Filar defensywy Ruchu Chorzów: nie chcę skakać na głęboką wodę

Konrad Kasolik
Obserwuj nas w
fot. PressFocus Na zdjęciu: Konrad Kasolik

– Wychodzę z założenia, że lepiej stawiać krok po kroku. Są przykłady zawodników, którzy nie odnaleźli się w wielkim świecie i nie spełnili pokładanych w nich nadziei. Preferuję zatem drogę taką, aby małymi krokami poznawać piłkarskie życie. Doświadczyłem już gry w III, II i teraz I Lidze. Plan jest taki, aby teraz dotrzeć do Ekstraklasy, a nie skakać od razu na głęboką wodę – powiedział obrońca 14-krotnych mistrzów Polski – Konrad Kasolik.

  • Konrad Kasolik broni barw Ruchu Chorzów od 2019 roku
  • W rozmowie z Goal.pl defensor Niebieskich, który przeszedł praktycznie całą trudną drogę od III do I Ligi, opowiedział o fanatycznych kibicach chorzowskiej ekipy, pokornym podejściu do życia, zbliżających się Wielkich Derbach Śląska i muzycznych klimatach w szatni
  • 24-latek nie ukrywał, że jego marzeniem jest gra w Ekstraklasie i to ma być kolejny krok wykonany na jego pilkarskim szlaku

Chorzowska pokora kluczem do sukcesu

Pan jest przedstawicielem jakiegoś fanclubu Ruchu Chorzów w Bielsku-Białej?

Zanim trafiłem do tego klubu, to nigdy nie byłem z nim w żaden sposób związany.

Zapytałem o to, ponieważ od momentu, gdy jest Pan w klubie, to wydaje się, że w Pana żyłach płynie niebieska krew…

Po prostu dobrze wkomponowałem się w ten klimat i szybko odnalazłem się w Ruchu Chorzów. Bardzo odpowiada mi środowisko wokół klubu, czyli ludzie w nim pracujący, a także kibice. Jestem w Ruchu już trzy lata i czuje się w tym klubie jak u siebie w domu.

Jak wspomina Pan moment dołączenia do klubu?

Przychodząc do Ruchu, miałem ciężki początek, nie da się ukryć. Zanim do tego doszło, to szukałem klubu. Odbijałem się od jednego, czy drugiego. W końcu trafiłem do Ruchu i myślałem, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Tymczasem tydzień później okazało się, że możemy nawet nie przystąpić do rozgrywek. Co jednak nie zabije to wzmocni. Możliwe, że dzięki temu, co przeżyliśmy, znaleźliśmy się w tym miejscu, w którym jesteśmy obecnie. Zbudowaliśmy silny charakter, dzięki któremu awansowaliśmy do 1 Ligi.

To, co wyróżnia Ruch Chorzów na tle innych ekip, to wyczuwalna pokora. Wynika to z kłopotów finansowych, które dotykały klub, a może przerwy pandemicznej, która też mocno pokrzyżowała plany Ruchu?

Wydaje mi się, że wpływ na to ma szatnia, gdzie są ludzie świadomi tego, że bez ciężkiej pracy nic nie da się osiągnąć. Tylko ona może tak naprawdę dać efekty. Do wszystkiego zatem podchodzimy ze spokojem. Nie chcemy pompować balonika, bo to do niczego nie prowadzi, a tylko generuje dodatkowo presję.

Kibice dwunastym zawodnikiem Niebieskich

Pana aktualny kontrakt z Ruchem wygasa z końcem przyszłego roku. Czy już są prowadzone rozmowy w sprawie nowej umowy?

Przyjdzie na to odpowiedni moment. Na razie koncentruję się na naszych najbliższych celach. Jeśli na boisku wszystko będzie się zgadzało, to i nowy kontrakt pewnie się pojawi. W każdym razie nie myślę o tym.

Zastanawiał się Pan natomiast, czy możliwe jest rozegranie 300. spotkań w Ruchu, jak to było ostatnio udziałem Łukasza Janoszki?

To byłoby coś niesamowitego. Marzy mi się rozegranie jak największej liczby meczów w tym klubie. Wierzę jednocześnie, że będę mógł poprawiać swój bilans spotkań w niedalekiej przyszłości już w Ekstraklasie.

Jak w ogóle wygląda temat Pana popularności? Zdarza się, że kibice podchodzą na ulicy i proszą o zdjęcie, czy autograf?

Zdarzają się sytuacje w moich rodzinnych Kętach, że po wygranych meczach ktoś podejdzie i pogratuluje udanego występu, przybije piątkę. Muszę przyznać, że to miłe.

Zobacz także:

Weszliście w nowy sezon z przytupem. Podejrzewam jednak, że to nie wszystko, na co Was stać. Gdzie jest sufit?

Na pewno nie pokazaliśmy jeszcze wszystkiego, na co nas stać. Mamy świetną drużynę. Każdy wnosi w niej odpowiednią jakość. Trzeba jednak pamiętać, że doszły do nas nowe twarze. Na razie notujemy fajne wyniki, ale nie można ukrywać, że wciąż jeszcze się zgrywamy. Dlatego w tym dostrzegam rezerwy i jestem pewny, że z meczu na mecz będziemy wyglądać jeszcze lepiej.

Gdy były niemałe zmiany kadrowe w klubie, to podchodziliście do tego jako zawodnicy z niepokojem?

Na początku byliśmy tym trochę zdziwieni, ale z drugiej strony nie mieliśmy na to wpływu. Nowi zawodnicy zresztą dobrze wkomponowali się do zespołu, więc to jest najlepszą weryfikacją tego, że posunięcia władz były rozsądne, słuszne i przemyślane.

Teraz przed Wami spotkanie ze Stalą Rzeszów. Mając w pamięci, jak zaprezentowali się kibice Ruchu w poprzednim sezonie, gdy graliście z tą ekipą, to bije już nieco szybciej serce?

Nasi kibice mają niesamowity potencjał i zasługują na pochwały za to, co robią. Już wiele razy potrafili nas zaskakiwać. Gdy w trakcie Świąt Wielkanocnych potrafili pojawić się w Rzeszowie na naszym meczu ze Stalą w grupie trzech tysięcy osób, to byłem w szoku. Kibice są z nami wszędzie, czujemy ich wsparcie i dziękujemy im za to.

Czego spodziewacie się w spotkaniu z zespołem Daniela Myśliwca?

Znamy tę drużynę bardzo dobrze, grając z nią dwukrotnie w poprzednim sezonie. W trakcie trwającego okna transferowego nie było w tej ekipie wiele zmian. Zdajemy sobie sprawę z tego, że to zespół nastawiony na ofensywną grę, mający w swoich szeregach kilku bardzo dobrych zawodników w ataku takich jak: Andreja Prokić, Patryk Małecki, czy Damian Michalik. Chcemy jednak pokazać, że też potrafimy grać w piłkę. Wiem, że to będzie inny mecz, niż te trzy ostatnie, które za nami.

Będzie to też dla Pana nowe wyzwanie w tej kampanii, bo niewykluczone, że w poniedziałkowym starciu na jednego obrońcę Ruchu będzie przypadał jeden napastnik rywali…

Lubimy jednak taką grę, podchodząc do pressingu przeciwnika. Pasuje nam gra jeden na jeden. Zdarza się, że gramy ryzykownie, ale dobrze na tym wychodzimy.

Ruch jest kojarzony z grą ładną dla oka, ale nie można zapominać, że nie tracicie też goli. Co ma na to wpływ?

Po prostu tworzymy monolit. Wszyscy doskonale rozumiemy się na boisku, więc to może być klucz do naszej skutecznej postawy w defensywie. Mamy też za swoimi plecami niezawodnego Kubę Bieleckiego. To wszystko ma wpływ na to, że możemy się czuć mocni w obronie.

Znów Wielkie Derby i dwa wielkie herby

Nawiązując do niebieskiego charakteru, to bierze Pan pod uwagę to, że może zostać kiedyś kapitanem Ruchu?

To na pewno byłoby fajne doświadczenie, ale wiem, że to funkcja, która przypada danemu zawodnikowi po wyborze drużyny. To grono piłkarzy musi obdarzyć kandydata zaufaniem. Kiedyś miałem taki epizod, gdy trener Łukasz Suma powierzył mi taką rolę, gdy byłem zawodnikiem Soły Oświęcim. Wówczas jednak była inna szatnia w zespole, bo było w niej więcej młodych zawodników. Wtedy wiedziałem, że mogę dać radę. Czy w Ruchu tak może być? Nie wiem. Może przyjdzie taki czas i zostanę kapitanem.

A marzy się Panu transfer do zagranicznego klubu?

Do tego tematu podchodzę bez pośpiechu. Wychodzę z założenia, że lepiej stawiać krok po kroku. Są przykłady zawodników, którzy nie odnaleźli się w wielkim świecie i nie spełnili pokładanych w nich nadziei. Preferuję zatem drogę taką, aby małymi krokami poznawać piłkarskie życie. Doświadczyłem już gry w III, II i teraz I Lidze. Plan jest taki, aby teraz dotrzeć do Ekstraklasy, a nie skakać od razu na głęboką wodę.

Zobacz także:

1 września odbędą się Wielkie Derby Śląska, a kilka dni później mecz w Bielsku-Białej z Podbeskidziem. Które spotkanie będzie dla Pana bardziej elektryzujące?

Beż wątpienia starcie z Górnikiem Zabrze to będzie wyjątkowe przeżycie i nie ukrywam, że spodziewam się świetnego widowiska. Z drugiej jestem związany z Podbeskidziem, bo chodziłem w Bielsku-Białej do szkoły sportowej. Do dzisiaj mam w tym mieście duże grono znajomych. Nie da się porównać tych meczów, bo będą im jednak towarzyszyły różne emocje.

Górnik Zabrze przed losowaniem par I rundy Pucharu Polski to była ta ekipa, którą piłkarze Ruchu chcieli wylosować?

Rozmawiając z chłopakami przed losowaniem, przewijał się temat potencjalnego rywala. Przeważały opinie, aby trafić na przeciwnika, występującego w Ekstraklasie. Wymieniana była Legia Warszawa, sporo głosów padło też na Górnik Zabrze i tak się stało.

Jest jakiś niedosyt związany z tym, że ostatecznie spotkanie pucharowe nie odbędzie się na Stadionie Śląskim?

Nie przywiązujemy do tego większej wagi. Na pewno, gdyby mecz odbył się na większym stadionie, to byłoby to coś fajnego, ale nie rozpaczamy z tego powodu. Jesteśmy świadomi tego, że czasu było mało, aby podołać wyzwaniu związanemu z rozegraniem takiego spotkania na Stadionie Śląskim. Zagramy u siebie i na pewno będziemy mogli liczyć na wsparcie naszych kibiców. Jestem pewny, że wypełnią trybuny do ostatniego miejsca.

Moneta i Sikora wodzirejami w szatni

Po ostatnich zwycięstwach były powody do świętowania w szatni. Kto odpowiada za playlistę?

Łukasz Moneta jest odpowiedzialny za repertuar muzyczny w szatni. Odpala różne kawałki. Czasem wspiera go pod tym względem Patryk Sikora. Puszczane piosenki są uzależnione od okoliczności. Przed spotkaniami to zwykle hip-hop, aby się nakręcić. A po meczach już dla rozluźnienia leci disco-polo, piosenki góralskie, a nawet kawałki weselne [śmiech].

Czytaj więcej: Nowy kapitan Wisły Kraków: nie jestem pupilem trenera

Komentarze