Inwazja na Bielsko i jazda bez trzymanki w końcówce. Tak wyglądał hit pod Klimczokiem

Niedzielny mecz pod Klimczokiem miał dwie twarze. W pierwszej połowie było to spotkanie mało atrakcyjne do oglądania dla postronnego kibica. Z kolei po zmianie połów emocji już było znacznie więcej.

TS Podbeskidzie Bielsko Biała
Obserwuj nas w
Pressfocus Na zdjęciu: TS Podbeskidzie Bielsko Biała
  • W drugim niedzielnym meczu Fortuna 1. ligi Podbeskidzie mierzyło się z GKS-em Katowice
  • Mecz skończył się wynikiem 1-1
  • Co warte odnotowania na meczu w Bielsku-Białej pojawiło się około 3 tysięcy kibiców gości

Emocjonująca końcówka

W drugim niedzielnym meczu Fortuna 1. ligi byliśmy świadkami rywalizacji Górali ze Ślązakami. Chodzi oczywiście o spotkanie Podbeskidzia Bielsko-Biała z GKS-em Katowice. Pod Klimczokiem zameldowało się około osiem i pół tysiąca kibiców, z czego aż około trzech przyjechało z Katowic. To wszystko spowodowało, że na początku pierwszej połowy było ciekawiej na trybunach, niż na zielonej murawie.

Pierwsza połowa była z gatunku tych anemicznych. Zarówno zespół gości, jak i gospodarzy miał problem z wykreowaniem dogodnej, stu procentowej sytuacji strzeleckiej. Najgroźniejsza okazja w tej odsłonie gry należała do zespołu z Bielska-Białej. Po ładnym wyprowadzeniu piłki z własnej połowy i przerzuceniu ciężaru gry z lewej strony na prawą dogodną okazję do zdobycia bramki miał Maksymilian Banaszewski. Były gracz Zagłębia Sosnowiec nie trafił jednak w światło bramki po uderzeniu głową. W następnych minutach mecz toczył się głównie w środku boiska.

Druga połowa jednak oddała wszystkim oglądającym to spotkanie, to czego brakowało w przed przerwą. Praktycznie całe 45. minut toczyło się od bramki, do bramki. Zarówno zespół Podbeskidzia, jak i podopieczni Rafała Góraka walczyli o pełną pulę. Skutkowało to trafieniem Mateusza Ziółkowskiego w 68. minucie rywalizacji. 19-letni wahadłowy TSP popisał się ładnym uderzeniem z lewej nogi ze skraju pola karnego. Jednak już dwanaście minut później “GieKSa” doprowadziła do wyrównania za sprawą Sebastiana Bergiera. Ostatnie dziesięć minut meczu oraz doliczone aż 12 minut, to absolutna jazda bez trzymanki. Swoje szansę na zdobycie trzech punktów mieli zarówno bielszczanie, ale też katowiczanie. Ostatecznie jednak skończyło się 1:1.

Czytaj więcej: Kopacz katem Pogoni. Fatalna seria Portowców trwa

Komentarze