Jarosław Królewski dla Goal.pl: wkrótce będzie jeszcze większy problem

- Uważam, że za chwileczkę będziemy mieć większy problem, bo kibice Wisły pod stadionami - a pewnie wkrótce zaczną pod nie jeździć - zaczną mieszać się z kibicami innych drużyn. I to jest realne zagrożenie, większe niż przyjmowanie kibiców w zorganizowanej grupie. Obecna sytuacja musi się skończyć - mówi w rozmowie z Goal.pl Jarosław Królewski, prezes Wisły Kraków.

Jarosław Królewski
Obserwuj nas w
Konrad Świerad / Alamy Na zdjęciu: Jarosław Królewski
  • Jarosław Królewski był gościem programu “Tętno Piłki” na Goal.pl
  • Z prezesem Wisły rozmawialiśmy o problemie palącym ten klub od ponad roku – zbojkotowaniu fanów Wisły przez społeczność kibicowsko-klubową
  • Zdaniem Królewskiego obecna sytuacja wkrótce wykreuje znacznie bardziej niebezpieczne konsekwencje

Jarosław Królewski o zbojkotowaniu kibiców Wisły Kraków

Tętno Piłki: Mówicie, że robicie wszystko, choć nie o wszystkim informujecie publicznie. Spodziewam się, że jak wszystko, to rozmawialiście z PZPN-em. Jest tam choć minimalna wola pomocy?

Jarosław Królewski (prezes Wisły Kraków): Oczywiście, że jest i to nie jest też tak, że nie jesteśmy w kontakcie z PZPN-em. Problem jest legislacyjny. Są jakieś uwarunkowania prawne przyjęte chwilę temu, regulaminy imprez masowych i bardzo dziurawe przepisy w tym zakresie, gdzie po prostu jest bardzo trudno obejść przeszkody. Znamy uchwały PZPN-u i wiedzą panowie dokładnie, jak to wygląda, jeśli chodzi o zdrowie człowieka – ktoś się ostatecznie musi pod tym podpisać, więc zawsze to trudna debata i przyczyna, że PZPN nie włącza się w to jakoś bardzo aktywnie. Natomiast my przede wszystkim patrzymy na to w ten sposób, że to uniemożliwia nam sportową rywalizację. Wisła Kraków na wyjeździe zawsze gra z dodatkową presją, bo dla tych klubów to ważne mecze, więc przydaliby się nasi kibice, by nas wspierać. A ich nie ma, brakuje nam dwunastego zawodnika.

Z wywiadu prezesa Kuleszy dla Weszło wynika, że nic się nie da zrobić. To aż tak duży problem legislacyjny – pan też o tym wspomniał – że nic się nie da zrobić?

Nie jest to łatwa rzecz. To kwestia odpowiedzialności za bezpieczeństwo ludzi. Nam by się marzyła jakaś dodatkowa komisja dyscyplinarna działająca w tym zakresie. Mamy cichą nadzieję, że to się stanie, natomiast zawsze ostatecznie ktoś musi wziąć tę odpowiedzialność. Inna sprawa, że kibice Wisły jeździli teraz po całej Europie, sezon przed bojkotami zachowywali się wzorowo na stadionach… Uważam, że za chwileczkę będziemy mieć większy problem, bo kibice Wisły pod stadionami – a pewnie wkrótce zaczną pod nie jeździć – zaczną mieszać się z kibicami innych drużyn. I to jest realne zagrożenie, większe niż przyjmowanie kibiców w zorganizowanej grupie. Obecna sytuacja musi się skończyć. Gdzieś na poziomie kibicowskiego świata zapadła decyzja, by kibiców Wisły nie wpuszczać i mogę mieć pretensje do prezesów poszczególnych klubów, ale rozumiem też, że – brzydko mówiąc – są zmuszani do tego, nie robią tego z własnej woli.

REKLAMA | 18+ | Hazard może uzależniać | Graj legalnie

Nie czuje pan, że energia poświęcona tej sprawie idzie jak krew w piach?

Oczywiście, że idzie. Pisma, które piszemy, odwołania, pomysły, wykonywane telefony, próby wymyślania jakichś strategii, że coś dodatkowo zrobimy, że zadbamy o jakieś zabezpieczenia, nic nie dają. Powiem wam szczerze – trochę straciłem nadzieję, że coś się zmieni w kontekście medialnym. W czasie finału Pucharu Polski wyglądało to tak, że było o sprawie głośno, a obecnie poszło to w drugą stronę. Cała Polska pisała o tym codziennie, że Wisła chce zbojkotować mecz, bo nasi kibice są bojkotowani, i to nie pomogło uświadomić nikogo. Mam takie poczucie, że nawet jakbym wykupił reklamę w telewizji przed “Na dobre i na złe”, to miałbym problem, by uświadomić ludzi, że to duży problem. Bo kibice Wisły Kraków zaraz zaczną się pod stadionami mieszać z innymi kibicami i to nikomu nie będzie na rękę.

Oglądaj cały odcinek “Tętna Piłki” z rozmową z Jarosławem Królewskim

Co dalej z bojkotem?

Chodzą panu jeszcze po głowie takie hardcorowe rozwiązania, jak choćby bojkot meczu podnoszony przy okazji finału Pucharu Polski?

Czasami różne rzeczy mi chodzą po głowie… W telewizji ostatnio tego nie pokazano, ale przed meczem z Pogonią w Siedlcach nasi piłkarze nieco opóźnili początek spotkania, bo wyszli do kibiców. Różne mam myśli, ale wiem też, w jakim miejscu jesteśmy jako klub i jakie mamy sportowe wyzwania, o które musimy dbać przede wszystkim. Nie możemy sobie pozwolić na straty punktów, więc trudno dziś stawiać na szali to, co jest wyzwaniem podstawowym dla nas. Natomiast z naszej perspektywy niesamowitą sprawą jest to, z czym musimy się mierzyć przez jakieś durne zachowanie na turnieju kibiców.

To jest sprawa, która powinna zahaczać o policję.

Ona cały czas o nią zahacza, ale patrząc szerzej: mamy prezesów klubów, którzy mają nacisk ze strony swoich kibiców. Musi być, skoro podejmują takie, a nie inne decyzje. Zapewne jest im wstyd, że muszą to robić. Niektórzy przepraszają mnie wprost i mówią: sorry, Jarek, nie mogliśmy zrobić inaczej, bo naciski są zbyt duże, że są groźby bojkotów naszych meczów… Dla prezesów, którzy nie są właścicielami tych klubów, to jest duże wyzwanie. Ja mogę patrzeć na to trochę inaczej, bo klub nie jest dla mnie głównym źródłem zarabiania, nie muszę tą drogą osiągnąć kariery przez stołki w tym świecie. Stąd rozumiem, że ci prezesi idą trochę konformistycznie zgodnie z prawami socjologicznymi – w tym samym kierunku, co inne kluby.

Da się w ogóle w Polsce prowadzić klub i nie ulegać woli kibiców sprzecznej z własną?

Myślę, że tak. W Wiśle za chwilę będę sześć lat i blisko dwa, odkąd jestem prezesem odpowiedzialnym od A do Z, i nigdy nie miałem sytuacji, by któraś grupka ultrasów lub fanclubów przyszła do mnie…

… A gdyby przyszła? I powiedziała, że kibice Wisły nie chcą wpuścić na stadion kibiców innej drużyny?

Wie pan… wiele osób jest odważnych i potrafi mówić rzeczy na wyrost, a potem w obliczu konkretnej sytuacji musi zastanowić się głębiej nad pewnymi rzeczami. Ja mogę powiedzieć, że pewnie znając mnie, starałbym się postępować zgodnie z tym, w co wierzę. A wierzę, że piłka nożna jest przede wszystkim dla kibiców, bo dla kogo to robimy? Na pewno negocjowałbym do bólu, że musimy postępować inaczej. Albo przynajmniej chciałbym popracować nad tą uchwałą… Bo dziś sprawa dotyczy Wisły Kraków, a za chwilę może dotyczyć innych klubów, i jak mamy działać dalej? A proszę pamiętać, że to środowisko, któremu zdarzają się różne akcje. Jest duże pole do szybkiego dyskryminowania innych.

Kilka słów o opinii policji, której nie ma

Jak to jest możliwe, że kluby odmawiając wejścia kibicom Wisły powołują się na opinię policji, ale gdy się spyta policję, to okazuje się, że żadnej takiej opinii z jej strony nie było?

Pewnie z tego, że kluby nie mają wewnętrznie działów prawnych i odpowiedniej administracji, przez co ich uzasadnienia są czasami bzdurne i głupie. Ostatecznie rzecz ujmując, to organizator bierze odpowiedzialność i ktoś się musi podpisać: ten dach się nie zawali. Albo: nikt nie zostanie skrzywdzony. Ciężko jest znaleźć prezesa, który mając rodzinę, dziecko w domu, w ciemno podpisze się całym swoim życiem w imię wiary w jakieś ideały. Za to jest odpowiedzialność kryminalna.

Chodzi mi o coś innego – o tę podkładkę nazywaną “opinią policji”, na którą powołują się kluby, mimo że żadnej takiej opinii nie ma. To jakim cudem może się obyć bez konsekwencji dla takiego klubu, który zamyka trybuny w oparciu o coś, co nie jest prawdą?

To bez dwóch zdań problem. Tylko chciałbym być dobrze zrozumiany – to nie jest praca Wisły Kraków, by weryfikowała postępowania klubów. Mamy delegatów, ludzi, którzy zbierają dokumentację związaną z meczami, oceniają to wszystko w procesie licencyjnym… To nie jest nasza rola, a komisji, która musi się temu przyjrzeć i ewentualnie ukarać te kluby, które nie stosują się do reguł oraz nie potrafią na tyle dobrze skonstruować uzasadnienia swojej decyzji, by nie obrazić inteligencji osoby, która to czyta. Jesteśmy w sytuacji patowej, możemy próbować radykalnych środków, ale to nie jest takie łatwe, jak może wyglądać z boku.

Tylko u nas

Ma pan sygnały, że kibice Wisły będą jeździć pod stadiony?

Nie tyle sygnały. Jakby był na ich miejscu, też bym tak robił. Jak ma pan coś, co bardzo kocha, co jest sensem życia i pasją, robił pan coś całe życie… jeśli panu ktoś to odbiera i stosuje najgorszą z możliwych kar, czyli odpowiedzialność grupową dla całej społeczności za występki jakiejś grupki, to może dojść do irytacji. Prędzej czy później będą jeździć na stadiony i problem stanie się dużo większy niż jakby weszli na mecz.

Szukacie pomocy w UEFA?

UEFA wie o wszystkim, co jest związane z licencją, natomiast prawo jest o tyle ciekawe, że w przypadku imprez masowych daje tyle punktów do interpretacji, że na poziomie UEFA istnieją zerowe szanse egzekwowania przepisów w tej sprawie. Jeśli pytacie, czy UEFA nakaże któremuś polskiemu klubowi wpuścić kibiców Wisły Kraków, to odpowiedź brzmi: nie. Po prostu nie. Abstrahując od kosztowności takiego procesu.

Czyli generalny przekaz z naszej rozmowy jest taki, że nie macie właściwie gdzie szukać nadziei.

Z mojej perspektywy Komisja Ligi musi zająć się tą sprawą, zweryfikować wszystkie przypadki i zastanowić się nad tym wszystkim… Niezależnie od tego, co się wtedy stanie, warto opisać tę sprawę pod kątem analizy, wskazania szczerego powodu, z jakim zmagamy się w tej sytuacji. Zwróciliśmy się do PZPN, by Komisja Ligi przyjrzała się każdemu z meczów, gdy kibice Wisły nie zostali przyjęci. Poprosiliśmy, by wymusiła na klubach przekazanie takiej dokumentacji. Chcielibyśmy mieć na piśmie jasno: dlaczego nie wpuszcza się naszych kibiców. To wszystko, co na razie możemy zrobić. Ale generalnie musi się znaleźć pierwszy prezes, który powie “dość” i otworzy dla nas stadion.

Prezesi coraz częściej mówią, że gdyby nie coś tam, gdyby nie kołowrotek, to oni już naprawdę by wpuścili Wisłę. Ale żaden nie wpuszcza

Stadiony wkrótce przejdą już tyle renowacji, że wreszcie trzeba będzie przyjąć kibiców Wisły… Ja już nie raz podkreślałem, że sytuacja jest patologiczna. Kibice Wisły jeździli co dwa tygodnie na wyjazdy, na Pucharze Polski zero incydentów, wszyscy bawili się świetnie… Niektóre decyzje, które zapadają są tak absurdalnie głupie, niekonsekwentne i nielogiczne, że możemy mówić tu o Monty Pythonie. Trzeba o tym pisać i mówić. Cała sprawa pokazuje, że niektóre reguły, które rządzą polską piłką, muszą być odświeżone. Jak ktoś nie potrafi organizować meczu i go zabezpieczyć, nie powinien w ogóle w swoim mieście takiego meczu organizować.

Komentarze