- Wisła Płock to jedna z tych ekip w Fortuna 1 Lidze, która celuje w awans do PKO Ekstraklasy poprzez wygranie baraży
- Trener Dariusz Żuraw w rozmowie z Goal.pl wypowiedział się między innymi na temat pracy w klubie czy potrzeby wzmocnienia zespołu jakościowymi zawodnikami pod kątem gry w elicie
- Szkoleniowiec Nafciarzy przekonywał też, że Oskar Tomczyk nie potrzebował żadnej rozmowy wychowawczej i jest w pełni świadomy popełnionego błędu w nawiązaniu do afery alkoholowej przy okazji mistrzostw świata do lat 17
- 51-letni szkoleniowiec objął stery nad płocką ekipą w październiku minionego roku. Jak na razie średnia punktów Wisły pod wodzą byłego trenera Podbeskidzia, Zagłębia Lubin czy Lecha Poznań, wynosi 1,83
Wisła Płock a rywale do walki o awans
Łukasz Pawlik (Goal.pl): Na wstępie zacznę nietypowo. Czy wiadomość o tym, że trener Goncalo Feio – jednego z rywali Wisły Płock – podał się do dymisji w Motorze Lublin, zaskoczyła pana?
Dariusz Żuraw (trener Wisły Płock): – W polskiej piłce dzieje się tyle różnych rzeczy, że trudno być tak naprawdę zaskoczonym. Takie sytuacje się dzieją. Za chwilę w klubie pojawi się pewnie nowy szkoleniowiec. Trener Goncalo Feio moim zdaniem zrobił natomiast w Motorze dużo dobrego. Przede wszystkim awansował do 1 Ligi z drużyną, która nie była potentatem, mając na uwadze potencjał ludzki. Radził sobie zresztą w tych rozgrywkach bardzo dobrze. To są jednak decyzje klubu i samego trenera, które ja muszę przyjąć do wiadomości i tyle.
Ogólnie jaki zespół w 1 Lidze gra dzisiaj najładniejszą piłkę i zasługuje na awans?
Według mnie są trzy drużyny, będące wyżej niż reszta stawki. Mam tutaj na myśli: Lechię Gdańsk, Wisłę Kraków i Arkę Gdynia. Kadrowo i piłkarsko te zespoły są najlepsze. Jeśli nie zdarzy się nic dziwnego, to przypuszczam, że dwie z tych trzech ekip znajdą się w Ekstraklasie.
W sieci nie brakuje komentarzy w stylu, że Wisła Płock to typowy ligowy średniak z 2-4 zawodnikami ponad poziom drużyny. Co pan na to?
Nie jesteśmy na pewno tak mocni, aby zdominować 1 Ligę. Nasze mecze pokazują, że musimy gonić i szarpać. Nie mamy takiej jakości piłkarskiej, aby wygrać, chociażby takie spotkanie, jak ostatnio z Polonią Warszawa (2:2). Dominowaliśmy w tym meczu przez 20-25 minut. Później mieliśmy jednak moment, gdy straciliśmy jedną bramkę, potem drugą i trzeba było gonić wynik. Sytuacji mamy sporo, ale klasowy zespół nie wypuszcza takich spotkań z rąk. My takim jeszcze nie jesteśmy.
Nafciarze nie są uzależnieni od skuteczności Sekulskiego
Jest pan sobie w stanie dzisiaj wyobrazić drużynę bez Łukasza Sekulskiego, będącego na razie jednym najlepszych strzelców rozgrywek?
Oczywiście, że tak. Łukasz co prawda zdobywa bramki. Trzeba jednak pamiętać, że to zawodnik, który strzela też gole z rzutów karnych. Gdyby ktoś to od niego przejął, miałby tych trafień zdecydowanie mniej. Nie uzależniałbym zatem zespołu tylko od Łukasza Sekulskiego. Zresztą inne zespoły też mają graczy, którzy przejmują obowiązek strzelania goli. Arka ma na przykład Karola Czubaka, a Angel Rodado zdobywa bramki dla Wisły. Tymczasem w niektórych zespołach zdobywanie bramek jest rozłożone na kilku graczy, więc różne są schematy.
Wisła Płock to jedna z tych ekip w Fortuna 1 Lidze, która znalazła się w tych rozgrywkach jako spadkowicz z PKO Ekstraklasy. Mam jednak wrażenie, że na pana zespole nie ma presji związanej z grą o awans…
W moim odczuciu może to być mylne, a wpływ na to ma fakt, że w klubie po spadku dużo się zmieniło na stanowiskach kierowniczych. Jest nowy prezes i nowy dyrektor sportowy. Ponadto nastąpiła zmiana sztabu szkoleniowego, bo wymagania względem gry i zdobyczy punktowej były inne. Punktujemy nieco lepiej, ale jakość naszej gry niekoniecznie się poprawiła. Nie jestem zatem z tego do końca zadowolony. Wszystkie zespoły, które prowadziłem, grały ładniej w piłkę. Z kolei w Wiśle jest pod tym względem trudniej.
Potrzebny jakościowy zastrzyk
A jak to jest z tą walką o awans?
Oczekiwania się nie zmieniają. Każdy chce awansu Wisły. Aczkolwiek osoby realnie oceniające sytuację, muszą sobie zdawać sprawę, że to nie jest proste. Nie jesteśmy klubem, mogącym pozwolić sobie na zakontraktowanie trzech-czterech jakościowych zawodników, którzy wpłyną na postawę zespołu. To jeszcze nie jest ten moment. Być może będzie to możliwe latem. Jasne jest, że drużyna potrzebuje jakościowego zastrzyku, aby realnie powalczyć o Ekstraklasę w kolejnym sezonie lub w przypadku wywalczenia go w tej kampanii, nie bać się tego, aby po roku z niej spaść. Widzimy, jak dzisiaj wygląda sytuacja. Trzy zespoły, które awansowały ostatnio do elity, na dzisiaj zajmują miejsca spadkowe i wygląda na to, że mogą spaść. Nie chcemy, aby w naszym przypadku taka sytuacja mogła się powtórzyć.
Jak patrzę z boku na warunki Wiśle Płock, to są one chyba znacznie bardziej komfortowe, niż w pana poprzednim miejscu pracy w Podbeskidziu. Boisko treningowe można powiedzieć, że drużyna ma pod nosem, bo tuż obok stadionu. Jak bardzo to ułatwia panu pracę?
Na dzisiaj sytuacja nie wygląda tak dobrze, jak może się wydawać. Obok naszego stadionu jest jedno boisko treningowe, to prawda. Nie możemy korzystać na nim z “szesnastek”, bo nie ma w tych miejscach trawy. Skoro poruszył pan ten wątek, to odniosę się też do samego stadionu. Jest oczywiście piękny i robi wrażenie. Nikt jednak nie mówi o tym, że została na nim jeszcze stara murawa, która ma kilkanaście lat. Na niej niewiele można zrobić, bo jakiekolwiek zabiegi mogą sprawić, że zostanie uszkodzone podgrzewanie. Nie wszystko jest zatem tak dobrze, jak może się komuś wydawać z boku.
Praca w trakcie mikrocyku treningowego wyzwaniem
Wisła Płock ma zatem kłopoty w tygodniu, aby znaleźć w mieście miejsce, gdzie może normalnie przygotowywać się do meczów ligowych?
Trenujemy na mniejszym boisku na tyle, ile możemy. Do tego mamy jeszcze boisko oddalone o jakieś pół godziny od stadionu. Wierzę, że wraz z poprawą pogody nasze boisko obok stadionu, a także te, które MOSiR chce nam udostępnić, będą w lepszym stanie.
A czy są już wdrożone prace, aby jeden z obiektów treningowych Wisły został wyposażony w podgrzewaną murawę, co ma być w niedalekiej przyszłości jednym z warunków otrzymania licencji na grę w Ekstraklasie?
Jest już podjęta decyzja, aby powstało nowe boiskowe treningowe. Ma być wyposażone nie tylko w podgrzewaną murawę, ale również oświetlenie.
Teoria rozmijała się z praktyką
Skoro został poruszony wątek Podbeskidzia, to czuje pan jeszcze żal do tego klubu, że został z niego zwolniony po zakończeniu poprzedniego sezonu?
Muszę sprostować, bo nie zostałem zwolniony. Sam porozmawiałem z prezesem i podjąłem decyzję o tym, aby zakończyć współpracę z klubem. To była absolutnie przemyślana decyzja, bo wszystko zmierzała w takim kierunku, że będzie trudno Podbeskidziu.
A co konkretnie o tym zdecydowało?
Nie ma sensu dzisiaj już do tego wracać. Podbeskidzie dzisiaj jest zupełnie innym klubem. Jest nowy prezes, nowy dyrektor sportowy. W sumie chyba kolejny, ale nie śledzę tego dokładnie. Ogólnie wizja, która została mi przedstawiana, gdy trafiłem do klubu, zaczęła się rozmijać i to miało największy wpływ na moją decyzję.
Aklimatyzacja bezproblemowa
Jest pan w Wiśle Płock od końcówki października minionego roku. Zaaklimatyzował się pan już w tym mieście czy ten proces cały czas trwa?
Pod tym względem nigdy nie miałem żadnego problemu. Zresztą to nie jest tak, że trener, gdy przychodzi do klubu, to wszystko odbywa się z dnia na dzień. Chwilę trwało, zanim podjąłem decyzję. Zespół znałem bardzo dobrze, więc nie miałem żadnego kłopotu z wejściem do szatni Wisły, Trafiając do niej, wiedziałem od razu, na co najpierw zwrócić uwagę. W zasadzie od pierwszego dnia ze sztabem zabraliśmy się do pracy, aby wszystko powoli poukładać. Drużyna była po wysokich porażkach i trzeba było szybko zareagować.
Klub w trakcie zimowego okna transferowego był bardzo aktywny. Czy wszystkie transfery do klubu była z pana listy życzeń?
Rozmawialiśmy dużo z dyrektorem sportowym o planach transferowych. Jednocześnie zdawałem sobie sprawę z tego, że możliwości są ograniczone. Wpływ na to mają takie rzeczy, że kadra jest szeroka, co kosztuje sporo pieniędzy. Poza tym trzeba pamiętać, że jesteśmy zespołem pierwszoligowym, więc przekonanie dobrego zawodnika jest czasami trudno. Mieliśmy rozmowy z kilkoma graczami, znajdującymi się wysoko na naszej liście, ale nie udało się ich przekonać. Będąc w Ekstraklasie, pewnie udałoby się nam pozyskać lepszych zawodników. Ogólnie jednak zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy. Wydawało się, że powinno być ok. Liga jednak weryfikuje. Po zakończeniu sezonu jednak będzie można ocenić czy pewne ruchy się sprawdziły.
Oskar Tomczyk nie potrzebował rozmów wychowawczych
Jak udało się przekonać Oskara Tomczyka do tego, aby zdecydował się na dołączenie do Wisły Płock, skoro był już “po słowie” z działaczami Realu Sociedad?
Też docierały do mnie głosy, że to był zawodnik, o którego zabiegało kilka klubów. Również Śląsk Wrocław. Dostałem natomiast telefon od dyrektora sportowego, że jest możliwość pozyskania Oskara. Sam z nim rozmawiałem, były też rozmowy z prezesem i zawodnik finalnie przystał na nasze warunki, co cieszy. Mamy fajnego, młodego i ciekawego piłkarza na następne dwa sezony. Tym bardziej cieszy ten transfer, bo pełni u nas rolę młodzieżowca.
Trochę czasu Tomczyk potrzebował, aby zagrać w wyjściowym składzie. Co miało na to wpływ?
Oskar potrzebuje czasu, bo to młody zawodnik. Piłka seniorska w 1 Lidze jest bardzo trudna. Jestem trenerem, który daje szanse młodym graczom, ale dopiero wtedy, gdy widzę, że są na to gotowi. Czasem trwa to dłużej, innym razem szybciej. Zawodnik musi jednak wiedzieć, że musi zasłużyć na moje docenienie.
Zanim nawiązana została współpraca z Tomczykiem, to były rozmowy związane z ustalaniem konkretnych zasad, nawiązując do tego, co miało miejsce po aferze alkoholowej w reprezentacji Polski U-17 podczas mistrzostw świata w Indonezji?
Nie wracałem już do tej sprawy. Prawda jest taka, że Oskar przeprowadził już na ten temat mnóstwo rozmów i jest świadomy tego, że popełnił błąd. Z drugiej strony myślę, że ta sprawa została za bardzo rozdmuchana. Chociaż rozumiem, że każdy ma swoje zdanie na ten temat. Trzeba natomiast pamiętać, że to młodzi ludzie, którzy mogą popełniać błędy tak jak starsi. Od momentu, gdy zawodnik do nas trafił, to nie mam z nim żadnych problemów. Trenuje bardzo solidnie i jest zdyscyplinowany. Nie ma zatem żadnych sugestii, abym musiał z Oskarem przeprowadzać jakiekolwiek rozmowy wychowawcze.
Celem pielęgnowanie dwóch systemów gry
Czy w pana planie na grę drużyny istnieje wariant z dwójką napastników Oskar Tomczyk-Łukasz Sekulski?
W trakcie okresu przygotowawczego próbowaliśmy grać w ustawieniu 4-4-2 i momentami wychodziło to bardzo dobrze. Liga jednak zweryfikowała nas, jeśli chodzi o grę obronną. W związku z tym wróciliśmy do gry na trzech środkowych obrońców i ustawieniu 3-4-3. Aczkolwiek nie zamykam się na grę z dwoma napastnikami. Dzisiaj jednak na tej pozycji dysponujemy zawodnikami, którym trzeba dograć piłkę. Nie mamy napastnika, który może swoją indywidualną akcją, zdobyć bramkę. Czy to się zmieni? Rozmawiamy na ten temat. Jest kilka opcji. Można wrócić nie tylko do 4-4-2, ale zastanowić się też nad grą w schemacie z piątką pomocników, czyli 3-5-2. Nie jestem jednak zwolennikiem tego, aby wprowadzać zawodnikom bałagan w postaci gry w kilku systemach. Mamy przygotowane dwa i te chcemy pielęgnować, aby dojść do pewnej perfekcji.
W trakcie kariery piłkarskiej był pan obrońcą, a jako trener wyznaje pan zasadę, aby pana zespoły grały ofensywnie. Skąd to się wzięło?
Nie rozwija się piłkarzy, grając defensywnie. Ja wychodzę z założenia, że praca trenera jest też pewnego rodzaju misją. Chcę, aby zawodnicy robili krok do przodu i się rozwijali. Trudno rozwijać zawodnika, grając tylko z kontry, defensywnie i ćwicząc stałe fragmenty gry. Jestem tego typu trenerem, który chce grać do przodu.
Przygotowania do zmian przepisów o młodzieżowcu
Z różnych stron coraz częściej słychać głosy o tym, że przepis o młodzieżowcu w Ekstraklasie ma zostać zniesiony. Z kolei w przypadku 1 Ligi dwóch zawodników spełniających kryteria młodzieżowca będzie musiało grać w wyjściowym składzie. Co pan o tym myśli?
Przede wszystkim niepokojące jest to, że mamy koniec marca i wciąż nie wiadomo, jak tak naprawdę będzie wyglądała sytuacja w kolejnej kampanii. Do każdej decyzji można się przygotować, ale trzeba w miarę wcześnie ją znać. Podejrzewam, że w przypadku Ekstraklasy nie będzie to żaden kłopot. Poza tym kluby, mające akademie i tak będą stawiać na młodzieżowców. Jeśli chodzi natomiast o 1 Ligę, będzie to wyzwanie. Może to być kłopot też dla młodych graczy, bo będzie trzeba kadrę przygotować tak, aby młodzieżowców było sześciu-siedmiu, a tak naprawdę tylko dwóch będzie grać. Reszta będzie siedziała na ławce.
Już z tyłu głowy ma pan plan, aby przygotować się na zmianę przepisu i dostosowywać młodzieżowców do gry? Czy raczej wychodzi pan z założenia, że będzie, co będzie, dzisiaj natomiast liczy się tylko to, co tu i teraz?
Gramy o to, aby wywalczyć jak najwięcej punktów. Zależy nam na tym, aby znaleźć się co najmniej w strefie drużyn walczących w barażach o awans do Ekstraklasy. Na tym się koncentrujemy. Jeśli chodzi o przepis o młodzieżowcu, to tak naprawdę wszystko determinować będzie wynik. Wisła ma postawiony cel, aby wywalczyć awans w ciągu dwóch lat od spadku. Jeśli nie uda się w tym sezonie, to jasne będzie, że od pierwszego spotkania w kolejnej kampanii będziemy walczyć o powrót do elity. Tym samym będzie trzeba stworzyć taką kadrę, aby od pierwszego spotkania móc wystartować na pełnych obrotach. Jednocześnie nie tylko będzie trzeba myśleć o zawodnikach młodzieżowcach, ale też doświadczonych graczach z odpowiednią jakością. W kolejnym sezonie nie będzie już żadnych tłumaczeń związanych ze zmianami w klubie. To wszystko będzie miało drugorzędne znaczenie. Najważniejsza będzie walka o awans.
Dwa scenariusze trzeba brać pod uwagę
Drużyny walczące o awans do elity przez baraże tak naprawdę muszą liczyć się z dwoma planami A i B. Mam na myśli przygotowania do nowego sezonu i klasę rozgrywkową, w której się będzie rywalizować. Ponadto trzeba mieć wypracować konkretne koncepcje transferowe. Wisła już takie wstępne plany ma przygotowane?
Mamy już przygotowane warianty na okres przygotowawczy. Rozmowy w kontekście planów transferowych trwają. Rozmowy prowadzimy i na pewno będziemy je prowadzić, bo tak jak pan zauważył, czasu będzie mało. Moim zdaniem Wisła latem musi jednak zbudować kadrę na Ekstraklasę niezależnie od tego, czy awansuje, czy nie.
NAJWIĘKSI WĄSACZE POLSKIEJ PILKI – TIERLISTA | Smyk, Sipika, Ryszka
Rozmawiamy w trakcie przerwy reprezentacyjnej. Ucieszył się pan na wiadomość, że będzie można trochę więcej popracować z zespołem bez presji związanej z kolejnymi spotkaniami czy może skomplikowało to jakieś pana założenia?
Wiadomo, że to termin zarezerwowany przez UEFA od dawna, więc będąc w klubie, przygotowujemy się na to konkretne przerwy w rozgrywkach. Czy ona wpłynie dobrze, czy źle? Czas pokaże. W naszej grze parę niedociągnięć jest, więc fajnie, że można wykorzystać czas na to, aby się skupić na konkretnych rzeczach. Nie planowaliśmy żadnego sparingu, bo po takich meczach kontrolnych nie wszystko później się sprawdzało. Skupiamy się zatem na pracy, która spowoduje, że Wisła będzie grała lepiej.
Gra na wyjazdach kuleje
Gdyby pana zespół grał do końca sezonu u siebie, pewnie awansowałby w cuglach. Skąd takie dysproporcje między grą na swoim stadionie (12 meczów, 9 zwycięstw, 1 remis i 2 porażki) a na wyjazdach (12 meczów, 1 zwycięstwo, 7 remisów i 1 porażka)?
Trudno to jednoznacznie ocenić. Od momentu, gdy ja jestem w klubie, to na wyjeździe przegraliśmy zdecydowanie jeden mecz przeciwko Lechii Gdańsk (1:3). Rywal był wówczas naprawdę lepszy. W pozostałych spotkaniach wyniki były na styku. Być może zabrakło nam szczęścia, ale może też lepszej organizacji gry i konsekwencji. Wierzę jednak, że to przyjdzie.
Sporo remisów 2:2 w tym sezonie w wykonaniu Nafciarzy. Ulubiony wynik drużyny?
Na pewno nie jest to mój ulubiony rezultat. Niestety takie są fakty, że taki wynik najczęściej osiągamy. To jasno pokazuje, że jest nad czym u nas pracować.
Łatwo już było
Można powiedzieć, że łatwo w tym sezonie to Wisła już miała. Teraz przed pana zespołem same trudne wyzwania, bo spotkania ze Stalą Rzeszów, GKS-em Tychy, Wisła Kraków i Arką Gdynia. Po tych meczach wyjaśni się, o co tak naprawdę bić się będzie pana drużyna?
Po przerwie czeka nas kilka bardzo ciekawych spotkań. Z jednej strony czekają nas trudne mecze, a z drugiej mamy za sobą spotkanie z GKS-em Katowice, który poza meczem z nami, wygrał w tym roku wszystko, co się da. Graliśmy też z Górnikiem Łęczna, który przegrał tylko z nami. Sam jestem zatem ciekaw tego, co nas spotka. Mamy między innymi spotkanie z GKS-em Tychy, który ostatnio złapał zadyszkę. Mamy przed sobą ciekawe mecze u siebie i jeśli podejdziemy do nich z odpowiednią koncentracją, to może być jeszcze ciekawie w 1 Lidze.
Wiadomo, że spotkania z Wisłą Kraków elektryzują w tym sezonie najbardziej na zapleczu PKO Ekstraklasy. Czy jest już jakaś specjalna mobilizacja na to starcie?
Na razie skupiamy się na spotkaniu ze Stalą Rzeszów. Wisła Kraków zagra z nami dopiero w połowie kwietnia po meczu z GKS-em Tychy. Jest jeszcze trochę czasu. Teraz musimy skupiać się na tym, aby jak najlepiej wykorzystać przerwę na kadrę.
Pracę trenerską zaczął pan w 2010 roku. W swoim CV ma pan już takie kluby jak Lech Poznań czy Zagłębie Lubin. A gdzie widzi się pan za pięć lat?
Na pewno moim celem jest powrót do Ekstraklasy. Z jakim klubem i kiedy dokładnie, trudno powiedzieć. Współpraca z polskimi klubami jest wyzwaniem. Nie ma planów na długofalową współpracę. Raczej kluby chcą wyników natychmiast. To sprawia, że często trzeba stawiać na rozwiązania mocno pragmatyczne, kosztem ładnej gry. Tylko wyniki mogą dawać sukces i to jest priorytetem.
Wisła Płock znajdzie się w sezonie 2023/2024 w barażach o awans do Ekstraklasy?
- Tak
- Nie
- To skomplikowane
Komentarze