Mimo ogromnej przewagi po stronie gospodarzy, ŁKS i GKS Tychy podzieliły się w niedzielę punktami. Piłkarze z Łodzi nie wykorzystali wielu dogodnych okazji bramkowych, a rywale dość szczęśliwie wyszli na prowadzenie po bramce z rzutu karnego. Na trafienie Wołkowicza odpowiedział również z jedenastki Pirulo, a mecz zakończył się remisem 1:1.
- ŁKS kreował wiele akcji bramkowych, których nie był w stanie wykorzystać
- Goście dość szczęśliwie zostali nagrodzeni w 72 minucie rzutem karnym, który wykorzystał Wołkowicz
- Stan meczu na 1:1 wyrównał również z rzutu karnego Pirulo
ŁKS nie nastawił celowników
Kolosalną przewagę nad GKS-em Tychy miał w pierwszej połowie ŁKS, ale zawodziła skuteczność. Już w 12. minucie powinno być 1:0, jednak uderzenie Dankowskiego z linii bramkowej wybili defensorzy rywali. W 30. minucie Bartosz Szeliga zmarnował kolejną znakomitą okazję swojego zespołu i mógł pluć sobie w brodę. 30-latek otrzymał idealne dogranie z lewej strony, na które nabiegał z kilku metrów, jednak huknął ponad bramką.
Goście nie kreowali zbyt wielkiego zagrożenia pod bramką ŁKS-u i widać było, że remis w tym spotkaniu w zupełności bi ich satysfakcjonował. Należy przyznać, że dość udanie bronili się przed sunącymi jeden za drugim atakami gospodarzy.
Karny za karny
Minuty mijały, a piłkarze ŁKS-u wciąż nie mogli znaleźć sposobu na sforsowanie defensywy GKS-u Tychy. Goście mocno cofnęli się w drugiej połowie i skupili już niemal wyłącznie na obronie remisu. Po raz kolejny sprawdziło się porzekadło, że niewykorzystane sytuacje się mszczą. W 70 minucie po dość błahej sytuacji w polu karnym faulował Monsalve, a sędzia po długiej analizie powtórki zdecydował się na podyktowanie jedenastki. Tę pewnie wykorzystał Krzysztof Wołkowicz, który dał GKS-owi prowadzenie 1:0.
Zaledwie kilka minut później faulowany w polu karnym był Pirulo, a sędzia znów bardzo długo analizował sytuację. Ostatecznie zdecydował się odgwizdać jedenastkę dla gospodarzy. Pewnym uderzeniem wykorzystał ją sam poszkodowany. Trener Moskal postanowił walczyć o pełną pulę i przeprowadził kilka ofensywnych zmian.
W doliczonym czasie znakomitą interwencją popisał się Alexander Bobek. Była to, jak się okazało, obrona na wagę remisu.
Komentarze