne wrażenie.

Piłkarz z charakterem

Mimo 24 lat to już z kilkoma trenerami miałeś okazję współpracować. Coś w tym jest, że nie do końca było Ci po drodze z takimi szkoleniowcami jak Ariel Jakubowski czy Krzysztof Wołczek?

Nic z tych rzeczy. Współpraca z każdym z wymienionych szkoleniowców układała się dobrze. Jeśli chodzi o trenera Krzysztofa Wołczka, mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że miałem z nim bardzo dobre relacje. Czasem może z boiska grały ze mną emocje, ale wynikało to bardziej z tego, że zależało mi na tym, aby zawsze dawać z siebie wszystko. Chciałem grać i zdobywać bramki. Gdy musiałem schodzić przedwcześnie z boiska, nie przyjmowałem tego dobrze. Jeśli chodzi natomiast o trenera Ariela Jakubowskiego, to z nim też miałem dobre relacje. W pewnym momencie jednak to ja się nie popisałem, mówiąc o kilka słów za dużo. Wybuchła we mnie złość. Później zaczęły się schody. To była jednak moja wina. Z czasem zrozumiałem, że to był błąd.

Miałeś też okazję współpracować z takimi trenerami jak Jacek Magiera czy Jan Urban, którzy są uważani za czołowych szkoleniowców w Ekstraklasie. Czy są konkretne rzeczy, które z udziałem tych trenerów wpłynęły na Twój rozwój piłkarski?

Zwykle wszystko opiera się na przygotowaniu mentalnym. Im więcej zawodnik otrzymuje szans od trenera, tym czuje się pewniejszy na boisku. Podobnie jest ze mną. Zawsze zależało mi, aby od każdego trenera nauczyć się jak najwięcej. Nie tylko pod kątem taktycznym, ale też jakościowym czy technicznym. Gdy otrzymuje kredyt zaufania od trenera, to chce go spłacić, pokazując się z jak najlepszej strony na boisku. Nic tak nie rozwija, jak gra co tydzień w pierwszym składzie. Jasne, że trener może mieć wpływ na różne czynniki. Koniec końców to jednak gra w trakcie meczu wszystko weryfikuje.

Coś w tym jest, co mówisz.

Rozmawiając o trenerach nie mogę nie wspomnieć o tych, którym bardzo dużo zawdzięczam. Zaczynałem treningi u Stanisława Miśkówa, następnie przez długi czas byłem pod skrzydłami Marka Kowalczyka w juniorach młodszych. To właśnie u tego szkoleniowca ukształtował się mój charakter i kwestie piłkarskie. Z kolei na największe zaufanie mogłem liczyć u trenera Piotra Jawnego. Właśnie u niego zacząłem grać na dziewiątce w 2 Lidze.

A można porównywać dzisiaj trenera Rafała Góraka z Jackiem Magiera czy Janem Urbanem, czy to trenerzy każdy z innej bajki?

Trudno powiedzieć. Miałem co prawda z każdym trenerem styczność. Jeden trener jest jednak bardziej zamknięty, inny bardziej otwarty, Jeden stawia na taktykę, inny na przygotowanie mentalne. Każdy ma na pewno swój styl pracy. Trener Górak na pewno ceni sobie dyscyplinę taktyczną. Każdy z zawodników ma swoje zadania i tak naprawdę działamy już tak, że nie musimy się nad niczym zastanawiać, a wszystko działa z automatu. Trener Górak na pewno sprawił, że czuję się pewniej na boisku i wiem, że jestem ważnym graczem w drużynie. To dużo dla mnie znaczy.

Gol w meczu z Motorem skradł show

Jaka była natomiast geneza świetnego gola w meczu przeciwko Motorowi Lublin? Bardziej instynktowne zagranie czy może w głowie zagrało coś, o czym kiedyś jeden z trenerów Ci mówił?

Przygotowując się do spotkania, nigdy nie mam tak, że zakładam sobie coś w stylu, że w tym meczu zdobędę bramkę z dystansu, a w następnym na przykład po strzale głową. To tak nie działa. Wszystko zależy od tego, co dzieje się na boisku. Tak naprawdę decyzje, jakie podejmuje na boisku, to intuicja. Staram się dokonywać zwykle najlepszych wyborów i to, co mi podpowiada serce i rozum. Ogólnie nie ukrywam, że spędzam dużo czasu na treningach nad swoim uderzeniem. Oddaje bardzo dużo strzałów i to buduje automatyzmy. Tak było w trakcie meczu z Motorem Lublin. Uderzyłem, wpadło i bardzo się z tego trafienia ucieszyłem.

Jesteś jednym z tych graczy, który nie ma problemu z tym, aby w ciągu kilku minut oddać kilka strzałów. To efekt tego, że ta siła w nodze jest wypracowana na siłowni czy bardziej efekt praktyki uderzeń na treningach?

Praca na siłowni moim zdaniem nie ma na to żadnego wpływu. Trzeba po prostu piłkę trafić w odpowiednie miejsce. Jeśli siądzie, to nie ma potrzeby uderzać mocno, aby bramkarz skapitulował.

Jak to mówisz, to brzmi to prosto. Z drugiej strony jesteś w ciągłym biegu, a te oddawane strzały są trochę jak z automatu…

Nie ukrywam, poświęcam na to trochę czasu. W poniedziałek na przykład chyba trochę przesadziłem przed spotkaniem z Wisłą Kraków. Czułem zatem, że trochę mięśnie były przeciążone, ale to nic poważnego. Do meczu sobie z tym poradzę [śmiech].

Trudy rundy jesiennej

Jeszcze jesienią z trybun słychać było słynne: “Trenerze, pakuj walizki”. Dzisiaj natomiast walczycie o awans do Ekstraklasy. Tak naprawdę z 11. miejsca w tabeli wskoczyliście na trzecie. Jak to się stało?

Na pewno takie sytuacje, jakie miały miejsce jesienią, nie powinny mieć miejsca. To tak naprawdę nie uderzało tylko w trenera, ale także w nas zawodników. Jasne, że czasem są gorsze momenty. Byliśmy gorsi od rywali. W takich sytuacjach potrzebne jest nam jednak wsparcie kibiców. Wówczas potrzebujemy ich najbardziej. Co się najbardziej zmieniło? Nie tracimy głupio punktów. W pierwszej rundzie mieliśmy kłopot z tym, aby utrzymać korzystny wynik do końca. Ostatnio natomiast wygrywamy po bramkach zdobywanych w końcówkach. Faktem jest też to, że dużo pracowaliśmy nad fizyką i dopracowaniem pewnych elementów gry. To wszystko razem ma wpływ na to, że dzisiaj jesteśmy w tym miejscu, w którym jesteśmy. To jednak nic nie da, jeśli nie osiągniemy swojego celu.

Z jednej strony można się zgodzić z tym, że kibice nie powinni wyrażać tak bezpośrednio swoich frustracji. Z drugiej strony kibice GKS-u są już wybitnie cierpliwi, bo czekają na awans swojej drużyny do Ekstraklasy blisko 20 lat…

Właśnie do tego podchodzę ze zrozumieniem. Wiem, że fani GieKSy są głodni tego, aby drużyna zagrała w końcu w elicie. Też jestem zdania, że musimy grać o jak najwyższe cele, a nie zadowalać się tym, aby być tylko w środku stawki. GKS musi grać o jak najwyższe cele w 1 Lidze. Musimy dążyć do tego, aby znaleźć się w Ekstraklasie. Po czasie mogę już chyba powiedzieć o tym wprost, że przychodząc do GKS-u, nie przychodziłem do klubu po to, aby pomagać mu w walce o utrzymanie. Nie. Chciałem mieć wpływ na to, że drużyna powalczy o coś więcej. Oczywiście trzeba mierzyć siły na zamiary. W każdym razie nie czuję tego, abyśmy byli zespołem, który nie może wywalczyć awansu. Wręcz przeciwnie. Chcę walczyć o jak najwyższe cele i nie boję się o tym mówić.

Przełom przy Konwiktorskiej

Takim kluczowym momentem ostatnich tygodni było zwycięstwo z Polonią Warszawa (2:1) w nieprawdopodobnych okolicznościach?

To na pewno może być taki mały przełom. Gdybyśmy tego spotkania nie wygrali, to moglibyśmy się zapętlić w wir serii meczów bez wygranej. Takie sytuacje wówczas w głowie siedzą. Dzięki zwycięstwu z Polonią mogliśmy się napędzić i wierzę, że utrzymamy to już do końca rozgrywek.

Ogólnie mam taką teorię, że im bardziej jesteście krytykowani, tym bardziej to Was napędza i mobilizuje. Potwierdzają to sytuacje nie tylko z trenerem Rafałem Górakiem, ale z Jakubem Arakiem, który ostatnio stał się jedną z kluczowych postaci w zespole…

Nic nie chcemy nikomu udowadniać. Raczej zależy nam, aby potwierdzić to, że walczymy o coś więcej. Jeśli chodzi natomiast o Kubę, to sam muszę przyznać, że trudno pomóc zespołowi, wchodząc jako joker. To nie jest łatwe. W przeszłości brakowało nam tego, aby po zmianach docisnąć. Ostatnio jednak zatrybiło. Kuba pokazuje, że potrafi znaleźć się w sytuacjach strzeleckich, ale i je wykorzystać. I bardzo dobrze. Dał nam trzy punkty w dwóch spotkaniach i dla trenera to może być duży ból głowy przy ustalaniu składu, mając więcej zawodników, którzy dobijają się do pierwszej jedenastki.

Jesteś zaniepokojony trochę dobrą skutecznością Jakuba Arka w kontekście walki o wyjściowy skład w ataku GieKSy?

Nic bardziej mylnego. Cieszę się, że drużyna wygrywa. A to czy gola strzelę ja, Kuba, czy Arkadiusz Jędrych, to już sprawa drugorzędna. Najważniejsze jest to, aby zespół wygrywał. Jeśli tak jest, to jestem bardzo zadowolony i szczęśliwy.

Najważniejsze dobro drużyny

W tym sezonie masz już na koncie 13 trafień. Ten wynik satysfakcjonuje czy jest jakiś niedosyt?

Myślę, że gdybym podchodził do jedenastek, to mógłbym być na pierwszym lub drugim miejscu w klasyfikacji najlepszych strzelców 1 Ligi. Zawsze to daje możliwość zdobycia paru bramek więcej. Pamiętam jednak, że miałem swoje szanse. Dwóch jedenastek nie wykorzystałem i miałem później do siebie duże pretensje o to. Cały czas mam w pamięci przestrzelony rzut karny w Głogowie przeciwko Chrobremu. Jeśli chodzi o sytuację z meczu z Wisłą Płock, to myślę, że strzał był dobry, ale bramkarz wyczuł intencje i piłka poszła na słupek. Ogólnie cieszę się jednak, że mamy Arka Jędrycha w składzie, który jest pewnym egzekutorem jedenastek u nas. Wiem po sobie, że to nie jest łatwe, a on wykorzystuje wszystko, jak leci. Oby tak było, jak najdłużej.

GieKSa w tej kampanii to wyjątkowa ekipa, bo najlepszymi strzelcami w drużynie są napastnik i obrońca. To możesz teraz przed tysiącami czytelników powiedzieć, o co rywalizujecie w wewnętrznym wyścigu o miano najlepszego strzelca w zespole…

O nic tak naprawdę. Napędzamy się razem i cieszymy się, gdy zdobywamy bramki. Muszę jednak trochę odskoczyć od Arka, bo to nie wyglądałoby dobrze, jeśli obrońca miał więcej goli od napastnika [śmiech].

Hit przy Bukowej

Jesteśmy przed spotkaniem z Wisłą Kraków. Zatem na jakiej płaszczyźnie jesteś lepszy od Angela Rodado?

Aż tak nie zagłębiam się w jego grę. Bardziej skupiam się na sobie i na tym, co ja mogę robić lepiej. Angel Rodado jest natomiast dzisiaj liderem w klasyfikacji strzelców 1 Ligi i najlepszym strzelcem w swoim zespole. To tylko potwierdza, że ma jakość. Ja natomiast koncentruję się na tym, aby dopisywać kolejne trafienia do małej tabeli. To jednak nie jest najważniejsze. Kluczowe jest, abyśmy razem jako GKS wygrywali mecze. Reszta jest nieważna.

Jesteśmy w połowie maja. Lada moment koniec sezonu. Jaki zatem temat jest najczęściej poruszany w szatni?

Po meczu z GKS-em Tychy dużo rozmawiamy o spotkaniu z Wisłą Kraków. Fajnie, że cały stadion będzie wypełniony kibicami.

GieKSa nic nie musi, a tylko może, słyszę z różnych stron. Jak to tak naprawdę jest z tą napinką na bezpośredni awans do Ekstraklasy?

Rozmawiamy o tym i wiemy, że wszystko jest możliwe.

Co jest bardziej realne na dzisiaj, to że wygrywacie z Wisłą Kraków czy to, że Lechia Gdańsk pokona u siebie Arkę Gdynia?

Mam nadzieję, że to pierwsze. W przypadku spotkania z Wisłą wszystko zależy od nas. Na derbową rywalizację w Gdańsku nie mamy wpływu. Musimy natomiast zrobić wszystko w swoim meczu, aby dać sobie szanse na cos dużego. Wiemy, że zagramy z mocną ekipą w sobotę. Znamy jednak swoją jakość. Wiemy, jakie mamy mocne strony. Stać nas na to, aby wywalczyć pełną pulę. Z drugiej strony nie jesteśmy Manchesterem City, który może z każdym wygrać po 4:0. W sobotnim spotkaniu faworytem będzie Wisła, ale chcemy jak najwięcej zyskać tym meczem. Jak zakończy się rywalizacja, czas pokaże.

A czy przed najbliższym spotkaniem z Wisłą był wspominany mecz z rundy jesiennej w Krakowie?

Bolało to, że wypuściliśmy z rąk taki wynik. Gdybyśmy jeszcze zremisowali, to byłoby w miarę ok. Pretensje po zakończeniu spotkania mieliśmy sami do siebie. Trzeba jednak żyć dalej. Powalczymy o to, aby bilans dwóch meczów z Wisłą był lepszy dla nas.

Mocny środek pola GieKSy

Dużo pozytywnych opinii leci pod adresem środka pola GieKSy z Antonim Kozubalem na czele. W tej kampanii 19-latek ma pięć goli i dziewięć asyst. To według Ciebie może być zawodnik, który będzie niebawem trząsł polską piłką?

Nie użyłbym słowa trząsł, bo to mogłoby bardziej pasować do gracza ofensywnego coś a’la Neymar. Spodziewam się jednak tego, że Antek będzie jednym z topowych zawodników w naszym kraju. Ma już dzisiaj bardzo dobre liczby i jest na pewno jednym z najlepszych zawodników w 1 Lidze. Doceniłbym jednak w tym wszystkim to, że ma obok siebie w środku pola kogoś takiego jak Oskar Repka. Antek to gracz, którego wszędzie pełno i jest mega wybiegany. Oskar natomiast dużo nam pomaga fizycznością, piłka mu nie przeszkadza i dużo widzi na boisku. Ta dwójka świetnie się uzupełnia.

Twój kontrakt z GieKSą obowiązuje do 2025 roku. Wiadomo, że w umowie jest opcja przedłużenia o kolejne 12 miesięcy. Czy GKS to może być taki klub, w którym możesz zostać na lata?

Co przyszłość pokaże, to nie wiadomo. Cieszę się, że mogę być zawodnikiem GKS-u. Chciałbym być w klubie jak najdłużej. Na razie natomiast skupiam się na tym, aby cieszyć się grą w zespole do końca sezonu.

Kontrakt, przyszłość i tatuaże

Twoje nazwisko łączone było z takimi klubami jak Widzew Łódź czy Górnik Zabrze. Były jakieś rozmowy faktycznie?

Jeśli chodzi o Widzew, to jakieś rozmowy były prowadzone, ale nic konkretnego. Na temat Górnika nic do mnie nie dotarło, więc wolałbym nic nie mówić na ten temat.

Możesz dzisiaj uspokoić kibiców, że będziesz cieszył swoją grą także na nowej arenie w Katowicach?

Mam kontrakt na jeszcze jeden sezon, więc jest to bardzo realne. Z drugiej strony w życiu piłkarza trudno wszystko zakomunikować na 100 procent. Różne czynniki mają wpływ na pewne wybory. Czas wszystko zweryfikuje.

Życie to nie tylko piłka nożna. Niezwykłe wrażenie robią Twoje tatuaże. Skąd zamiłowanie do nich?

Po prostu tatuaże mi się podobają. Na razie mam zrobiony rękaw, a następnie zrobiłem klatkę piersiową. Miałem jeszcze plan, aby zrobić plecy. Gdy jednak poczułem na swojej skórze ból związany z tatuażem na klatce piersiowej, to na razie się z tego planu wyleczyłem i odechciało mi się tego cierpienia [śmiech].

Gdzieś na jakimś zdjęciu widziałem, że masz na klatce piersiowej wytatuowanego lwa i orła. To jakieś konkretna symbolika w odniesienia, że lew to król zwierząt, a orzeł to król ptaków czy kompletnie przypadkowe wybory?

To wybory, które wolałbym zostawić dla siebie. Wcześniej rozważałem też inne opcje, ale ostatecznie doszedłem do wniosku, że lew i orzeł będą najlepszym rozwiązaniem.

GKS Katowice awansuje do PKO Ekstraklasy?

Jak nie teraz, to nigdy 88%
Nie ma szans 8%
Trudno powiedzieć 5%
80+ Głosy
Oddaj swój głos:
  • Jak nie teraz, to nigdy
  • Nie ma szans
  • Trudno powiedzieć

Stefano Pioli po wygraniu mistrzostwa Włoch z AC Milan wytatuował sobie symbol 19. mistrzostwa Serie A. A jaki będzie Twój kolejny tatuaż? Może coś po awansie…

Chciałbym mieć takie problemy, aby móc się nad nimi zastanawiać po sezonie. Oby tak było. Na razie jednak trzeba twardo stąpać po ziemi. Jest jeszcze robota do wykonania, a co będzie po zakończeniu rozgrywek, zobaczymy.

Czytaj więcej: Prezes Polonii Bytom o odbudowie klubu. “Pycha kroczy przed upadkiem” [WYWIAD]

Komentarze