Wchodź i wnoś w plecaku, co chcesz, czyli Euro 2024, terroryści i obrazki z Albania – Hiszpania

Podczas Euro 2024 najlepiej nie myśleć o bezpieczeństwie. Bo gdy człowiek zacznie się zastanawiać, może dojść do przerażających wniosków.

Kibice Albanii
Obserwuj nas w
Przemysław Langier Na zdjęciu: Kibice Albanii
  • Bezpieczeństwo podczas Euro 2024 miało być priorytetem, ale trudno odnieść wrażenie, by tak było naprawdę
  • By wnieść cokolwiek w plecaku do FanZony, wystarczy mieć łagodny wzrok i wygląd nie wzbudzający podejrzeń
  • Zajrzeliśmy też za kulisy meczu Albania – Hiszpania, który mógł generować problemy z przyczyn politycznych

Euro 2024: co z tym bezpieczeństwem?

Korespondencja z Niemiec

To miały być mistrzostwa, w których nic się nie może wydarzyć. Zabezpieczone najlepiej w historii, bo zagrożenie terrorystyczne wciąż jest przecież realne. Tuż przed mistrzostwami niemieckie służby namierzyły romansującego z Państwem Islamskim człowieka, który próbował zostać wolontariuszem na turnieju. Jednak bezpieczeństwo jest tutaj na słowo honoru.

– Masz złe zamiary?

– Nie.

– To zapraszamy.

Na stadion albo do strefy kibica w samym centrum miasta, gdzie każdego popołudnia i wieczora gromadzą się tłumy kibiców. W miejscach, gdzie rozgrywa się mecze jeszcze w miarę, choć z odstępstwami, to działa. Dziennikarze są poddawani kontrolom jak na lotnisku. Prześwietlanie plecaków na rentgenie, przejście przez bramki z wykrywaczem metalu, czasem do tego kontrola osobista. U kibiców bramek nie ma, ale oni nie mogą wnosić żadnego bagażu większego niż torebka lub nerka, które przeszukać łatwo. A jednocześnie coś nie działa, skoro na stadionach nie brakuje pirotechniki. Patrząc wąsko można zadać sobie pytanie, co z tego, skoro race są standardową częścią widowiska właściwie pod każdą szerokością geograficzną. Zerkając jednak szerzej, trzeba się zastanowić – skoro Euro miało być wolne od ryzyka terrorystycznego, czy tu nie zapala się alarm? Czy jeśli ktoś może wnieść racę, to czy ktoś inny nie może wnieść przedmiotu, który będzie zagrażał życiu kibiców? Race nie są przerażające, ale za każdym razem, gdy ktoś je odpali – jak choćby Albańczycy podczas poniedziałkowego meczu z Hiszpanią – ta myśl pojawia się w głowie.

Tylko u nas

Mecz Hiszpania Albania też już niemal tradycyjnie nawiedził incydent z wbiegnięciem kibica na murawę. To prawdziwa plaga na Euro 2024, bo brakuje już palców na jednej dłoni, by zliczyć podobne przypadki, a przecież nawet nie skończyła się jeszcze faza grupowa.

Jeszcze gorzej wygląda sytuacja w strefach kibica, gdzie kontrole są żadne. Wchodząc z plecakiem, zostałem poproszony o jego otworzenie. Krótkie spojrzenie ochrony – komputer i bluza. – Dziękuję, proszę wejść.

Komputer mógł nie być komputerem, pod bluzą mogło nie być powietrze. Ale skąd ochroniarz miałby to wiedzieć, skoro nawet nie poprosił o wyjęcie tych przedmiotów. To była moja jedyna wizyta w FanZonie, w Berlinie, więc nie wyciągam wniosków, że tak jest zawsze i wszędzie, ale tego dnia każdy mógł wnieść wszystko.

Patrząc na działania ochrony i policji, można odnieść wrażenie, że obie te służby działają w innych światach. Ochrona jest na pokaz, bo przecież ktoś musi stanąć na bramce – jak to by wyglądało, gdyby nikogo nie było? – a policja też jest na pokaz, z tym, że to pokaz siły. Od mundurowych roi się na każdym rogu, co oczywiście jest pozytywne. Mniej, że nie trzeba wiele, by się im narazić. Gdy na Placu Paryskim w centrum Berlina przed meczem z Austrią zebrali się polscy kibice, a jeden z nich – kompletnie nieagresywny – odpalił świece dymne z kolorami białym i czerwonym, rzucił się na niego z pięściami kordon policji. Kibic zrobił unik, po czym zaczął uciekać. Skutecznie – przez tłum rodaków był przepuszczany, w przeciwieństwie do goniących go mundurowych. Ci w rewanżu poszarpali blokujących drogę Polaków, ale uciekiniera zgubili. Jest wiele sygnałów podobnych do tego – o policji przesadnie reagującej siłą. I nie chodzi o sytuacje, gdy niebezpieczny człowiek grozi siekierą holenderskim fanom, a po braku reakcji na wezwania policji, zostaje zastrzelony, a o zwykłe momenty, gdy nawet nie pachnie czymkolwiek groźnym ze strony fanów.

Niemiecki policjant zatrzymany przez tłum Polaków

Piłka to pretekst

Wybrałem się na mecz Albania – Hiszpania, bo byłem ciekaw, jak wyglądają kwestie bezpieczeństwa przy spodziewanym najeździe jednej nacji, w dodatku, gdy kwestie narodowościowe mogą stać się krótkim lontem. Incydentów na szczęście nie było, mimo że faktycznie Albańczycy na stadionie w Duesseldorfie i wokół niego całkowicie zdominowali Hiszpanów. Na pierwszy rzut oka na jednego Iberyjczyka przypadało pięciu-sześciu mieszkańców Bałkanów.

– Dla nas oni i tak są bohaterami narodowymi, nawet jak przegrają. Dzięki nim cały świat słyszy o Albanii i naszych sprawach narodowych – mówi mi jeden z Albańczyków, gdy rozmawiamy o ich udziale na Euro. Bo dla przybyszów z tej części świata przekaz jest równie ważny – a może nawet ważniejszy – niż boisko. Wystarczy zobaczyć na taryfikator kar, jaki

Sprawdź ostatnie materiały wideo związane z Euro 2024.

Albańscy kibice wygwizdali pierwotnie hymn Hiszpanii, choć pod jego koniec z sektora zajmowanego przez ich kibiców dobiegały już brawa – jakby nie było jednomyślności, jak się zachować. Gwizdy każdy może interpretować po swojemu – mogą być albo przejawem tzw. kultury stadionowej, czyli gwiżdżemy na prawie każdego rywala – albo odpowiedzią na pozasportowe działania danego kraju. Hiszpania jest jednym z zaledwie pięciu krajów Unii Europejskiej (obok Słowacji, Cypru, Grecji i Rumunii), która nie uznaje niepodległości Kosowa. Z drugiej strony na początku obecnego roku zaczęła respektować kosowskie paszporty, dzięki czemu obywatele tej części świata mogą bezwizowo podróżować na Półwysep Iberyjski – może stąd ta część braw. Do tego w dniu meczu z Albanią, hiszpański parlament zdecydował, że nazajutrz – zatem dziś – będzie debatował nad propozycją uznania niepodległości Kosowa, zainicjowaną przez katalońską partię Junts per Catalunya. Strona katalońska przywołuje w tej inicjatywie decyzję Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości z 2010 roku, który stwierdził, że ogłoszenie niepodległości Kosowa nie narusza prawa międzynarodowego.

W metrze wiozącym kibiców na stadion, okrzyki z Kosowem w tle były równie często słyszalne, jak intonowanie „Shqiperia” – czyli „Albania” w rodzimym języku. Na trybunach tradycyjnie pojawiły się flagi kosowskie. Swoją obecność zaznaczyli też ultrasi z grupy Muhaxhet Prisztina, co jest kolejnym odwołaniem do Kosowa.

Klimat bałkański na Euro jest widoczny bardzo mocno i doskonale pokazuje napięcia pomiędzy krajami z tej części kontynentu. Serbia dwukrotnie zaraportowała do UEFA zachowanie albańskich fanów. Jedno zostało wycenione na blisko 40 tys. euro, drugie jest w trakcie śledztwa. Albanię zaraportowała też Macedonia Płn, Kosowo Serbię (kara 14,5 tys. euro), a Serbia Chorwację. Po tym, jak serbska federacja oburzyła się na kosowskiego dziennikarza za pokazanie symbolu dwugłowego orła przed sektorem serbskich fanów, ten stracił akredytację turniejową.

Ale świat mówi. I o to w tym wszystkim chodzi. Piłka to tylko pretekst.

Oglądaj także: Kamil Grosicki – Porucznik Polska

Bohaterowie narodowi

W momencie, gdy skończyło się spotkanie, a rezerwowy skład Hiszpanii wygrał 1:0, albańscy piłkarze – mający na boisku dość wyraźną przewagę w drugiej połowie – padli na murawę. Dla nich turniej się skończył, ale i tak byli bohaterami. Trudno nie było odnieść wrażenia, że zrobili absolutnie wszystko, by pokonać rywala, tyle że na końcu nie starczyło jakości.

Kibice to docenili, bo pod “płotem” nie było żadnej rozmowy wychowawczej, a wspólne świętowanie godnego zaprezentowania się na balu. Duma wyraźnie wypierała rozczarowanie.

W samej albańskiej kadrze wyraźnie widać ducha spod znaku “jeden za wszystkich”. Sylvinho, trener tej bandy, idealnie wpasował się w klimat. Regularnie bił swoim zawodnikom brawo, nawet jeśli oni niemiłosiernie coś zepsuli. Po jednej ze strat w czasie owocnie zapowiadającej się kontry, zareagował jakby jego zespół właśnie strzelił bramkę – bo tak dobre do momentu finalizacji było samo wyprowadzenie piłki. Kiedyś jedna osoba z reprezentacji Polski po przegranym meczu w Tiranie powiedziała mi: “gdy patrzę na to, co się dzieje na ławce Albańczyków i widzę, jaka relacja jest pomiędzy ich trenerem, a zawodnikami, widzę czasy, w których u nas selekcjonerem był Paulo Sousa. To są te same wibracje”.

Albania jedzie jednak do domu, co ucieszy Serbów – nawet jeśli zaraz ich też nie będzie. Natomiast nie rozwiąże kwestii bezpieczeństwa, bo luki w nim podczas Euro są większe niż w najsłabszej – już nie będę pisał, o kogo chodzi – defensywnie na turnieju.

Komentarze