- przestaje być zabawne, a zaczyna być dramatycznie irytujące opieszałe podejście głównego nadawcy do I ligi
- w świecie, w którym dużą rangę da się nadać spotkaniu Pogoni Grodzisk Mazowiecki z KTS-em Weszło, Polsatowi przeciekły przez palce takie hity jak Ruch – Wisła czy ŁKS – Ruch
- czasu na reakcję jest niewiele, ale wciąż ten czas jest – pytanie, czy komukolwiek w ogóle chce się go wykorzystać
ŁKS Łódź, Wisła Kraków i Ruch Chorzów. Niewykorzystany medialny potencjał
Pierwszy sygnał w ostatnich tygodniach był dość niepozorny, ba, niektórzy zwyczajnie go zlekceważyli. A jednak, moim zdaniem był dość znamienny i dość dobrze obrazujący naturę problemu. Pamiętacie jeszcze, drodzy czytelnicy, jak Ruch Chorzów chciał zagrać z Wisłą Kraków na Stadionie Śląskim? Jak nadarzyła się niepowtarzalna prawdopodobnie okazja, by hit I ligi został rozegrany na stadionie przy kilkudziesięciu tysiącach fanatyków, z oprawą godną nie tyle meczu Ekstraklasy, co finału czy półfinału europejskich pucharów? To nie jest hiperbola, to nie jest bajanie – Ruch Chorzów z Wisłą Kraków na Stadionie Śląskim moim zdaniem nie różniłby się specjalnie od meczów tej najwyższej rangi – wspomnijmy na przykład Sevillę w finale Ligi Europy na stadionie w Gdańsku. To wbrew pozorom dość ważne, bo chcę, by wszyscy mieli świadomość, jakie złotko się nam wszystkim trafiło. Pod względem zainteresowania kibiców, frekwencji, opraw, dopingu, klasy stadionu – drugi szczebel rozgrywkowy dostawał mecz klasy superpremium.
Jak bardzo donośna była ta sprawa? Zainteresował się nią Mateusz Morawiecki, a i politycy drugiej z największych partii kruszyli kopie w tej sprawie. Jeśli na zaplecze Ekstraklasy schodzą politycy w kampanii wyborczej, to gra MUSI być warta świeczki, bo politycy idą tam, gdzie jest naprawdę dużo do wygrania w oczach opinii publicznej. Często narzekamy, że środowisko piłkarskie żyje w bańce, a przecież zwykły Kowalski z piłkarzy zna Lewandowskiego, Zielińskiego i Wawrzyniaka z Rasiakiem, ale to już głównie z memów. Tymczasem tutaj Mateusz Morawiecki – który w kwestiach piłki nożnej bez wątpienia jest zwykłym Kowalskim – osobiście dogląda miejsca rozegrania meczu.
Śledziłem sprawę dość wnikliwie i – cóż za zaskoczenie – Polsat nie wydawał się specjalnie zainteresowany jakimkolwiek lobbingiem, jakąkolwiek walką, by mecz na ich antenie zamiast w Gliwicach przy 10 tysiącach kibiców był rozgrywany na Stadionie Śląskim przy trzy razy większej publice. To uderzało o tyle, że przecież lobbing w tego typu sprawach jest w zasadzie kluczowym czynnikiem. Straż Pożarna tak długo nie wydawała zgody na sektorówki podczas finału Pucharu Polski na Stadionie Narodowym, aż w sprawie nie zainterweniował PZPN, i to od razu na samej górze. Czy jestem w stanie sobie wyobrazić, jak najważniejsi ludzie w telewizji, która bez wątpienia jest co najmniej trzecią najważniejszą telewizją w Polsce, swoimi namowami, swoimi wpływami doprowadzają do zmiany decyzji w sprawie Stadionu Śląskiego? Otóż tak, jestem w stanie sobie to wyobrazić. Zwłaszcza w sytuacji, gdy politycy nawet i bez specjalnego wywoływania do tablicy zaczęli sami z siebie wyrażać zainteresowanie spotkaniem I ligi. Gdyby rzecz działa się w Ekstraklasie – jestem pewien, że i prezes Ekstraklasy SA, i prezes Cezary Kulesza, i Canal+ wreszcie walczyliby o swoje. Wystarczy wspomnieć jak wygląda podręcznik licencyjny, którego istotną część stanowią zapisy gwarantujące odpowiednią jakość oświetlenia, by telewizja mogła nadawać mecze w odpowiedniej jakości. Jasne, krajowa elita ma swoje ułomności, ale jedno trzeba jej przyznać: gdy w ręce ląduje im hit pokroju meczu Legii z Lechem, to zostajemy niemalże zasypani materiałami budującymi klimat.
No ale tu rzecz się działa w I lidze, głos Polsatu, jeśli w ogóle jakiś był, to kompletnie nikt go nie usłyszał. Zdecydowanie głośniejsze były targi Polsatu z lokalnymi decydentami, gdy chodziło o… Sylwestrową Moc Przebojów. Nie żartuję, w poszukiwaniu jakiejkolwiek próby lobbingu Polsatu, by hit I ligi został rozegrany na Stadionie Śląskim znalazłem dziesiątki artykułów o tym, że Sylwestrowa Moc Przebojów, tradycyjnie organizowana na Stadionie Śląskim, teraz przenosi się do Parku Śląskiego.
Z jednej strony rozumiem – Sylwester to jest prestiżowa sprawa, miliony widzów w całej Polsce. Z drugiej strony – psia krew, a wokół meczu Ruch – Wisła kręcił się nawet sam premier, w poszukiwaniu głosów wdzięcznych chorzowskich wyborców.
Bezruch, brak aktywności Polsatu dziwić nie może, bo to już właściwie tradycja. Pamiętam własne zdumienie, gdy ŁKS Łódź grał u siebie z Ruchem Chorzów latem, w dodatku tak się złożyło – w dzień umownie przyjęty jako urodziny klubu. Miałem przyjemność współorganizować wówczas studio przedmeczowe z udziałem kilku gości, mieliśmy nadawać trzy godziny ze specjalnego pomieszczenia studyjnego z widokiem na murawę. Jako jeden z pomysłodawców zadręczałem się – czy Polsat nam tej miejscówki nie zajmie, czy nie będzie chciał na własny użytek każdej dostępnej przestrzeni, z której da się nadać własny obrazek. Pamiętając, jak potrafi opakować swoje hity Canal+ byłem przekonany, że i tutaj studio będzie zajęte praktycznie przez cały dzień.
Polsat użył tego samego zestawu dziennikarzy, przestrzeni i materiałów, co przy spotkaniach przeciw Puszczy Niepołomice czy Skrze Bełchatów. Paru ludzi na murawie, którzy pogadali z trenerami, piłkarzami czy ekspertami obecnymi akurat na miejscu.
ZOBACZ TAKŻE:
Kurczę, funkcjonuję w mediach, wiem, jak to wygląda. Samuel Szczygielski z Meczyków ostatnio zastanawiał się nad gościem, który będzie w stanie opowiedzieć barwnie i o ŁKS-ie, i o Ruchu – znalazł Ariela Jakubowskiego, mistrza Polski w barwach łodzian, świetnie znającego śląskie realia. W jego programie na kanale Meczyki byli w ostatnich tygodniach prezesowie Ruchu Chorzów i Wisły Kraków, był trener lidera, Kazimierz Moskal, byli kapitan Wisły Kraków Igor Łasicki czy nowy trener Arki, Ryszard Wieczorek. W klubach I ligi pracuje cała armia ludzi, którzy czekają na wykorzystanie w mediach. Wokół klubów I ligi istnieje cała rzesza kibiców, którzy czekają na dostarczenie im materiałów o ukochanych klubach. Polsat ma w ręku wszystkie karty, ma skróty, ma bramki, ma dostęp premium do każdej szatni, każdego gabinetu. I nie potrafi sprzedać w przekonujący sposób takich samograjów jak Ruch – Wisła.
Dlatego właśnie jestem cholernie ciekawy, jak będzie wyglądał ten finisz sezonu, m.in. z nieprawdopodobnie ważnym meczem ŁKS-u z Wisłą. Wydaje mi się, że to będzie kilkanaście tysięcy widzów i kilka razy tyle przed telewizorami. Ale potem będzie też półfinał baraży. Będzie finał baraży. Prawie na pewno w tych meczach weźmie udział jakaś duża firma – jeśli nie ŁKS, to Ruch, jeśli nie Ruch, to Wisła, może w towarzystwie Arki. Zagłębie tematów, krynica pomysłów na to, jak przyciągnąć kibiców przed telewizor na długie godziny – albo przekierować ich na kanał YouTube, który przecież zaczyna hulać nawet w tradycyjnych telewizjach. Swoje youtubowe zaplecze rozkręciły i inwestują w ich rozwój Telewizja Polska czy Canal+.
Trudno mi wykrzesać z siebie optymizm. Oczywiście, są rzeczy bardzo fajne – na przykład bardzo dużo goli czy akcji trafia niemal od razu na media społecznościowe, wykręcając świetne zasięgi. Buja się liga fantasy, porządnie wygląda kwestia licznych konkursów – wystarczy zobaczyć, ile głosów oddają wiślacy co tydzień na swoich zawodników w wyborach piłkarza kolejki. Natomiast znów, z własnej praktyki kibica szukającego określonych rzeczy dotyczących swojego ukochanego klubu… Ostatnio sporo w meczach ŁKS-u kontrowersji sędziowskich, i to w obie strony. Oczywiście, więcej na naszą niekorzyść, jestem kibolem, nie zmienię się, ale by zachować pozory obiektywizmu – my też czasem korzystaliśmy na pomyłkach sędziowskich. Natomiast żarty na bok – miło czasem nawet ze względów czysto rozwojowych obejrzeć dane sytuacje raz jeszcze, skonsultować się z arbitrami, poszerzyć swoją wiedzę na temat obecnych interpretacji. Tymczasem niektórych sytuacji, które mogą wywrócić tabelę na szczycie I ligi… nie ma w ogóle w skrótach. A jeśli nie ma ich tam – to nie ma do nich dostępu nikt.
Kibice mają gotową teorię spiskową – chcą ukryć swoje sędziowskie szwindle! Ale ja niestety wiem, że to po prostu niedbały montaż. Niedbały montaż, któremu czasem towarzyszy niedbały komentarz. Niedbałemu komentarzowi czasem towarzyszy niedbała grafika – w połowie rundy Polsat awizował na grafice meczowej Jana Kuźmę, wypożyczonego z ŁKS-u zimą do Górnika Polkowice.
Czasem niestety takie pozornie nieistotne niedociągnięcia czuć, gdy komentator ni z tego, ni z owego zaczyna wymieniać nadchodzące mecze Chrobrego. Czuć, że powiedział już wszystko, co ma do powiedzenia o tej lidze czy piłkarzach, więc zostaje przeczytanie terminarza, ewentualnie wyników ostatnich spotkań. Czasem czuć, że, kurczę fajka, mógł teraz się przygotowywać do komentowania Ligi Mistrzów czy Ligi Europy, a siedzi w zimnej budce w Niepołomicach na meczu Sandecji.
Ja tych ludzi nawet nie winię. Przekonanie, że ta I liga jest trochę za karę, jest bardzo, bardzo głęboko zakorzenione od szczytu po korzenie polskiej piłki. Byłeś niegrzeczny, zatrudniałeś Hiszpanów na gwiazdorskie kontrakty? To idź teraz sobie graj w Bełchatowie ze Skrą. I liga jest karą za brak ekstraklasowych standardów. Nie wiem jak to przebiega w Polsacie, ale domyślam się, że nie jest to też szczyt marzeń komentatora, by jechać marznąć do Głogowa. Problem polega na tym, że… kurczę, ta I liga cholernie da się lubić, szczególnie ostatnio. Przewinęły się tutaj w ostatnich sezonach gigantyczne firmy, miały miejsce mecze, które śledziła cała Polska. Nikt kibiców nie zmuszał do tego, by przyszli na derby Łodzi. Nikt nie zmuszał zupełnie postronnych fanów futbolu, by postawili w weekend na mecz Ruchu z Wisłą kosztem rozgrywanej w tym samym czasie batalii Miedzi z Rakowem. Czy serial dokumentalny o Widzewie realizowany przez Canal+ byłby faktycznie nie do zrobienia, gdyby Polsat zaczął go tworzyć w czasie, gdy Janusz Niedźwiedź z ekipą walczyli o awans do Ekstraklasy? Ostatnia scena, feta po awansie, nie byłaby atrakcyjna, może nawet bardziej atrakcyjna od puenty w obecnie tworzonym dokumencie?
- Zobacz także: Tabela 1 Ligi – aktualna sytuacja
Czekam na ten MegaHit Polsatu, na mecz, który może zadecydować o tym, czy Wisła Kraków skończy ligę nad ŁKS-em, czy któraś z tych marek przybliży się do awansu, czy może raczej niebezpiecznie przyspieszy na autostradzie do baraży. Czekam, bo wiem, że będę zdzierał gardło, będę klął, będę się modlił, będę żył tym meczem, na długo przed pierwszym gwizdkiem i na długo po wygaszeniu reflektorów. Przed meczem pewnie przeczytam i obejrzę wszystko o spotkaniu – wiem, że swoje fajne sprawy szykuje Goal.pl, wiem, że nie zignorują tego spotkania Meczyki, po spotkaniu pewnie będę tysiąc razy analizował każdą akcję, czytał ekspertów, sprawdzał wypowiedzi Jarosława Królewskiego, Tomasza Salskiego, Kazimierza Moskala, Adama Marciniaka.
Mam nadzieję, że Polsat włączy się w stworzenie odpowiedniej oprawy wokół tego święta, za które przecież płaci lidze. Ale, ujmując eufemistycznie, nie jest to nadzieja szczególnie powiązana z dotychczasowymi doświadczeniami.
Komentarze