- Wisła Kraków wygrała zaledwie pięć z czternastu ligowych spotkań
- Kibice domagają się zwolnienia Radosława Sobolewskiego, lecz Jarosław Królewski nie zamierza tego robić
- Prezes Białej Gwiazdy uważa, że drużyna zasłużyła na lepszy dorobek punktowy
“Drużyny, które chcą grać w piłkę, mają pod górkę”
Wisła Kraków była przed sezonem faworytem do bezpośredniego awansu do Ekstraklasy. Na ten moment radzi sobie jednak zdecydowanie poniżej oczekiwań. Biała Gwiazda wygrała w pierwszej lidze zaledwie pięć z czternastu spotkań, co przekłada się tylko na ósme miejsce w tabeli.
Kibice domagają się zwolnienia Radosława Sobolewskiego, natomiast prezes Białej Gwiazdy nieustannie ufa swojemu trenerowi. W rozmowie dla “Gazety Krakowskiej” przekonuje, że swoją postawą na boisku drużyna zasługuje na lepszy dorobek punktowy.
– Nie jesteśmy zadowoleni z wyników, które osiągamy. Nie jest z nich zadowolony sztab, piłkarze, prezes, rada nadzorcza, kibice i partnerzy. Stać nas na więcej. Odpowiedzmy sobie jednak na dwa kluczowe pytania: który mecz wygraliśmy w tym sezonie, którego nie powinniśmy wygrać i które z nich zremisowaliśmy, w których postawą na boisku zasługiwaliśmy na wygraną? Na pierwsze pytanie odpowiedź brzmi: 0. Na każdą wygraną zasłużyliśmy. Przynajmniej w dwóch zremisowanych meczach zasługiwaliśmy na zwycięstwo. Czy ktoś obiektywnie oceniając drużynę ma inny pogląd na mecz ze Stalą Rzeszów, z Chrobrym Głogów czy z Wisłą Płock, tudzież z Zagłębiem Sosnowiec? Przecież to diametralnie zmieniałoby kształt tabeli – wylicza Królewski.
Królewski uważa ponadto, że Wisła jest poniekąd ofiarą atrakcyjnego i ofensywnego stylu gry, który nie zawsze przekłada się na dobre rezultaty. Uderzył jednocześnie w kluby, które skupiają się wyłącznie na zwycięstwach.
– Do Ekstraklasy wchodzą drużyny, które odgrywają i przepychają mecze, a nie grają w piłkę. Drużyny, które chcą w nią grać, mają pod górkę. Nie opłaca się taka postawa. My chcemy grać w piłkę, liczymy, że to przyniesie długofalowo pozytywny skutek. Jestem w stanie wyobrazić sobie, że poradzilibyśmy sobie w Ekstraklasie z obecnym składem lepiej niż w I lidze i to nie jest tylko moje nawiedzone zdanie. Zeszły sezon nauczył nas, że I liga to maraton, a nie sprint. Poczekałbym z ocenami już dziś i z przypuszczeniami tego, kto ją wygra, a kto przegra – przestrzega.
Zobacz również: Marchwiński: Jestem w stanie pomóc reprezentacji
O czym ten człowiek mówi.. zupełnie odleciał…