Brak awansu na własne życzenie
We wczorajszy, niedzielny wieczór byliśmy świadkami potyczki pomiędzy Arką Gdynia a Motorem Lublin w finale baraży o awans do PKO Ekstraklasy. Przed spotkaniem w roli lekkiego, ale jednak, faworyta upatrywano ekipę gospodarzy, którzy jeszcze kilka tygodni temu, tak się wówczas wydawało, byli pewni awansu do elity z miejsca dającego taką możliwość bezpośrednio. Jednak końcówka sezonu potoczyła się w taki sposób, że gdynianie musieli radzić sobie w barażach.
Pierwsze starcie z Odrą Opole wygrali oni dość łatwo i wydawało się, że również kilka dni później końcowy rezultat powinien być po ich myśli. Tak też rozpoczął się mecz z Motorem Lublin, Arka szybko wyszła na prowadzenie za sprawą błędu defensywy z Lublina i przez praktycznie cały mecz kontrolowała stan posiadania. Wszystko zmieniło się jednak około 80. minuty, gdy najpierw cudownie do bramki trafił Bartosz Wolski, a w doliczonym czasie gry losy meczu odwrócił Mbaye Ndiaye, który zapewnił swojemu zespołowi awans do PKO Ekstraklasy po 32 latach.
“Tak mężczyźni muszą się zachowywać”
Po spotkaniu złości oraz smutki nie krył trener Wojciech Łobodziński.
– W końcówce sezonu przydarzyło się nam wiele złych rzeczy. Nie szukam usprawiedliwienia. I tak będę skrytykowany, ale suma nieszczęść złożyła się na to, że nie zapewniliśmy sobie tego awansu wcześniej. Robiliśmy wszystko, aby wygrać – ocenił Wojciech Łobodziński na konferencji pomeczowej cytowany przez “sport.tvp.pl”.
– Kibice mocno nas wspierali. Nie mam do nich żadnych pretensji, że emocje wyszły na zewnątrz. Nie było to agresywne, lecz męskie, ludzkie zachowanie. Tak mężczyźni muszą się zachowywać – dodał.
Czytaj więcej: Jagiellonia poznała potencjalnych rywali w II rundzie eliminacji Ligi Mistrzów
Komentarze